Ups.
Poznanie Bryana było jedną z najlepszych chwil w moim życiu. Dwa lata temu zjawił się w mojej firmie, jako nowy Project Manager. Od razu zwróciłam na niego uwagę. Był wysoki, przystojny, charyzmatyczny i wpływowy. Wszystkie dziewczyny z biura chciały się do niego dobrać, ale z jakiegoś powodu zwrócił uwagę właśnie na mnie. Chodziliśmy razem na eventy firmowe, dużo flirtowaliśmy w biurze, aż w końcu wyznał mi, że czuje się samotnie w nowym mieście. Bez zastanowienia zaproponowałam, żeby się do mnie wprowadził, mój apartament był wystarczająco duży dla naszej dwójki, a spanie samej w podwójnym łóżku już mi się znudziło.
Następne miesiące to była bajka. Bryan wracał z pracy później niż ja, bo jak mówił „chciał dopiąć wszystkie formalności, żeby nie zabierać pracy do domu". Kiedy już wrócił, czekałam na niego z drinkiem, po czym jedliśmy romantyczną kolację. Ciągle powtarzał, jakie miał szczęście, że na mnie trafił i że jestem aniołem, który spadł mu z nieba. Co tu dużo mówić, kochałam go.
Któregoś dnia, obudziłam się po upojnej nocy z Bryanem i przeciągnęłam leniwie z błogą świadomością, że nie muszę dziś iść do pracy. W końcu wstałam i otuliłam się szlafrokiem, chcąc iść do kuchni i wypić poranną kawę. Na blacie czekała na mnie notka od mężczyzny, że dziś wróci później. Posmutniałam, ale pocieszyłam się myślą, że wielkimi krokami zbliżał się nasz wspólny urlop, podczas którego mieliśmy jechać na Malediwy i w pełni cieszyć się każdą chwilą razem. Czekałam właśnie, aż ekspres skończy robić mi latte, kiedy usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS-a. Ruszyłam w tamtą stronę i zauważyłam leżący na kanapie, gdzie Bryan lubił jeść śniadanie, jego telefon. Mój chłopiec praktycznie nigdy się z nim nie rozstawał, więc trochę się zdziwiłam. Sięgnęłam po niego, żeby sprawdzić, kto napisał. Na ekranie blokady wyświetlił mi się nieznany numer i początek wiadomości:
Hej kochanie, nie mogę...
Jakie przepraszam kochanie?! Kliknęłam szybko w okno wiadomości. On nigdy nie blokował telefonu, bo zawsze miał go przy sobie i nigdy nie pozwalał mi go dotykać. Zaczęłam przeglądać wiadomości z rosnącym zdziwieniem. Wiadomości praktycznie opisujące ich wspólne chwile przychodziły z sześciu różnych numerów! Bryan... mnie zdradzał? Ukryłam twarz w dłoniach, szlochając ciężko. Jak mogłam być taka głupia?!
Dopiero po jakimś czasie wstałam z kanapy i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro i skrzywiłam się na widok czerwonych plam na twarzy. Szybko przemyłam twarz zimną wodą, czując, jak żal ustępuje miejsca wściekłości.
- Teraz to ja zabawię się z tobą. - wysyczałam, zaciskając mocno dłonie na porcelanowej umywalce.
***
Podniosłam się z kanapy, słysząc dźwięk otwieranych drzwi.
- Dobry wieczór kochanie! - zawołał Bryan z wejścia.
- Hej skarbie! - odkrzyknęłam, idąc do barku.
Wzięłam z blatu dwa drinki, które wcześniej zrobiłam i skierowałam się do mężczyzny.
- Twój ulubiony. - uśmiechnęłam się słodko, podając mu kieliszek.
Upił niewielki łyk i pocałował mnie w policzek.
- Jesteś cudowna. - powiedział, mijając mnie w drodze do salonu.
Uśmiechnęłam się, pijąc moje martini. Wiem, Bryan. I wkrótce się o tym przekonasz.
Jakiś czas później siedzieliśmy przy stole, jedząc przygotowaną przeze mnie kolację, kiedy Bryan wstał, uskarżając się na okropne samopoczucie.
- Przepraszam cię kochanie, nie wiem co się dzieje, jeszcze rano czułem się dobrze. - uśmiechnął się przepraszająco.
- Nic się nie stało kotku, może się połóż, a ja przyniosę ci jakieś lekarstwa. - pogłaskałam go po policzku.
Kiedy do niego przyszłam, pochylał się nad muszlą w łazience. Uśmiechnęłam się z mściwą satysfakcją, kiedy usłyszałam, jak wymiotuje. Podeszłam bliżej i położyłam mu dłoń na ramieniu.
- Nie wiem, co mogło mi tak zaszkodzić. - wychrypiał mężczyzna, kiedy wykasłał z siebie resztki kolacji wraz z krwią.
- Kochanie, masz może alergię na arszenik? - zapytałam z niewinnym uśmiechem.
Spojrzał na mnie ze zgrozą w oczach. Wzruszyłam ramionami, dalej się śmiejąc.
- Ups.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top