Rozdział 25
Przez całą noc nie spałam, ale nie odczuwałam zmęczenia. Odczuwałam smutek. Ta rana wyglądała tak koszmarnie, leciało z niej tak dużo krwi! W dodatku mam wrażenie, że kula mogła dosięgnąć serca... To nie może być prawda!
Z racji że byłam głodna, poszłam do szpitalnego bufetu kupić drożdżówkę. Gdy wróciłam z powrotem na piętro, przed drzwiami do sali stał lekarz. Miał ze sobą smutną minę
-Filip...- powiedział zapłakany lekarz
Na dźwięk tego imienia upuściłam moją drożdżówkę i zaczęłam płakać
-...nie żyje- dokończył lekarz, po czym się rozpłakał
Po tych słowach zaczęłam krzyczeć. Zaczęłam demolować korytarz, ale powstrzymały mnie pielęgniarki. Następnie zemdlałam.
Po 30 minutach odzyskałam przytomność. Leżałam na ławce. Wokół mnie stały pielęgniarki i Quebo. Po obudzeniu czułam pustkę. Następnie pielęgniarki gdzieś poszły, a Quebo ze mną pozostał. Po jego policzku spłynęła pojedyncza łza.
-Wiesz...- powiedział łkając
-Co?- odpowiedziałam
-Chcę z tobą być- odpowiedział
Wryło mnie w ziemię, ale odpowiedziałam:
-Ja też.
-Co sądzisz o tym, byśmy wzięli jutro ślub, zgodnie z wolą Taco?- zapytał Quebo
-Z pewnością by tego chciał.
-Wracamy do willi?
-Tak.
Quebo wziął mnie na ręce i zaprowadził do samochodu. Ja go nadal kocham. Gdy dojechaliśmy, Kuba zaprowadził mnie na rękach do mojego pokoju, a on sam pojechał na miasto załatwić jakieś sprawy. Postanowiłam pójść do pokoju Taco. Gdy zobaczyłam nasze wspólne zdjęcie, rozpłakałam się i zaczęłam krzyczeć. Niespodziewanie do pokoju wszedł Quebo.
-To ty nie pojechałeś?- zapytałam
-Jeszcze nie zdążyłem wyjechać, ale dzisiaj nigdzie nie jadę. Zostanę z tobą.
-Jesteś taki kochany!- powiedziałam
Przez resztę dnia leżeliśmy wtuleni w siebie i razem płakaliśmy, a potem zasnęliśmy. Dziwnie się czuję z tym, że jutro biorę ślub, ale wiem, że Taco chciałby mojego szczęścia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top