Rozdział 46
Harper nie miała koszmarów. Jeden z nielicznych plusów.
Zanim się dobrze obudziła, poczuła, że ktoś trzyma ją za rękę. Otworzyła oczy i zobaczyła Dianę.
- Hej - powiedziała córka Aresa, uśmiechając się blado.
Harper zamrugała i usiadła na łóżku. Nie puszczała jej ręki.
- H-hej - wydusiła. - Co się...
- Byłaś nieprzytomna - wyjaśniła. - Według twoich braci, w nocy oglądaliście...
- Pęknięte koło - dokończyła Harper. - T-tak. Pamiętam.
Rozejrzała się. Nadal była w szesnastce, ale bez Damiena i Owena. Tylko z Dianą.
- No więc - ciągnęła córka Aresa - kiedy byłaś nieprzytomna, przez ten cały czas...
- Zaraz. - Harper znowu jej przerwała. - Cały czas? Na jak długo odleciałam?
Diana roześmiała się nerwowo. Wolną ręką zagarnęła za ucho kosmyk włosów, który jej się wymknął.
- Mmm, kilka dni. Pięć. Ale...
- Kilka dni?! - krzyknęła Harper. - Pięć?!
Nie zdawała sobie sprawy, że zemdlała na tak długo. Jednak teraz, kiedy Diana jej o tym powiedziała, córka Nemezis uzmysłowiła sobie, że jeszcze nigdy nie czuła się tak wypoczęta.
Miała ochotę wyładować na czymś frustrację, ale wtedy Diana ją pocałowała. Harper poczuła, że się rozpuszcza. Czy ona musiała ją tak uspokajać tymi całusami?
Zamknęła oczy i oddała pocałunek. Po czym odetchnęła z ulgą.
- No dobra - mruknęła. - Kontynuuj. Przez ten cały czas, czyli pięć dni...?
- Martwiliśmy się - odparła Diana. - Harley, ten mały od Hefajstosa, twierdził, że on też już kiedyś widział taki znak, ale bał się powiedzieć.
Harper przypomniała sobie głos, jaki tamtej nocy wbijał się w jej umysł. Ten o przepowiedni. Musiała później spytać o to Dianę, ale na razie czekała.
- Mieliśmy zebranie grupowych - ciągnęła jej dziewczyna. - Według Shermana, Chejron skontaktował się z naszą... - szukała odpowiedniego słowa. - Przyjaciółką. I Wyrocznia Delficką.
Harper się uśmiechnęła.
- Rachel? - zapytała.
Diana zmarszczyła nos.
- Tak, Rachel Elizabeth Dare.
Harper opowiedziała jej o głosie, który słyszała tamtej nocy. Orzechowe oczy Diany rozbłysły.
- To może być ważne. Chejron powiedział, że może urządzi nową naradę, kiedy tylko się obudzisz. Ty i Owen powinniście tam być.
W tym momencie otworzyły się drzwi i wszedł syn Nemezis, żując gumę, której miętowy zapach roznosił się po pokoju.
- O, hej! - rozpromienił się. - Jesteś znów z nami, Harper?
- Jestem - wymamrotała. - Dajcie mi chwilę. Muszę się uszykować.
Zrobiła to tak szybko, jak tylko potrafiła. Nałożyła sam podkład i chwilę później, ubrana i uczesana, szła z Owenem do Wielkiego Domu. Diana i Laurel odprowadziły ich do samych drzwi.
- Opowiedzcie później wszystko - poprosiła córka Afrodyty, po czym obie się oddaliły.
Owen westchnął tęsknie, wpatrując się w odchodzące dziewczyny. Harper to zauważyła. Uniosła brwi.
Kiedy Owen to zauważył, zmieszał się.
- No co? - burknął. - Wchodzimy!
Chwilę później stali w Wielkim Domu w towarzystwie grupowych. Pojawił się więc Percy Jackson jako grupowy trójki, Miranda Gardner z czwórki, Sherman Yang z piątki oraz Annabeth Chase z szóstki. Grupowym siódemki był Will Solace, a dziewiątki - Leo Valdez. Piper McLean, córka Afrodyty, przyszła w imieniu domku numer dziesięć, a Alice i Julia - domku jedenaście. Zjawili się też: Nico di Angelo z trzynastki, ich brat Damien z szesnastki, bliźniaczki Victor z siedemnastki, jakiś ciemnoskóry muskularny chłopak (zapewne z osiemnastki, syn Hebe) i ta Włoszka o migdałowych oczach, która przerwała rozmowę Owena i Laurel nad jeziorem - grupowa domku Tyche, z numerem dziewiętnaście.
No i, oczywiście, byli też Harper z Owenem.
Usiedli obok stołu z przekąskami, gdzie były dwa wolne miejsca. Owen natychmiast sięgnął po przysmaki.
Na sali panował chaos jak przed powstaniem Gai. Annabeth i Piper siedziały na stole do pingponga, rozmawiając i ignorując wszystkich dookoła. Percy i Leo wzięli szklankę wody, usiedli w kącie i wspólnymi siłami próbowali podpalić wodę. Grupowe domku Hermesa jednocześnie ich obserwowały, a jednocześnie zwijały wszystkim drobiazgi z kieszeni. Sherman Yang posprzeczał się o coś z Holly, więc toczyli teraz walkę na miecze, przepychając resztę. Chiara próbowała ułożyć domek z misiowych żelków, a Damien go jej rozwalił. Na początku zaczęli się kłócić, potem Damien ją pocałował i na chwilę ucichli, a potem wrócili do kłótni. Laurel Victor próbowała się dogadać z chłopakiem od Hebe. Miranda Gardner usiłowała powstrzymać hałas. Nico chciał dać sobie z tym wszystkim spokój i wracać do trzynastki, ale Will mu nie pozwalał.
Owen wpakował sobie do ust krakersa.
- Zarąbiście tu - oznajmił. - Idę się przyłączyć.
Wtedy jednak drzwi się otworzyły i wpadł Chejron - w swojej pełnej, końskiej postaci. Towarzyszyła mu jakaś dziewczyna w wieku około siedemnastu, osiemnastu lat.
- Cisza! - zawołał Chejron.
Oczywiście, ład nie zapanował od razu. Trzeba było odciągnąć od siebie Holly i Shermana, powstrzymać Damiena przed psuciem budowli Chiary, zabrać Percy'emu i Leonowi szklankę oraz uspokoić córki Hermesa. Ale w końcu się udało.
Chejron odchrząknął.
- Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą - zerknął na Harper i Owena - przybyła Rachel Elizabeth Dare, nasza wyrocznia - przedstawił tę nową nastolatkę. - Dzieją się ostatnio dziwne rzeczy. Choć trudno mi w to uwierzyć, wygląda na to, że szykuje się kolejna wielka bitwa. Ma ona coś wspólnego z dziećmi bogini Nemezis.
Chiara Benvenuti zdjęła jednego żelka ze swojej wieży i go zjadła.
- Hmmm. Ale damy radę, prawda? Przeszliśmy już tyle bitew. Każdą wygraliśmy.
- A podczas każdej z nich zginęło wielu herosów - przypomniał Damien.
- Ale teraz mamy więcej doświadczenia! - zaprotestowała Chiara.
Zaczęli się kłócić. Damien parsknął.
- No, akurat ty nie! Nie było cię na wojnie z Kronosem.
- Ale z Gają już byłam. Poza tym, ja zawsze mam szczęście, zapomniałeś?
- Nie zawsze! - krzyknął Damien. - Pamiętasz tę zarazę? Zachorowałaś!
- Gdzie jest mój popcorn? - spytała Alice.
- Cisza! - krzyknęła Annabeth.
Wszyscy umilkli. Szare oczy dziewczyny błyszczały bowiem naprawdę przerażająco.
Chejron odchrząknął niepewnie, rozglądając się po zebranych herosach.
- Dziękuję, Annabeth. Kontynuując, musimy się przygotować. Fakt, że mamy już trochę doświadczenia w bitwach. - Centaur skierował swoje rozumne, brązowe oczy na Chiarę, a potem zerknął także na Damiena. - Ale również prawdą jest, iż tym razem możemy mieć do czynienia z czymś innym niż Kronos czy Gaja.
- Czymś potężniejszym? - spytał Owen.
Chejron potaknął mu.
- Możliwe.
Wśród półbogów ponownie rozległy się szepty. Holly wyciągnęła miecz i spojrzała wyzywająco na Shermana, ale nie zdążyli wrócić do pojedynku, bo właśnie wtedy Chejron zastukał w stół. Rozmowy ucichły.
- Herosi! - zawołał znów centaur. - Jeszcze nic nie wiadomo. Najlepszym rozwiązaniem jest teraz poradzenie się wyroczni, Rachel Elizabeth Dare.
Skinął na swoją nastoletnią towarzyszkę. Dziewczyna zagwizdała, a potem odwróciła się do półbogów. Z jej kieszeni wystawał niebieski grzebień do włosów.
- Miałam ostatnio ciekawą wizję - powiedziała. - Trudno to opisać. Jakby jakaś niewiarygodnie potężna siła tworzyła... - Rachel ugryzła się w język. - No, nie jestem jeszcze pewna...
Sherman Yang wywrócił oczami.
- Święty Aresie, co nam z takich niedokładnych wizji?
Annabeth zmarszczyła brwi.
- Może niedługo zdobędziemy więcej informacji. Albo... poskładany te małe informacje w sensowną całość. Cierpliwości.
Piper zrobiła balona z gumy, który po chwili pękł, rozpryskując się na jej twarzy. Dziewczyna wyciągnęła go do środka.
- Nie miałaś więcej wizji, Rachel?
Kapłanka zagryzła nerwowo wargę. Przez cały czas marszczyła brwi, a jej oczy były rozbiegane - jakby usiłowała sobie coś przypomnieć.
- Ja... to znaczy... mam przeczucie, że wydarzy się coś ważnego.
Chejron splótł palce i spuścił wzrok.
- No cóż, wygląda na to, że pozbieraliśmy wszystkie dotychczas zdobyte informacje. Zebranie uważam za zakoń...
W tym momencie Rachel ścisnęła nerwowo swój wystający z kieszeni grzebień i podniosła głowę.
Herosi wydawali z siebie zdumione okrzyki, kiedy z ust dziewczyny zaczął wylatywać zielony dym.
Harper przyglądała się całej scenie z boku. W jej głowie nadal brzmiał głos Nemezis.
Przepowiednia. Musisz ją mieć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top