───
아침 세 시
;; yang jeongin fanfiction
I see you through the window
&& Our eyes are locked together
─────────────────
Jeongina od dawna interesowały rzeczy paranormalne. Najgłębsze i najciemniejsze zakątki internetu w celu znalelzienia kolejnych niezwykłych historii, filmików, zdjęć przegrzebał w wieku trzynastu lat, co jego zdaniem uczyniło go odpornym na wszelki strach. Teraz nie ruszało go nic. Mogły się wylewać litry, nawet jego własnej krwi, ale czy on cokolwiek czuł? Absolutnie nic. Czuł, że jest gotowy zobaczyć i doświadczyć wszystkiego.
Jego rodzice uznawali go za dziwaka, mówili, że społeczeństwo nigdy nie zaakceptuje takiego sadysty i zapewne na przerwach w szkole siedzi sam, bo nie ma żadnych kolegów do rozmowy, a jeśli już ma, to pewnie tacy sami jak on. Ale oni się mylili, Jeongin pomimo, że nie krył się z swoimi dziwnymi upodobaniami, miał masę kolegów i koleżanek. Nawet z niektórymi nauczycielami ma przyjazne relacje. Na przerwach nigdy się nie nudzi, czasem nawet nauczyciele wyganiają go, bo to on powoduje najwięcej śmiechu w grupie i jest najzwyczajniej za głośno. Uważał, że to niesprawiedliwe. Jego rodzice faworyzowali brata Yanga, bo on gdy tylko ma małą ranę biegnie z nią do mamy, zamiast wyssać krew z niej. To od brata dowiadywał się o różnych wydarzeniach, o których rodzice nawet nie wspominali, a dziś postanowili go zostawić na calutką noc, wyjeżdżając z bratem do przyszywanej ciotki
To znaczyło, że jest w domu sam. Bez opieki... Nikt w tym momencie nie mógł go powstrzymać. Chciał zaryzykować, zagrać w jakąś straszną grę, jednak nie tą pobraną na komputerze. Chciał wezwać do swojego domu duchy.
Jeongin czytał miliony artykułów. Wstęp każdego z nich mówił to samo "Nie graj w tą grę", a to zachęcało go jeszcze bardziej. To było coś jak niebieski wieloryb, nikt nie zalecał grania w to, miliony ludzi się podejmowało wyzwań, a szanse na przeżycie były znikome. Takie klimaty Yang lubił najbardziej, a jak ma być szczery, nie obchodzi go czy umrze czy przeżyje. Relacje z mamą, tatą i bratem są... Mdłe, tak mdłe, że czasem widząc ich miał odruchy wymiotne. Nie miał wielu przyjaciół, wręcz wcale, a co dopiero mówić o miłości. Nikt by za nim nie płakał, więc to był kolejny powód dla którego tak bardzo chciał zagrać w grę.
Miał wszystko przygotowane. Kawałek wyrwanej z zeszytu kartki, wykałaczkę, nóż i przed sobą drewniane drzwi, prowadzące do spiżarni. W kieszeni bluzy trzymał zapalniczkę i zapałki oraz całe opakowanie soli. Niepewnie uklęknął przed zamkniętymi drzwiami, zapalając świeczkę. Bez niej nie widział nic, a to właśnie świeczka miała mu służyć jako źródło światła, tak mówiły zasady gry. Wykałaczka posłuży mu jako długopis, a tuszem ma być jego własna krew.
Chwilę się wahał, bał się, że ostrze noża przetnie jego żyły i umrze, a to by oznaczało, że nie zagra w grę i nie doświadczy jak to jest spotkać się z duchem, ale ostatecznie szybkim ruchem przejechał nożem po swojej ręce. Krew zaczęła powoli spływać po jego dłoni, a wtedy szybko nabrał trochę na patyczek, próbując napisać na niej swoje imię i nazwisko.
─── Kurwa... ─── Mruknął, zauważając, że nie jest to zbyt łatwym zadaniem napisać wykałaczką swoje pełne imię i nazwisko, do tego swoją krwią.
Gdy w końcu wykonał to zadanie, mógł przejść do dalszych działań. Wstał z podłogi, kartka leżała przed drzwiami, a na niej ułożył wolno spalającą się świeczkę. Kątem oka mignęło mu czerwone światełko. Godzina na zegarku zmieniła się, do północy została minuta i właśnie ta minuta decydowała o tym, czy rytuał się powiedzie. W głowie odliczał sekundy, by wymierzyć dwudzieste drugie uderzenie w drzwi równo o północy. Wtedy otworzył drzwi, szybkim dmuchnięciem zgasił świeczkę i znów zamknął drzwi, pozostając w totalnych ciemnościach. Właśnie zaprosił do swojego domu człowieka północy...
Szybki wyjął z kieszeni zapalniczkę, z zamiarem ponownego zapalenia jej. Yang zaczynał czuć czyjąś obecność. Wiedział, że to on... Ale nie był blisko. Kartkę zostawił, a z palącą się świeczką w rękach chodził po mieszkaniu, pilnując, aby ogień nie zgasł. Strach przeszywał całe jego ciało, myśląc, że zrobił wszystko dobrze, nie zdawał sobie sprawy, że zapomniał pewnej rzeczy spod drewnianych drzwi...
Dreszcze i strach przeminął, zaraz chodził swobodnie po mieszkaniu, jakby najzwyczajniej zabrakło prądu i świeczka miała mu pomóc poruszać się po mieszkaniu. Nie bał się, jedynie pierwsze sekundy gry były straszne, gdy bał się wykrwawienia i nie doświadczenia gry, teraz wszystko szło jak z płatka. A przynajmniej tak myślał...
Wokół siebie słyszał szmery, nie swoje, a czyjeś. Jego kroki odbijały się dziwnym echem, jakby nie były to jego kroki. Schody niemiłosiernie skrzypiały, pod uciskiem stóp... Tylko, że Yang znajdował się w kuchni.
Rozglądał się wokół siebie, nie zwracając uwagi na świeczkę, która wciąż się paliła dając mu swe ciepłe światło, wręcz parzące go w dłoń, którą osłaniał ją przed ewentualnym przeciągiem.
Kątem oka uchwytywał ciągle stojącą postać, jednak ilekroć nie spojrzał w jej stronę, znikała. Jednak nie wiedział do czego to może doprowadzić.
Gdy myślał, że w końcu stanie twarzą w twarz z postacią, jego świeczka zgasła, dając mu tylko dwie opcje do odratowania swojego tyłka. Stworzyć wokół siebie krąg soli, albo ponownie zapalić świeczkę. Chciał skorzystać z drugiej opcji, ale w kieszeni nie wyczuł zapalniczki, jedynie worek soli. Ta musiała zostać przed drewnianymi drzwiami... Została mu opcja pierwsza, na co miał tylko i wyłącznie dziesięć sekund.
Zaczął w głowie odliczać, a drżącymi dłońmi próbował rozerwać worek soli i utworzyć wokół siebie okrąg, a chociaż postarać się by rozsypana sól przypominała wspomniany przed chwilą kształt. Ostatnia dziesiąta sekunda, przeminęła gdy połączył ze sobą linie, tworząc w pełni okrąg, a sam musiał w nim pozostać. Teraz musiał zostać w nim do godziny trzeciej trzydzieści trzy. Obawiał się że jego rodzice zdążą wrócić do domu, a on się nie wytłumaczy. No w końcu co miał opowiedzieć? "Mamo,tato... Wzywałem duchy". Nie wiedział czy w ogóle by w to uwierzyli. Jeongin był wielce nieustraszony, a duchy niby nie istnieją...
Sam nie wiedział, czy to jego umysł płata mu figle, czy naprawdę człowiek północy właśnie grasuje w jego domu i przy najmniejszym, złym ruchu sprawi jego najgłębsze koszmary prawdziwymi.
Skulony siedział w jednym miejscu, starając się nie poruszyć, zniszczyłby wtedy krąg a zjawa dopadłaby go. Całe jego ciało drżało ze strachu, wstrzymywał płacz by nie wybuchnąć. Czuł jakby ktoś owijał drut kolczasty wokół jego szyi, nie pozwalając mu nawet krzyknąć. Musiał czekać, w ciszy, w bezruchu, by nie zrobić nic źle. Nigdy się nie bał tak bardzo, to był pierwszy raz, gdy strach tak bardzo objął jego ciało, by nawet nie umiał wypowiedzieć jednego prostego słowa.
Nie wiedział ile tak spędził, piętnaście minut, dwie godziny, a może był już ranek, ale bał się ryzykować. Opuszczenie kręgu przed trzecią trzydzieści trzy będzie miało wręcz śmiertelne skutki. W głowie rzucał mieszanki przekleństw, a czasem wręcz błagał o zakończenie tego. Nie znając godziny, chłopcu zostało czekać do świtu. Myślał nad wymówką, co powie, gdy rodzina jego wróci do domu.
Zaczynało świtać, co dostrzegał przez zasłony. Promienie słońca wdzierały się do pomieszczenia, dając Jeonginowi jasny znak. Już dawno gra została zakończona.
Wstał z podłogi, niszcząc swoimi stopami przy tym solny okrąg. Gdy to zrobił, nic się nie wydarzyło, był w swoim domu dalej. Żył, ale jego dłoń... Jakby Yang zapomniał, że wykorzystał do gry swoją krew, która po upływie tylu godzin zdążyła zaschnąć.
Jego oczy były pełne łez, które w końcu mógł wypuścić. Litry łez lały się po jego policzkach, rozmazywały mu widziany obraz, gdy próbował zrobić porządek po tym chaosie. Sól zamiótł i wyrzucił do kosza, tak samo jak kartkę z swoim imieniem, zakrwawioną wykałaczkę, a ostrze i swoją dłoń umył pod bieżącą, ciepłą wodą, starając się stwarzać pozory, jakby nic się nie stało. Nie będzie to łatwe, te emocje nie opuszczą go przez długi czas, a blizny zostaną również na długo. Postara się już nigdy tego nie powtórzyć. Nie obieca, a jednak postara. Znał siebie i był pewny, że zamiłowanie do zjawisk paranormalnych i najróżniejszych filmów gore powróci...
──────
note
okładka wykonana przez jisoolia!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top