XLVIII
- J-jak to jutro? Mam miałabym im niby powiedzieć?
- Prawdę. To o co Cię zapytają. Wiem, że jesteś teraz przytłoczona tym wszystkim, ale... - nalegał. Wiedziałam, że ten uzyskanie tego rozwodu jest dla niego bardzo ważne, w końcu nikt nie chciał być w związku małżeńskim z osobą, z którą łączy ją taka historia jak Harry'ego i Grace.
- To, że byliśmy razem, gdy jeszcze miałeś żonę nie wpłynie przypadkiem na twoją niekorzyść?
- Wpłynie. Ale nic już z tym nie zrobimy. Nie poproszę Cię o kłamanie przed sądem. Możemy tylko mieć nadzieję, że o to nie zapytają.
- A jaka jest na to szansa?
- Nikła.
- Świetnie - mruknęłam i zajęłam się moim jedzeniem.
Zamieniłam jeszcze ze Styles'em jakiś pozbawiony znaczenia dialog, aby tylko kolacja nie minęła nam w niezręcznej ciszy, po czym poinformowałam bruneta, że pójdę się już położyć spać.
- Pozmywam - oświadczył. - Jedziesz ze mną rano do stajni? Nicole ma trening.
- Jasne.
- Wyjeżdżamy o dziewiątej, skar... - przerwał w pół słowa, zapewne zdając sobie sprawę ze swojej pomyłki. - ...Sam.
Przytaknęłam tylko i udałam się do swojego pokoju. Rozpakowałam część moich rzeczy, przy okazji szukając stroju odpowiedniego na jutrzejszy dzień i wzięłam szybki prysznic. Ciekawe ile razy to ja z rozpędu powiem do Harry'ego kochanie, czy skarbie.
Po długich próbach w końcu udało mi się zasnąć, aby niedługo potem mógł mnie obudzić okropny dźwięk budzika. Zanim niemal oślepłam od jasności ekranu telefonu dostrzegłam wiadomość od Nicole. Szybko osłoniłam ciemne zasłony, aby wpuścić do pokoju naturalne światło i z powrotem sięgnęłam po komórkę.
Nicole: Zabierasz się dziś do stajni z panem Dupkiem?
Ja: Tak, ja i pan Dupek wyjeżdżamy o 9
Nicole: Okk, ja będę i tak trochę wcześniej, więc możesz go pogonić
Nicole: Btw
Nicole: Co powiesz na nockę z winkiem i głupimi filmami?
Ja: Rodzice w delegacji?
Nicole: Tak, a ten mały podszyty diabeł śpi u innego małego diabła
Ja: Kuszące, ale mam dziś trochę rzeczy do załatwienia
Zastanawiałam się długo, czy powiedzieć jej o sprawie z Harrym i jego żoną, jednak stwierdziłam ostatecznie, że to zbyt prywatna i poważna sprawa, aby dzielić się nią innymi. I tak jestem w szoku, że brunet mi o tym powiedział. Z resztą dziś ta sprawa pójdzie w zapomnienie. Mam przynajmniej taką nadzieję.
Nicole: Na przykład?
Ja: Zakupy, mój pokój świeci pustkami. Dostanę w nim depresji
Nicole: Nadal nie rozumiem, dlaczego twoja mama sprzedała twoje meble razem z domem
Ja: To była też moja decyzja, były i tak mocno poturbowane, a komuś może się przydadzą
Nicole: Pojedziemy razem, szybciej się z tym uporamy
Ja: Chyba oszalałaś, jeśli myślisz, że wsiądę z Tobą do samochodu dwa dni po odebraniu prawka
Nicole: Wsiądziesz, pało
Nicole: Bo mnie kochasz
Nicole: Czy tego chcesz czy nie, moja droga
Ja: Ale Ty wiesz, że jedziemy do Ikea?
Nicole: Ostrzegam
Nicole: Że jeśli spędzimy w dziale z pierdołami więcej niż pół godziny zamknę Cię w szafie i tam zostawię
Ja: Godzina
Nicole: 40 Minut
Ja: 59 minut
Nicole: Chyba sobie jaja robisz
Ja: Nie da się obejść tego działu w tak krótkim czasie :/
Nicole: Dlaczego ja to dla Ciebie robię?
Ja: Bo mnie kochasz
Ja: Czy tego chcesz czy nie, moja droga
Nicole: Widzimy się w stajni
Ja: Buźka!
W czasie wymieniania wiadomości z blondynką zdążyłam przyjść do kuchni i przygotować dwa kubki z kawą. Na śniadanie zdecydowałam się na owsiankę z truskawkami. Zarówno dla mnie, jak i dla Harry'ego. Wyjęłam jeszcze tylko cukier z szafki i mleko i postawiłam na stole.
- Dzień dobry - usłyszałam za sobą zaspany głos bruneta.
- Cześć - odpowiedziała i odwróciłam się w jego stronę. Wyglądał tragicznie. W sensie widocznych oznak nieprzespanej nocy. Jego oczy były podkrążone oraz opuchnięte i w żadnym stopniu nie przypominały tych radosnych zielonych tęczówek.
Styles zabrał nasze śniadanie z blatu i usiedliśmy przy stole. Sięgnął jeszcze po pilota, aby w tle leciały wiadomości. Ten obrazek przypominał typowy spokojny poranek, do jakiego pewnie będzie mi dane się przyzwyczaić. Nie różnił się znacznie od tych, które dotychczas spędzałam z Ed'em, jednak samo to, że go nie było stanowiło dla mnie ogromną różnicę.
- O której jest rozprawa? - zagaiłam.
- O trzynastej. Mam nadzieję, że długo nie potrwa i przed szesnastą będziemy w domu.
- Też mam taka nadzieję.
- Masz plany? - zapytał, odkładając łyżkę do miski.
- Tak, będę jechać z Nicole do sklepu po meble. Zostanę u niej na noc.
- Ledwo się wprowadziłaś, a już uciekasz? - zaśmiał się. - Mama Nicole was zawiezie?
- Nie, Nicole odebrała przedwczoraj prawo jazdy. Jedziemy jej samochodem.
- To nie jest odpowiedzialne, Sam - powiedział tak surowym tonem, że nie byłam pewna, czy mówi to w żartach, czy na poważnie.
- Nie będziemy szaleć.
- A dlaczego jej mama nie może was zawieźć?
- Są w delegacji z jej tatą.
- Nie, Sam. Nie pojedziesz. Ja was zawiozę jeśli będzie trzeba.
- Słucham?
- Słyszałaś, Sam. Zobacz jaka jest pogoda, mało brakuje do wypadku, nawet jak będziecie jechać ostrożnie.
- Ale przecież...
- Nie, Samantha! Koniec dyskusji! Pojedziecie kiedy indziej. Nie pali się - rzucił pretensjonalnym tonem, wstał i włożył miskę do zmywarki, nawet na mnie nie spoglądając. - Zbieraj się, zaraz jedziemy. I przekaż Nicole, że nigdzie dziś nie jedziecie.
- Harry, stop - odezwałam się i podeszłam do niego. Widząc jego zerową reakcję złapałam go za rękę i zatrzymałam.
- Koniec dyskusji, Samantha.
- Nie. Nie będziesz mi dyktował co mam robić. To ja układam sobie mój dzień i nie masz prawa się do tego wtrącać. Skoro powiedziałam, że jadę dzisiaj z Nicole na zakupy to znaczy, że pojadę.
Harry zacisnął szczękę i odwrócił na moment wzrok, po czym powrócił nim do moich oczu. Sekundę później wyrwał się z mojego uścisku i zniknął za drzwiami swojej sypialni. Szybko przebrałam się w wygodne ubrania i wyszłam z pokoju. Styles czekał już przy drzwiach wejściowych z kluczykami w rękach. Nie uraczył mnie nawet krótkim spojrzeniem. Otworzył drzwi i rzucił ciche Idziemy.
Przyjechaliśmy do stajni trochę spóźnieni, ponieważ Harry stwierdził, że jazda czterdzieści kilometrów na godzinę jest w zupełności wystarczające i nie ma potrzeby się spieszyć. Ale na drodze z ograniczeniem do siedemdziesięciu? Mało brakowało, a dostałby mandat za zbyt powolną jazdę.
- To twoim zdaniem znaczy pogonić pana Dupka? - zapytała, zapinając kask na głowie. Kiwi była już gotowa do jazdy, zakładam, że od dobrych kilkunastu minut.
- Wybacz, pan Dupek miał gdzieś godzinę rozpoczęcia twojego treningu. - Wzruszyłam ramionami i pogłaskałam siwą klacz po chrapach. - Jest w gabinecie, możesz iść na halę.
- Kiedy wracasz na Finesse? - zapytała, gdy przechodziłyśmy koło boksu mojej krowy, która widząc nas wystawiła łeb na zewnątrz.
- Nie wiem. Zaraz zaczyna się sezon, chyba powinnam nad tym pomyśleć.
- Nie tęsknisz za tym?
- Tęsknię, jasne, że tak, ale... To za bardzo przypomina mi o... O Edzie. Patrząc na Finesse myślę o tym ile zaryzykował i ile poświęcił, żebym mogła tutaj trenować. Z jednej strony czuję wyrzuty, że tego nie szanuję, a z drugiej wiem, że nie mogłabym się skupić. A Ed zawsze mi powtarzał, że jeśli mam trenować dla kogoś, a nie dla mnie to lepiej, żebym tego nie robiła. Niedługo się przełamię i będę kontynuować treningi. Ale jeszcze chyba nie teraz.
- Rozumiem - mruknęła, chodząc na halę. W tym samym momencie z głównego wejścia wszedł Styles. Położył swój notatnik na półce, gdzie zazwyczaj kładliśmy drągi i podszedł bliżej nas. Życzyłam Nicole powodzenia na treningu i minęłam się z brunetem, aby usiąść na jednym z miejsc na trybunach. Nie minęło dużo czasu, a zauważyłam, że ekran komórki Styles'a, którą zostawił na oparciu przy trybunach się zaświecił. Po wibracjach mogłam stwierdzić, że ktoś do niego dzwoni.
- Panie Styles, telefon! - odezwałam się, mając na uwadze, że gdybym powiedziała do niego po imieniu przyciągnęłabym niepotrzebną uwagę dyrektora klubu.
- Harry Styles, słucham? - powiedział po odebraniu. Spojrzał na mnie ukradkiem i odszedł na środek hali, jednocześnie wydając Nicole polecenia gestami dłoni. Nie mam pojęcia jak obydwoje się w tym połapali. Wyglądał co najmniej jakby rzucał zaklęcie. Kilka minut później wrócił i podał mi telefon, abym odłożyła go na miejsce.
- To mój prawnik - rzucił. - Termin rozprawy został odroczony.
- Dlaczego?
- Prawnik Grace o to wniósł. Ma jakieś nowe dowody na moją winę - powiedział na jednym wdechu i przetarł czoło dłonią.
- Spokojnie, przecież nie ma w tym twojej winy - powiedziałam, chcąc chociaż odrobinę podnieść go na duchu.
- Nie rozumiesz. Nie liczy się to jaka jest prawda, ale to co ten prawnik może udowodnić. Z czegokolwiek może wyciągnąć dowody na moją niekorzyść. - Przez moment milczałam, starając się ułożyć wszystko w głowie. Niezłe bagno z tym całym rozwodem.
- Na kiedy została przełożona?
- Na środę.
Przytaknęłam tylko i odprowadziłam bruneta wzrokiem z powrotem do Nicole.
O dziwo cały trening przebiegł mi w miarę sprawnie. Miło mi się patrzy na skaczące konie, nawet jak nie siedzę na grzbiecie podczas skoku. Z resztą Nicole jest bardzo dobrym jeźdźcem, więc oglądanie jej to sama przyjemność. Gdy tylko usłyszałam komendę do rozstępowania, a Harry wyszedł z hali podeszłam do blondynki i przez niecałe dziesięć minut dreptałam przy Kiwi, rozmawiając z przyjaciółką. Ta puściła luźno wodze i na moment położyła się na szyi konia, po czym powróciła do siadu. Pomogłam jej rozsiodłać klacz i pochować sprzęt do szafki, aby w tym czasie mogła się przebrać.
- Jedziemy? - zapytałam blondynki, gdy wychodziła z szatni.
- Teraz? Mówiłaś, że masz jakieś plany.
- Jednak nie mam. Załatwimy to wcześniej i będziemy miały więcej czasu na seriale i winko - zaśmiałam się. - Stoi?
- Pytasz się jeszcze? Masz - powiedziała z uśmiechem i podała mi z torby klucze do samochodu. - Wsiadaj, muszę jeszcze iść na moment do dyrektora.
- Samantha! - krzyknął Harry, w chwili, gdy zabierałam od Nicole pęk kluczyków z białym puchowym pomponem. - Czekaj.
- O co chodzi, panie Styles?
- Mówiłem Ci już. Nigdzie nie jedziesz. Wsiadasz, ale do mojego samochodu!
- Ja też już Ci mówiłam, że nie będziesz planował mojego dnia! Dlaczego tak się przy tym upierasz, Harry!? - W nerwach przestawałam powoli panować nad tym co mówię. Mam nadzieję, że żaden z trenerów, a co gorsza dyrektor.
- Jezdnia jest śliska, a Nicole nie jest doświadczonym kierowcą! Nie ufam jej na tyle, żeby puścić was same jak daleko! - Wskazał dłonią na blondynkę, stojącą obok mnie.
- Ale ja jej ufam! W przeciwieństwie do Ciebie ona nie spowodowała śmiertelnego wypadku!
- Ed'owi też ufałaś, a przecież też miał na koncie śmiertelny wypadek!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top