31


Pov Victoria

Ciągnę Nialla do parku, bo nie chce żeby ktoś nas zauważył. Muszę poinformować go o ślubie i poprosić go by zachował spokój. Nie chcę by między nim, a Louis'em wybuch jeszcze większy konflikt.

- Co chcesz mi powiedzieć Torii? - pyta mnie jak spacerujemy po parku. - Masz taki wyraz twarzy, że powoli zaczynam się martwić.

- Obiecaj, że postarasz się zachować spokój. A w domu to już na pewno, najlepiej w ogóle nie słuchaj Louisa i nie dawaj się mu prowokować - mocniej ściska moją dłoń.

- Przejdź wreszcie do sedna.

- Louis oznajmił mi, że za trzy tygodnie weźmiemy ślub, a później się wprowadzimy. Nie pytał mnie o zdanie tylko mi to powiedział - puszcza moją rękę i staje w miejscu.

- Nie pozwolę na to - cicho szepcze. - To nie dojdzie do skutku

- Także nie mam ochoty na to przedstawienie, ale Louis jest nieugięty. Nie obchodzą go żadne moje argumenty - Louis jeśli czegoś chce to, to dostaje. Jest do tego przyzwyczajony i nie zamierza nic zmieniać.

- Nie interesuje mnie to czego on chce - prowadzi mnie na ławkę, siadamy na niej, a on dokładnie się rozgląda czy nie ma nikogo w pobliżu. - Musimy się go pozbyć, najlepiej zabić - odsuwam się na drugi koniec ławki.

Louis nie jest aniołem, ale nigdy nie przyszło mi do głowy żeby pozbawić go życia. Po tym ja on uratował mnie, a następnie zrobił wszystko bym czuła się dobrze. Musiałabym być strasznie nie wdzięczna gdybym po tym chciała mu zrobić krzywdę, ale ja taka nie jestem.

- Udam, że tego nie słyszałam, a ty też zapomnisz o tym. I nigdy więcej o czymś taki przy mnie nie wspomnisz - mówię mu całkiem szczerze.

- Nie rozumiem cię, sama powinnaś chcieć by twoje problemy z nim się rozwiązały, a tylko jego śmierć może to zagwarantować. Czemu więc nie rozważyć takiej możliwości?

- Dlatego, że go kocham i nie pozwolę zrobić mu krzywdy - podnoszę się, a następnie wracam do domu.

Niepotrzebnie mu o tym wszystkim wspominałam.

***
- Słyszałem o twoich i Louisa planach, sądzę iż to on wpadł na ten pomysł - mówi do mnie Zayn. Jak zwykle przyszedł mi psuć mój już i tak nieciekawy humor.

- To jeszcze nic pewnego.

- Nie wydaje mi się. Louis twierdzi, że to odbędzie się już za trzy tygodnie. Nie ma więc za dużo czasu do stracenia, na pewno ślicznie będziesz wyglądała w takiej długiej i białej sukience - on doskonale wie jak popsuć mi nerwy. I po jego minie widzę, że świetnie się przy tym bawi.

- Nie masz jego lepszego do roboty? - pytam wściekle. Chociaż chciałbym teraz ukryć swoje emocje to nie potrafię.

- Nie irytuj się już tak skarbie. Mi także zależy by ten idiotyczny ślub się nie odbył. Niedługo ci pomogę - informuje mnie i wychodzi.

Ciekawe co znowu wymyślił?

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top