○○○
Poniedziałek 8:44
— Jutro odejdziemy trochę od literatury i zajmiemy się rzeczą, która pomoże wam jednak zrozumieć lepiej wiele tekstów kultury. Chciałbym wprowadzić do waszych głów podstawowe pojęcia związane z psychoanalizą, dzięki czemu wiele zachowań ludzkich oraz poczynań bohaterów będzie dla was o wiele jaśniejszych. Rozumiemy się? Radzę jutro zawitać na moją lekcję, bo dziś frekwencja jest wręcz żałosna. Proszę to przekazać nieobecnym kolegom. — Młody profesor posyła licealistom nikły uśmieszek i ściąga swoje okulary o prostokątnych szkłach. Podczas gdy uczniowie pakują w ślimaczym tempie swoje zeszyty, on otwiera dziennik i upewnia się, że na pewno wpisał tam wszystkie nieobecności i bonusowe oceny za aktywność.
— Panie profesorze? — Unosi głowę nieco wyżej i patrzy pytająco na szczupłą dziewczynę o długich, ciemnych włosach i, niewyróżniających się niczym wyjątkowym, ciemnych oczach. — Chyba nie do końca rozumiem literaturę, którą omawialiśmy na ostatnich lekcjach. Mogłabym przyjść na konsultacje?
— Oczywiście, w tym tygodniu są w środę. Ktoś jeszcze oprócz ciebie ma jakiś problem? Możecie śmiało przyjść. — Sehun uśmiecha się uprzejmie, ale zerka nieco nieprzychylnym wzrokiem na krótką spódnicę dziewczyny, która zdecydowanie nie była częścią szkolnego uniformu. — Dlaczego nie masz dziś na sobie pełnego mundurka?
— Muszę zamówić nowy komplet. Poprzednie dwa pogryzł mi królik. Czyżby ta spódniczka była zbyt krótka, profesorze Oh? — pyta niewinnym głosem, jednak mimika jej twarzy zupełnie z nim kontrastuje.
— Myślę, że tak. Jutro postaraj się wziąć inną. — Sehun stara się wciąż lekko uśmiechać, ale w duchu ma nadzieję, że dziewczyna szybko sobie pójdzie. — Coś jeszcze, Hanrim?
— Nie, nic. Życzę miłego dnia, panie profesorze— mówi i zarzuca swoimi włosami lekko do tyłu, aby następnie pewnym siebie krokiem wyjść z jasnej sali. Sehun słyszy jeszcze kilka damskich głosów i przez otwarte drzwi widzi swoją uczennicę w otoczeniu kilku innych. Kręci głową z niesmakiem, doskonale wiedząc, że to właśnie on jest tematem ich rozmowy, z powodu ich niezbyt dyskretnych spojrzeń. Nie czuje się z tym komfortowo, wiec stara się to ignorować, wczytując się w jedną z książek leżących na biurku.
— Mogę zająć panu chwilkę, panie Oh? — Spokój nauczyciela koreańskiego nie trwał zbyt długo, jednak tym razem na jego ustach rozkwita całkowicie szczery uśmiech, gdy rozpoznaje właściciela głosu, zanim ten jeszcze pojawia się w klasie i zamyka za sobą drzwi. — Czy jest pan bardzo zajęty?
— Dla pana zawsze znajdę czas, panie profesorze — odpowiada rozbawionym głosem i wstaje, aby pocałować szybko w usta niższego od siebie blondyna. Jego czekoladowe oczy zwężają się lekko na ten czuły gest, a na jego uroczych ustach pojawił się cień uśmiechu.
— Słyszałem przed chwilą ciekawe plotki na twój temat. — Luhan posyła wyższemu rozbawione spojrzenie, natomiast Oh unosi swoje brwi nieco wyżej.
— Coś mnie ominęło?
— Podobno często patrzysz na Kim Hanrim i tak niby seksownie się do niej uśmiechasz — mówi Luhan, zabawnie unosząc lewą brew. Przypatruje się zażenowanemu, ale i lekko zdziwionemu Sehunowi, który po chwili prycha cicho i obejmuje swojego partnera w pasie.
— Głupoty gadasz.
— Ja tylko cytuję, co usłyszałem — śmieje się starszy i cmoka ciemnowłosego jeszcze szybko w usta, aby następnie się od niego odsunąć. — Przyszedłem tylko na chwilę zapytać, czy idziemy gdzieś na lunch, czy zostajemy w szkole?
— To zależy od ciebie. Ja dziś nie mam na nic konkretnego ochoty. — Sehun wzrusza ramionami i kiwa lekko głową na drzwi. — Idziemy? Muszę iść jeszcze po dziennik tych idiotów ze sportowej.
— Ach, najgorzej... — Luhan klepie go po ramieniu i patrzy na niego współczująco, ponieważ sam właśnie jest po lekcji z tą klasą. — Współczułbym ci bardziej, gdyby nie to, że przeżywam to samo.
Sehun zamyka za nimi drzwi od klasy i poprawia mankiety swojej białej koszuli. Żegna się z ukochanym jedynie krótkim, niepozornym uśmiechem i odprowadzony wzrokiem kilku nastolatek stojących na korytarzu, kieruje się w stronę pokoju nauczycielskiego.
Luhan natomiast zerka z ukosa na dziewczyny stojące przy oknach i zaciska lekko usta w geście irytacji. Szczególnie lustruje wzrokiem bardzo szczupłą, długowłosą Koreankę, która niemalże pożerała wzrokiem swojego nauczyciela koreańskiego.
— Radzę wam już kierować się powoli w stronę mojej klasy, jeśli nie chcecie mieć spóźnienia. — Luhan przechodzi obok grupki dziewczyn i mimochodem rzuca przez ramię ostrzeżenie. Jak zawsze mówi to po angielsku, jako że każe uczniom zwracać się do niego w tym języku nawet poza klasą, aby mieli styczność z tym językiem kiedy tylko się da.
— Oczywiście, panie profesorze! — Nastolatki zgodnie kiwają głowami i zaczynają w pośpiechu podnosić swoje torby z ziemi. Wyjątkiem jest jedna, która z delikatnym uśmieszkiem patrzy, jak Luhan znika za załomem korytarza.
— Hanrim, ty nie idziesz? Profesor się znowu na ciebie wkurzy! Wiesz, jaki on jest...
— Nie obchodzi mnie zdanie tego nadętego Chinola — odpowiada nastolatka gorzko, jednak i ona chwyta swoją torbę i zakłada ją na ramię, aby następnie poprawić swoje zakolanówki. — Ale za to mama jest zła na moje spóźnienia.
Koleżanki patrzą na nie zdziwione, ale przez dźwięk dzwonka szybko ruszają w stronę schodów, by wspiąć się na wyższe piętro. Długowłosa nastolatka zerka jeszcze tylko na zamkniętą klasę od koreańskiego i wzdycha cicho, kierując się na lekcję znienawidzonego angielskiego.
○○○
Poniedziałek 9:25
— Sprawdziłem wasze testy... — Luhan na dowód tego, lub być może, aby nawet osoby, które orłami z angielskiego nie są, zrozumiały, unosi plik kartek nieco w górę i macha nimi. — I to jest jeszcze większa porażka niż ostatnio. Nie rozumiem. To naprawdę taki problem nauczyć się dwóch, powtarzam, dwóch czasów, które są totalną podstawą? Przerabiamy to od kilku lekcji, a jak pytam, czy czegoś nie rozumiecie, to w klasie jest cisza. Dobra, upewnię się... Rozumiecie chociaż, co teraz do was mówię? Halo? — Luhan patrzy na niewielką, piętnastoosobową grupę niepewnym wzrokiem. Dopiero po chwili odpowiada mu kilka nieśmiałych, potwierdzających kiwnięć. — W takim razie jakim cudem możecie mieć z tych testów ledwie 40% w większości przypadków, jeśli rozumiecie, co teraz mówię? A to słownictwo, które wam dałem? Poziom podstawówki.
— Nie każdy codziennie się uczy angielskiego, panie profesorze — odzywa się Azjatka siedząca z tyłu. Patrzy na nauczyciela nieprzychylnym wzrokiem, stukając palcami o blat jasnej ławki. Słońce widoczne za oknem wyraźnie razi ją w oczy, ale zdecydowanie nie chce się przesiąść do bliżej ławki.
— Hanrim, gdybyś poświęciła piętnaście minut codziennie na ten przedmiot, może przestałabyś dostawać najgorsze stopnie.
— Nie potrzebuję angielskiego do życia. — Dziewczyna zakłada rękę na rękę, a cierpliwość Luhana powoli się kończy, gdy ta zaczyna mówić po koreańsku.
Luhan bierze głęboki oddech i liczy do pięciu, jak radził mu zawsze Sehun. Lu, w przeciwieństwie do niego, nie umiał być tak cholerną oazą spokoju, czego mu zazdrościł, a już zwłaszcza w takim zawodzie.
— Słuchajcie mnie uważnie — zaczyna spokojnie, przechodząc na ojczysty język swoich uczniów. — Jestem tu, aby wam pomóc. Możecie teraz nie zdawać sobie z tego sprawy, ale angielski kiedyś naprawdę może wam się przydać. Jest to język bardzo popularny. Jeśli będziecie się uczyć go chociaż kilka minut dziennie zamiast wkuwać wzory na fizykę albo oglądać kolejne filmiki ze śmiesznymi kotkami w internecie, już niedługo zobaczycie efekty. Przyłóżcie się choć trochę. Nie stawiam wam tych okropnych ocen, bo tego chcę.
— Czyżby? — Dziewczyna nie daje za wygraną, a Luhan do tej pory siedzący za biurkiem, wstaje i opiera się biodrem o mebel.
— Co masz na myśli?
— Profesor Oh dla przykładu pozwala nam poprawiać złe oceny do woli, aż te znikną. Pan nie daje nam takiej możliwości.
— Profesor Oh ma swoje metody, a ja mam swoje. Koreański a angielski to trochę inne przedmioty, nie uważasz?
— To nie ma znaczenia. Myślę, że każdy nauczyciel powinien dać uczniowi szansę na poprawę.
— Daję szansę na poprawę, jednak ty nawet nie raczysz na nią przyjść.
— Dlatego, że-
— Hanrim, proszę, skończ, zanim stracę cierpliwość. Nie jestem profesorem Oh i nie będę wymazywać waszych złych ocen po poprawie, jasne? Macie się uczyć na pierwszy termin. — Luhan kończy tę dyskusję i zabiera się za rozdawanie sprawdzianów. Na nastolatkę nawet nie zerka przy oddawaniu jej pracy, ale odruchowo zaciska nieco zęby.
I to niby na nią Sehun tak zerka?
Śmieszne.
Głupie.
I zdecydowanie nieprawdziwe.
○○○
Wtorek 12:00
— Idziemy gdzieś na lunch, Lu? — pyta ciemnowłosy Koreańczyk wprost do ucha niższego, który natychmiastowo się wzdryga i odruchowo uderza młodszego papierowym dziennikiem w głowę. — Ała!
— Co ci mówiłem o zachodzeniu mnie od tyłu? — Lu patrzy na niego ostro, ale Sehun doskonale wie, że nie jest on na niego zły. Dyskretnie rozgląda się po jasnym, długim korytarzu i widząc, że wyjątkowo są zupełnie sami, a w tym zaułku nie ma kamer, całuje go krótko w usta.
— Tak, wiem. Przepraszam. — Sehun uśmiecha się wesoło i odsuwa się od blondyna. — To idziemy gdzieś?
— Nie jestem głodny, ale mogę z tobą pójść — odpowiada Lu i rusza w stronę schodów, gdzie widać już pojedynczych uczniów. Sehun na jego słowa chwyta go za rękę i nachyla się dyskretnie nad jego uchem, czując jak jego twarz nieco czerwienieje.
— Jeśli nie jesteś głodny, to mam inną propozycję. Bo wiesz, ja od dawna bym schrupał właśnie ciebie.
— Twoje teksty są jak zawsze słabe — parska Luhan, ale uśmiecha się kącikiem ust. Wymija młodszego i odwraca się, aby skierować się w stronę korytarza prowadzącego do przestronnej hali sportowej. — Ale nie mam nic przeciwko takiej propozycji.
— Profesorze Oh! — Sehun już ma z radością ruszyć za ukochanym, gdy słyszy wysoki, dziewczęcy głos. Odwraca się, aby zobaczyć długonogą Hanrim, uśmiechającą się do niego pogodnie. Jej oczy wyraźnie błyszczą, jednak zdaniem Sehuna są nieporównywalne nawet do piękna oczu Lu. — Konsultacje są na pewno jutro? I tylko raz w tygodniu?
— Tak, mówiłem o tym na rozpoczęciu roku. Nie słuchałaś mnie? — Sehun z niecierpliwością poprawia okulary i patrzy na dziewczynę znużonym wzrokiem, chcąc się znaleźć już koło Luhana. — Są jutro po siódmej lekcji, dla dokładności.
— Dobrze. Mam nadzieję, że będziemy sami, panie profesorze! — Uśmiechnęła się szeroko i przeczesuje włosy. Widząc zdziwiony wzrok swojego nauczyciela, dodaje szybko. — To dlatego, że lepiej się uczę, gdy ktoś poświęca mi całą swoją uwagę...
Luhan stoi na pierwszym stopniu schodów prowadzących na niższe piętro i obserwuje wymalowaną flądrę, która dziwnym trafem ma koszulę od mundurka rozpiętą o jeden guzik za dużo. Nie podoba mu się bliskość, w jakiej stoi w stosunku do Sehuna i jej pozycja, która dla niego wydawać się może wyzywająca. Przez gwar na korytarzu Chińczyk nie jest w stanie usłyszeć, o czym rozmawiają, ale póki co stara się zachować spokój, nawet po tym, jak widzi, że dziewczyna puszcza do JEGO Sehuna oczko, po czym wyraźnie speszona swoim zachowaniem odbiega do koleżanek. Gdy Sehun się odwraca w stronę Lu, a dziewczyna przestaje być dla niego widoczna, ta od razu uśmiecha się zwycięsko i zaczyna opowiadać coś reszcie przyjaciółek.
— Jesteś głupi? — pyta Lu, gdy schodzi już z Sehunem po schodach. Naprawdę zastanawia go, czy jego chłopak jest tak mało spostrzegawczy, że nie widzi tego, że ta głupia nastolatka wyraźnie się w nim zadurzyła i chyba na coś liczy. Jednak Oh zawsze taki był. Może i jest dobrym nauczycielem, ale nawet zdaniem Luhana jest nieco roztargniony i często głupiutki.
— Ja? Głupi? Nie, no chyba nie. — Sehun wzrusza ramionami, nie chcąc nawet domyślić się, co Luhan może mieć na myśli. — Mama zawsze mówiła, że jestem mądry.
— Humorek ci dziś dopisuje? — Luhana rozbawia ta odpowiedź.
Odwracają się za siebie, aby upewnić się, że podczas tej długiej przerwy większość uczniów albo siedzi w klasach, albo na stołówce. Sami wchodzą na wielką halę sportową, aby następnie udać się do pokoju wuefistów. Sehun chwyta mały kluczyk wiszący na tablicy korkowej i dołącza do Lu, który stoi przy białych drzwiach po drugiej stronie hali. Wchodzą do niewielkiego pomieszczenia pachnącego sprzętem sportowym. Obydwaj lubią ten zapach. Kojarzy im się z liceum, z pięknymi czasami ich młodości, gdy grając w szkolnym klubie siatkówki, poznawali się i zakochiwali w sobie coraz bardziej.
Nie pierwszy raz tu przychodzą i wdychają wspomnienia w postaci tego zapachu. Robią to już od liceum i za każdym razem jest to dla nich tak samo nowe i tak samo cudowne doświadczenie.
— Powiesz mi w sumie, czemu jestem głupi? — Sehun zamyka drzwi i wkłada klucz do zamka, nie przekręcając go jednak. I tak usłyszą, jak ktoś będzie się zbliżać.
— Hmm? — Luhan uśmiecha się lekko, czując na swoich biodrach duże dłonie Sehuna, a na szyi jego gorący oddech. Jego plecy już po chwili spotykają się z zimną ścianą. Sehun unosi go z łatwością i sadza na metalowym koszu, w którym znajdują się piłki od siatkówki. Zbliża swoje usta do ich odpowiedniczek. — Bo jesteś głupiutki, Sehunnie.
Ten w odpowiedzi prycha cicho i łączy ich usta w delikatnym pocałunku, równocześnie rozkoszując się dotykiem dłoni starszego, który postanowił wpleść swoje długie palce w jego miękkie włosy. Lubi go za nie lekko ciągnąć, bawić się nimi, na co słyszy ciche mruczenie ukochanego, wydobywające się wprost w jego usta.
Po chwili oplata młodszego smukłymi nogami w pasie, przez co ich torsy zbliżają się do siebie jeszcze bliżej.
Młodszy schodzi pocałunkami z ust na brodę, aby następnie dostać się do wrażliwej szyi Chińczyka. W odpowiedzi słyszy cichy jęk, którego nie słyszał stosunkowo dawno. Uśmiecha się lekko i powoli muska dłonią koszulę starszego, aby bez problemu rozpiąć dwa pierwsze guziki. Jego usta zniżają się do obojczyków, które zdecydowanie są jedną z ulubionych części ciała Lu dla Sehuna. Kocha ich delikatność i mleczną skórę, jaka je okrywa.
Luhan, nie chcąc pozostawać biernym, jedną dłonią stara się rozpiąć skórzany pasek młodszego, natomiast drugą ściąga jego okulary i kładzie je na półce obok, tuż obok piłki lekarskiej. Oczy Sehuna bez okularów nagle wydają mu się o wiele bardziej niewinne, co kontrastowało z tym, co właśnie teraz robił z językiem na jego sutku.
— Tęskniłem za tym... — mówi Sehun, ponownie zbliżając swoje usta do tych należących do Luhana. Jego partner kiwa głową i wznawia pocałunek, ponownie wplatając swoje palce w pachnące miętą włosy młodszego.
Nagle jednak odrywają się od siebie, mimo pragnienia, jakie buzuje w ich ciałach i umysłach. Skupiają słuch na przytłumionym dźwięku dzwonka i swoich przerażonych oczach. Zerkają też w dół, na widoczne wypuklenia w ich spodniach i odgłosie pierwszych kroków na sali gimnastycznej.
Luhan szybko zeskakuje z kosza i zaczyna nerwowym ruchem zapinać swoją koszulę, natomiast Sehun stara się doprowadzić swoje włosy do porządku, poprawiając równocześnie pasek.
— Czy dzisiaj są skrócone lekcje? Nic nie słyszałem o tym — mówi na jednym wdechu Luhan i słysząc zbliżające się głosy dziewczyn zza drzwi, szybko pcha Sehuna za jedną z szafek na sprzęt sportowy. Decyduje się na to głównie dlatego, że na jasnych spodniach Sehuna wszystko jest doskonale widoczne, a w jego czarnych zobaczenie jego podniecenia jest zdecydowanie mniej prawdopodobne.
Do stosunkowo ciemnego składziku wchodzi kilka licealistek, aby następnie stanąć na środku w zdziwieniu, obserwując jednego z profesorów od angielskiego przy półce z piłkami. Z tej perspektywy nie są w stanie zauważyć drugiego nauczyciela, który stara się uspokoić głębokimi oddechami za jedną z półek.
— Dzień dobry...? — wita się jedna niepewnie. — Co pan tu robi?
Luhan odwraca się do nich i mimo wyraźnego stresu w oczach, uśmiecha się lekko.
— Dzień dobry. Pomyślałem, że chciałbym jakoś urozmaicić swoje lekcje i... zacząć używać rekwizytów — powiedział szybko, ale widząc wciąż niepewny wzrok dziewcząt, postanowił rozbudować swoją wypowiedź. — Dziś z drugimi klasami mam o sprzęcie sportowym.
— Świetny pomysł! — mówi jedna z nich, ta najniższa, o krótkich włosach. Luhan nie ma pojęcia, czy mówi to z grzeczności, ale i tak uśmiecha się lekko i kiwa głową. Bierze w dłonie jedną z piłek od hokeja i udaje, że zastanawia się, co jeszcze wziąć, podczas gdy nastolatki ciągną do wyjścia kosz z mnóstwem piłek do siatkówki.
— Pan profesor zamknie jak wyjdzie? — pyta jedna, na co Luhan szybko kiwa głową.
— Czy to nie są okulary profesora Oh? — Luhan już miał odetchnąć z ulgą, gdy słyszy zdecydowanie nielubiany przez siebie głos. Odwraca się i patrzy w oczy Hanrim, która stoi przy półce z piłkami lekarskimi. Chwyta szkła w dłonie i przygląda się im.
Serce Luhana i Sehuna stojącego tuż za półką zdecydowanie przyspiesza, a dziewczyna patrzy na profesora od angielskiego podejrzliwie.
— Był tutaj? Po co?
— Nie wiem, ale chętnie mu je oddam. Może też czegoś stąd potrzebował i się zagapił.
Dziewczyna patrzy na starszego od siebie mężczyznę i kręci głową, wątpiąc w jego słowa.
— Po co miałby je zdejmować?
— Nie wiem. Po prostu mi je oddaj i idź ćwiczyć. Nie dostaniesz przypadkiem uwagi za siedzenie tutaj na rozgrzewce? — Luhan patrzy w jej migdałowe oczy i zacięty wyraz twarzy. Po chwili ta podaje mu niewielki przedmiot, który trzymała i odwraca się na pięcie, aby wyjść z pokoju.
— A pan nie ma przypadkiem teraz lekcji? Jest już dawno po dzwonku — mówi jeszcze zanim wychodzi z trzaśnięciem drzwi.
Luhan spina się na te słowa i patrzy z przerażeniem na Sehuna, który właśnie wyszedł zza szafki.
— Dobra, ty teraz nie masz jak stąd wyjść. Powiem, że miałeś nagłe zatrucie pokarmowe czy coś i szybko zawiozłem cię do domu. Wyjdź stąd na przerwie. A, masz okulary — mówi szybko Lu i pędem chwyta jakąkolwiek piłkę i szarfę i wybiega z kantorka, aby szybko pójść do dyrekcji i wytłumaczyć Sehuna, ale i po to, aby w ogóle pojawić się na swojej lekcji. W duchu teraz przeklinał wielkość tej szkoły i długie, białe korytarze, które w tej chwili zdają się nie mieć końca.
Jednak biegnąc nimi, ma jeszcze chwilę, aby pomyśleć sobie, jak bardzo nienawidzi tej flądry Hanrim i jak bardzo wkurza go, że ostatnio cały czas musi ją widzieć.
○○○
Środa 15:06
Powietrze w klasie jest dziś dla Sehuna duszne, mimo otwartych okien i wiosennego wiatru, który przez nie wpada do środka, wprawiając jego włosy w delikatny ruch. Dodatkowo nauczyciel wcześniej postanowił jeszcze uchylić drzwi klasy, aby powstał przeciąg.
— Dlaczego właśnie pytaniem, które stawia sobie głównym bohater, jest to, czy pozbawiając innych ludzi szczęścia, można samemu być szczęśliwym? Jego życie wskazuje na coś innego. — Hanrim marszczy swoje długie brwi i patrzy pytająco na profesora, ponieważ jej notatki są dla niej równie niezrozumiałe co cała książka.
— Jednym z etapów książki jest przemiana duchowa bohatera. Zauważ, że to pytanie stawia sobie na samym końcu. Wcześniej był człowiekiem, który nawet nie pomyślałby o innych, prawda? Po przemianie duchowej jest w stanie dostrzec rzeczy, których do tej pory nie widział.
— Wątpię, aby ludzie naprawdę byli w stanie zmienić się tak nagle na lepsze pod wpływem jednej błahej rozmowy. Poza tym bohater czerpał radość z rujnowania ludziom życia. Z tego nie rezygnuje się tak po prostu.
— Skąd taka pewność w twoim głosie? — Sehun uśmiecha się lekko i kręci głową. — Przerabialiśmy już dużo lektur i nieraz mogłaś się przekonać, że to prawda.
— Lektury nie odzwierciedlają rzeczywistości, panie profesorze. — Dziewczyna stuka swoim różowym ołówkiem w blat biurka. Siedzi na krześle tuż obok Sehuna, którego wzrok utkwiony jest nie w jej słabych notatkach, ale w twarzy dziewczyny.
— Czyżby? Nie zgadzam się z tym. Moim zdaniem jest zupełnie inaczej. — Sehun kręci głową. W duchu jest zawiedziony poglądem jednej ze swoich uczennic, która z każdą chwilą siedzi jakby nieco bliżej niego. — Lektury są odzwierciedleniem tego, co autor dostrzegł w świecie i czym chciał się podzielić za innymi. Jak myślisz, mało jest ludzi, którzy pragną zniszczyć szczęście innych dla własnej korzyści? — Patrzy na nastolatkę, która wpatruje się z fascynacją na twarz starszego.
— Nie wiem, na pewno są takie osoby... — mówi cicho i niby przypadkiem dotyka swoim kolanem to należące do Sehuna. Dziewczyna pochyla się nad swoim zeszytem, aby jej twarz znalazła się choć trochę bliżej ust profesora, na które zerkała, kiedy tylko miała taką okazję. — Ale w zeszycie nie mam nic napisane, że to odniesienie do jakichś konkretnych sytuacji...
— Konkretnych sytuacji? Wystarczy się zastanowić. Każdy z nas spotkał kiedyś osobę, która dla swojego własnego dobra poświęciła kogoś innego. Zdrada na przykład jest dobrym przykładem. Dla własnej chwilowej przyjemności i chwili zapomnienia można poświęcić szczęście swojego partnera.
— A profesor zdradziłby swoją partnerkę? — pyta Hanrim, a Sehun nagle z zaskoczeniem orientuje się, że znajduje się ona zbyt blisko niego. Poprawia nerwowo swoje okulary i patrzy na nią zdezorientowanym wzrokiem.
— Pomijając fakt, że to dość osobiste pytanie, to nie. Raczej nie.
— Czyli ma kogoś profesor? — Dziewczyna ponownie się do niego przybliża, a Sehun czuje się osaczony przez jej drobne ciało.
— To nie powinno cię interesować, dziewczynko — mówi poważniejszym głosem, podkreślając ostatnie słowo i odsuwa się nieco. — Zapomnę o tym, co przed chwilą zapewne chciałaś zrobić, ale lepiej się już spakuj. Zaraz i tak zadzwoni dzwonek.
— Ale panie profesorze... — Dziewczyna wstaje z krzesła i niepewnie chwyta swój zeszyt. — Ja nic...
— Lepiej będzie, jeśli teraz wyjdziesz.
Sehun obserwuje, jak speszona dziewczyna zabiera z ziemi swoją torbę, kłania się lekko i chowając twarz za długimi włosami, wybiega z klasy. Mężczyzna ściąga okulary i kładzie je na ławce, aby następnie założyć rękę na rękę i zawiesić wzrok na chmurach widocznych na błękitnym niebie za oknem. Może on jest naprawdę głupi i mało spostrzegawczy, jak mawia zawsze Lu? Czy naprawdę nie zauważył, że ta dziewczyna pewnie od dawna się w nim podkochuje i czegoś od niego chce, zaczepiając go co rusz na korytarzach?
Rzeczywiście, tytuł profesora chyba nie czyni człowieka automatycznie mądrzejszym człowiekiem.
— Lulu by się wkurwił...
○○○
Czwartek 12:47
— Profesorze Luhan! — Sehun unosi głos, aby przekrzyczeć innych uczniów i stara się dogonić niewysokiego blondyna, który skrupulatnie udaje, że go nie słyszy. — Profesorze!
Luhan wciąż idzie przed siebie i zaciska usta, ignorując tego wielkiego Koreańczyka, który nie odpuszcza i wciąż idzie za nim.
— Spieszę się, panie Oh. — Odwraca się w końcu i patrzy na swojego partnera znużonym wzrokiem. Stara się jednak z całych sił wyglądać neutralnie, wiedząc, że wokół nich jest mnóstwo uczniów. — To coś ważnego?
— Szukałem cię przed lunchem, myślałem, że pójdziemy gdzieś razem, skoro... — zniżył nieco głos, aby na pewno nikt ich nie usłyszał — ...wczoraj pojechałeś na noc do rodziców i nie miałem cię dla siebie.
— No, to już nieaktualne, jeśli już coś jadłem. To wszystko? — pyta, unikając wzroku młodszego. Udaje, że nagle dostał ważną wiadomość i musi przenieść wzrok na ekran komórki.
— Jesteś o coś zły? — pyta Sehun, unosząc wyżej brwi. Gdyby Luhan uniósł wzrok, zobaczyłby, jak bardzo niepewny jest Sehun i jak smutne zrobiły się jego oczy. — Czy... czy ja coś zrobiłem?
— Ty naprawdę jesteś głupi. Rozejrzyj się czasem zamiast siedzieć ze wzrokiem wbitym w te twoje książki — odpowiada Luhan i odchodzi, nie chcąc ciągnąć tego typu rozmowy na środku korytarza.
Sehun natomiast stoi smutny na środku, jedną ręką przeczesując w zakłopotaniu swoje nieco pofalowane włosy. Wzdycha cicho i stara się ignorować uczniów dookoła. Otwiera książkę, którą cały czas trzymał w dłoni i starając się przed samym sobą udać, że wszystko jest w porządku, kieruje się w stronę swojej klasy.
○○○
Czwartek 14:20
— Przypominam, że dziś jest poprawa ostatniego testu, już po tej lekcji. Wolałbym, aby zostali wszyscy, którzy dostali wyniki poniżej 50%, czyli większość z was, jasne? — Luhan, jak to ma zawsze w zwyczaju, przechadza się między ławkami, słuchając, jak uczniowie rozmawiają ze sobą w grupach. Staje przy ostatniej ławce, gdzie Yoona i Hanrim zawzięcie o czymś dyskutują, ale bynajmniej nie po koreańsku. Była to jednak jedynie rozmowa o ubraniach. Uwagę Luhana jeszcze bardziej od rozmowy przyciąga zeszyt długowłosej nastolatki. Nachyla się nad nim i zanim dziewczyna przestraszona zamyka go, jest w stanie dostrzec narysowane różowym pisakiem serduszko z dobrze sobie znanymi inicjałami K.H.R + O.S.H.
— Co pan robi?! — piszczy nastolatka i chwyta zeszyt w swoje ręce, aby nauczyciel na pewno nie mógł do niego zajrzeć.
Luhan mierzy ją chłodnym spojrzeniem i nie odpowiada. Wie, że gdyby to zrobił, nie pohamowałby się. Nienawidzi tego w sobie. Nienawidzi w sobie tego, że coś tak błahego może spowodować u niego napad zazdrości i że te napady zazdrości są spowodowane tylko i wyłącznie Oh Sehunem. Człowiekiem, który na pierwszy rzut oka wydawać się może ideałem, mimo tego, że po tylu latach Lu zna już jego wszystkie wady.
A mimo to, każda myśl, że kiedykolwiek mógłby go stracić, powoduje u niego jedynie ból w klatce piersiowej. Luhan zwątpiłby, że Sehun może dać się uwieść jakiejś zwykłej małolacie po tylu latach związku, jednak to, co zobaczył wczoraj w jego klasie było jak najbardziej prawdziwe.
Hanrim siedziała tak blisko niego. Gdyby Sehun tylko chciał, mógł kazać jej się odsunąć. Jednak on wciąż siedział tak blisko. Mówił do niej głosem, który przecież powinien należeć tylko do Lu. Uśmiechał się do niej uśmiechem, którym powinien obdarzać tylko Luhana.
— Możecie się spakować, zaraz dzwonek — mówi szorstko, idąc w stronę biurka, równie niewielkiego co sala. — Poza tymi, co poprawiają test.
Obserwuje ostrym wzrokiem, jak zdenerwowana, znienawidzona przez niego nastolatka wstaje z krzesła i zaczyna się pakować.
— Hanrim, zostajesz. Ty obowiązkowo poprawiasz ten test.
— Nie umiem na poprawę — odpowiada dziewczyna, zaciskając lekko usta.
— W takim razie jestem ciekaw, jak planujesz w tym roku zdać. Jednak cóż... to twój wybór. — Patrzy na nią z jawnym rozbawieniem. Jeśli chodzi o jego Sehuna, może złamać swoje wewnętrzne zasady, w tym niełączenie życia zawodowego z uczuciami. Jeśli ta dziewczyna tak stawia sprawę, nie ma oporu, aby poutrudniać jej trochę życie. Dla Sehuna mógłby ją nawet zniszczyć najbardziej cwanym planem, jaki by mu przyszedł do głowy. Póki co jednak zachowuje spokój.
Niech podpadnie mu jeszcze raz albo zbliży się do Sehuna na metr, a wyjdzie z siebie. Aby zatrzymać tego opóźnionego w myśleniu głupka, jest w stanie zrobić wszystko.
○○○
Czwartek 16:16
Sehun stoi przy swoim BMW i mruży oczy przez ostre, wiosenne słońce. Obserwuje z uwagą wejście szkolnego budynku i uśmiecha się szeroko, gdy widzi w końcu wychodzącego blondyna, poprawiającego swoją torbę.
— Luhan! — krzyczy i macha do niego wesoło, jednak zaprzestaje tego i zawstydzony opuszcza ją, gdy napotyka chłodny wzrok starszego. Podchodzi on bliżej i zakłada rękę na rękę.
— Wracasz dziś do domu, czy... — pyta niepewnie, poprawiając nerwowo swoje okulary. — Tęskniłem wczoraj. Nie rozumiem też, dlaczego zachowujesz się... tak.
— Doprawdy? — Luhan patrzy prosto w jego oczy i widząc, że ten rzeczywiście nie ma pojęcia o co chodzi, wzdycha. — Jesteś ślepy?
— Zmieniłeś fryzurę...? — wydukał po dłużej chwili wpatrywania się w starszego. — Do twarzy ci...
Luhan wbrew sobie parska śmiechem i powstrzymuje się, aby nie przytulić tego głupka.
— Jak mam cię nie kochać? — pyta cicho, kręcąc głową. Sehun na te słowa uśmiecha się wesoło i nachyla się nad młodszym, aby go pocałować. Ten jednak szybko przerwa pieszczotę i odsuwa od siebie młodszego. Patrzy nad niego smutno i zaciska usta.
— O co w końcu chodzi...?
— Wczoraj widziałem ciebie i tę małolatę. Nie podoba mi się to. Jarają cię takie? Nudzę cię?
Sehun przez chwilę w skupieniu łączy wątki, po czym klepie starszego po głowie ze śmiechem.
— Była u mnie tylko na konsultacjach. Chyba liczyła na coś więcej, ale spokojnie, kazałem jej wyjść. Podejrzewam, że już tego nie widziałeś, skoro jesteś teraz zły, prawda? Ale... ach! Jak ja kocham, gdy Lulu jest o mnie zazdrosny! — Od razu wziął go w swoje objęcia, nie zważając na jego brak reakcji.
— Jeśli chcesz coś powiedzieć, to mów teraz. Następnym razem po prostu wydrapię oczy, i tobie, i jej. Obiecuję.
— Wiem, wiem. Znam cię. — Sehun ponownie się uśmiecha i przytula swojego partnera jeszcze mocniej. — Kocham cię, Lulu.
Luhan uśmiecha się delikatnie i w końcu nieco spokojniejszy, odwzajemnia uścisk.
Wsiadają do samochodu, wymieniając zalotne spojrzenia. Nie czują na sobie wzroku młodej dziewczyny, siedzącej na murku przy dużym miłorzębie.
Długowłosa uśmiecha się smutno i chowa telefon do kieszeni, ukradkiem ścierając pojedynczą łzę z policzka.
○○○
Piątek 16:52
— Nie wybiegajcie z klasy tak szybko. Nie chcecie chyba połamać sobie nóg akurat przed dwoma dniami wolnego ode mnie? — żartuje Sehun, patrząc na radość uczniów z powodu weekendu. Ci entuzjastycznie się z nim żegnają i biegną ku wolności, wprost na rześkie powietrze.
— Panie profesorze, możemy porozmawiać...? — Sehun przerywa porządkowanie swoich pomocy naukowych, aby spojrzeć na spokojną twarz Hanrim. Widząc jej nietęgą minę, od razu pokiwał głową i wskazał jej miejsce przed swoim biurkiem.
— Jasne, siadaj.
— Chciałam... chciałam przede wszystkim przeprosić za to, co ostatnio... co planowałam zrobić. Jest mi głupio — mówi cicho, nie siadając jednak we wskazanym miejscu. Stoi wciąż nad nauczycielem, wbijając wzrok w swoje buty.
— Nie musisz się tym przejmować. Jesteś młoda, rozumiem, że w tym wieku buzują w ciele hormony. Ja nie byłem lepszy. Cieszę się, że zrozumiałaś swój błąd. — Sehun uśmiecha się szeroko i klepie dziewczynę lekko po ramieniu, chcąc jej w ten sposób dodać otuchy.
— Chciałam jeszcze tylko powiedzieć, że... chyba w końcu rozumiem, co pan mówił na lekcji. O tej przemianie duchowej. Jeden moment w życiu może sprawić, że... człowiek zaczyna patrzeć na wszystko inaczej. A ja wcześniej chciałam... chciałam wzbogacić się na nieszczęściu kogoś innego.
— Kogoś innego? — pyta Sehun, nie do końca rozumiejąc, do czego zmierza dziewczyna.
— Widziałam pana z profesorem Luhanem.
Sehun wstrzymuje oddech i patrzy na nią niepewnie, przełykając nerwowo ślinę. Zabić ją teraz czy jeszcze chwilę poczekać?
— Ale spokojnie, nikomu nie powiem. Nie mam powodu. — Nastolatka widzi strach w oczach nauczyciela, więc uśmiecha się lekko. — Nie chciałabym rozbić waszego szczęścia. Poza tym... wczoraj tuż po lekcjach dostałam wiadomość od ojca, że znów się przeprowadzamy. Już za chwilę nie będę pana uczennicą. Jest mi z tym źle. Jest pan świetnym profesorem... Będę tęsknić za pana lekcjami i tą szkołą. Nie chcę tego zostawiać.
Sehun patrzy na nią skamieniały, a w momencie, w którym z jej oczu padają pierwsze łzy, kompletnie już nie wie, co powinien zrobić. W końcu jednak wstaje z miejsca i lekko ją obejmuje, bo ta zaczyna płakać coraz głośniej.
— Jesteś wspaniałą, twardą dziewczyną. Jestem pewien, że szybko poradzisz sobie w nowym miejscu. — Sehun klepie ją po głowie. — W dodatku jestem z ciebie naprawdę dumny. W końcu zobacz, przeszłaś jeden ze stopniów przemiany duchowej szybciej niż większość bohaterów, których znasz. Jesteś niesamowita, prawda?
Dziewczyna śmieje się i odsuwa od nauczyciela. Kiwa lekko głową i zaciska palce na torbie.
— Przeprosiłam też już za wszystko profesora Luhana. Na pewno pan wie, że byłam dla niego ciężkim przypadkiem... — Drapie się po głowie i ściera z twarzy resztki łez. — Myliłam się co do niego. To dość miły człowiek.
— I on zapewne mylił się co do ciebie.
— Wątpię, jednak jestem dość pyskatą osobą — przyznaje dziewczyna i uśmiecha się jeszcze raz. — Naprawdę dziękuję za wszystko. Teraz muszę już iść. Puste walizki na mnie czekają...
— Życzę powodzenia.
— Dziękuję.
Sehun patrzy, jak nastolatka wychodzi ze zdecydowaną ulgą, a on sam w końcu bierze głęboki oddech. Do klasy już po chwili wchodzi Luhan, który zamyka za sobą drzwi i całuje Sehuna w nos.
— Teraz mi jej szkoda — mówi cicho i patrzy współczująco na Sehuna, który wygląda na dość przybitego.
— Mi też... — odpowiada młodszy, rozpinając najwyższy guzik swojej koszuli. — Ale to silna dziewczyna, poradzi sobie. Jestem pewien. I cieszę się, że moje nauki jednak nie poszły w las.
— Czujesz się jak dumny ojciec? Bo właśnie tak wyglądasz — żartuje Lu, obejmując młodszego za szyję. Składa na jego ustach krótki, słodki pocałunek i uśmiecha się do niego szeroko.
— Może nie jak ojciec, ale faktycznie czuję dumę. Ty nie czujesz, jak widzisz, jak twoi uczniowie stają się coraz lepsi?
— Czuję. Właśnie dlatego wybrałem ten zawód — przyznaje Luhan, stykając ze sobą ich czoła. Czuje, że dłoń Sehuna ląduje na jego jednym policzku, przez co przechodzi go miły dreszcz.
— Pamięć mnie myli, czy wybrałeś go też ze względu na mnie? — śmieje się ciemnowłosy i szybko stara się imitować głos Luhana. — Sehunnie, ale będzie super, jeśli będziemy pracować razem! Będziemy razem całe dnie!
— Zamknij się, głupku. — Luhan oblewa się lekkim rumieńcem i kopie ukochanego w kostkę.
— Głupku? Naprawdę uważasz, że jestem głupi?
— Oczywiście, że tak, matołku.
— Aha. To ja się obrażam.
— Tylko głupki się obrażają.
— To jednak się nie obrażam.
— Głupek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top