IX
-Już jestem!- zawołał Uzdrowiciel dochodząc do pogrążonych w smutku przyjaciół Aishi.
-Spóźniłeś się- westchnął Kenji opuszczając miecz z szyi Naveny.
Podszedł do martwego ciała ukochanej klękając na jedno kolano. Usagi położył głowę dziewczyny na ziemię.
-Przykro mi- powiedział królik.
-Długo ją znałeś?- spytał.
-Cztery miesiące.
-Doszło do czegoś miedzy wami przez ten czas?
-Nie. Aishi i ja byliśmy jedynie towarzyszami w walce. Nic więcej.
Kenji pokiwał głową zaciskając usta w wąską linię. Yurika stanęła za nim kładąc mu rękę na ramieniu. Pociągnęła nosem.
-Wasza dwójka została właśnie wygnana z tej wspólnoty- syknęła Navena.
-Możesz kierować swe wyroki na nas później?- warknęła Yurika.
-Obiecałem, że jeśli umrze, to odnajdę ją w Yomi, ale nie dopuszczałem myśli, że to się stanie- rzekł Kenji.
-I to jest pomysł- przyznał Uzdrowiciel.-Jeszcze nie wszystko stracone.
-Co?- zdziwił się Usagi.
-Mógłbym wysłać ciebie i Kenji'ego do Yomi byście odnaleźli Aishinsui i ją tu sprowadzili.
-Tak się da?- spytał chłopak.
-Owszem- potwierdził.
-To zróbmy to szybko!- poganiał samuraj.
-Zaraz!- zaprotestował Japończyk.-A on po co ma ze mną iść?
-We dwóch macie większą szanse na odnalezienie jej- wyjaśnił Uzdrowiciel.
Kenji popatrzył na Usagiego, a on na niego.
-Musisz odłożyć swoją niechęć do mnie na później- rzekł królik.-Teraz najważniejsza jest Aishi.
Kenji warknął pod nosem wywracając oczami.
-No chcesz ją odzyskać czy nie?!- wycedziła Yurika.
-No chcę- mruknął.
-To nie rób cyrku. Bądź chłopem i weź się do roboty.
Usagi kątem oka spojrzał na dziewczynę. Zaczął się zastanawiać czy nie jest ona jakąś krewnął Aishi. Sposób, w jaki odniosła się do Kenji'ego uderzajco przypomniał mu sposób Aishinsui.
-Gdy odnajdziecie Aidę, przekażcie jej to- rzekł Uzdrowiciel podając Kenji'emu utwardzony pergamin, którym miał wyleczyć Aishi.-Tylko pamiętajcie, że wszyscy musicie trzymać ten papier. Inaczej możecie zostać w Yomi na zawsze.
-Dobra, przenieś nas tam jak najszybciej- poganiał chłopak.
Uzdrowiciel westchnął ciężko. Zdaje się, że trochę drażniło go już ten brak zimnej krwi i działania bez przemyślenia a także puszczania cennych uwag mimo uszu. Usagi za to starał się jak najwięcej zapamiętać jeżeli by musiał ratować sytuację.
Uzdrowiciel podszedł do mężczyzn wyciągając niewielki woreczek.
-Weźcie Aishi za ręce- polecił.
Zrobili to. Kenji chwycił ją bez namysłu za to samuraj zrobił to z wahaniem.
Starzec rozsunął woreczek, wcisnął tam rękę po czym obsypał ich jakimś proszkiem. Nagle zaczeli się strasznie dusić i obaj padli bezwładnie na ziemię.
-Co ty im zrobiłeś?- zdziwiła się Yurika.
-Żeby dostać się do świata zmarłych, trzeba umrzeć- wyjaśnił jej.-To proste.
-I co teraz?
-Czekamy.
㊗
U
sagi i Kenji spadli z wielkim hukiem na ziemię w ciemności. Poczuli jakby kości podskoczyły im jeszcze raz do góry a potem znów zajęły swoje miejsca.
-Au- jęknął chłopak.-Myślałem, że do Yomi trafia się nieco bardziej delikatnie.
-To kraina zmarłych, czemu się dziwić?- odparł Usagi podnosząc się na drżących rękach.
Wstał bardzo powoli ledwo ustając na nogach. Kenji zrobił to samo strzepując z siebie kurz. Rozejrzeli się ciemności. Skądś musiało dobiegać światło jeżeli dostrzegli skaliste, czarne jak węgiel skały.
-Chodź, znajdźmy Aishi- rzucił Kenji.-Nie chcę być w tym miejscu dłużej niż to konieczne.
Usagi poprawił sobie katany przy boku idąc za chłopakiem przez wąski korytarz.
Od strony, z której widać było błysk światła dochodził jeszcze podmuch wiatru. Zaczęli zastanawiać się co tam może być. Czyżby drugi świat tak podobny do tego na górze? Cóż, mieli okazję się przekonać.
Nie, świat podziemi nie był taki jak świat żywych. Dusze zamieszkiwały tu w ogromnej metropolii jaskiń oświetlonych licznymi światłami. I choć wszystkie mieszkania były jedynie dziurami wydrążonymi w skale to i tak miały wygląd... przyszłościowy, z zupełnie innego wymiaru.
-Sądziłem, że Yomi to ciemna odchłań bez dna- powiedział Usagi.
-Przekłam we wszystkich pergaminach i księgach- stwierdził Kenji.-Dobra, znajdźmy Aishi.
Chłopak ruszył przodem.
-Uważaj!- zawołał królik.
Nim złapał go za rękę, Kenji spadł ze skarpy i pociągnął za sobą samuraja.
Obaj spadli na jednego ze strażników pod półką. Dzięki temu mieli dość łagodne lądowanie. Jednak gdy podnieśli głowy, już wiedzieli, że mają kłopoty.
Nad nimi stali dwaj dziwnie ubrani strażnicy- ludzie. Niby mieli zbroje, ale całe z niebieskiego materiału, zero stalowej ochrony. I te czapki, sztywne, okrągłe. W rękach mieli jakieś czarne pałki.
-Eee...co to za żołnierze?- spytał szeptem Usagiego Kenji.-Skąd oni są?
-Nie wiem...
-Może z Chin?
-Wszystko jedno skąd są. Bardziej marywiłbym się o siebie.
Dwaj strażnicy spojrzeli na siebie a potem znów na nich.
-Zabaw się zachciało- prychnął jeden ze strażników.
-No dobra, pójdziecie z nami- rzekł drugi.
-Zaraz, chwilka!- rozległ się czyjś głos.
Wtedy pomiędzy strażników wdarła się Aishinsui.
-Panie władzo, ci dżentelmeni są pod moją opieką- rzuciła obejmując ich ramionami.-To był wypadek. Osuneli się ze skarpy. Niech pan popatrzy.
Skierowała palec w górę. Strażnicy unieśli głowy. Z półki spadały drobne okruchy skał.
-Dobrze, uznajmy, że to był wypadek- rzucił jeden z nich.-Ale będziemy was mieć na oku.
-Tak jest- zasalutowała dziewczyna.-Ku chwale ojczyzny.
Strażnicy odeszli. Aishi natomiast zdzieliła Usagiego i Kenji'ego po głowach.
-Cymbały jedne, co wy tu robicie?- syknęła.-Za dobrze wam było u żywych?
-Dzięki za miłe powitanie, skarbie- rzucił Kenji.
-Przyszliśmy tu po ciebie- wyjaśnił Usagi.
-Po mnie- prychnęła.-I jak zamierzacie mnie stąd wydostać skoro wy też gibneliście?
-Chociażby tak- wyrwał Kenji.
Wyciągnął zza szaty utwardzony pergamin ze znakami.
-O che!- zawołała biorąc go do ręki.-To ten co miał mnie uratować?
-Tak- potwierdził chłopak.
-Chodźcie- rzuciła.
Pobiegła przodem a mężczyźni zaraz za nią.
㊗
Zaprowadziła ich w jakieś ciemne, ciasne miejsce. Zależało jej by nikt ich nie widział.
-Po cichu i dyskretnie- rzekła.-Jakby ktoś zobaczył to zaraz zwaliłaby się tu tłuszcza żądna ponownego życia. Dawajcie ręce.
Położyli dłonie na twardym papierze. Dziewczyna dotknęła go dwoma palcami.
-Haya- powiedziała.
Nagle przed oczami stanęła im ciemność.
㊗
Zbudzili się w krainie żywych. Usagi wstał pierwszy, za nim Kenji a na koniec podniosła się Aishinsui.
-Jesteś!- zawołał chłopak przytulając ją.
Odwzajwmniła uścisk. Potem ten gest powtórzyła Yurika. Aishi spojrzała na jej dziecko.
-Wyrośnie z niego prawdziwy chłop- rzekła.
-To teraz możesz to usłyszeć na własne uszy- rzuciła Navena.-Cała wasza trójka została właśnie wygnana ze wspólnoty!
Aishi zmarszczyła czoło podchodząc do niej.
-I bardzo dobrze!- wykrzyknęła jej w twarz.-Nikt nie powinien tak żyć! To nie jest wspólnota, to więzienie! Już dawno powinno do ciebie dotrzeć, Navena, że ten wymiar nie jest dla nas! Tu żądzą prawa humanoidalnych zwierząt, nie nasze! Każdy powinien zawierać znajomości z tym, z kim chce! Spójrzmy prawdzie w oczy- wyginiemy tutaj prędzej czy później! Ludzie od zawsze chcą wszystko sobie podporządkować a potem walczyć o to jak psy ze wścieklizną! Dlaczego tak tego chcemy?! Bo boimy się, że nas pokonają zwierzęta? Kiedyś nie było ludzi i nadejdzie dzień kiedy historia zatoczy koło! Nie żyjmy w takiej klatce, chcemy wiązać się tymi zwierzętami, wiążmy się! Jeżeli Yurika chciała mieć dziecko z lisem, to je ma! Gdyby nie to, że jestem w związku z Kenjim i gdybym kochała Usagiego to nikt nie powinien mi bronić szczęścia! Wyszłabym za niego! Dlatego żyjmy tak, jak chcemy!!!
Jej przemowa podbiła serca naprawdę wielu ludzi. Stopniowo każdy zaczął odchodzić. Potrzebowali najwyraźniej kogoś, kto pokaże im, jak to wszystko wygląda. Navena stała jak wryta.
-Myślisz, że to cokolwiek zmieni- parsknęła.-Oni będą mi ślepo wierzyć, część z nich podąży za mną.
-Być może, ale część będzie szczęśliwa- rzuciła.
-I tak nie wygrasz ze mną...nie tak szybko...
Nagle wyciągnęła zza siebie sztylet zamierzając się na dziewczynę. Zupełnie bezbronna zakryła twarz rękami. Wtedy sztylet spotkał się ze skrzyżowanymi katanami Kenji'ego i Usagiego.
-Nigdy więcej nie waż się podnieść na nią ręki!-zawołał chłopak.
Odepchnęli ją. Navena straciła równowagę cofając się coraz bardziej w tył.
-Navena, nie!!!- krzyknęła Aishi rzucając się jej na ratunek.
Za późno. Kobieta spadła z wysokiej góry. Usagi w ostatniej chwili złapał przyjaciółkę za ramiona by i ona nie wypadła.
㊗
-Aishi, idziesz ze mną czy zostajesz?- spytał Usagi gdy zeszli już z góry.
-Nogitsune na nas czeka, nie zostawię cię- rzuciła z uśmiechem.
-Idę z wami- oznajmił Kenji.
-Nie, nie możesz- zaprotestowała dziewczyna.-To wyłącznie nasza sprawa.
-Nie możesz iść z nim sama- rzucił.-Już raz wpędził cię do grobu!
-To nie była jego wina!- broniła przyjaciela.-Kenji, daj mi pół roku. Wtedy do ciebie wrócę i wyjdę za ciebie. Przysięgam.
Pocałowała go szybko odchodząc kilka kroków.
-Znajdę cię, Kenji- rzekła.-Choćby nie wiem co.
Ruszyła z Usagim w dalszą drogę.
㊗
-Dlaczego w Yomi nie spotkaliśmy Nogitsune?- spytał Usagi.
-Jak się okazało Yomi jest podzielona na tak jakby "sektory". Nogitsune był w innym. A tak poza tym to... dziękuję, że poszedłeś tam z Kenji'm po mnie.
-Zrobiłabyś to samo dla mnie.
-Może ale i tak jestem ci wdzięczna, Usi.
Niespodziewanie zrobiła coś, na co nie zdobyła się przez ostatnie cztery miesiące. Obieła go mocno się do niego przytulając. Usagi uśmiechnął się nieco kładąc ręce na jej plecach.
-Naprawdę wychodzisz za mąż?- spytał.
-Tylko mi nie mów, że robiłeś sobie nadzieję- zaśmiała się.
-Po prostu jestem zaskoczony. Codziennie mnie zaskakujesz.
-Takie ze mnie jajko niespodzianka.
Zorientował się, że nadal pozostają w objęciach. Odsuneli się od siebie jak najszybciej. Wtedy Usagi zauważył na drzewie papier przybity strzałą.
-Co to jest?- spytał.
Podszedł zrywając pergamin. Okazał się być mapą. Pożółkła karta przedstawiała całą wyspę Honsiu i czarny krzyżyk.
-Do tego jest kartka- rzuciła Aishi biorąc ją w rękę.
Przeczytała tekst.
-Druga część zagadki pod krzyżykiem zaznaczona.
-A jak ona brzmiała?
-Karta kraju ze słońca zrodzona.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top