Nowy superbohater (Mega spider man)
Nowy York, godz 22:34
W normalnym mieście, o tej porze jest już po ciszy nocnej i co narmalniejsi mieszkańcy (nie licząc dzieci) starają się już odpoczywać. Jednak Nowy York napewno do nich nie należał. Tutaj w tych godzinach roiło się od złoczyńców, a co za tym idzie, bohaterów, którzy musieli ich powstrzymać.
Tak było i tym razem.
Nagle w jednym ze sklepów elektronicznych rozległ się głośny alarm, słyszalny na całą ulicę. Zaś po chwili, okno do budynku zostały zostało wybite i wyskoczył z niego nie kto inny jak złodziej. Kiedy tylko znalazł się na zewnątrz, odrazu puścił się pędem wzdłóż ulicy, a następnie skręcił w jedną z bocznych uliczek.
Jednak, gdy znalazł się w jej połowie, nagle skrzynie, które stały dwa metry przed nim, wywaliły się, tym samym tarasując mu drogę.
Złodziej nieco przestraszony tym zbiegiem okoliczności odwrócił się z zamiarem ucieczki, lecz wtedy zobaczył postać stojącą mu na drodze ku wolności.
- Kim jesteś?- zapytał, lecz w jego głosie słychać było strach.
- Gościem, który zamierza cię powstrzymać.- odpowiedział tamten, poczym strzelił czymś w jego stronę.
Tricarier T.A.R.C.Z.Y. godz 16:12
Spider man właśnie biegł w stronę sali spotkań. Piętnaście minut temu dostał pilną wiadomość od Fury'ego, który kazał mu się jak najszybciej stawić na spotkaniu. Po chwili bohater wpadł do pomieszczenie, gdzie czekali na niego dyrektor i Wojownicy Sieci.
- Dobrze, że już jesteś.- powiedział Fury i odrazu przeszedł do sedna sprawy.- Wczoraj w nocy jedna z kamer miejskich zdołała uchwycić interesujący materiał. Niestety była w dosyć niedogodnej pozycji. Po obróbce materiału, otrzymaliśmy to.- po tych słowach dyrektor wyświetlił holograficzny obraz.
- A co to tak właściwie jest?- zapytał Agent Venom, po minucie wpatrywania się w ekran.
Jednak Fury milczał i czekał, aż któryś z członków drużyny, wpadnie na rozwiązanie. W końcu Miles wskazał na coś, wyświetlonego na materiale.
- Zobaczcie tutaj! To mi przypomina nasze sieci tylko, że...
- Są całe czarne.- przerwał przyjacielowi Peter.
- Chłopaki. Nie chcę was martwić, ale wiem czyja to sprawka... no, w pewnym sensie. Po kilku obrubkach materiału, można uzyskać to.- mówiąc to, pokazał wszystkim pewne zdjęcie.
- To wygląda jak inny symbiot... i Venomowi się to chyba nie podoba.- odezwał się jako pierwszy Flash.
- No nie, ile może być tych symbiotów?- zapytał retorycznie Spider man. Niestety już kilka razy widział podobny kostium. A tym razem, na pewno nie był to on... no chyba, że lunatykował i sporo go ominęło, co było mało prawdopodobne. Czy pająki w ogóle mogą lunatykować?
Nagle ktoś wyrwał go z zamyślenia.
- Hej Pet, słyszysz mnie?- Miles machał koledze przed twarzą.
- Co? Przepraszam, trochę się zawiesiłem.
- Ale ci się powiedziało. Mówiliśmy o tym, że musimy go jakoś namierzyć i złapać.- odpowiedział przyjacielowi Venom.
- Złapać? Dlaczego zaraz mamy go łapać?- sprzeciwił się Peter.
- Proszę cię, tylko znowu nie zaczynaj. To symbiot, a dobrze wiesz, że nie można ich po prostu puszczać po mieście. Bez urazy Venom.
- Spoko. Sam dobrze wiem, jak trudne jest utrzymanie Venoma w ryzach. Cho ma rację Spider manie.
- Nie chodziło mi, żeby go zostawić, ale... może najpierw spróbujmy z nim pogadać. W końcu na filmie pomógł złapać tamtego przestępcę, dlatego uważam, że należy dać mu szansę.- zaproponował Peter.
- Nie odpuścisz, prawda?- zapytał niezbyt z tego pomusłu zadowolony Iron Spider, zaś rozmówca tylko pokręcił przecząco głową.- Ah, dobra.
- To od czego zaczynamy?- zapytał Miles.
- Rozdzielmy się i poszukajmy go.- nakazał Spider man.
Jak ustalili, tak też zrobili. Zaś Peter od razu po odłączeniu się od reszty, zadzwonił do pewnej osoby, która nie dawała mu spokoju.
"- Hej Pet. Co tam u ciebie? Masz chwilę wolnego od ratowania świata?"- odezwał się głos w słuchawce.
- Cześć Harry. Tak, można chyba tak powiedzieć. Gdzie teraz jesteś?
"- W domu. A gdzie indziej miałbym być?"- zapytał zdziwiony chłopak.
- Nie wiem, może gdzieś na mieście?- zasugerował bohater.- Dobra. Dzwonię, żeby się spytać czy mogę do ciebie na chwilę wpaść?
"- Jasne. Wiesz, że drzwi tutaj masz zawsze otwarte. W takim razoie czekam."- po tych słowach Harry zakończył połączenie.
Po skończonej rozmowie Spider man odrazu skierował się w stronę OSCORP'u. Budynek należał do jednych z najwwyższych w całym mieście, więc trudno było go przeoczyć.
Peter miał tylko nadzieję, że jego obawy okażą się niesłuszne. Chociaż przeczucie mu mówiło, że jednak niestety ma rację.
Dotarcie na miejsce zajęło mu kilka minut. Gdy był już w pobliżu budynku, przebrał się w jednej z mniejszych uliczek w normalne rzeczy, po które skoczył po drodze do domu.
Po chwili wszedł spokojnym krokiem do OSCORPU i skierował się w stronę windy. Parter, tak jak i cały budynek, należał do sporych, dlatego nowicjuszom nieraz zdarzało się tu gubić. Na szczęście Pet bywał tu już wiele razy i potrafił bez problemu się w tym miejscu odnaleźć.
Po jeździe windą w górę, wyszedł do przestronnego salonu, gdzie już czekał na niego Harry.
- Dobrze cię widzieć Pet.- przywitał go z uśmiechem przyjaciel.
- I wzajemnie.- odparł Parker.
- Prosto z misji, co? Czy tylko patrol?- zapytał Harry, wskazując na plecak, który trzymał Peter.
- Coś w tym stylu. Krótki patrol. Wizyta w Triscelionie.
- Czyli dzień jak codzień?
- Dokładnie.
Peter cieszył się, że nie musi niczego ukrywać przed przyjacielem. Początki co prawda były nieco burzliwe, ale z biegiem czasu wszystko jakoś się ułożyło.
Teraz tylko trzeba było delikatnie załatwić sprawę, z którą przyszedł. A to nie będzie łatwe.
- A co tam u ciebie Harry?- zapytał Peter, próbując jeszcze odciągnąć rozmowę na niezbyt wygodny temat.
- Nic specjalnego. Nie mam tak urozmaiconego życia jak ty.
- No jasne... Harry chciałem z tobą o czymś pogadać, tylko się nie zdenerwuj ok?
- Pewnie, a czemu miałbym?
- Więc... w mieście pojawił się nowy pseudo bohater. Nie wiemy kto to jest, ani czego chce, niestety jest on nosicielem jakiegoś nowego symbiota. Właśnie dlatego dyrektor kazał nam go znaleźć.- Pet skończył swoją wypowiedź i z niecierpliwością czekał na reakcję Harrego.
- Dobra, a co ja mam z tym wspólnego?- zapytał zdezorientowany chłopak, lecz po chwili dodał.- Czekaj, sądzisz, że to ja?
- Nie. Znaczy tak. To znaczy...- Pet westchnął głęboko i zaczął od nowa.- Chcę tylko spytać czy coś ci o tym wiadomo.
- Posłychaj Peter. Już raz tego próbowałem i jak wiemy nic dobrego z tego nie wyszło. Myślisz, że zrobiłbym to ponownie?
- No chyba nie.- przyznał Parker. Słowa przyjaciela brzmiały przekonująco.
- Poza tym jestem osobą, która miał do czynienia już z kilkoma symbiotami i wiem czym by groziło związanie się z kolejnym.- kontynuował dalej Harry.
- Dobra, przekonałeś mnie. Naprawdę mi ulżyło. W takim razie muszę lecieć zająć się drugim zadaniem. Podobno w okolicach portu ma odbyć się jakaś nielegalna tranzakcja i T.A.R.C.Z.A. dostała cynk o pojawieniu się na niej Taskmastera. Jak skończę to może wyskoczymy gdzieś wieczorem?
- Jasne. To do zobaczenia później.
- Ok.
Po chwili Spider man ponownie leciał nad ulicami miasta kierując się w stronę portu. A ponieważ zaczęło mu się nudzić, zadzwonił do reszty ekipy.
- Hej drużyno. Co tam u was? Jakieś postępy?
"- Nie za bazrdzo. A u ciebie?"- odparł jako pierwszzy Miles.
- Jeszcze nie.
"- Może zabraliśmy się za to z nieodpowiedniej strony. Powinniśmy byli zaczekać na nadejście zmroku, bo wtedy poraz ostatni widziano tego nowego."- zasugerował Amadeus.
- Może i masz rację.- przyznał Spider.
"- Wiem o tym." - odparł pewny siebie Cho.
"- Żywy wzór skromności."- podsumował kolegę Miles.
- Dobra chłopaki, muszę kończyć. Obowiązki wzywają.- Pet nie miał zbytniej ochoty tłumaczyć się drużynie, dlatego po prostu się rozłączył.
Superbohater musiał też zakończyć połączenie, gdyż właśnie dotarł do swojego celu podróży, którym był port.
- Wygląda spokojnie... czyli w sumie tak jak miał wyglądać. To dobrze.- powiedział sam do siebie Spider.
Przez chwilę rozglądał się dookoła, aż wreszcie znalazł to czego szukał. Zajął miejsce, z którego miał dobry widok, a jednocześnie sam nie był zbytnio widziany.
- No to teraz wystarczy tylko zaczekać.
I zaczęło się długie i nieznośne oczekiwanie. Przez godzinę, która strasznie ciągnęła się Peteowi, nie zdarzyło się zupełnie nic.
Zaczynało się już powoli ściemniać, a Spider man miał zamiar po prostu sobie odpuścić i wrócić do domu. Z jednej strony nie był z tego powodu rozczarowany, bo to wszytko wskazywała na to, że jednak się pomylił. A ten jeden raz byłby mu bardzo na rękę.
Jednak właśnie wtedy zdało mu się, że zobaczył jakiś ruch na skraju portu. Uważnie przyjżał się tamtemu miejscu, lecz tym razem niczego tam nie zauważył.
- Na pewno coś ci się przewidziało pająku. W końcu siedzę tu już dość długo. Takie rzeczy się zdarzają.- próbował przekonać sam siebie bohater. Jednak ta sytuacja zdecydowanie przestała mu się podobać.
Nie upłynęła minuta, gdy znów zauważył czyjś cień. Tym razem znajdował się tuż pod jego miejscem obserwacyjnym, dlatego mógł mu się dokładnie przyjrzeć.
Po krótkiej obserwacji miał prawie stu procentową pewność, że to ten, na którego czekał. A to oznaczało, że jednak się nie mylił.
"Nie nawidzę mieć racji."- pomuślał Spider.
W końcu uznał, że to najwyższy czas na działanie. Najciszej jak potrafił zeskoczył na ziemię ok. metr za obserwowanym.
- Ha! Wiedziałem, że...- jednak nie zdołał dokończyć, gdyż nagle poczuł, że wokół jego kostki coś się owija,a następnie gwałtownie podniosło go w ten sposób, że zwisał głową w dół.- Hej spokojnie. Łapię, nie powinienem się tak za tobą skradać, ale...- w tej chwili Pet uświadomił sobie, że nie ma żadnego sensownego wyjaśnienia tej sytuacji.
- Spider man?- spytał zaskoczony rozmówca.- Nie spodziewałem się, że to ty. - przyznał, zaś w jego głosie pobrzmiewała lekka niepewność.
- No wiesz, moja zmiana nie kończy się wraz znadejściem mroku. Mógłbyś mnie odstawić?
- Tak, jasne. Wybacz.- odparł jeszcze bardziej speszony przybysz.
Po chwili Spider znów stał na ziemi i mógł uważniej przyjrzeć się temu drugiemu. Był to ten sam, którego widział wcześniej na nagraniach w Teiscelionie. Naprawdę miał na sobie symbiota lecz takiego, który nie przypominał żadnego z wcześniej mu znanych. Co prawda z wygląd był podobny do Venoma, lecz był też wyraźnie spokojniejszy. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Poza tym Spider man dobrze wiedział, że część Venoma ma Flesh, a wszystkie pozostałe, są Fury jeden wie gdzie. Tak więc opcja, aby miał tu do czynienia z Venomem była niezwykle mało prawdopodobna.
- Wiedziałem, że cię tu znajdę... Harry.- powiedział Spider man kładąc szczególny nacisk na imię przyjaciela.
Ten, słysząc je, gwałtownie cofnął się o krok i już miał coś odpowiedzieć, ale w tym momencie tuż obok nich doszło do wybuchu, który odepchnął ich o kilka dobrych metrów. Zaś po chwili ujrzeli jego sprawcę- Żuka.
- Później do tego wrócimy.- rzekł Pet podnosząc się z ziemi.
- Dobra. To jaki jest plan?- zapytał ten drugi.
- Plan? Daj mi chwilę.- w tym momencie Spider man zrobił unik przed wystrzelonä w jego stronę rakietą, która w skutek tego uderzyła w stojący nieopodal kontener.- Hej! To było bardzo niegrzeczne. Nikt cię nie naucztł żuczku, że nie ładnie jest przerywać innym?
Jednak bohater nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Nie żeby spodziewał się czegoś innego. Nie przejmując się tym zbytnio, wskoczył na jedną z pobliskich skrzyń, która pewnie miała być przeniesiona na jakiś statek.
- A tak wogóle to jak mam się do ciebie zwracać?- spytał, tym razem swojego towarzysza.
- Hmm... może być Black Spider, o ile nie posądzisz mnie o naruszenie praw autorskich.
- Co? Nie, o to mógłbym bardziej posądzać Miles'a, ale nie ważne.
W tym momencie znów byli zmuszeni zrobić unik, gdyż Żuk nie odpuszczał (ale nad celem to mógłby popracować).
- To już się staje irytujące. Załatwmy go wreszcie.- zaproponował nowy bohater.
- Zgadzam się w 100%. Dobra, to mógłbyś go przytrzymać?
- Się robi pająku.- po tych słowach symbiot wyciągnął kilka macek i złapał nimi przestępcę. Okazało się, że mimo iż nie były ona za grube, to za to bardzo wytrzymałe.
- Dobrze. Teraz moja kolej.- jednak zanim bohater zdążył cokolwiek zrobić, Żuk przeszedł do kontrataku.
Uwolnił z pancerza spory ładunek elektryczny, który przedszedł na symbiota. Peter wystraszył się, bo dotychczasowe apotkania symbiota z prądem nigdy nie kończyły się dobrze. Jednak o dziwo nic się nie stało. W końcu z zamyślenia wyrwał go głos jego towarzysza.
- Mógłbyś to wreszcie skończyć?- ponaglił go Black Spider.
- A tak. Wybacz.- po tych słowach uruchomił elektrosieci i dzięki izolacji zapewnianej teraz przez strój, szybko zakończył walkę.
Po skończonym zadaniu i oddaniu przestępcy w ręce agentów T.A.R.C.Z.Y. wreszcie nadszedł czas na wyjaśnienie paru spraw.
- Więc, dzięki za pomoc.- zaczął Spider man.
- Nie ma sprawy. To... skąd wiedziałeś, że to ja?- zapytał Harry zdajmując symbiota.
- Po pierwsze, tylko tobie mówiłem o Taskmasterze, a jak pewnie zauważyłeś...
- To była ściema.- wtrącił się Harry.- Tak, zorientowałem się.
- A po drugie, jesteś moim kumplem i wiem kiedy czegoś mi nie mówisz.
- Taa... przepraszam, że cię okłamałem. Słowo, chciałem ci o tym powiedzieć, ale jeszcze nie teraz.
- Hej, nie mam do ciebie pretensji. W końcu sam nie za szybko powiedziałem ci o mojej sekretnej tożsamości.
- To... fajnie. Zgoda?
- No a jak inaczej?- chłopcy uśmiechnęli się i uścisnęli sobie dłonie.
- A teraz powiedz skąd masz swojego symbiota? I dlaczego jest odporny na prąd?
- Jeszcze nie jednym cię zaskoczy.
- W to nie wątpię.
- Podobno mieliśmy gdzieś wyskoczyć wieczorem. Chodźmy na pizzę i tam ci wszystko opowiem, co?
- Wiesz, że pizzy nigdy dość.- zaśmiał się Peter.
- Nie powiesz reszcie ekipy, że sprawa z symbiotem już jest wyjaśniona?- zapytał jeszcze po drodze Harry.
- Hmm... nie. Niech mają jakieś zajęcie na noc.
Hej! Wiem długo mnie nie było, ale nagle dostałam weny, więc czemu by jej nie wykorzystać.
W planach mam jeszcze dwa zamówienia i nową, trochę porąbaną serię "Wizyt u psychologa różnych bohaterów" (nie pytajcie😃), którą będę pisać z siostrą. A połowę rozdziału z Batfamily i Igrzysk mam już napisane, więc trzeba rylko to skończyć.
Tak więc jak widzicie, trochę tego jest i od was zależy za co się wezmę. Piszcie co byście chcieli.
P.S. jakby co to one-shot był z bajki "Mega Spider man", a Żuk to ten pan:
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top