Troje i mewa


  Morze fale swe topi w błękicie letniego nieba

Mało nas tu zostało, tylko troje i mewa 

Wszyscy już odeszli, dusze swoje porzucili w ziarnach piasku

I choć chcieli, nie doczekali z nami brzasku

Wzywa hejnał, już słyszę głośne dzwony

Nikt się nie poruszył, każdy jest stęskniony

do ojców, matek, rodzin, do stad lśniących bielą

Lecz czasy ich minęły i już nie nadejdą

Jasny piach kłuje w stopy bose

Może i my pogódźmy się z naszym losem?

Może więcej nie tęsknijmy i nie oglądajmy się za siebie?

Bo przecież i tak nikogo tam nie będzie

Nikt nie rzuci nam pełnego wiary uśmiechu

A my musimy nauczyć się żyć bez słowa otuchy u boku

Już na nas również przyszedł czas, znów dzwon rozbrzmiewa

Zbieramy tobołki, niepokoi się mewa

Statek już przy brzegu na nas czeka

Zaczynamy wchodzić, nikt nie narzeka

Mewa w mych rękach jeszcze łebek swój obkręca,

Ostatnie spojrzenie rzuca na ląd, gdzie żyła od pisklęcia

Nigdy też nie pokusiła się zapuścić dalej, niż w morze najbliższe

Lecz czasy te minęły - to wie jak my wszyscy

Na statku odpływamy, choć mało brakło, a by ląd ten i on ominął

Gdyż prawie nas nie dostrzegł

Tak niewielu zostało, tylko troje i mewa

Wtem krzyk wielki rozbrzmiewa

Wprost z lądu, który opuściliśmy właśnie

Ratunek nadszedł na czas - przynajmniej doraźnie

Są coraz bliżej, lecz woda wszystko powstrzyma

Zdążyli na czas, obietnicy kapitan dotrzymał

Świat od nowa się zaczyna

Tak dużo tu innych, szkoda, że nas jest tylko troje i mewa.





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top