Rozdział 17 List od nieznajomego

Pov. Damian

      Uparty demon! Nie no teraz to przesadził...!

_ Debeliuszu!

_ Damian?! Co ty tu robisz?!

_ Zdziwię cię... Mieszkam...

_...

_ Co ci znowu przyszło do głowy?! Mówiłem bez głupot! Czegoś ty nie zrozumiał w słowach ,,Nie rób głupot!''. !

_ Ja wyjaśnię...

_ Porozmawiamy o twoim zachowaniu później... Na razie masz odłożyć talerze, stamtąd skąd je wziąłeś...!

_Ale...

_ Nie ma żadnego, ale...! Teraz! Debeliuszu! Teraz!


_ Wściekłeś się...

_Debeliuszu! Mam powód, by się wściekać...!

_...

_ Nie zrozum mnie źle, możesz chodzić po tej posiadłości, bo i tak nikt cię nie zobaczy oprócz mnie... Ale... Nie rób głupot... To jest tylko ostrzeżenie. Ale jeśli to się powtórzy...! To wyciągnę z tego zachowania konsekwencję! Zrozumiano?

_ Tak jest Damianie...


Pov. Bruce

     Jakim cudem te talerze latają?! Przecież to łamie wszystkie zasady fizyki...

Pov. Dick

      Latające talerze... Ale dziwy... W życiu nigdy nie widziałem takiego zjawiska...

Demon ruszył swoją dłonią w prawą stronę, a talerze powoli wychodziły z kółka i wracały na kredens.

Pov. Debeliusz

_ Damian? A te kawałki z czwartego talerza mam poskładać w jeden talerz?

_ Nie rób tego! Latające talerze to dla nich wystarczający szok... Nie musisz dokładać do tego magicznie naprawiającego się talerza... Tego by oni chyba już nie wytrzymali...

_ Rozumiem...


Pov. Bruce

      Talerze wróciły na kredens... Chyba się trochę uspokoiło... Przynajmniej taką mam nadzieję...

-To było dziwne...

-Zgadzam się... To było bardzo dziwne...

-Chwila? Damian to ty nie wiesz, jak to się stało...?

-Dick... Czy ja ci wyglądam na magika lub iluzjonistę? Takie rzeczy nie zdarzały się nawet Klasztorze Ligi Zabójców... A poza tym pierwszy raz widzę, jak talerze same z sobie latają...

-Damian ma tu rację... A poza tym nikt z nas nie posiada magicznych mocy tak, aby zaczarować talerze kuchenne...

Pov. Damian

_ Nie zgadzam się! Damian! Ty przecież masz moce!

_ Tak mam, ale tylko wtedy gdy jestem w formie pośredniej, w swej prawdziwej i ludzkiej formie nie mam mocy... Jestem tylko zwykłym, przeciętnym człowiekiem...

_ Ty... Zwykłym człowiekiem? Od kiedy chłopaka wybranego przez samego Boga na opiekuna piekła pośredniego może nazywać się zwykłym, przeciętnym człowiekiem?! Jesteś niezwykłym i wyjątkowym chłopakiem... Nie zapominaj o tym...

_ Że ja... To niby niezwykły i wyjątkowy chłopak? Błagam... Nie rozśmieszaj mnie... A ty w ogóle wiesz, że wybór na opiekuna piekieł nic nie zmienia... Tak?

_ Nic nie zmienia?! Ach... Racja... Ciągle zapominam, że masz o sobie bardzo niską samoocenę...

_ Co poradzisz... Do tego będziesz musiał się kiedyś przyzwyczaić...

_ Może... Kiedyś się przyzwyczaję...

_ Może... Może... Morze jest szerokie i głębokie... Debeliuszu...


-A właśnie Dick miałem ci opowiedzieć o tej Natalii Damiana...

-No w sumie racja... Przez tę sytuację z latającymi talerzami zupełnie o tym zapomniałem... Ale o jakiej znowu Natalii Damiana...

-Właśnie...! Jakiej znowu Natalii Damiana? Ona nie jest moja to tylko przyjaciółka...

-Eh... Wiem o tym Damian. O czym ty pomyślałeś...?

-Bruce...?

-Tak Dick?

-Szczerze to twoja wypowiedz, zabrzmiała, tak jakby oni byli parą albo, że ona byłaby jego własnością...

-Naprawdę? Przepraszam Damian... Nie to miałem na myśli...

-Nic się nie stało... A w ogóle to mogę już iść czy będę do czegoś jeszcze wam potrzebny?

-W sumie to możesz iść, jeśli chcesz...

-Okej... To pa


Po czym Damian poszedł i skierował się do swojego pokoju.

-Bruce? To... O co chodzi?

-Chodźmy może do salonu...

-Okej

Mężczyźni siedli na kanapie.

-A więc tak... Damian i Natalii są najlepszymi przyjaciółmi już z pięciu lat. Nawet dziewięciu lat jak to Damian ujął, gdyby chciało się w uwzględniać jeszcze te cztery lata, podczas których się nie widzieli... Oboje pochodzą z gór... Można powiedzieć, że razem się wychowywali, bo spędzili ze sobą prawie całe ich dzieciństwo. Oczywiście, wtedy gdy ich matki ich nie widziały... I tak było do dziewiątego roku życia...

-Nieźle... Ale dlaczego spotykali się w momencie, gdy ich matki nie widziały?

-Mama Damiana i mama Natalii były dość zaciętymi wrogami. Próbowały Natalię i Damiana wciągnąć do tej wzajemnej nienawiści, ale w tym czasie oni byli już przyjaciółmi. Więc nie udało im się tego dokonać. Ale za każdym razem kazali obojgu walczyć przeciwko sobie... Oni tego nie chcieli i udawali, że walczą do czasu, gdy znikali z oczu matek. Wtedy odkładali miecze i się po prostu bawili i rozmawiali. Wszystko się zmieniło cztery lata temu. Wtedy to Leila podobno nie wytrzymała rosnącej w niej złości i postanowiła wyjechać z rodziną raz na zawsze z gór i nigdy nie wracać. Damian i Natalii byli z tego powodu bardzo smutni, bo rozstawali się bardzo długi czas... A poza tym nie mogli już później do siebie wrócić...


Pov. Dick

      Jak to nie mogli do siebie wrócić...?

-Nie rozumiem... Jak to nie mogli do siebie wrócić?

-Oni przez pewien czas byli parą...

-Co?! Damian miał dziewczynę...?

-Też byłem tym faktem bardzo zaskoczony...

-Ale dalej nie rozumiem, dlaczego nie mogą do siebie wrócić... Jeśliby jeszcze coś do siebie czuli to nie powinno być problemu z ich powrotem do siebie...

-Jest w tym pewien problem...

-Jaki?

-Oni złożyli sobie pewną obietnicę...

-Jaką znowu obietnicę...?

-Podobno jakieś pół roku po pierwszym spotkaniu złożyli sobie obietnicę. Która mówiła, że jakby się coś stało w przyszłości, to nie będą wtedy w teraźniejszości, wracać do tego, co było w przeszłości. Niestety żaden z nich nie przewidział, że kilkanaście lat później będą parą. Skapnęli się dopiero w momencie, gdy zerwali i przez to właśnie nie mają już możliwości powrotu. Nie wspominając, że obiecali to sobie, gdy oboje mieli jakieś cztery lat...

-...


      Cztery lata?! To jest w ogóle możliwe?!

Pov. Bruce

      Zaskoczyło go to tak samo, jak mnie... Gdy Damian mi to mówił...

-Widzę, że to ciebie zaskoczyło tak samo bardzo, jak mnie... A w ogóle to mam dla ciebie kolejną informację...

-Jaką?

-Byłeś może ciekawy, kiedy Damian ma urodziny...?

-No tak... Byłem tego ciekawy a co?

-W końcu dowiedziałem się, kiedy ma urodziny...

-W końcu to zdradził?

- Byłem uparty, więc w końcu się ugiął...

-...

-Jego urodziny są dzień przed moimi...

-Jego urodziny są dwudziestego czwartego kwietnia...?

-Tak, ale ich nie obchodzi...


-Dlaczego?

-Ten dzień źle mu się kojarzy...

-Jak to?

-Opowiem ci, ale lepiej nie słuchaj tego na stojąco...
(Bruce powiada wszystko, co się dowiedział od syna na temat urodzin).

Pov. Dick

      Bruce miał rację, aby nie słuchać tej historii na stojąco... Biedny Damian... Nie miał on za szczęśliwego dzieciństwa... Naprawdę nie chciałbym być na jego miejscu wtedy... Ale muszę przyznać, nieźle się trzyma jak na takie wspomnienia... Ja bym takich wrażeniach skończył z depresją... Lub kto wie... Może bym się nawet wtedy zabił...

-A nie dostał po tym depresji?

-Szczerze to nie wiem, ale spytam się go kiedyś o to...


(Między czasie w tym czasie u Damiana)

(Po tym, jak Damian wyszedł z salonu)

Pov. Damian

      No w końcu mogłem sobie iść... Już wolę nakrzyczeć na Debeliusza za jego dzisiejsze zachowanie niż słuchać jak tata powtarza moje słowa Dickowi...

Chłopak szedł przez korytarz. Gdy nagle usłyszał cichy szelest.

_ Słyszałeś to?

_ Mówisz o tym szeleście...

_ Tak... Wiesz, co to mogło być...

_ Nie wiem...

_ Czyli to nie jest znowu twoja sprawa?

_ Nie... Teraz ja nic nie zrobiłem...!

_ Okej wierzę ci, ale trzeba będzie, sprawdzić co to było...

Nagle coś przeleciało koło twarzy chłopaka. Chłopak zatrzymał się i obrócił się w stronę, którą przeleciał przedmiot. Tym przedmiotem była to rzutka gry Dart. Rzutką do ściany była przypięta koperta.

      Koperta?

Chłopak ostrożnie pociągnął rzutkę do siebie i wziął kopertę do ręki.

      Co to może być?

_ Może list miłosny...

_ Aż tak to nie przesadzaj...


Damian otworzył ostrożnie kopertę. Rozłożył znajdującą się tam kartkę i zaczął czytać.

      ,,Witaj Damianie! Troszkę minęło od naszego ostatniego spotkania. Nie wiesz, jak się ucieszyłem, gdy dowidziałem się, że mieszkasz teraz Gotham. Tak samo, jak ty mieszkam obecnie w Gotham, ale jest to tylko tymczasowo. Ale dzięki temu, że oboje jesteśmy w tym samym mieście, to w końcu znowu się spotkamy i dokończymy nasze niedokończone sprawy. A raczej ja dokończę niedokończone sprawy, bo ty... Jakby to delikatnie powiedzieć...? Po prostu zginiesz! Z mojej własnej ręki i ja się o to postaram. Ale to późnej, na razie ciesz się czasem, jaki ci jeszcze pozostał. Prawdę mówiąc, to nie za dużo ci go dostało. Zapewniam cię. Miłego spędzenia ostatnich chwil z nową rodziną. Wykorzystaj ten czas i dobrze się z bliskimi pożegnaj. Do naszego ostatecznego spotkania Damianie Wayne'nie i do twojej śmierci. Szczere kondolencje dla twojego taty. Z poważaniem.

AD".

_ AD? Kto to może być?

_ Kto to jest AD, to jest teraz mało ważne! On ci grozi śmiercią! Damian musisz to pokazać tacie!

_ Nie... Przynajmniej nie teraz...

_ Nie teraz?! To kiedy?! W momencie, gdy będziesz już martwy?!

_...

_ Damian! Ty nie jesteś Jasonem! Ty w jakiś cudowny sposób nie zmartwychwstaniesz!

_ Wiem, wiem, ale zanim tata się o ty, dowie to najpierw sam, dowiem się, kim jest nadawca tej wiadomości.

_ Skoro tak wolisz, ale żeby nie było już za późno...


Chłopak poszedł dalej, kierując się do swojego pokoju.

_ Jak na razie chcę się od ciebie dowiedzieć. Dlaczego bawiłeś się dziś płaskimi talerzami...

_ Yyyy...

Pov. Jason

      A teraz cichaczem do biblioteki. O tej porze nikt tam nie chodzi... nawet Damian.

Wychodzi ze swojego pokoju. Zbliża się do zakrętu.

      Ktoś idzie! Huuu... To tylko Damian.

Koło głowy Damiana przeleciał jakiś przedmiot.

      Co to? To jakaś koperta... Kto wysyła wiadomości poprzez wpicie do ściany listu za pomocą rzutki do Dart... Hmmm... Ale ciekawe co jest w niej napisane... Oooo... Damianowi drży ręka, w której trzyma list z tej koperty. To chyba coś poważnego. Ciekawe czy powie o tym liście Bruce'owi... Poobserwuję go przez jakiś czas i zobaczę, co ten chłopak zamierza zrobić...


(W pokoju Damiana)

Chłopak wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Po czym usłyszał wibrację telefonu.

Pov. Damian

     Kto to może być?

Podchodzi do biurka i bierze komórkę do ręki.

      Natalia?! A jednak żyje! Na szczęście!

_ Mówiłem ci, że ta dziewczyna żyje... A ty w to wątpiłeś... I sądziłeś, że ją porwano lub zabito...

_ No co? W tym świecie wszystko jest możliwe...

_ Może jest w tym jakaś racja...


-Hej Damian!

-Co to miało być?!

-Co? Co miało być?

-Przez cały tydzień próbowałem się do ciebie dodzwonić... A ty nie dawałaś żadnego znaku życia... Martwiłem się... Co się stało?


Pov. Natalia

      Martwił się...? On się o mnie martwił... To takie słodkie...!

_ Miłość rośnie, wokół nas... W spokojną, jasną noc...

_ Anel?!

_ Co? Dodaje klimacik do sytuacji...

_ Nie zabronię ci, ale... Nie ta piosenka!

_ Dlaczego nie ta piosenka? Doskonale pasuje do waszej dwójki...


Dziewczyna zrobiła czerwona jak pomidor.

_ Anel?!

_ No co? Od razu widać, że między wami jest chemia...

_ Anel?! Takich rzeczy nie mówi się na głos!

_ Na głos?! Tylko ty mnie słyszysz...!


- Natalia?

-Tak?

-Coś się stało, że zawiesiłaś się i nie odzywałaś...?

- Nie... Tylko Anel mi trochę przeszkadza...

Pov. Anel

_ Hej?! Ja przeszkadzam?!

_ Anel... Nie przeszkadzaj w momencie, gdy dorośli rozmawiają...

_ Dorośli? Wasza dwójka będzie mieć dopiero trzynaście lat! Masz jeszcze daleko do dorosłości!


-Anel? Przyszła do ciebie?

-Tak... Przyszła dzisiaj...

-...

-A właśnie... Słyszałam, że Debeliusz był u ciebie...

-Tak niestety był i na moje nieszczęście dalej jest... Już jakiś tydzień...


Pov. Debeliusz

_ Niestety był i jest dalej?! Jestem z tobą, dla twojego dobra byś nie zapomniał o danej ludowi obietnicy...

_Debeliuszu... Nie przeszkadzaj, gdy dorośli rozmawiają...

_ Dorośli...?! Dobre żart! Ty będziesz miał dopiero trzynaście lat tak samo, jak ona!

_ Ciiii... Debeliuszu... Ciiii...


-Już tydzień?! A zdążył w tym czasie coś nabroić?

-Oczywiście, że tak... Przez niego dziś cztery płaskie talerze latały po kuchni i jeden się nawet potłukł...

-Przekaż temu niegrzecznemu demonowi, że się na nim zawiodłam... Już przekazuję...


Pov. Damian

_ Debeliuszu! Mam dla ciebie pewną wiadomość...

_ Jaką?

_ Natalii kazała mi tobie przekazać, że się na tobie zawiodła...

_...

-Przekazane... A w ogóle, dlaczego nie odbierałaś?

-Już ci tłumaczę... Gdy skończyliśmy rozmawiać. Do mojego pokoju przyszła moja mama. A ona zaproponowała mi długi spacer w jej towarzystwie. Oraz zasugerowała, że sprawozdanie może poczekać jakiś czas. Przez co ja się zdziwiłam. Przez co mama zaczęła się wtedy tłumaczyć, że zawsze razem tak wychodziliśmy. Na co ja się wciekłam i wygarnęłam jej wszystko, co siedziało mi na sercu przez ostatnie sześć lat. Jednakże podczas rozmowy z mamą przypomniały my się gorsze chwile i moja psychika nie wytrzymała natłoku złych wspomnień, przez co organizm w celu uspokojenia się doprowadził do chwilowej utraty przytomności. I tak leżałam nieprzytomna cały tydzień... Po tym tygodniu dowidziałam się, że tak naprawdę mama ignorowałam mnie specjalnie, bym nauczyła się samodzielności. Ale zatraciła się w swoich działaniach....

-Rozumiem... Chwila?! To ignorowanie ciebie było działaniem wykonywanym specjalnie?!

-Tak... Ale zmieńmy temat... Co się wydarzyło u ciebie w tym czasie?

-Jakiś czas po tym, jak skończyliśmy rozmawiać, zacząłem czytać... Trochę pokaszliwałem i okazało się, że w pokoju był tata. Tata wypatrzył jeszcze delikatną gorączkę, przez co przez jakiś czas musiałem leżeć w łóżku. Tego samego wieczora, gdy wypatrzył u mnie delikatną gorączkę, przyszedł do mnie Debeliusz. O talerzach już wiesz. Później koperta... I w sumie nic...

-Chwila?! Coś chyba minąłeś...? Jaka koperta?


-Jakieś dwadzieścia minut temu, gdy szedłem korytarzem, Usłyszałem szelest. Po czym przeleciała mi koło głowy rzutka do Dart. Rzutka trzymała kopertę z listem.

-Co było napisane w tym liście?

-Na pewno chcesz to wiedzieć?

-Tak...

-Niech będzie... A więc tak... ,,Witaj Damianie! Troszkę minęło od naszego ostatniego spotkania. Nie wiesz, jak się ucieszyłem, gdy dowidziałem się, że mieszkasz teraz Gotham. Tak samo, jak ty mieszkam obecnie w Gotham, ale jest to tylko tymczasowo. Ale dzięki temu, że oboje jesteśmy w tym samym mieście, to w końcu znowu się spotkamy i dokończymy nasze niedokończone sprawy. A raczej ja dokończę niedokończone sprawy, bo ty... Jakby to delikatnie powiedzieć...? Po prostu zginiesz! Z mojej własnej ręki i ja się o to postaram. Ale to późnej, na razie ciesz się czasem, jaki ci jeszcze pozostał. Prawdę mówiąc, to nie za dużo ci go dostało. Zapewniam cię. Miłego spędzenia ostatnich chwil z nową rodziną. Wykorzystaj ten czas i dobrze się z bliskimi pożegnaj. Do naszego ostatecznego spotkania Damianie Wayne'nie i do twojej śmierci. Szczere kondolencje dla twojego taty. Z poważaniem.

AD" -Przeczytał chłopak niepewnie.

Pov. Natalia


      To jest groźba...?!

-Damian to jest groźba... Powinieneś powiedzieć to tacie...!

Pov. Debeliusz

_ A nie mówiłem...! Ona jest tego samego zdania co ja...

_ U spokój się Debeliuszu...!

-Najpierw odkryję, kto to może być...

-Damian nie sądzę, żeby to był dobry pomysł... A niech to znów ktoś idzie...! Dlaczego każdy musi przychodzić akurat, wtedy gdy z tobą rozmawiam! Tak czy siak, muszę kończyć pa, pa.

-Pa



***********************************************************************

Pierwsza publikacja: 22.06.2020

Druga publikacja (po korekcie błędów): 20.07.2021

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top