Poród
(Kilka miesięcy później)
(Z perspektywy Fudou)
Nadszedł dzień w którym Hannah urodziła nam synka. Pięknego synka podobnego do mnie z twarzy i ma kolor oczu Hannah.
-Kochanie jak się czujesz?
-Już lepiej... Jak nazwiemy nasze maleństwo? - spytała.
- Sam nie wiem...
- Może Taro? - spojrzała na bobasa i na mnie.
- Świetne imię Taro Fudou...
- Tak pasuje idelanie Akio misiu- spojrzała na mnie.
- Cieszę się, że już po wszystkim i w końcu koniec naszych problemów. Tylko jeszcze Sakuma...
-Tak tylko on... - spuściła wzrok.
Wiedziałem, że coś jest nie tak, ale nie chciałem naciskać na nią zwłaszcza po porodzie.
Przytuliłem ją i usiadłem na krześle. Patrzyłem na nią i na Taro. Myślałem co ukrywa przede mną Hannah...
(Z perspektywy Hannah)
Ból był nie do zniesienia przy porodzie, ale wytrzymałam go dla Akio. Pomyślałam o naszej szczęśliwej rodzince. Co ja mówię... Nigdy nie będzie szczęśliwa, przecież jestem chora... Muszę mu w końcu jakoś powiedzieć... Tylko jak? Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam najpierw na Taro, później na Akio.
(Z perspektywy Fudou)
Hannah się w mnie wpatrywała.
Coś było na rzeczy... Napiłem się wody z bidonu, schowałem go do torby i spojrzałem na nią.
-Coś nie tak kotku?
-Muszę Ci coś powiedzieć... - powiedziała.
-No dobrze...
- To nie ma zakończenia jak bajka Walta Disneya... - dodała.
-Przejdź do rzeczy...
-Jestem ciężko chora i nie wiem czy przeżyje czy umrę... - powiedziała smutno.
Nastała cisza, złapałem się za głowę i spojrzałem na nią.
-Jak długo o tym wiesz?
- Odkąd Sakuma nam wstrzyknął truciznę. - powiedziała.
- Tak długo wiesz i nie powiedziałaś mi?!
-Nie chciałam byś się załamał- spojrzała na mnie.
- Myślisz, że teraz polepszyłaś sprawę?
-Nie... - powiedziała cicho.
-Właśnie...
-Nie chciałam, wybacz - złapała moją rękę.
-Co to za choroba?
-Stwardnienie rozsiane -rzekła patrząc na dziecko.
-Dobra... Super, że tyle to trzymałaś w tajemnicy... Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę...
-Ale Akio! - krzyknęła!
Wyszedłem z torbą na ramieniu z szpitala i zadzwoniłem do pewnej osoby. Po 15 minutach podjechało czarne BMW, wsiadłem do niego i odjechałem nim. Samochód zatrzymał się na uboczu.
-Wiesz co to oznacza? - powiedział ktoś.
-Tak... Zrobię wszystko...
-Więc to są.... a tu musisz..... - powiedział ktoś.
Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszam na kolejne części.
Adik. Karolak.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top