Żmija przy tronie
***
- Królewna Elżbieta zachorzała — wydusił z siebie rycerz — Od twojego wyjazdu Panie źle się czuła, ale królowa nie myślała, że to będzie coś poważnego.
- Trucizna? - zapytał, wstając gwałtownie z wanny, zaraz po tym okrył się białym płótnem.
- Jan na razie tego nie wyklucza, w końcu nie wszystkim na rękę jest, że Polska i Litwa ma następcę tronu.
- Krzyżacy?
- Wybacz mi Panie, że to powiem, ale podejrzewam księcia Witolda, może ponownie współpracować z krzyżakami.
Jagiełło ubrał się prędko przy pomocy Opanasza.
- Zawiszo zostaniesz tutaj i wrócisz z panami, jak tylko nastanie świt. Ja wezmę Spytka i wracam na Wawel.
- Panie, ale to niebezpieczne samemu po nocy wracać. Nalegam, abym towarzyszył Ci Panie w powrocie na Wawel.
- Tak niech będzie — powiedział zrezygnowany — Opanaszu każ siodłać konie.
Jagiełło wyszedł z namiotu, zobaczył cały obóz pogrążony w mroku. Zobaczył samotnego Spytka przy dogasającym ognisku, bawiącego się małym nożykiem, który co rusz był wbijany w ziemię.
- Spytku musimy wracać jak najszybciej na Wawel.
- Panie co się stało?
- Prawdopodobnie trucizna na Wawelu — zdradził — Musimy jak najszybciej wrócić...
- Królowa?
- Zawisza mówi, że moja córka — wyszeptał załamany — Ja nie przeżyję, jak Elżbietka umrze...
- Wtedy Polska zostaje znowu bez dziedzica... To muszą być Krzyżacy...
- Zawisza też tak podejrzewa, jednak rzucił cień podejrzenia na Witolda.
- To może być każdy Panie. Krzyżacy, Opolczyk, Witold czy nie daj bóg Luksemburczyk — westchnął.
- Maria i Zygmunt to możliwe?
- Królu umowa w Koszycach mówi, że jeśli królowa Jadwiga, albo Maria będą miały dziedzica to ten syn, może ubiegać się o prawa do tronu, gdy zabraknie twej żony albo jak umrze królowa Maria... Może tak być, że Królowa Maria jest przy nadziei i Luksemburczyk chce utorować drogę do tronu polskiego swojemu synowi...
- Więc gdybym miał syna, a Luksemburczyk nie to mógłbym osadzić go na tronie węgierskim?
- Myślę, że tak... Nie wszyscy na Węgrzech są przychylni temu lisowi. Jednak dopóki ma przy swoim boku królową Marie utrata władzy mu nie grozi- Melsztyński zawahał się — Panie, a jeśli to zwykła choroba a medyk się myli?
- Nie ma czasu do stracenia Spytku... Wszystkiego dowiemy się, jak przybędziemy...
Król pędził na swoim koniu, jak najszybciej mógł. Czas, który upłynął od tej usłyszenia, tej wiadomości sprawił, że wyobrażał sobie wszystko, co najgorsze. Nawet nie chciał myśleć o swoim śnie... Nie przeżyje kolejnej straty, zbyt dużo osób już pożegnał...
***
Wawel
M
imo późnej pory cały dwór był na nogach. Służki uwijały się jak w ukropie. W komnacie królewny było najgorzej, było słychać cichy płacz dwórki Jadwigi, czy przerażona królową widząc pierworodną w takim stanie.
- Janie co z nią?
- W tym momencie nie mogę niczego wykluczyć — odważył się — To może być wszystko od choroby do otrucia.
- To niemożliwe... Ona musi żyć — królowa w porę przytrzymała się o krzesło, aby nie upaść — Musisz się dowiedzieć, co jej jest... Gdzie jest Władysław, kiedy go potrzebuje — wyszeptała ledwie słyszalnie.
Ledwo trzymając się na nogach, Jadwiga podeszła do łóżeczka swojej córki. Widok, jaki tam zobaczyła, wstrząsnął jej sercem. Widziała tam niezdrowe rumieńce na licach Elżbietki, półprzymknięte oczęta sprawiały wrażenie jakby spała. Dziewczynka jakby wyczuła obecność swojej matki, otworzyła swoje błękitne oczka.
- Nie dam ci umrzeć, maleńka — delikatnym ruchem ręki głaskała jej rozpalone czółko — Jesteś moją wyczekaną córeczką... Nie możesz teraz umrzeć...
Po licu Jadwigi popłynęło kilka łez, których nie była w stanie powstrzymać.
- Królowo możesz odejść? - zapytał Jan z Kościelca — Muszę zobaczyć co z królewną.
- Wyleczysz ją? - załamana niewiasta popatrzyła z nadzieją na nadwornego medyka.
- Zrobię co w mojej mocy Pani — medyk nie był w stanie udzielić jasnej i klarownej odpowiedzi, nie chciał narobić niepotrzebnej nadziei.
Medyk badał królewnę dość długo, wreszcie przerywając ciszę.
- Jedno mogę powiedzieć Pani, to nie jest żadna trucizna — odpowiedział z wyraźną ulgą.
- Więc w takim razie co jest królewnie? - zapytała Śmichna — Janie mówże natychmiast.
- Nie wiem jeszcze, Smichno. Ta choroba wygląda zupełnie inaczej niż u innych dzieci, które leczyłem- Jan popatrzył uważnie na niewiasty — Czy brałyście ze sobą Elżbietkę ostatnio na zewnątrz?
- Była ze mną na jałmużnie — wyznała Jadwiga ze zmarszczonym czołem — Jednak sam zalecałeś, aby ją od czasu do czasu zabierać na zewnątrz.
- A długo byliście na jałmużnie, Pani?
- Kilka godzin — wyszeptała królowa.
- Dla tak małego dziecka to jest stanowczo za długo. Musiała się za bardzo zgrzać i choroba gotowa.
- To wszystko moja wina, gdyby nie to... Wszystko byłoby dobrze.
Jadwiga klęknęła przy relikwiarzu, który stał niedaleko łóżeczka małej królewny. Nie przejmując się osobami w komnacie, zaczęła się modlić o zdrowie swojej latorośli. Myśląc, że to coś pomoże, położyła się krzyżem.
- Matko Boska nie pozwól swojemu synowi ponownie zabrać mi mojego dziecka. Kocham ją całym sercem, niech zazna miłości rodzicielskiej, której nie zaznało poprzednie maleństwo. Dla niej to jeszcze nie pora na opuszczenie ziemskiego padołu. Zrobię wszystko, aby moja Elżbietka przeżyła... Zwyciężę każdą próbę, którą postawi dla mnie twój syn, matko... Moja wiara nawet w najcięższych chwilach nie zostanie zachwiana... Powierzyłam życie twojemu synowi i wierzę, że w moim życiu jest jeszcze miejsce dla Elżbietki...
- Pani, powinnaś wstać — Jadwiga zobaczyła nad sobą zmartwiona Brzezianke — Ta modlitwa może, ci jeno tylko zaszkodzić.
- Modlitwa daje mi ukojenie, kochana Smichno — wyszeptała — Gdy skończę się modlić, wezmę Elżbietkę do swojej komnaty. Jeśli to mają być nasze ostatnie chwile, chce mieć ją przy sobie — głos Andegawenki lekko się załamał, gdy wspomniała o śmierci swojej pierworodnej.
Śmichna podeszła do swojego szwagra, który patrzył ze zmarszczonym czołem na modlącą się Królową.
- Janie zrób, że coś — gniewnym wzrokiem popatrzyła na rycerza — Jesteś medykiem i nie wiesz, co jest królewnie? To na pewno jeno przeziębienie?
- Mam pewne podejrzenia, ale nie chce mówić tego królowej — mówił z wahaniem, aby tylko jego pani tego nie usłyszała — Gdy moje potwierdzenia się sprawdza to tylko cud, może uratować życie tej mały istoty. Jednak mam nadzieję, że to tylko przeziębienie.
- Myślisz, że to...- urwała w pół zdania.
- Nie raz widziałem takie objawy na Kleparzu i zawsze kończyło się to tak samo... To może być zwykła zaraza albo coś innego... Muszę zbadać królewnę jeszcze raz, tym razem muszę zobaczyć czy na jej ciele nie ma żadnego obrzęku zwłaszcza na szyi, pachwinach czy pachowych... Jeśli będą powiększone, węzły chłonne to wiesz, co to oznacza? - popatrzył zrozpaczony na siostrę swojej ukochanej małżonki.
- Ta zaraza, od której giną tysięcy ludzi w różnych królestwach na świecie?
- Modlę się, aby to nie była czarna śmierć — medyk przeżegnał się — Jeśli moje przypuszczenia okażą się słuszne, trzeba będzie odseparować Królową od Królewny... Jeśli i królowa się tym zarazi, to nie będzie wielkich szans na ozdrowienie... Niech najwyższy ma je w swojej opiece...
***
Król, zajeżdżając na dziedziniec, nawet nie pofatygował się, aby zatrzymać konia. Zeskoczył z niego i biegiem udał się na Wawel, zostawiając samych sobie rycerzy.
Mężczyzna tak się spieszył, że miał wrażenie jakby te wawelskie korytarze, nie miały końca. Korytarze były puste, co było zrozumiałe o tej porze. Gdy wreszcie dotarł do komnat jego córki, zamarł w bezruchu. Kołyska jego córki była pusta. Nic nie świadczyło o obecności dziewczynki, upadając na kolana, przypomniał sobie ostatni sen.
- Wybacz mi, że nie zdążyłem — wyszeptał, upadając na kolana — Gdyby nie to piekielne polowanie byłbym już dawno na Wawelu... Nawet nie zdążyłem się z Tobą pożegnać córeczko... Wybacz swojemu tatusiowi maleńka... - mężczyźnie po policzkach zaczęły, płynąć łzy, których nawet nie był w stanie zauważyć.
Wstając z klęczek, podszedł do kołyski, biorąc poduszeczkę i przytulając się do niej. Jeszcze wyczuwał, jak poduszka pachniała swoistym zapachem jego maleńkiej córeczki. Ogarniając wzrokiem pomieszczenie, nie zauważył ulubionej lalki jego córki. Jak otumaniony wyszedł z komnat, ściskając kurczowo tkaninę. Wychodząc zza zakrętu, natknął się na Jana z Kościelca i jego małżonkę. Obydwoje, gdy ujrzeli króla, ukłonili się przed nim.
- Janie — spojrzał załamanym wzrokiem na nadwornego medyka — Czemu nie biją w dzwony? Nikt jeszcze nie wie o jej śmierci?
- O czym ty mówisz Królu? - spytał zdziwiony mężczyzna — Kto umarł?
- Jej tam nie ma — wyszeptał mężczyzna ledwie słyszalnym głosem — Ani nawet jej lalki.
- Królu o kim ty mówisz? - zapytała ze strachem Mścichna.
- O mojej córce — z trudem wydusił te kilka słów — Ona nie... - nie mógł wypowiedzieć tego słowa, głos uwiązł mu w gardle.
- Królewna jest razem w komnatach królowej — nie zdążył dokończyć zdania, gdy król poderwał się do biegu i widział tylko znikające plecy króla w korytarzu.
Biegł, przez Wawel docierając zadyszany do komnaty królowej. Wszedł i je zobaczył, wtedy jego serce zwolniło rytm. Zobaczył iście rozczulający widok. Jego ukochana leżała z Elżbietką na piersi. Jadwiga, która najwyraźniej wyczuła, czyjś wzrok na sobie podniosła swoje niebieskie oczy na natręta.
- Już jesteś mój miły — wyszeptała z uśmiechem — Podejdź tu do nas.
- Myślałem, że nasza kruszynka nie żyje — wyszeptał, podchodząc do łoża i siadając obok swoich najważniejszych niewiast — Widząc pustą komnatę, przychodziły mi same najgorsze myśli...
- Wszystko już jest dobrze, jest tylko przeziębiona — wyszeptała, gładząc ciemne włoski swojej córki — Bóg najwyraźniej jeszcze nie powołał jej do swojego królestwa... Mam nadzieję, że długo tak nie będzie... - urwała.
- Najmilsza nie zadręczaj się — chwycił ją za dłoń i przykładając do swoich ust — Elżbietka będzie z nami przez długi czas...
- Dlaczego zawsze, kiedy Ciebie potrzebuję, to nie ma cię? - mężczyzna widział w jej oczach wyrzuty — Prowadzisz tylko wojny i wojny, może powinniśmy osiągać wszystko pokojem, jak brat mojej babki? Wolałabym, abyś więcej czasu przebywał na Wawelu... Czasami myślę, że od nas uciekasz...
- Nagle teraz ci przeszkadzają te wojny z Opolczykiem? Przecież ja nie robię tego, bo tak mi się podoba — król zaczął przechadzać się po komnacie — Twój ojciec, król Ludwik rozpędził jego ambicje do granic niemożliwości, a teraz nie możemy dać sobie z nim rady. Uważa się, za nie wiadomo kogo — prychnął — Gdy ja nie ukrócę jego samowolki, to nikt tego nie zrobi...
- Zważ na słowa panie — Jadwiga zdjęła Elżbietkę ze swojej piersi, położyła dziewczynkę na miękkiej pościeli — Mój ojciec był dobrym królem.
- Może Węgier, ale nie Polski sama to mówiłaś. Stracił miłość poddanych po tej krótkiej koronacji i wyjeździe do Budy.
- Ale czy Ci się podoba, czy nie był królem i należy mu się szacunek — rozsierdziła się — Tak jak i ja. Nie zapominaj o tym.
- Nie zapominam o tym — powiedział Jagiełło, patrząc obojętnie na małżonkę stojącą przed nim — Królu...
- A mi się wydaje, że tak... Wszyscy traktujecie mnie z pobłażaniem, jeśli chodzi o politykę... Myślisz, że nie słyszę tych drwin panów polskich? - wytknęła mu — Tych, których traktuje mnie poważnie, mogę policzyć na palcach jednej ręki...
- O czym ty mówisz? Jesteś inna niż przed wyjazdem... Czyżbyś była przy nadziei?
- Właśnie o tym mówię Władysławie. Królowa ma tylko jedną misję, urodzenie nam dziedzica — przedrzeźniała Dobiesława — Nie będzie rządzić nami kolejna niewiasta. Nam jest potrzebny król, a nie król niewiasta, który nie poprowadzi nas w walce ani który nie wie, czego chce...
Jagiełło patrzył na nią w milczeniu.
- Najwidoczniej zapominają, już jak dołączyłam Ruś do królestwa Polskiego. O wielu rzeczach zapominają... Tylko urzędy i urzędy się dla nich liczą...
- Nie każda niewiasta jest stworzona do rządzenia. Wystarczy spojrzeć, na twoją matkę jak skończyła.
- Jak śmiesz tak mówić o mojej matce...
Władysław nie śmiał, się odezwać czuł, że powiedział za dużo.
- Tylko jak to określiłeś, dzięki tej niewieście masz tron — popatrzyła urażonym wzrokiem na małżonka — Odbierasz mi urzędników, choć masz swoich... Miałam kanclerza, to postanowiłeś, że zostanie biskupem... Miałam ochmistrza, to zmieniłeś go na Krystyna z Ostrowa, ustanawiając Przedbora swoim marszałkiem... Lekceważysz mnie, a ja sobie na to nie pozwolę — wykrzyczała ostatnie słowa.
- Jak się uspokoisz, to przyjdę ponownie — Jagiełło, tylko tyle powiedział, wychodząc.
- A niech Cię diabli wezmą! Jedź, na kolejną wojnę a nas zostaw! Tylko to potrafisz! - załamana niewiasta upadła na kolana, zalewając się łzami — Nie zostawiaj mnie samej — wyszeptała.
Jadwiga usłyszała skrzypnięcie drzwi, nawet nie podniosła wzroku, nie patrząc na nowo przybyłą osobę.
- Dlaczego płaczesz, Pani?
- Każdy mnie opuszcza Śmichno, czuję się taka samotna, gdyby nie Elżbietka...
- Pani ja Cię nie opuszczę, zawsze będę stała wiernie przy twoim boku — Śmichna próbowała podnieść królowa, aby nie siedziała na zimnej podłodze, poprowadziła ją do krzesła, stojącego niedaleko łoża gdzie spala dalej spokojnie królewna.
- Nie Śmichno nie zawsze będziesz przy moim boku, przyjdzie czas, kiedy będziesz musiała założyć rodzinę i to ona staje się dla Ciebie najważniejsza...
- Mi chyba to nie grozi królowo... Mój brat oczywiście rozpacza nad tym, że jeszcze nie mam męża. Mówi, że podzielę los ciotki Felicji... Jednak chciałabym się zakochać tak prawdziwie, jak ty królowo...
- Nie urzekł Cię żaden z naszych wawelskich rycerzy? Niektórzy są stanu wolnego. A Zawisza?
- Do czego to doszło, by królowa szukała mi męża — przemknęło jej przez myśl, rumieniąc się delikatnie.
- On poślubił służbę królestwu... Sama słyszałam, jak mówił, że dla niego najważniejsze, jest zdrowie twoje Pani i Królewny...
- Gdybyśmy były w Budzie tam byś miał wieloraki wybór — uśmiechnęła się lekko, wspominając Budziński zamek — Szlachetni rycerze i do tego mające gładkie lico... Nie to, co tutaj, gdzie każdy mężczyzna ma zapuszczoną brodę na pół twarzy — zadrwiła lekko, przez co Śmichna parsknęła lekko.
***
Władysław wyszedł wściekły z komnat królowej. Czy ona tego nie rozumiała, że on robił to wszystkich dla nich dwóch? Chciał zapewnić swojej latorośli silne królestwo, aby ona nie musiała prowadzić żadnych wojen.
- Panie?
- Tak?
Przed sobą zobaczył sługę, który uprzednio się kłaniając, zaczął mówić.
- Pewien rycerz z Tarnawy czeka na audiencję u naszego króla. Czeka przy sali tronowej.
- Przekaż mu, że zaraz się z nim zobaczę.
Zaczął iść w stronę sali tronowej. Wszedł i zobaczył młodego mężczyznę.
- Witaj Panie — lekko się skłonił.
- Witaj — usiadł na tronie — Jak Cię zwą?
- Jam Bolesław z Tarnawy, ale od pacholęcia wołają na mnie Bolko.
- Więc z czym przybywasz?
- Chcę służyć na dworze u mojego króla — lekko skłonił, głowę widząc, że Władysław otwierał usta, by zacząć mówić, Bolko pierwszy przemówił — Chce służyć mojemu królowi. Królowi Jadwidze.
- W takim razie musisz rycerzu czekać na audiencję u króla Jadwigi — mężczyzna gwałtownie wstał z tronu, wychodząc jak burza.
Król minął się z wojewodą krakowskim, który patrzył zdziwiony na zachowanie króla.
- Bolko? A co ty tutaj robisz stary druhu? - Melsztyński uścisnął swojego dawno niewidzianego przyjaciela — Coś, że zrobił, iż król taki wściekły wyszedł?
- Chciałem audiencji u naszego króla — widząc niezrozumienie na twarzy, druha wyjaśnił — Króla Jadwigi.
- To już rozumiem. Zaprowadzę Cię do naszej królowej. Lepszego rycerza w całej Małopolsce nie znajdzie — klepnął mocno mężczyznę w po plecach — W Świdnicy już nie chcesz służyć?
- Pod czeskim królem nie za bardzo mi się widzi... Mimo że to syn zmarłej bratanicy księcia Bolka, nie zamierzam wspierać obcych królów... To dla mnie jak zdrada stanu...
Skierowali się w stronę komnat królewskich. Młodzi rycerze zajęci rozmową, nie zauważyli jak droga, dobiegła końca. Przed komnatą królowej zobaczyli dwóch strażników, których wojewoda, minął, zostawiając, druha samego przez chwilę.
- Królowo — mężczyzna zgiął kark przed swoją Panią.
- Witaj wojewodo — Jadwiga wskazała ręką na krzesło, aby spoczął — Z czymże do mnie przychodzisz? W końcu król jest już na zamku, więc ja już wam nie jestem potrzebna. Chyba że do urodzenia dziedzica — Jadwiga zaakcentowała słowo król z lekką kpiną.
- Pewien rycerz pragnie się z Tobą widzieć — powiedział — Naszym królem.
- Jesteś pewien? Na pewno z królem Władysławem nie chce się widzieć? - zapytała z autentycznym zdziwieniem w głosie.
- Jeśli słuch mnie nie myli, to mówił o audiencji u króla Jadwigi.
- W takim razie proś go — lekko się uśmiechnęła.
Spytek wyszedł z komnat na zewnątrz.
- Ciekawa jestem tego rycerza Pani — wyszeptała stojąca przy boku królowej Brzezianka.
- Może to będzie twój Lancelot — zaśmiała się cicho.
Ich krótką rozmowę przerwało wejście dwóch mężczyzn. Jednego z nich niewiasty doskonale znały. Natomiast drugi, wywołał mieszane uczucia w jednej z niewiast, wywołując u niej rumieńce na licu. Był to nie wysoki rycerz, który miał czarne kędzierzawe włosy. Oczy miał koloru bławatkowego, które radośnie w tej chwili się uśmiechały. Szlachcic obdarzył uśmiechem dworkę królowej.
- Witaj królu, to zaszczyt dla mnie stać przed Tobą — mężczyzna padł na jedno kolano — Nie myślałem, że kiedykolwiek dostąpię zaszczytu ujrzenia twojego oblicza, Pani.
- Pochlebstwa nie sprawią, że Cię przyjmę na mój dwór. Jak cię zwą?
- Bolko z Tarnawy.
- Możesz wstać — delikatnym ruchem pokazała, aby mężczyźni spoczęli na krzesłach naprzeciwko niej — Z jaką sprawą do mnie przychodzisz...
- Chciałbym służyć na twoim dworze Pani.
- A gdzie wcześniej służyłeś?
- Na dworze księżnej świdnicko — jaworskiej, Agnieszki żony księcia Bolka. Odkąd księżna zmarła, dla mnie zabrakło tam miejsca... Zacząłem szukać dla siebie, miejsca w królestwie skąd pochodzę...
- A jak to się stało, że tam służyłeś?
- Moja matka służyła jako dwórka księżnej Agnieszki.
- Pani to jest zacny rycerz, honor i zasady rycerskie u niego na pierwszym miejscu... Nigdy nie zhańbi twojego imienia królowo.
- Zapewne to twój druh, Spytku?
- Jak zawsze nieomylna jesteś Pani — lekko kiwnął głową w kierunku niewiasty.
- Jeśli Spytek za Ciebie ręczy, to niech będzie — uśmiechnęła się lekko — Będziesz służył na moim dworze i mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz rycerzu...
- Nie zawiedziesz się na mnie królowo — powiedział szlachcic z Tarnawy, spoglądając co chwila na milczącą dworkę Andegawenki.
- Jeśli zatem będziesz służył na moim dworze, musisz poznać jedną z moich najbliższych dwórek — Jadwiga wskazała na zarumienioną niewiastę, gdy usłyszała, że o niej mowa — To jest Śmichna z Brzezia, siostra starosty krakowskiego Zbigniewa z Brzezia.
Brzezianka lekko się ukłoniła, starała się unikać wzroku przybyłego rycerza. Wydawało się jej, że spojrzeniem tych błękitnych oczu prześwietla jej duszę. Jednak rycerz zaskoczył ją, podchodząc do niej i całując ją w rękę. Śmichna zarumieniła się jeszcze bardziej.
- Czy wyzna mi Pani, czy ma jakiegoś rycerza, który służy przy jej boku?
- Wydaje mi się to pytanie nie na miejscu, panie rycerzu — stwierdziła chłodnym tonem — Nie wypada pytać o takie rzeczy nowo poznanej niewiasty...
- W takim razie wybacz, Pani... Naprawię swój błąd, służąc ci wiernie do końca swoich dni...
- Bolko chyba musimy już iść — wojewoda krakowski przerwał wpół zdaniu swojemu druhowi — Już zbyt długo jesteśmy u królowej.
- Do widzenia Pani — mężczyzna pocałował ostatni raz rękę niewiasty — Królowo, dziękuję za danie mi szansy — szlachcic ukłonił się przed swoją władczynią.
- Pani chyba miałaś rację — zaczęła mówić Śmichna, gdy zostały same — Moje serce zatrzepotało jak ptak zamknięty w klatce, pierwszy raz doznałam takiego uczucia królowo — wyszeptała, zarumieniona siadając naprzeciwko królowej.
- To wspaniale...
- Ale i tak wiem, że Zbigniew tak łatwo mojej ręki nie odda — nagle się zasmuciła.
- A dlaczegóż to?
- Zbigniew mówił, że za byle szlachcica mnie nie wyda... Próbował mnie wyswatać z Zawiszą, ale z niego taka swatka jak ze mnie duchowny — zakpiła lekko z brata — On nie rozumie, że ja pragnę się zakochać tak prawdziwie, jak Mścichna... Dla mnie nie liczy się pozycja mojego przyszłego męża czy majątek... Chciałabym, aby mnie miłował tak prawdziwie, jak w tych opowieściach co nam czytałaś królowo...
- I na to znajdziemy sposób Śmichno...
***
Buda
Na Budzińskim zamku jak zawsze było słychać gwar radosnych rozmów.
W swojej komnacie uśmiechnięta Maria dyktowała list do swojej najmłodszej siostry. Nie mogła doczekać ich następnego spotkania. Zastanawiała się, jak wygląda jej mała siostrzenica, czy coraz bardziej przypomina Jadwigę, czy Władysława.
Jestem pełna nadziei, że niedługo znów się spotkamy. Jestem przekonania, iż niedługo zwyciężysz razem z mężem Opolczyka. Zastanawiam jak to możliwe, że Bóg pokarał nas tak chciwym krewnym. Płynie w nas wszak ta sama krew i powinniśmy być dla siebie oparciem. Winniśmy sobie pomagać, jak mówił nasz miłosierny Bóg, a nie szkodzić. Jednak jak widać Pan najwyższy nie zawsze rozdziela sprawiedliwie rozumy. Odchodząc od niemiłych spraw, wysyłam do Ciebie, siostro naszego rycerza z dziecięcych lat. Mikołaj z Sopron jest dalej naszym wiernym rycerzem, pragnę, aby dalej służył naszej rodzinie. Jeśli wyrazisz zgodę, zostanie przy boku Elżbiety, będzie jej strzegł od każdego niebezpieczeństwa.
Twoja najdroższa siostra,
Królowa Węgier Maria z Andegawenów.
Andegawenka skończyła list, który posypała piaskiem, aby szybciej wysechł.
- Etelko idź po Mikołaja z Soprony — nakazała swojej jasnowłosej dwórce — Niech przybędzie jak najszybciej do mojej komnaty.
- Tak jest królowo — dygnęła delikatnie.
Maria po chwili została sama, zastanawiając się, czy dobrze robi, wysyłając owego rycerza na dwór swojej siostry.
Drzwi się otworzyły, ukazując jej dwórkę oraz młodego rycerza.
- Witaj Pani — lekko ukłoniła się, podchodząc do swojej władczyni — Twa dwórka mówiła, że to sprawa niecierpiącą zwłoki.
- Usiądź Mikołaju — delikatnym ruchem wskazała krzesło naprzeciw niej — Jest dosyć delikatna sprawa. Wiem, że twój ród od dawna służy wiernie koronie. Najpierw twój dziad, ojciec i teraz Ty.
- To dla mnie zaszczyt Pani.
- Pamiętam, także jak trzymałeś, pieczę nad bezpieczeństwem moim i moich sióstr. Więc pragnę, abyś dalej to czynił.
- Nie rozumiem Pani, czyżbym Ci uchybił — mężczyzna popatrzył lekko zdezorientowanym wzrokiem na królową -. Czyżbyś chciała mnie oddalić?
- Nic z tych rzeczy, drogi Mikołaju — zaśmiała się lekko — Jestem bardzo wdzięczna za tak wierną służbę mojej koronie. Jednakże chciałabym, aby trzymał teraz pieczę nad bezpieczeństwem mojej siostrzenicy, królewny Elżbiety.
- Pani... Ja nie wiem co mam powiedzieć...
- Zgadzasz się?
- Nie wiem, czy jestem godzien — zawahał się — Królowa Jadwiga na pewno ma swoich zaufanych rycerzy, którym ufa i powierzy bezpieczeństwo swojej pierworodnej.
- Tak ma rycerzy, którym ufa, jednak ma ich zbyt mało... Jednym z nich jest zapewne znany Ci Zawisza z Oleśnicy... Jest jednym z jej najwierniejszych rycerzy.
- Jeżeli taka jest twoja wola królowo, to wykonam każdy twój rozkaz — lekko skłonił głowę — Jednak uważam, że niczym na to nie zasłużyłem.
- Mikołaju, Bóg sobie ceni skromność jednak u Ciebie, jest ona zbyteczna. Zasłużyłeś na to swą wierną służbą.
- Dziękuję bardzo za zaufanie, postaram się nie zawieść, królowo — czarnowłosy wstał z krzesła, padając na lewe kolano — Będąc na dworze królowej Jadwigi, nie przyniosę wstydu mojemu rodowi. Nie będziesz musiała się bać ani o swoją siostrę i siostrzenicę, Pani. Jestem gotów nawet zginąć, aby one były bezpieczne.
- Musisz dostarczyć ten list bezpośrednio do rąk królowej. Pamiętaj nikomu innemu, tylko do mojej siostry — nakazała swojemu wiernemu rycerzowi — Oprócz tego zawieziesz dla Jadwigi i Elżbietki płótna sukien i kilka innych podarków.
Mężczyzna kiwnął głową, biorąc do ręki zawinięty pergamin. Wtem do komnaty królowej Węgier zawitał jej szacowny małżonek, który uniósł pytająco brew widząc rycerza z Soprony.
- Mogę wiedzieć, dlaczego ten rycerz jest w twojej komnacie, Pani?
- Ma dostarczyć list do mojej siostry, Jadwigi — odpowiedziała — Czy nie mogę już korespondować z mą jedyną krewną? - niewiasta rzuciła mężowi wyzywające spojrzenie, splatając ręce pod piersiami.
- Ja niczego Ci nie zabraniam, Mario — zaczął mówić łagodnym głosem.
- Więc także nie masz nic przeciwko, aby Mikołaj został na dworze Jadwigi? - zapytała z chytrym uśmiechem.
- A dlaczego mamy jej oddać jednego z najwierniejszych rycerzy? - zawołał oburzonym głosem — Może i zamek jej oddamy, bo tak życzy sobie moja najdroższa żona.
- Waż słowa Zygmuncie — lekko zmrużyła oczy — Mikołaj służy na moim dworze i to do mnie należy decyzja.
- Jeśli jest taka twoja Pani — rudowłosy mężczyzna wyszedł z komnat szybkim krokiem.
- Wybacz, że byłeś świadkiem tej... - urwała, szukając odpowiedniego słowa — rozmowy z królem. Możesz już się zacząć przygotowywać do wyjazdu. Przyjdź jeszcze chwilę przed wyjazdem po podarki.
Mężczyzna, kłaniając się jasnowłosej królowej, wyszedł tak jak uprzednio król Zygmunt. Mikołaj z Soprony skierował się, do swojej komnaty uprzedzając uprzednio swojego giermka o szykującej się do podróży do sąsiedniego królestwa. Myślał jak to możliwe, że doznał takiego zaszczytu służenia u córki jego zmarłego króla. Pogrążony w myślach wpadł na kogoś. Spojrzał przed siebie, widząc jednego z najwierniejszych rycerzy Luksemburczyka.
- Wybacz Laszlo, zamyśliłem się — mówiąc to, chciał się oddalić, poczuł jednak mocne szarpnięcie — Pójdę już, muszę szykować się do podróży.
- Nasz król chce Cię widzieć przed wyjazdem.
- Właśnie wracam od naszego króla Laszlo, to po co mam znowu iść?
- Z tego, co wiem, wracasz od królowej, a nie króla — powiedział z kpiną węgierski szlachcic — Chyba masz problem odróżnienia niewiasty od mężczyzny.
- Ja nie mam z tym problemu, przyjacielu — poklepał po ramieniu zdziwionego mężczyznę — Jednak ty masz problem z pamięcią druhu. Nie pamiętasz komu przysięgaliśmy w Székesfehérvár? Już Cię starość dopadła? - zakpił mężczyzna, zostawiając osłupiałego szlachcica.
- Niewiasta nigdy nie będzie władać krajem tak potężnym, jak Węgry — zawołał — Królem jest mężczyzna, a nie niewiasta.
Po przygotowaniu skromnego orszak, do Krakowa, zaczął oporządzać konia, by był jak najszybciej, gotów do podroży. Gdy wszystko było gotowe, niespodziewanie na dziedzińcu pojawił się Zygmunt Luksemburski. Za nim szło kilku zaufanych dworzan i zbrojnych.
- Laszlo ci nie przekazał, że chciałem się z Tobą spotkać przed twoim wyjazdem?
- Powiedział, że król chce się ze mną widzieć — wytłumaczył się, uprzednio się kłaniając — I widziałem się z moim królem.
- Nie przypominam sobie, żebym Cię widział u mnie, w komnatach jak prosiłem — powiedział z uniesioną brwią.
- Widziałem się z prawowitym królem Węgier, Panią Maria — stwierdził pewnym tonem.
- W takim razie teraz pragnę z Tobą po mówić, Mikołaju. Skoro wcześniej nie miałeś czasu dla swojego króla — mężczyzna uśmiechnął się fałszywie — Chodźmy porozmawiać w ustronne miejsce.
- Król wybaczy, ale czas już wyruszać.
- To tylko kilka minut rozmowy — władca nalegał, podchodząc coraz bliżej.
- W takim razie niech będzie, mój królu — westchnął, idąc za królem, wiedział, że tak łatwo się nie podda, szukając z nim rozmowy.
Rycerz obawiał się tej rozmowy i co z tego wyniknie. Wiedział, że ta rozmowa nie przyniesie niczego dobrego. Nie wiedział jak dużo, miał co tego racji.
- Mam dla Ciebie zadanie — zaczął powoli — Jak wiesz Jadwiga to niezwykle piękna niewiasta...
- Przyszliśmy tu rozmawiać o urodzie królowej Polski? - uniósł brew w geście zapytania.
- Muszę zniszczyć jej pozycję na Węgrzech i na innych dworach europejskich. W razie bezpotomnej śmierci Jadwiga może ubiegać się o prawo do tronu węgierskiego jako dziedziczka. Wtedy nie będzie miała szans na węgierski tron. I dlatego potrzebny jest ktoś, kto będzie udawał, że Jadwiga to ladacznica i nierządnica.
- Nie rozumiem...
- Zaczniesz rozsiewać plotki, że Ty i królowa razem spółkowaliście w łożu... Nawet jak zajdzie w ciążę to każdy będzie myślał, że to bękart królowej, a nie prawowity syn.
- Honor rycerza mi na to nie pozwala Panie — powiedział pewnym tonem, nie spuszczając wzroku z Luksemburczyka — Królowa Jadwiga to niezwykle pobożna niewiasta i przede wszystkim wierna swojemu mężowi... Co nie można powiedzieć o wszystkich...
- Opłaci ci się to Mikołaju... - próbował przekonać sługę, udając jednak, że nie dosłyszał ostatniego zdania.
- Powiedziałem nie — stwierdził mocnym tonem — A królowa Maria wie o tej intrydze? Wie, że pragniesz by jej siostra popadła w niełaskę?
- Nie ma co zaprzątać królowej taki drobnostkami — stwierdził z lekką nutą paniki w głosie.
- Dla mnie to ujma, na honorze rycerza królu. Dla mnie to jest równoznaczne ze zdradą, nie śmiałbym nawet o czymś takim pomyśleć, a co dopiero uczynić... Nie będę niszczył życia córce mojego nieżyjącego króla...
- Zastanów się dobrze Mikołaju, jeśli dobrze wykonasz zadanie, czeka cię sowita nagroda, gdy powrócisz — kusił Luksemburczyk wizją łatwego wzbogacenia się — Powiększysz jeszcze bardziej swój majątek, czy to nieopłacalne? Jeśli to zrobisz, będziesz miał większy szacunek w oczach swojego władcy...
- Mój król to Pani, Maria z Andegawenów — rudowłosy, skrzywił się delikatnie, gdy usłyszał jak rycerz, nazwał jego małżonkę — Nigdy by mi królowa tego nie wybaczyła... Nie mówiąc co, Bóg by zrobił, gdybym dopuścił się takiego uczynku wobec tak czystej i pobożnej niewiasty... Gdybym zszargał dobre imię jej siostry... Jeśli tak bardzo pragniesz zniszczyć dobre imię królowej Polski, wyślij któregoś ze swoich rycerzy... Jednakowoż ja nie będę w tym uczestniczył. Ja zawsze będę wierny Andegawenom i nikomu więcej...
Po tych słowach czarnowłosy mężczyzna odszedł. W głowie węgierskiego króla panował chaos po słowach mężczyzny.
- Nikt oprócz mnie nie zdobędzie korony świętego Stefana... Tylko ja mogę tu rządzić i nikt inny... - wyszeptał rudowłosy do siebie, obserwował jak najwierniejszy rycerz jego żony, odjeżdża wraz z orszakiem — Żaden z Andegawenów nie odbierze mi już korony.
***
Hejka kochani ❤️ Przez te wszystkie ostatnie wieści na temat Korony Królów, dotyczące nowego sezonu chce was uspokoić. Moje opowiadanie będę kontynuować bez względu czy będzie IV sezon Korony Królów 😓🥺 Pokochałam moje postacie całym sercem, więc nie musicie się martwić, że zakończę moje opowiadanie bez odpowiedniego zakończenia ❤️😁
Dzisiaj pojawią się dwaj nowi bohaterowie, Mikołaj i Bolko ❤️ Jestem ciekawa jak na nich zareagujecie. Raczej pozatywnie czy negatywnie 😅 Jednak mam nadzieję, że ich pokochacie albo przynajmniej polubicie ❤️
Po dłuższej przerwie pojawia się wreszcie nasza Maria, która już nie daje sobie w kaszę dmuchać ze strony Zygmunta 😂😂😂 Jeszcze nie wie jakie kłopoty ześle na swoją siostrę przez wysłanie na dwór Krakowski rycerza z ich dzieciństwa 😢🥺
Co wy na ten fragment z Jadwigą i Władysławem? 💞❤️
Na szczęście nasza Elżbietka nie umrze, przynajmniej nie w tej chwili 😁🙈
Dziękuję nieocenionej kalsia123 za wspaniałą okładkę ❤️ Mam nadzieję, że wam się spodoba, tak jak i mi ❤️ W związku z nową okładką ogłaszam wszem i wobec zmianę tytułu ❤️ Piszcie czy było warto, i jak to wyszło finalnie 😁🙈
Życzę miłego wieczoru kochani, liczę na Wasze szczere opinie ❤️ Komnetujcie i głosujcie, jestem ciekawa na Wasze reakcję na zwrot wydarzeń w mojej Jadwidze ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top