44. Niespodzianka
Podróż do tajemniczego miejsca nie trwała długo. Przejechaliśmy dosłownie parę przecznic, docierając do celu szybciej, niż się spodziewałam. Jason zaparkował samochód przed budynkiem, który bardzo dobrze znam. Jedyne, nad czym teraz myślę to to, co my tu właściwie robimy. Przez najkrótszy moment nie przyszłoby mi do głowy, że moja randka może odbyć się właśnie tutaj. Nic dziwnego, że jestem tak zszokowana.
Wpatruję się w gigantyczny wieżowiec z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy.
— Co on wymyślił?— zadaje sobie pytanie w myśli, zerkając na chłopaka.
Brunet nie zauważył mojego zainteresowania jego osobą. Szybko opuścił czarnego mercedesa i w mgnieniu oka pojawił się przy drzwiach znajdujących się od strony pasażera. Zadowolony otworzył drzwiczki, podając mi swą dłoń. Złapałam za jego rękę, która pomogła mi opuścić samochód. Bez niej z pewnością byłoby ciężko. Znając mnie i moje szczęście, długie szpilki nie ułatwiłyby mi wyjścia stąd. Na szczęście dzięki Jasonowi, udało mi się opuścić pojazd z niebywałą gracją.
— Co tu robimy?— spytałam, stając przy brunecie.
— Zobaczysz.— rzekł nieco tajemniczo, zamykając samochód.— Chodź.— rozkazał, łapiąc mnie mocno za dłoń.
Szybkim krokiem udaliśmy się do wielkiego wieżowca, w którym miałam zaszczyt przebywać wiele razy. Zanim zdążyłam wypowiedzieć cokolwiek, automatyczne drzwi uchyliły nam drogę do świata pełnego marzeń.
— Dzień dobry.— przywitał nas stary ochroniarz.
Dobrze go kojarzę. Stoi w tym miejscu odkąd pamiętam. Jest naprawdę bardzo miły. Uwielbia rozmawiać z ludźmi. Na jego twarzy zawsze gości uśmiech. Wspaniały z niego człowiek. Mało kto w tych czasach przychodzi do pracy z tak wielkim entuzjazmem jak on. Podziwiam go. Zawsze podziwiałam. Uwielbiałam z nim rozmawiać. Zresztą nie tylko ja... Nadal pamiętam czasy, gdy byłam jeszcze małym dzieckiem, a mój tata zatrzymywał się dokładnie w tym miejscu, zamieniając ze staruszkiem parę zdań. Zawsze to robił i dalej robi. Nie potrafi przejść obok tego człowieka obojętne. Nic dziwnego. Mężczyzna jest przemiły. Tak samo jak ojciec, a w tych czasach naprawdę rzadko spotyka się tak pozytywnych ludzi, którzy swoją obecnością niosą radość innym.
— Dzień dobry Vijay.— rzuciłam, jak zawsze uśmiechnięta.
— Cześć Vijay.— powiedział równie uradowany Adkins.
— Jason...— zaczął lekko zaskoczony, dokładnie tak jakby ujrzał przed oczyma jakąś zjawę.— Synu, nie poznałem cię.— przyznał szczerze.
— Nic dziwnego.— uśmiechnięty Adkins kontynuuje rozmowę ze staruszkiem.— Tyle lat się nie widzieliśmy...
— Właśnie...— przerwał mu lekko siwawy mężczyzna.— Ile to już? Z cztery lata będzie chyba.
— Dokładnie.— brunet przytaknął mu z uroczym uśmiechem na twarzy.
— Zmężniałeś chłopcze.— oświadczył, bacznie przyglądając się chłopakowi.
Zgadzam się z tym w stu procentach. Tyle lat minęło, a w mojej pamięci dalej tkwi obraz tamtego Adkinsa. Muszę przyznać, że ta aktualna wersja zdecydowanie bardziej mi się podoba. Nie przez mięśnie, które wyćwiczył tak bardzo, że żadna panna nie potrafi oderwać od niego teraz wzroku, choć przyznaję, że to też ma swój urok, a przez charakter. Zdecydowanie lepsze nastawienie do świata, a przede wszystkim do kobiet.
— A ty nic się nie zmieniłeś stary druhu.— odparł radośnie.
— Kłamiesz prawie tak dobrze jak śpiewasz.— rzucił staruszek ze śmiechem w głosie.— Przez ten czas przybyło mi trochę zmarszczek synu.— poinformował nas, śmiejąc się donośnie.
— Ja nie widzę żadnej nowej.— odparł Adkins, przyglądając się uważnie twarzy ochroniarza.— A ty Lily?
— Też nic nie widzę.— oświadczyłam z wielkim bananem na buzi.
Zawsze wiedziałam, że Adkins jest bardzo rozgadanym chłopakiem. Od małego potrafił człowieka zagadać, ale zagadanie rozmówcy to nie sztuka. Prawdziwym talentem jest zainteresować drugą stronę tematem, o którym w normalnych okolicznościach nie chciałaby nawet wspomnieć. Jason potrafi to bardzo dobrze. Rozmowa z nim zawsze zalicza się do tych udanych. Pewnie dlatego przepada za nim tak liczne grono.
— Vijay, mam prośbę.— zaczął chłopak, lekko wyciszonym tonem.— Jesteśmy tu incognito. Jakby ktoś o nas pytał to...
— Ja was nie widziałem.— zaznaczył poważnym tonem starzec, wtrącając się w zdanie Jasona.
— Dziękuję.— podziękował mu szczerze.— Chodź Piękna.— ponownie złapał za moją dłoń. Jego silna ręka ciągnie mnie za sobą w kierunku windy.— Zanim zbiorą się tu ludzie. Dziękuję Vijay.— ponownie podziękował, na pożegnanie odwracając się w stronę ochroniarza.
Zadowolony mężczyzna nic nie odpowiedział. Na słowa Adkinsa kiwnął jedynie głową, co w jego geście oznacza, po prostu zwykłe nie ma sprawy.
Młodzieniec szybkim ruchem zarzucił na głowę bordowy kaptur, wystający spod jego czarnej skórki, którą ma w zwyczaju zakładać. Chcę mieć pewności, że nikt go nie rozpozna, ale nie oszukujmy się, zakrycie głowy w niczym mu nie pomoże. Ludzie bardzo dobrze go tu znają i jeśli myśli, że jakiś głupi kaptur ich zmyli, to jest w wielkim błędzie.
Winda pojawiła się pod naszymi nosami, szybciej niż się spodziewaliśmy. Jakby nigdy nic wbiliśmy do środka. Chłopak kliknął przycisk z numerkiem sześć, co nieco mnie zdziwiło. Bardzo dobrze znam piętro, na które aktualnie zmierzamy. Adkins tak samo i naprawdę nie pojmuję, czego będziemy tam szukać.
Chłopak pośpiesznie opuścił windę. Dokładnie tak, jakby nie chciał, by ktokolwiek go tu zobaczył. Nie dziwię się. Jeśli ktoś go rozpozna, w zadziwiająco szybkim tempie cały świat dowie się zaraz, gdzie przebywa Jason. Też bardzo chcę tego uniknąć, ale jak widać, raczej się nie da.
— No proszę, proszę...— do moich uszu dobiegł kobiecy głos.— Patrzcie ludzie, kogo to moje oczy mają zaszczyt widzieć.— lekko uniosła głos.- Jason Adkins Londoño we własnej osobie... Wróciłeś na stare śmieci?— spytała, trochę nabuzowana. Po sposobie jej wypowiedzi sugeruje, że tę dwójkę łączy wspólna przeszłość. Nie muszę chyba zgadywać jaka. I tak każdy jest tego świadom.
— Miło cię widzieć Miley.— rzekł. Choć po jego minie widać, że myśli zupełnie inaczej i gdyby tylko mógł, pozbyłby się dziewczyny, tak szybko jak to możliwe.
— Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego samego o tobie.— wyrzuciła nerwowo.
Swój wzrok skoncentrowałam na rozwścieczonej dziewczynie. Jest niezwykle atrakcyjna. Jej biała koszula odsłania to co dla mężczyzn najważniejsze, obcisła ołówkowa spódnica idealnie eksponuje jej wielką pupę, a długie szpilki wydłużają jej i tak długie nogi. Włosy blondynki są proste, co idealnie pasuje do jej okrągłych policzków, a twarz... Cóż... Twarz jest pełna złości i żalu.
— Coś czuję, że bez krzyków się nie obejdzie.— pomyślałam lekko znudzona całą tą sytuacją.
— Łajza z ciebie!— uniosła się. Wiedziałam, że do tego dojdzie. Czułam to w kościach.— Jak mogłeś? Góry mi obiecywałeś! Zaufałam ci, a ty mnie zostawiłeś.— kontynuuje swoją wspaniałą historyjkę, która nikogo prócz niej nie interesuje. Dobrze by było gdyby oszczędziła nam ten czas i przestała w końcu gadać. Przecież i tak wszyscy wiedzą jak ta opowieść się kończy.
— To musi być naprawdę ciekawa historia...— zaczęłam, wtrącając się w zdanie zbulwersowanej kobiecie. Jason z pewnością, by tego nie zrobił, a ja nie mam zamiaru wysłuchiwać jej żalów.— Wybacz, ale trochę nam się spieszy. Przełóżmy tę awanturę na później, bo teraz naprawdę musimy już iść.— zaznaczyłam, nie olewając w bawełnę.— Bądź tak miła i przynieś nam dwie kawy.- powiedziałam. Z takimi laskami jak ona trzeba postępować jasno. Gdybym zwróciła się inaczej, na pewno, by nie zrozumiała mojego przekazu i dalej kontynuowałby ten swój ciężki w słuchaniu monolog.
— Jestem zajęta.— odparła z kwaśną miną.— Możesz przynieść sobie picie sama. Nie będę ci usługiwać. Pracuję dla twojego ojca, nie dla ciebie.— rzuciła oburzona, co nie ukrywam, bardzo mnie zezłościło. Nie pojmuję jakim cudem zwykły szary pracownik może zwracać się w taki sposób do dziecka szefa. Trzeba być naprawdę bezczelną osobą, by robić coś takiego.
— Pracujesz w firmie mającej moje nazwisko w swojej nazwie.— zaczęłam pewna, lekko groźnym tonem. Ojciec uczył mnie, że w takich sytuacjach najważniejsze jest zachować zimną krew i nie dać wyprowadzić się z równowagi. Jak widać, jego nauki nie poszły w las. Działają wręcz znakomicie.— Nazywam się Stathan i czy ci się to podoba, czy nie, pracujesz nie tylko dla mojego ojca, ale również dla mnie. Jeśli masz coś przeciwko, zostaw wypowiedzenie w biurze Juana.— jasno dałam do zrozumienia, że mimo tego, co sobie myśli, to ja tu rządzę.— Kawę zostaw u sekretarki ojca.- dodałam, niesamowicie dumna z siebie.
— Oczywiście.— odparła niechętnie, po czym posłusznie udała się po gorące picie.
— Od tej strony cię jeszcze nie znałem.— Adkins szybko podsumował całą tę sytuację.
— Ja siebie też nie. Uwierz.— powiedziałam szczerze. Jeszcze nigdy nie odezwałam się w ten sposób do pracownika. Nigdy nie mówiłam tak władczym tonem do żadnego człowieka. To dla mnie wielka nowość i szczerze mówiąc, trochę źle się z tym czuję. Chyba wolę być jednak tą uroczą dziewczynką, która jest dla każdego niesamowicie miła, ale jak być przyjaznym dla kogoś, kto traktuje mnie w ten sposób? Ona pracuje dla nas. Ktoś musiał jej to uświadomić, bo jak widać, sama nie potrafiła dostarczyć tych informacji do mózgu.
Po paru krokach w końcu dotarliśmy do celu.
— Skąd masz klucze do studia?— spytałam, bacznie obserwując błyskotki, którymi Jason otwiera drzwi.
— Tony mi dał.— odpowiedział bez chwili zastanowienia.— Poprosiłem go, gdy byłaś w łazience.
— A więc tak się sprawy mają...— pomyślałam, mrużąc lekko oczy.-—Mój rodziciel spisuje za moimi plecami z moim facetem. Interesująca sytuacja... Nie powiem, że nie. Ciekawe co jeszcze udało im się ustalić, gdy dosłownie na chwilę zniknęłam z salonu.— dalej rozmyślam o tym co dokładnie wydarzyło się w moim domu. Czuję, że jeśli ta dwójka wymyśliła coś jeszcze, to szybko się o tym dowiem. Jason nie potrafi długo trzymać niespodzianek w tajemnicy. Uwielbia je robić i z pewnością będzie chciał jak najszybciej wywołać na mojej twarzy uśmiech.
— Przepraszam, tam nie wolno wchodzić bez...— zwróciła nam uwagę, dobrze znana mi kobieta. Jednak nie dokończyła zdania, które jeszcze sekundę temu miała na języku. Widok Adkinsa jej to uniemożliwił. Robi tu co prawda od niedawna i nigdy na własne oczy nie widziała Jasona, więc z jednej strony rozumiem tą, normalną patrząc na okoliczności reakcje. Jednak powinna trochę opanować emocje. Przynajmniej stworzyć pozory, iż widok sławnego piosenkarza nie robi na niej, aż tak wielkiego wrażenia. Pracując tutaj, powinna być raczej przygotowana na tego typu sytuacje. W każdej chwili może pojawić się tu ktoś sławny i co wtedy? Znów zabraknie jej języka w buzi? No niestety tak właśnie nie wygląda ta praca. Gdyby wyglądała w ten, a nie inny sposób na stanowiskach można by było stawiać te piszczące mega fanki. One wykonywałyby tę robotę najlepiej.— J... Jason...— zaczęła się jąkać z podniecenia. Rozumiem emocje, które wywołuje sam widok Adkinsa, ale takie coś naprawdę nie powinno się tu często zdarzać. Na szczęście to tylko Jason, on zrozumie ten zachwyt. Gorzej jeśli w przyszłości przyjdzie tutaj celebryta, który ma dość pisków. Chce po prostu zrobić swoje i wyjść. Załatwić sprawy bez żadnych autografów, uśmiechów i przyjemności. Tacy też się niestety tu zdarzają, dlatego pracownicy muszą być przygotowani na wszystko.
— We własnej osobie.— wtrącił się chłopak.— Miło mi.— wyciągnął dłoń w kierunku dziewczyny. Ta przez moment zastanawiała się, co ma zrobić w tej dosyć niecodziennej sytuacji, po czym szybko podała rękę brunetowi. Adkins uniósł jej dłoń w górę. Złożył na niej delikatne muśnięcie. Zachował się niesamowicie szarmancko, ale co się dziwić, w końcu to Jason. On żadnej okazji nie odpuści na oczarowanie kobiet swoim urokiem osobistym. Takie zdarzenie, które właśnie miało miejsce, z pewnością przyczyniłoby się do niedowładu w nogach dosłownie u każdej dziewczyny. I nie mówię teraz jedynie o jego fankach, a o wszystkich istotach należących do płci pięknej. Kończyny same miękną za sprawą jego cudnego dotyku, więc o pocałunkach to już chyba nie ma co wspominać.
— Wszystkim, którzy będą chcieli tu wejść, możesz przekazać, że do wieczora studio jest zajęte.— oznajmił chłopak.— Nikt ma nam nie przeszkadzać.— dodał z zabójczym uśmiechem, który jak widać, działa nie tylko na mnie.
— Jasne.— rzuciła zafascynowana nim dziewczyna. Jej oczy pełne są błyszczących z daleka iskierek, które wręcz krzyczą, jak bardzo ich właścicielka pragnie bliskości bruneta.
— Zapraszam.— powiedział, otwierając szeroko drzwi, wskazując ręką, że to właśnie ja, mam przekroczyć próg pierwsza.
Posłusznie weszłam do pokoiku, w którym na co dzień pracuje mój papa.
— Więc co tu robimy?— zadałam pytanie niesamowicie zaciekawiona. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że Jason zabierze mnie właśnie tutaj. Szykowałam się na coś zupełnie innego, lecz nie jestem ani trochę rozczarowana. Wręcz przeciwnie. Chyba wolę jednak przebywać z nim sam na sam w przytulnym studiu niż w wykwintnej restauracji, w której z pewnością nie mielibyśmy spokoju. Tutaj Adkins jest tylko mój. Nie muszę się nim z nikim dzielić i obawiać się czujnych oczu paparazzi, którzy szybko dostaliby cynk, gdzie i z kim przebywa chłopak. Nie chcę żadnych plotek. Nie, teraz gdy sprawa z Seleną jest jeszcze niewyjaśniona.
— Śpiewamy.— oświadczył jakby nigdy nic.
— Co?— spytałam niedowierzając. Mimo iż znajdujemy się właśnie w tym, a nie innym miejscu, nigdy nie spodziewałabym się, że właśnie tak będzie przebiegać to spotkanie.
— Nie bój się.— rzekł, łapiąc swoimi męskimi dłońmi za moje policzki.— Jesteśmy tu tylko we dwoje.— poinformował uradowany. Widać, że ten fakt niesamowicie go cieszy.— Studnio dziś należy wyłącznie do nas.— dodał uśmiechnięty.— Pomyślałem, że tak dla odmiany zamiast na amatorskich wideach, chciałabyś usłyszeć swój głos na prawdziwym nagraniu prosto ze studia muzycznego.— wyznał szczerze.
— Zawsze o tym marzyłam.— oznajmiłam lekko zamyślona. To prawda. Zawsze chciałam to zrobić, ale za bardzo się bałam. Nigdy nie potrafiłam po prostu podejść do taty i powiedzieć mu, że chce jechać z nim do studia, by coś zaśpiewać. Za bardzo zżerała mnie trema. Wiem, że ojciec od razu, by się zgodził, jednak było to dla mnie zdecydowanie za duże wyzwanie. Dobrze, że Jason potrafi wyczytać moje najgłębiej skrywane pragnienia. Przynajmniej on nie bał się poprosić o dostęp do studia. Zrobił to dla mnie. Taki facet to prawdziwy skarb.
— Zaśpiewamy razem, by było ci raźniej.— poinformował podekscytowany.
- A kto będzie...
— Niczym się nie przejmuj.— rzucił, dokładnie tak jakby nie zamierzał tracić czasu. Kończąc wypowiedź, złożył na moich ustach niezwykle soczystego buziaka, po którym szybko wziął się do pracy. Jego pierwszym krokiem było podniesienie leżącej na blacie sterty papierów.— Która?— zapytał, kierując dłoń z manufakturą w moim kierunku.
Wyciągnęłam rękę, by zabrać od niego karteczki. Z początku zerknęła na nie dość nieufnie, nie mając pojęcia, czego mogę się spodziewać. Jednak moja mina szybko zmieniła się, gdy okazało się, że w studiu czekały już na nas wydrukowane na kartkach teksty piosenek. Zdziwiło mnie to, ale i niesamowicie ucieszyło. Jest tu dosłownie wszystko, co potrzebne, by nagrać utwór, zupełnie tak jakby chłopak planował to już od dłuższego czasu. Przekładając papiery, z czarnymi dzięki tuszowi literkami, natknęłam się na dobrze znaną nam piosenkę. Z pewnością jej nie odpuszczę. Przypomina mi ona te wszystkie wspaniałe chwile w Miami. Wiem, że to tę nutę chcę pierw zaśpiewać. Potem znajdę coś innego, lecz pierwsza musi być właśnie ta piosenka.
— Ta.— walnęłam w wielkim bananem na twarzy.
Brunet spojrzał na tytuł. Na jego buzi pojawił się niesamowicie seksowny uśmiech. Uwielbiam go.
— To chodź, moja Señorito.— oznajmił, zapraszając mnie do mikrofonu.
Bez chwili wahania założyłam na głowę wielkie słuchawki i zajęłam miejsce przy przetworniku. Jason szybko do mnie dołączył. Melodia zaczęła grać, a my jakby nigdy nic, wzięliśmy się za śpiewanie. Nie krępuję się. Wiem, że prócz nas nie ma tutaj nikogo. Niesamowicie mnie to cieszy. Nie potrafiłabym śpiewać, wiedząc, że jest tu ktoś jeszcze. Teraz w końcu mogę wydobywać z siebie dźwięki, ani trochę nie stresując się, że ktoś mnie słyszy, czy widzi. Cudne uczucie.
W tle płynie niezwykle romantyczna melodia, a my zatracamy się we wspaniałych słowach tego utworu. Mam wrażenie, jakby stworzone były one specjalnie dla nas. Ten tekst. Wolna, dźwięczna, ale i zarazem bardzo wpadająca w ucho nuta, sprawia, iż piosenka nie potrafi wydostać się z umysłu. Wywołuje niesamowite emocje nie tylko w wokaliście, ale również i w słuchaczu. Jest romantyczna. Pełna namiętności. W naszym wykonaniu nie mogłaby być inna. Señorita Shawna Mendesa w duecie z Camilą Cabello to piosenka stworzona z pewnością specjalnie dla nas. Dla Adkinsa i dla mnie. Choć pewnie jej autorzy nie mieli takiego czegoś w planach.
Słysząc ten wspaniały utwór, cofam się wspomnieniami do tych cudownych wakacji, które odmieniły całe moje życie. Sprawiły, że świat stał się piękniejszy. Me oczy zaczęły dostrzegać więcej barw, a serce zostało skradzione. Te parę dni przyczyniło się do spełnienia moich marzenia. Dzięki nim w końcu czuję się szczęśliwa jak nigdy wcześniej.
🎶🖤🎶
Bawiliśmy się tak znakomicie, że na jednym utworze tego dnia nie mogło się skończyć. Po drugim był trzeci, a potem kolejny i kolejny. Gdyby doba była dłuższa, z pewnością wykonalibyśmy wszystkie piosenki, które zapisane były na przygotowanych przez chłopaka kartkach. Zabawa w jego towarzystwie była tak cudna, że obydwoje zatraciliśmy się w czasie. Nie wiedzieliśmy nawet kiedy wybiła godzina dwudziesta druga. Co świadczy jedynie o tym, że wspólne spędzanie czasu sprawia nam naprawdę wielką radość.
Przyznaje, spodziewałam się zupełnie innej niespodzianki. Sądziłam, że Jason zabierze mnie w jakieś miejsce, gdzie zazwyczaj odbywają się takiego rodzaju spotkania. Jakaś restauracja, kino czy po prostu park, a tu proszę. Niesamowicie mnie zaskoczył. Nigdy nie sądziłam, że chłopak zabierze mnie na randkę do studia muzycznego i spełni przy tym jedno z moich najskrytszych marzeń. Im dłużej znam Jasona, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że po Adkinsie można spodziewać się dosłownie wszystkiego. Jest cudownym mężczyzną, a czas spędzony z nim zalicza się do najwspanialszych chwil w moim życiu. A ta randka... Cóż... To z pewnością jedno z najbardziej fantastycznych sytuacji, które miałam możliwość przeżyć w swoim życiu. Jestem pewna, że nigdy o niej nie zapomnę.
🎶🖤🎶
Trzy tygodnie później.
Od naszego cudownego rendez-vous minęły już trzy tygodnie. Dla jednych to tylko parę tygodni, dla innych aż. Dla mnie to początek cudownej wędrówki przez życie z mężczyzną, którego niewyobrażalnie kocham.
Całe te dwadzieścia jeden dni spędziłam wspólnie w Jasonem. Na krok od siebie nie obchodziliśmy. Zachowywaliśmy i w sumie dalej zachowujemy się dokładnie tak, jak ci zauroczeni w sobie nastolatkowie, którzy świata nie widzą poza wybrankami swoich serc. Nic dziwnego. To dla nas coś więcej niż jakaś tam przygoda na chwilę. To chęć bycia razem już do końca życia i o jeden dzień dłużej. Dzień, który mam nadzieję, będzie trwać wieczność.
Właśnie wjeżdżam windą na dziesiąte piętro apartamentowca, w którym Jason kupił mieszkanie. Mogłabym powiedzieć, że przez tak długi okres wiele się nie zmieniło, ale skłamałabym. Sporo rzeczy w naszej relacji przybrało inny kształt i dalej nieustannie ulegają one zmianie. Codziennie poznajemy się coraz lepiej, a co za tym idzie również lepiej się dogadujemy. Z każdym spojrzeniem, z każdym dotykiem zakochujemy się w sobie coraz mocniej. Z każdym nowym wspólnym doświadczeniem nasza miłość staje się coraz silniejsza.
Dużo uległo zmianie. Zbliżyliśmy się do siebie z Adkinsem jeszcze bardziej. Choć wcześniej sądziłam, że bardziej się już nie da. Jestem z tego powodu mega szczęśliwa. Wszystko się zmieniło. No dobra nie wszystko. W naszej cudnej relacji mimo upływu czasu dalej nie doświadczyliśmy żadnej sprzeczki. Jesteśmy razem bardzo szczęśliwi i sądzę, że nic nie jest w stanie tego zepsuć. Tak samo zmiany nie doczekała się wiedza Seleny dotycząca mojego związku. Próbowałam wiele razy powiedzieć jej prawdę. Stawałam przed nią, z myślą, że to właśnie ten moment, w którym w końcu wyznam jej jakie uczucie łączy mnie z brunetem. Za każdym razem nie wychodziło. Brakowało mi odwagi. Język zaczynał się plątać, a ręce pocić. W ostatnich sekundach zmieniałam temat rozmowy. Mówiłam dosłownie o wszystkim, by tylko nie napocząć nic o Adkinsie. Bardzo dobrze, wiem, że kiedyś muszę jej wszystko powiedzieć, ale to jeszcze nie ten moment. Być może odpowiedni nigdy nie nadejdzie, ale na rozmowę w końcu i tak przyjdzie czas, a ja muszę się do niej psychicznie przygotować. Innego wyjścia nie widzę.
Nie zawracając sobie dalej głowy siostrą, pełna entuzjazmu, z radością wymalowaną na twarzy, włożyłam klucz do dziurki od drzwi. Nawet przez chwilę nie pomyślałam, że nie będzie on pasować. Otwierałam ten apartament już chyba z tysiąc razy. Pierw kluczykami należącymi do mojego mężczyzny, a od jakiegoś czasu dorobionym kompletem, który należy do mnie. Czuję się cudnie z myślą, iż tylko dwie osoby są w stanie dostać się do tego mieszkania, gdy jest ono zamknięte. Tylko dwoje ludzi posiada do niego klucze, a w tej dwójce jest właściciel i ja. Jestem niesamowicie zaszczycona. Adkins musi, darzyć mnie wielkim zaufaniem skoro podarował mi taki prezent. Chciał bym w każdej chwili, gdy tylko zapragnę, mogła przyjść tutaj bez pytań czy wcześniejszych zapowiedzi. Udowodnił tym swoją lojalność wobec mnie. W chwili, gdy obdarował mnie nowo wyrobionym kompletem kluczy, pokazał, że nie zamierza nic ukrywać i nie ma przede mną żadnych tajemnic.
No może prócz tej, która właśnie stoi półnaga w jego salonie.
Wszystko tak dobrze się zapowiadało, a tu taka tajemnica...
Co robi półnaga kobieta w salonie Jasona?Jakieś pomysły?
Mnie się nasuwa pewien, ale wolę teraz o nim nie mówić.
🙄😈
Dziękuję wam za wszystkie wyświetlenia, których jest już ponad
20 tysięcy!
Super, że jesteście ze mną i czekacie na każdy kolejny rozdział.
Jesteście po prostu fantastyczni!
❤️😘
Miłego weekendu Kochani i do następnego!
❤️❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top