Szary kamyk

Zostałem sam
Po raz kolejny
Jak szary kamyk
Na ruinach mych marzeń
Jak zwykły kamień
Matowy
Bez wartości
Lecz o ostrych krawędziach
Każdy kto chce go podnieść
I zabrać ze sobą
Upuszcza kamyk
Odrzuca od siebie
Ze wstrętem i pogardą.
Tak samo jest ze mną
Choć idę sam przez świat
Nie pragnę samotności
Lecz każdy do kogo się zbliżam
Odpycha mnie
Odwraca się plecami.
A Ty nie widzisz mnie
Choć myślę o tobie
Nigdy nie patrzysz w moją stronę
Widzę Cię zawsze
Nawet w swoim śnie
Stoisz przed mymi oczyma
Jak dobry duch
Lecz nawet Ty
Nie podchodzisz zbyt blisko
I nie podnosisz kamyka mego serca
Nie chcesz zamienić go
W błyszczący kryształ
I zatrzymać przy sobie
Jak cennego daru.
Kamień to ma do siebie
Że trudno go skruszyć
Bo jest twardy i chłodny
Ogrzać go może
jedynie ciepły płomień.
Płomieniem tym jest miłość
Lecz mnie on nie grzeje
Jedyne co czuję
To ból który mi sprawia
Długi i ostry
Cierń tęsknoty

-------------------------------------------------

Dawno mnie nie było, prawda? No cóż, jak każdego artystę i mnie czasem dopada brak weny... a może trochę wakacyjne lenistwo😉
Tak czy inaczej, już jestem z kolejnym wierszem.
Dajcie znać jak Wam się on podoba😁

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top