16

Marco i Annkhatrin ogłosili, iż zostali parą. Julia na szczęście tego nie usłyszała, ponieważ do niej i Błaszczykowskiego dołączyli Piszczek i Lewandowski i zrobili sobie mini polski wieczorek.

-Wiecie co?

-Co?

-Gówno. 1:0 grasz dalej?-zaśmiali się.

-Ej.. Ja tu chcę przemowę pierdyknąć, a wy się nabijacie. Jesteście okropni.

-Tak czasem bywa.

-Jakubie Błaszczykowski, czy twoja dupa poczuła kiedykolwiek moją nogę?

-Nie?...

-Więc lepiej, żeby nie poczuła. Chciałam powiedzieć, że fajnie, żeśmy się tak poznali i sobie pogadali.

-Noo. Już dawno nie rozmawiałem po polsku.

-To w domach nie mówicie po polsku?

-Nie, bo dziewczynki uczą się mówić.

-Ja też się dopiero uczę, więc muszę jak najwięcej mówić po niemiecku.

-Biedaki.

-A ty?

-Ja? Piszę po polsku, więc żyć nie umierać.

-A my takie plebsy..-Robert strzelił face palma. Reszta się zaśmiała.

-W ogóle to wam opowiem taki zawodowy suchar. Co robi piłkarz na ulicy?

-

-Stoi w korkach.

-Dobre. A co mówi chińczyk przed oknem?

-

-Tosziba.

-A to znacie? Jak się nazywa ubikacja jednookiego potwora?

-

-Cyklop-Kloppówna jako pierwsza wybuchnęła niepochamowanym śmiechem. Później śmiali się już wszyscy.

-A to znacie? Jak się nazywa czarownica z Sandomierza?

-

-Sandwich!

-A to?! Co robi kierowca w zimie?

-

-Siedzi w golfie!

-Nie śmiejcie się!-mówił ze łzami w oczach Piszczek.-Bo ja też kiedyś jeździłem golfem!-Kuba już prawie leżał na ziemi.

-Przerwijmy tę karuzelę śmiechu.

-Weźmy coś zaśpiewajmy.

-Chcesz żeby szyby pękły w oknach?!

-To jest ten sam tekst: "Zamknij okno, bo zimno na dworze.- Czy ty myślisz, że jak zamknę okno, to na dworze będzie cieplej?!" KUBA! Na dworze NIE MA okien!

-Czy ty nie rozumiesz słowa PRZENOŚNIA

-Chyba sarkazm.

-Your life is big sarcasm.

-You are a sarcasm.

-Za dużo sarkazmu w tym sarkazmie.

-To co, śpiewamy?

-Ymm znacie "Sen o warszawie" Czesława Niemena?

-Oczywiście. To przecież hymn Legii Warszawa-chłopcy powiedzieli chórem.

-To śpiewamy-Julia zaczęła wyklepywać rytm na udach.

Mam tak samo jak ty Miasto moje a w nim Najpiękniejszy mój świat Najpiękniejsze dni Zostawiłem tam kolorowe sny

Mężczyźni jednogłośnie w myślach stwierdzili, że nastolatka pięknie śpiewa.

Kiedyś zatrzymam czas I na skrzydłach jak ptak Będę leciał co sił Tam, gdzie moje sny I warszawskie kolorowe dni

Polki urzeczone śpiewaniem wyszły na ogródek i przysiadły się do rodaków.

Gdybyś ujrzeć chciał nadwiślański świt Już dziś wyruszaj ze mną tam Zobaczysz jak, przywita pięknie nas Warszawski dzień

-Brawoooo! Brawooo!-Ewa i Agata zaczęły klaskać.

-Dołączycie do nas?

-A co śpiewamy?

-A co chcecie?

-Może klasyka? "Wehikuł czasu" Dżemu?

-Spoko.

Pamiętam dobrze ideał swój Marzeniami żyłem jak król Siódma rano - to dla mnie noc Pracować nie chciałem, włóczyłem się Za to do puszki zamykano mnie Za to zwykle zamykano mnie Po knajpach grywałem za piwko i chleb Na szyciu bluesa tak mijał mi dzień Tylko nocą do Klubu "Puls" Dżem session do rana tam królował blues To już minęło, ten klimat, ten luz Wspaniali ludzie nie powrócą, Nie powrócą już! Lecz we mnie zostało coś z tamtych lat Mój mały, intymny, muzyczny świat. Gdy tak wspominam ten miniony czas, Wiem jedno, że to nie poszło w las

Dotarli do samego końca.

-Możemy robić zespół.

-Możesz coś dla mnie zaśpiewać? Masz taki piękny głos.

-Muszę?..

-Proszee- kobiety poprosiły chórkiem.

-Ech.. No dobrze.

Zaczęła wybijać rytm palcami wczuwając się. Już zaczęła śpiewać, jednak przerwał jej Mario.

-Zaśpiewaj coś swojego.

-Po polsku?

-Tak. Bardzo lubię ten język.

-A zwłaszcza Kloppowe "rusz dupę"- zaśmiali się.

-Dobra, koniec. Śpiewaj.

Nie wiedząc czemu, zaczęła śpiewać piosenkę o swojej mamie.

Przypominasz film. Najpiękniejszy film. Dobrych kilka chwil. Tak potrzebnych mi. Czuje i widzę, że Fotografie, które robił dziadek mój. Pamiętają czasy, kiedy byłaś tu. Mamo, najbardziej brak mi ciebie

Powoli zaczął się zbierać tłumek.

Chce byś przeczytała list który pisze ci Już kolejną noc Bo ty, dałaś wszystko mi A w rękach niebo może być widoczne, dzięki tobie A dzięki tobie umiem żyć umiem śnić Umiem kochać i wybaczać Więc wybaczam ci ze cię nie ma dziś Przy mnie Bo mam anioła co jest taki jak ty Jest taki jak ty

Jedna łza spłynęła po jej policzku. Samotna jak ona. Nie czuła się tutaj dobrze, pomimo, że mieszkała z rodziną i miała cudownych przyjaciół.

Przypominasz film Najpiękniejszy film Dobrych kilka chwil Tak potrzebnych mi

Nie chce taka być. Musi być silna. Jeżeli chociaż trochę odpuści, może się to źle skończyć.

Czuje i widzę, że Fotografie, które robił dziadek mój Pamiętają czasy, kiedy byłaś tu Mamo, najbardziej brak mi ciebie Mamo, najbardziej brak mi ciebie Mamo, najbardziej brak mi ciebie

Jej głos się powoli łamał. Nie chciała by ktokolwiek zobaczył jak płacze.

-Przepraszam-wstała i wybiegła. Wpadła do domu zgarniając swoje rzeczy.

-Hej.. Gdzie idziesz?-zobaczył że płacze-Dlaczego płaczesz? Coś się stało?

-Nie, po prostu muszę już iść. Przekaż Erikowi, że świetnie się bawiłam. Cześć.-pocałowała go w policzek. Już chciała odejść, lecz jeszcze ją zatrzymał.

-Chodź odwiozę cię.

-Nie trzeba, poza tym Carla będzie zła.

-Tym akurat nie musisz się przejmować. Pokłóciliśmy się i pojechała do domu. Powiedziała, że na noc mogę nie wracać .

-Jeżeli chcesz, możesz spać u nas.

-Będzie spał u mnie-nagle obok nich zjawił się Marco.

-Ok. To ja lecę.

-Czekaj podwiozę cię.

-Gdzie idziecie? Impreza się nawet jeszcze nie rozkręciła.

-Nie twoja sprawa Reus.

-Moja, bo nie wiadomo gdzie zabierasz mojego przyjaciela, który ma dziewczynę- zaakcentował ostatni wyraz.

-Czy ty myślisz, że jestem zdolna do tego, żeby go omotać i odbić Carli?

-Z tobą już były różne przygody, więc nie wiadomo co ci jeszcze przyjdzie do głowy. Widząc to, co masz na rękach, lub innych częściach ciała, lub to że byłaś w szpitalu po nieudanej próbie samobójczej nikt nie wie czego się jeszcze można po tobie spodziewać.

-To, że jesteś zadufanym w sobie bufonem i dupkiem wiedziała od zawsze, ale że tak potrafisz kręcić i kłamać, to jeszcze nie wiedziałam. Dobrze, że niektóre rzeczy wychodzą na jaw na pierwszych etapach znajomości.

-Za to ty jesteś bardzo niestała w uczuciach. Pierwsze Tomek, później ja, następnie Erik a teraz Mario. Jestem ciekawy co będzie po twojej osiemnastce. Będziesz zdradzać czy się puszczać?

-Marco?! Jesteśmy tylko przyjaciółmi!

-No co? Prawdę chyba mówię, bo się nawet słowem nie odezwała.

-A ty byś się odezwał na jej miejscu, jakby ci ktoś prosto w twarz powiedział, że się puszczasz?

-Prawda boli co?

Pierwsze co czuła, to ogromny smutek i żal. Później już tylko gniew i wielką nienawiść.

-Wiesz, że jak się ze mną zadajesz, to znaczy, że jesteś alfonsem, bo przecież się zadajesz z dziwką no nie? Powiedz, ile już ci obciągało, co?

-Na pewno nie takie szmaty jak ty.

-Ty pierdolona kurwo-powiedziała po polsku i natarła na Marco. Pierwsze kopniak w splot słoneczny, a później prawy sierp w nos.

-Co ty sobie kurwa myślisz co? Jesteś pierdolonym puszczalskim kłamcą. I gdyby nie to, że nie jestem bezlitosna, i że za tobą stoją twoi koledzy, to wpierdoliłabym ci bardziej. Żegnam.

Wyszła, a za nią Mario.

***

-Jezuu.. Jutro będę miała same problemy i to jeszcze przez tego szmaciarza. Jeszcze to jest nic! Nie rozumiem jak mógł mnie nazwać dziwką. Poza tym to nie sznyty znaczą o człowieku! I nie miałam żadnej próby samobójczej!

-Mała, wierze ci na słowo. I wiem, że nie byłabyś do tego zdolna. I nie tylko ty w tym towarzystwie się podcinałaś.

-Co? Ty? Przecież ty jesteś takim rozpromienionym słoneczkiem w tej drużynie.

-Kiedyś tak nie było. Kiedy jeszcze byłem w podstawówce, szósta, siódma klasa, to byłem gruby. Za bardzo. I zaczęło się. Wyzwiska, kopanie, z czasem nawet znęcanie się. To wtedy zacząłem się podcinać. Miałem kilka prób samobójczych. Kiedy moi rodzice w końcu zauważyli, że sobie nie radzę, wzięli mnie do psychologa. Później było już tylko gorzej. Nie chciałem z nikim rozmawiać, chodziłem na wagary. Jak się później okazało, miałem początki depresji.

-I jak poradziłeś sobie z tym wszystkim?

-Spotkałem Marco. Zakolegowaliśmy się, dużo rozmawialiśmy. Zaproponował mi wspólne treningi, później siłownia, piłka-Mario potarł oczy dłonią.-Nawet nie wiesz ile mu zawdzięczam. Gdyby nie on Teraz prawdopodobnie wąchałbym kwiatki od spodu.

Dziewczyna złapała jego dłoń, którą szybko ścisnął.

-Jeżeli będziesz miał jakikolwiek problem, to nie ważne czy będzie piętnasta czy piąta rano, zawsze możesz do mnie przyjść i razem postaramy się znaleźć rozwiązanie tego problemu.

-Dziękuję mała. Dobrze, że jesteś.-przytulili się.

-Jedziemy?

-Jedziemy.

***

-Durniu! Co ci strzeliło do tego twojego pustego łba, żeby ją obrażać?! Jeszcze do tego nazwać ją dziwką?! Mało jeszcze sobie nawrzucaliście?!

-Nie moja.. Hik.. Wina, że.. Hik.. Taka prawda.

-Reus! Ty jesteś uchlany w trzy dupy!-krzyknął Schmelzer i wyrzucił dłonie w powietrze.

-Przecież.. Hik.. Ja nic.. Hik.. Nie piłem.

-Kurwa. Co za jełop-Hummels strzelił rasowego face palma.

-Jełop to mało powiedziane. Na niego nie ma stosownego określenia-wtrącił Moritz.

-I co teraz zrobimy?-spytał Guereiro.

-Annkatrin pojechała do domu, no nie?

-Tak.

-No to jutro rano terapia szokowa.

-Mam się bać?-zaśmiał się Sahin.

-Polega na tym, że budzi się w krzyku, później kubeł zimnej wody, a na samym końcu dopiero elektrolity, tabletki czy takie tam.

-Włączył się tryb szatański Weigl-zaśmiał się Passlack.

-Jeżeli chcemy żeby byli razem, to musimy się uciec do najostrzejszych środków. Kto w to wchodzi?-wyciągnął rękę.

-Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego-krzyknął Langerak.

-Nie bierz tego do buzi!- wszyskie oczy zostały zwrócone na Erika.

-Z Marco jest gorzej niż z dzieckiem.

-Nie. Między nimi jest jedna wielka różnica. Dziecko da się wychować a Reusa nie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top