Część X
N.P.W Ichinose Konosuke
Śnieg ponownie zaczął sypać.
Płatki śniegu tym razem trochę łagodniej opadały na ziemie.
Dziewczyna siedziała pod drzewem skulona i czekała aż będzie mogła coś zrobić. Przez ten czas latałem od jednego drzewa do drugiego i obwiązywałem je specjalnymi linami, a także chowałem coś w ziemi. Zajęło mi to trochę czasu, aż wreszcie wycierając pot z czoła wstałem. Spojrzałem na te dziewuchę.
Machała nożem, który jej dałem jej podczas drogi tutaj. Wyjaśniłem jej cały plan, a w zasadzie, wcale nie cały. Tylko to co ma zrobić i dodatkowy zmyślony kawałek. Powiedziałem jej, że jak go obezwładnimy to oddamy policji. W rzeczywistości jak już się do niego dobiorę, to się jej po prostu pozbędę.
Bawiła się nożem w śniegu, a gdy się zbliżyłam uniosła wzrok na moją twarz.
- Chodźmy do sklepy, zmęczyłem się trochę. - Kiwnęła twierdząco.
Następnie wstając otrzepała tyłek ze śniegu i podążyła za mną. Za nie wielką górą znajdował się stary drewniany sklep, który nie był w najgorszym stanie. Oboje weszliśmy do środka.
W sklepie znajdowało się dużo artykułów spożywczych, które przykuły uwagę Akane. Przez ten czas ja podszedłem do sprzedawcy.
Był to chłopak na oko wyglądający na tyle samo lat co ja. W rzeczywistości był ode mnie dużo starszy. Ja mam dopiero dziewiętnaście lat.
Nie przysłuchiwała się naszej rozmowie, więc szybko wymieniłem z nim parę słów. Wziąłem dwie butelki wody i opuściłem budynek.
Zaczekałem na zewnątrz na nastolatkę. Ciekawe ile ma lat, dałbym jej piętnaście, albo szesnaście. Była trochę niższa ode mnie, lecz skupiłem się na rysach jej twarzy, a nie wzroście.
Gdy zorientowała się, że wyszedłem. Wybiegła z małego prosto do mnie.
Przekartkowywałem po kolei strony, w interesującym mnie magazynie, a kiedy znalazła się wystarczająco blisko mnie, podałem jej picie.
- Trzymaj, mała. Jestem pewien, że również jesteś spragniona. - Widziałem jej w oczach zdziwienie. Trudno było nie zgadnąć, po jej nie regularnym oddechu, że jest zmęczona.
N.P.W Michi Akane
Odwróciłam wzrok nie wnikając w to, skąd to wie. Przecież to mój brat więc nic dziwnego, że zna mnie na wylot.
Skierowaliśmy się w stronę lasu, a wtedy poczułam czyjąś obecność. Nie ujrzałam twarzy tej osoby, lecz odwracając się widziałam jak zmierza w stronę tamtego spożywczaka.
Nagle zauważyłam jakiś ruch obok siebie. Wytężyłam wzrok i dostrzegłam jak ręką mojego brata dotyka z niesamowitą szybkością mojego ramienia i odpycha mnie z dala od siebie. Upadłam na ziemie, a on rzucił się w stronę tamtej osoby.
Owa osoba, zareagowała szybko blokując jego atak i wyrzucając gdzieś w przestrzeń.
- Shun! - Krzyknęłam, a tajemnicza osoba spojrzała na mnie. Odwróciłam wzrok i skupiłam go na ziemi. Cała się trzęsłam. O co w tym chodzi, dlaczego mój brat atakuje jakiegoś przechodnia?!
Po chwili podniósł się wycierając twarz z krwi i parsknął pod nosem.
Coś było na dachu sklepu. Spojrzałam tam, a jakaś dziewczyna o miętowych długich włosach, leżała na deskach ze snajperką w rękach. Celowa, wprost na tego nastolatka.
Szybko się skapnął i robił uniki, w których kule przelatywały milimetry od niego.
Kim on jest? Czy to w ogóle możliwe?
Snajperka zdenerwowała się. Pudłowała za każdym razem, a wtedy brat włączył się znowu do akcji. Wyjął z kieszeni nóż i wymierzył w jego stronę. Schylił się lekko, przez co Shun poczuł tylko przecinanie powietrza, oraz jego dłoń na swoim nadgarstku. Uniknął czegoś takiego tak szybko i jeszcze zablokował ruchy mojego brata. Wytrącił mu narzędzie, lecz uśmiechnął się. Trochę mnie to przeraziło, lecz nie było czasu aby się przejmować takimi szczegółami.
Obca kobieta po chwili dalej mierzyła z broni w nieznajomego, aż w końcu widać było jak chłopak o niej zapomniał. Uniknął wszystkich kul, lecz wylądował na samej krawędzi góry. Nie dając mu czasu na ucieczkę. Brat podbiegając do niego, z całych sił zepchnął go z góry. Podeszłam do miejsca zdarzenia chwilę potem. Dało się zobaczyć jak spada po grubym śniegu, przebija się przez krzaki i drzewa.
Nie mogłam już dłużej wytrzymać tego absurdu.
- B-bracie! Co ty wyprawiasz?! Czy nie mieliśmy się pozbyć - Przerwał mi wzrokiem, którego jeszcze u niego nie widziałam. Był taki, zimny oraz obojętny. Ale skrywał w sobie coś jeszcze. Coś.. jakby rządzę mordu.
- Zastanów się, zanim zadasz mi znowu pytanie. Jak myślisz czy tego właśnie teraz nie robię? Czy zwykły przechodzeń mógłby uniknąć takiej serii ciosów? - Podniósł ton, ale go opuścił wzdychając pod nosem.
- Nic mi o snajperze nie mówiłeś. - Wymamrotałam.
- Nie musiałaś tego wiedzieć, twoja część jest za chwilę, więc nie spieprz tego. - Dodał ostro i zaczął ześlizgiwać się z górki.
Miętowo włosa zeskoczyła z budynku i skierowała się w przeciwną stronę. Chciałam coś powiedzieć, ale nie chciałam wnikać w szczegóły bo i tak niczego bym się nie dowiedziała.
Zerknęłam z pagórka w dół. Shun już tam na mnie czekał, więc szybko do niego zeszłam.
Gdy się przy nim znalazłam dodał.
- To wszystko mój plan, teraz wystarczy przy twojej pomocy zapędzić owieczkę do zagrody. - Wyszczerzył zęby i poklepał mnie po plecach.
Wkrótce znaleźliśmy się na miejscu. W tym samym, w którym robił te dziwne rzeczy przy sosnach i świerkach.
Nie wiedziałam, że mój brat jest aż tak dobry w walce. Ale dlaczego nie powiedział mi, że ma takie znajomości nawet ze snajperami.
Zapomniałam wziąć swojej butelki, ale to nie jest teraz najważniejsze.
Moim priorytetem jest odegrać się na przestępcy i wpakować go do pudła.
Brat wyciągnął kolejny nóż spod swojej kurtki i schował się za pniem drzewa. Trudno było zauważyć te dziwne linki wokół nich.
Zaczynało się ściemniać. Byłam strasznie zdenerwowana i trochę się trzęsłam widząc wcześniej co on potrafi. Czy ja na pewno dam radę go tym zranić? Przynajmniej brat powiedział, że ma na chwilę skupić na mnie uwagę, więc jeśli się nie uda. Tak, Shun mnie ochroni. Na pewno nic mi się nie stanie.
- Czym się tak martwisz. - Rzucił zza drzewa.
- Czy dam sobie radę? - Spytałam łamiącym się ze strachu głosem.
- Nie martw się, masz to we krwi. - Wychylił się i rzucił mi szeroki uśmiech, który trochę podniósł mnie na duchu.
Schowałam się za krzakiem i wypatrywałam tego kolesia. Wreszcie się pojawił. Wyciągał z bluzy kawałki gałęzi krzewów oraz roślin i otrzepywał się z brudu. Był też trochę mokry od śniegu.
Gdy się zbliżył wyskoczyłam wprost na niego.
Nawet się nie śpiesząc, odwrócił głowę dopiero jak złapał mój nadgarstek. Moje ruchy są, aż tak przewidywalne?
Przekręcił go na tyle mocno, że jęknęłam i wypuściłam ostry przyrząd. Skierowałam na niego wzrok i wtedy poczułam coś dziwnego. Jakbym już wcześniej widziała te jego twarz. Co prawda miał na sobie dużą czarno białą chustę, oraz kaptur. Ale oczy - ich nie dało się ukryć. Żółte kocie oczy, gdzieś je już wcześniej spotkałam. Tylko, gdzie?
Przełknęłam mocno ślinę i myślałam co w tej chwili robi Shun, kiedy ja tu mogę zginąć. Wypuścił moją rękę, którą od razu zaczęłam masować z bólu. Tak bolącej dźwigni jeszcze w życiu nie czułam.
- Co ty do cholery robisz? - Zabrzmiał dziwnie znajomy głos.
Bardzo znajomy. Niby nie słyszałam go często, ale przyprawiał mnie o stan dziwnego spokoju i ukojenia.
- J-ja - Próbowałam zacząć, a wtedy jakby coś uderzyło mnie mocno w głowę, tak sobie wszystko przypomniałam, ale nic nie zdążyłam zrobić. Podszedł do mnie i uderzając mnie sztywną ręką w szyję, sparaliżował całe moje ciało. Ledwo mogłam utrzymać świadomość, lecz widziałam co się dzieje. Ten śnieżno włosy zaszedł go od tyłu i rzucił na jakiś pień. Gdy zrobił krok do przodu pociągnął za mało widoczne liny. Zaczęły go oplatać, więc zamachnął nożem z zamiarem przecięcia ich.
Niestety jedna z nich zablokowała mu prawą dłoń i nie zdążył zrobić uniku, aby zostać złapanym przez resztę. Stał unieruchomiony, a jak próbował się wyrwać nic to nie dawało.
Biało włosy podszedł i kopnął narzędzie, które leżało na ośnieżonej trawie. Nie spodobało się to Mice, zaś ciężko było odczytać jego emocje. Umiałam to doskonale po rodzicach, lecz z nim to było na prawdę niesamowite wyzwanie.
Zaraz po tym przeciwnik przemówił.
- No na reszcie! Stary, nawet nie wiesz jak trzeba się namęczyć, żeby porozmawiać z tobą chwilkę. Co powiesz na - Przerwał mu kopiąc go butem w twarz. Zrobił to szybko nie przywiązanymi kończynami. Psychopata upadł, trzymając się za podbródek, a wtedy kruczo włosy naciągnął sznurki i wybijając się z obu nóż wyskoczył i przeciął ostrym kawałkiem buta te uciążliwe linki.
Ten szczyl mnie tak wnerwił, że zerwałam się ściskając rękojeść noża, który mi sam podarował.
Kiedy mój ''brat'' tak walczył sobie zaciekle z Miką, ja poczekałam na odpowiedni moment i gdy oddalił się na kilka mil od ofiary to dźgnęłam go w brzuch. Widziałam kątem oka duże zainteresowanie z strony kruczo włosego.
Wróg zmarszczył brwi, więc szybko wyciągnęłam przyrząd i odsuwając się, zaczęłam się trochę trząść. Ale byłam wkurzona, że tak mnie wykorzystał.
- Więc jednak odzyskałaś wspomnienia, co? - Uśmiechnął się lekko i łapiąc obolałe miejsce. Po chwili spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem. Wtedy na prawdę chciało mi się stąd jak najszybciej zniknąć. Jednak zebrałam w sobie odwagę i powiedziałam.
- Złych braci trzeba karać. - Nie toleruje kłamstwa, lecz nic dziwnego w końcu to psychol. Czemu miałby się tym przejmować. Gdybym nie znała wcześniej Miki. Prawdopodobnie też by mnie zabił. Gdyby nie on, nie przypomniałabym sobie, a wtedy padałabym ofiarą tego szczyla.
- Odważnie jak na taką szmatę. - Rzucił ostro i wyprostował się wydychając mocno powietrze. Stał na nogach po czymś takim? Cofnęłam się o dwa kroki. Jak ja mam z nim wygrać. Po chwili zerwał się mocny wiatr. Zakryłam rękoma twarz, a przez małą szparę obserwowałam co się dzieje. Z tyłu Mika, zbliżył się do mnie i również robił to co ja. Brał już rozpęd, gdy nagle na niebie pojawił się ogromny helikopter przykuwający uwagę. Obsługiwała go tamta sniperka. Cholernie wkurzająca dziewucha.
- Chciałbym z wami zostać, ale muszę już iść. Po raz kolejny nie mogłem przeprowadzić krótkiej konwersacji z moim aniołkiem. Szkoda i do zobaczenia później Mika! - Wybuchnął śmiechem, a z latającego pojazdu wysunęła się drabina. Wszedł na nią tak szybko, że Mika zatrzymał się, gdy podmuch wiatru z helikoptera prawie go przewrócił. Machał nam przez szybę, a potem zniknął za górami.
N.P.W Mika
Pogadanka, hm? Ma przez to na myśli torturowanie mnie? Ale z niego śmieszek. Choć mogę się mylić, mam gdzieś co ma mi do powiedzenia.
Jedyne co potrafi gadać to jakieś bzdury. Usłyszałem jakieś mruczenie pod nosem więc obróciłem się w stronę źródła dźwięku. To ta blondynka. Swoją drogą to było dość ciekawe. Ten płynny ruch, idealny wymierzone cięcie. To było dość imponujące jak na taką nic nie znaczącą obywatelkę.
Przyglądałem się jej chwilę, aż w końcu wydusiła coś z siebie.
- Ano - Zaczęła i spuściła wzrok.
- Wybacz, że dałam się nabrać na te jego sztuczki. Dlatego, chce ci pomóc go zabić. - Przez chwilę nie mogłem uwierzyć w to co słyszę więc nie powstrzymując się zacząłem się chichrać, a ona krzywo na mnie spojrzała. Ona tak na serio? Na prawdę, co jest z tą dziewczyną.
- Chyba jeszcze raz uderzyłaś się w głowę. - Dodałem i zmierzałem w przeciwnym kierunku, a ona pociągnęła mnie za rękaw kurtki i dodała.
- I tak muszę z tobą iść. Mam ci się do czegoś przydać, nie? - Eh niestety ma rację. Nie wiem czemu, ale staje się w nie których miejscach zbyt znany, a z normalną dziewczyną nie wzbudzam tylu podejrzeń.
- Dobra, ale nie licz, że to mówię bo się nad tobą lituje. - Parsknąłem i zacząłem zmierzać w stronę lasu.
Po jakimś czasie zacząłem dostrzegać z daleka rzekę. To dobre miejsce żeby pozbyć się ciała. Zeskoczyłem wraz z blondynką z małej górki i wychodząc z lasu, szliśmy po równym terenie.
Nagle z daleka zauważyłem jakiś duży stojący wóz. Po jego kolorach i kształtach poznałem, że to samochód policyjny, ale co on robi w środku gąszczu?
Wystawiłem rękę zatrzymując nastolatkę.
Schowałem się z nią za wystającym niewielkim wzniesieniem. Wychylając się dostrzegłem, przemieszczającego się policjanta. Schowałem swoją chustę i przeciąłem drugim ostrzem pozostałości po kapturze. Będę musiał znaleźć miasto i kupić nową bluzę. Przynajmniej mam nowy cel.
Po chwili wyszliśmy udając zwykłą parę dzieciaków. Przeszedłem cicho obok mężczyzny, lecz blondynka przywitała się z nim. Tak czy siak zwrócił by na nas uwagę, więc to dobry ruch.
Skinął głową, przypatrzyłem się mu chwilę, a potem mieliśmy już iść w wyznaczonym przez nas kierunku. Kiedy z auta wyszedł drogi facet. Duży zarost i niski głos. Był średniej masy oraz trzymał naładowany pistolet celując w nas. Akane schowała się odruchowo za mną, a ja nie reagując zbyt podejrzanie podniosłem ręce tak jak należało by to zrobić.
- Stać! - Krzyknął pies trzymający zabawkę.
- O co chodzi Jou? - Podrapał się po głowie jego grubszy kumpel, gryząc pączka.
- Dziewczyno, masz rozkaz odsunąć się od chłopaka. - Powiedział ostrzej.
- P-przecież tylko tędy przechodziliśmy, ślepy jest pan!? - Nerwowo dodała blondynka. Ostro jak do funkcjonariusza, ale bardziej obchodziło mnie jakim cudem mógł mnie rozpoznać. Nawet jeśli to czemu nie strzela? Wszyscy tak zaczęli robić od kąt pojawiłem się w rankingu pięciu najgroźniejszych przestępców. Im już nie chodzi o złapanie mnie, a nawet o zabicie. Byle tylko unieszkodliwić. Ten jednak nie miał zamiaru tego robić. Dostrzegłem, że trzęsą mu się ręce ze stresu, zaś ja stałem sobie spokojnie z rękami w górze, podobnie jak dziewczyna.
- Powtarzam po raz kolejny - Nie zdążył dokończyć gdyż trochę ogłuszył go dźwięk zbitej szyby w pojeździe, obok którego się znajdował. Strzeliłem tam celowo, żeby go zdezorientować, a potem zająłem się jego kumplem. Widział wszystko i wyrzucił połowę donat'a na ziemie. Podbiegłem i jednym ruchem powaliłem go na ziemie. Celowałem w szczękę i nos. Uderzył o auto i zemdlał. Przez ten czas, tamten zorientował się już co się dzieje. Podbiegłem do Akane i przykładając jej pistolet do głowy posłużyłem się jak zakładnikiem. Ciekawe, bo stojąc z takiej odległości byłem w stanie wyczuć i usłyszeć jej rytm serca. Jak na tak niecodzienną sytuacje, biorąc jeszcze pod uwagę fakt, że zaledwie sekunda i byłoby po niej, gdybym nie miał wyjścia. Mimo to ona dalej stała, rozluźniona. Chyba jej trochę nie doceniłem wcześniej. W sumie, sam fakt, że zadała cios Konosuke jest już szokujący. Trzeba przyznać ma w sobie to ''coś'' do walki.
- Rzuć broń i ją kopnij. - Wydałem polecenie, a zdezorientowany policjant posłusznie je wykonał. Tak powinny zachowywać się pieski.
Przytrzymałem ją nogą, a następnie wyrzuciłem gdzieś w krzaki. Mam o wiele lepsze narzędzie niż takie nędzne nic. Odsunąłem się od nastolatki i skierowałem swoją broń w jego stronę. Nim się obejrzał - leżał już w kałuży swojej krwi. Westchnąłem, a potem otworzyłem drzwi samochodu, dodatkowo brudząc sobie czerwoną cieczą dłonie. Na szczęście rzeka jest już blisko. W środku było pudełko pączków. Kluczyki, gazety oraz jakieś leki. Nic co mogłoby mi dać jakąkolwiek wskazówkę na to, jak mnie rozpoznał.
Wtedy jednak spojrzałem na bardzo starą gazetę, a dokładniej na jej ostatnią stronę. Została ona zatytułowana ''Strzeżcie się groźnego napastnika'' Pod spodem było zamieszczone, bardzo nie wyraźne zdjęcie, lecz była tam moja twarz. Wtedy byłem jeszcze nie uważny. Musiał być z niego nie zły oblech, skoro trzyma w samochodzie takie stare rzeczy. Nie zastanawiając się długo, podarłem ją na strzępy i zabrałem dwa świeże donaty. Chociaż to nadawało się do użytku. Wychodząc blondynka patrzyła na mnie, więc rzuciłem jej jednego. Myślała, że nie słyszałem tego irytującego burczenia w żołądku? Eh. Mała wpadka i kto by pomyślał, że mógłbym mieć sto razy trudniej gdyby nie ta laska. Szedłem spokojnie w stronę rzeki, lecz wyczułem, że ona nie idzie za mną. Odwróciłem się, a zza moich pleców wyskoczył ten ranny kundel. Psiarnia jednak dobrze została wyćwiczona. Trzymał w ręku butelkę, którą zamachnął na o dziwo ją, a nie mnie. Nie miałem żadnych powód, żeby jej bronić, więc tylko patrzyłem. Na prawdę byłem zaskoczony, kiedy ścisnęła rękojeść noża, który chowała w kurtce całą tą drogę, a potem dźgnęła go w brzuch. Funkcjonariusz upadł, a ona podbiegła do mnie i obracała się do tyłu, żeby upewnić się, że nic jej nie zrobi. Nie warto było go dobijać i tak się zaraz wykrwawi. Ruszyłem więc za nią.
- Dlaczego go zabiłaś? Myślałem, że zwykli ludzie tego nie robią. - Dodałem zaciekawiony.
- Teoretycznie nie, lecz jeśli nie masz wyboru to nie widzę przeszkód. On chciał nas zabić więc było to w samoobronie. - Wytłumaczyła, a potem uśmiechnęła się. Może i była irytująca, ale to faktycznie mnie zdziwiło. Myślałem, że zacznie piszczeć, albo po prostu zginie. Heh, jednak nic nie wiem o ludziach.
Doszliśmy nad wodę. Umyłem ręce i przemyłem twarz. A potem spojrzałem na swoje odbicie. Teraz priorytetem jest zdobyć nową bluzę inaczej wszyscy mnie rozpoznają w miastach. Może jednak się do czegoś przyda ta dziewucha? W sumie do najbliższej wioski spory kawał roboty, a oprócz tego Konosuke mógł już zacząć działać. Co jeśli pomaga policji? Wtedy będę na prawdę miał trudno, no cóż. Na razie to, a co potem to się pomyśli.
- Przemyślałem to. - Przerwałem ciszę. Spojrzała na mnie zaintrygowana.
- Możesz mi jeszcze trochę potowarzyszyć, jednak się przydasz. Ale jak zaczniesz sprawiać problemy to nie licz na łaskę, czaisz? - Dokończyłem ostrzej. Kiwnęła głową i usiadła na trawie patrząc w chmury. Zaczynało znowu padać, a było tak zimno, że można było zobaczyć swój oddech. Wstałem i kierowałem się w stronę swojego najbliższego celu.
Miasta.
► Mam nadzieję, że ci się podobało ^^
C.D.N
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top