Rozdział 2
Zapadł już wieczór, gdy jadł z kochaną matką skromną kolację. Adrian zerknął na ogień w starym kominku. Był czymś zamyślony i zmartwiony. Oczywiście przez całe popołudnie zbierał chrust w okolicznym lesie. Jednak to i tak było stanowczo za mało, aby mieć ciepło w domu.
- O czym tak rozmyślasz, synku? - zapytała Helen.
- O niczym szczególnym, mamo - oczywiście kłamał. Helen cicho westchnęła, patrząc na syna z troską. Musiała coś wymyślić, aby odzyskać królestwo. Położyła sobie dłoń na czole i zamknęła oczy z powodu fali bólu.
- Mamo, idź się połóż - powiedział cicho Adrian. - Ja pozmywam.
- No dobrze, synku - Kobieta wstała. Podeszła do syna i ucałowała go w czubek głowy. - Dobrej nocy, skarbie.
- Tobie również, mamo. - odpowiedział.
Helen udała się do pokoju, aby się położyć. Adrian tymczasem zaczął zmywać naczynia. Był pogrążony w bardzo smutnych myślach, gdy nagle poczuł, jak się zaciął lekko nożem na palcu. Spoglądał na krew, która wypływała mu z płaca do misy.
- A gdyby tak.. - zaczął rozmyślać na głos, zerknąwszy na nóż. Skoro nie potrafił pomóc ukochanej matce, to pierwszy zniknie poprzez popełnienie samobójstwa. I wtedy będą już na zawsze razem, szczęśliwi w polach Elizejskich. Z tym postanowieniem dokończył zmywać i wziąwszy sztylet, schował go do sakwy. Zamierzał w nocy udać się do stawu w lesie, aby dokonać targnięcia na swe życie. Młody Crevan nie zdawał sobie nawet sprawy, iż spotka tam kogoś, kto zmieni jego przeznaczenie...
Ciąg dalszy nastąpi
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top