BONUS
PIĘĆ LAT PÓŹNIEJ
— Jak tam ręka? — zapytała Sakura z uśmiechem, nachylając się nad kobiecą sylwetką. Mira kącikiem ust odwzajemniła zadowolenie, dopiero potem odparła:
— Dobrze. — Poruszyła ręką, rozwarła knykcie, potem je złączyła. Rekonstrukcja dłoni potrwała naprawdę długo, ale teraz przyznała przed sobą, że wszystkie te operacje nie były nadaremne. Kilkakrotnie miała chwilę zwątpienia, dzisiaj ostatecznie zniknęły. — Szkoda tylko, że Nera przypłaciła za to życiem.
Tęczówki Miry stwardniały. Mimo że minęło pięć lat wciąż pamiętała o Akatsuki i dniu, kiedy jej towarzysze udali się na bitwę, z której niewielu wróciło. Mistrz również.
Mira przełknęła ślinę, akurat tamtego dnia nie mogła ich wspomóc. Nie mogła zrobić niczego, chociaż tak bardzo pragnęła zmienić przeszłość. Popatrzyła na szarą dłoń, ale właśnie poczuła jak dowódczyni Medycznego Oddziału współczująco dotyka nagiej skóry przedramienia.
Uniosła na nią wzrok.
— Myślę, że twoja przyjaciółka cieszyłaby się z tego — powiedziała pokrzepiająco Sakura.
Mira westchnęła.
— Masz rację — przytaknęła. — Nera nigdy nie była sentymentalna. Do wszystkiego podchodziła praktycznie. Poza tym w końcu będę przydatna na misjach...
Kobieta z trudem dokończyła, ponieważ wtedy w Sali Zero pojawiła się potężna sylwetka mężczyzny. Spojrzał na kobiety, a Mira natychmiast spoważniała, poderwała się i przyklęknęła. Sakura również dygnęła lekko z należytym szacunkiem.
— Mistrzu — szepnęła Mira na przywitanie.
Uzumaki Naruto zmarszczył brwi i ręką nakazał, aby wstała. Wydawał się być zdumiewająco podirytowany.
— Nie jesteś dla mnie obciążeniem. Z ręką czy bez — powiedział. — Liczę, że w końcu to zrozumiesz.
— Hai — odparła Mira natychmiastowo i chociaż oblicze miała równie bezbarwne co przybyły mężczyzna, w oczach pojawił się cieplejszy błysk. Była wdzięczna za te słowa.
***
Dzisiaj odbywała się rocznica śmierci Shuri. Piąta z kolei, a Kakashi po raz kolejny wiedział, że ten dzień nie będzie należał do udanych. Zresztą jak całe jego życie, odkąd ona nie wróciła. Co zabawne wciąż nie pozbierał się do kupy. Istotnie jakoś egzystował, ale nie był pewien ile to potrwa.
Czuł się pusty. Wypruty z emocji.
Podpisał odruchowo dokumenty, a potem odchylił się na krześle. Zerknął w stronę otwartego okna. Czasami rozmyślał o chwilach, które razem spędzili. Praktycznie pamiętał tę młodziutką dziewczynkę, która wychowała się na jego oczach. Wtedy była tylko wyszkoloną zabójczynią, śmiercionośną marionetką. Potem stała się kobietą jeszcze bardziej niebezpieczną. I skradła jego serce.
Problem w tym, że praktycznie za każdym razem, gdy wspólnie przebywali, pieprzyli się. Czasami brutalnie, czasami mniej. Jednakże Kakashi najbardziej właśnie tego żałował. Że nie dane było im porozmawiać. Wyjawić własne uczucia.
Zastanawiał się także, czy na pewno go kochała? Wiedziała, że nie wróci, więc dlaczego to wszystko się wydarzyło? Po co dostał nadzieje?
Drgnął, kiedy usłyszał gwałtowne pukanie. Odłożył pióro i krzyknął głośne „Wejść!".
Drzwi trzasnęły z głuchym echem. Uniósł spojrzenie na Seara, który stanął na środku pomieszczenia. Potem jednak jego wzrok spoczął na jeszcze jednej postaci, która sprawiła, że jego serce zamarło.
***
Itachi przysiadł na szczeblu schodka. Obok niego stanął Kisame, który oparł się o kotarę w nonszalanckim ruchu. Tutaj mieszkali, w zmartwychwstałej rezydencji Uchiha. On, Kisame oraz czasami Sear.
To właśnie teraz Itachi myślał o mężczyźnie. Przede wszystkim o ich relacji, która była nadal dość niepewna. Sear pozwalał mu się dotknąć, pocałować, rzadziej kochać, ale wciąż między nimi była dziwna bariera. Uchiha, mimo że bardzo chciał, nie potrafił jej przeniknąć.
Przymknął powieki. Słońce musnęło go swoimi promieniami. Ciepło było przyjemne. Pocieszające.
— Jaka była?
Chropowaty głos Kisame przywrócił go do świadomości. Jednak nie otwarł oczu. Pozwolił sobie na wspomnienia, które blokował od pięciu lat. Wpłynęły w niego, raniąc doszczętnie serce.
— Dobra. We wszystkim co robiła, była dobra. Precyzyjna. Najlepsza. Kalkulowała starty i zyski, nigdy się nie myliła.
— Lepsza od ciebie?
Itachi skinął głową.
— Była lepsza od wszystkich. Do tego niezwykle oddana rodzinie. Przeżyliśmy wiele misji i wiele razy miałem przyjemność oglądać ją w walce. A walczyła jak lwica, szczególnie, kiedy ratowała moje życie.
Po obliczu Kisame przemknęło zaskoczenie. Poruszył swoim mieczem, a potem przyjrzał się spokojnej twarzy przyjaciela.
— Ratowała twoje nędzne życie? — zapytał rozbawiony.
Itachi uśmiechnął się.
— Wiele razy.
Nastała chwila ciszy. Jednak była krótka, ponieważ zaraz potem Kisame powiedział rozumnie:
— Kochałeś ją równie mocno, co Sasuke. — To nie było pytanie. Raczej czyste stwierdzenie. Fakt, który pojął Kisame z dość dużym opóźnieniem.
— Była moją siostrą — powiedział Uchiha, otwierając powieki i w końcu spoglądając prosto w odkryte niebo. — I będzie nawet po śmierci.
***
Sasuke stał nad grobem z nieodgadnionym wyrazem. Szczerze mówiąc, wyglądało, że się modlił, po tym jak ułożył białą różę na bezimiennym grobie, ukrytym pośród drzew i krzewów.
Wiatr muskał jego odkrytą klatkę piersiową, szyję oraz zimne lico. Naruto przyglądał się temu uważnie, stojąc po drugiej stronie. Potem jednak w kilku krokach znalazł się tuż obok.
— Długi czas minął — stwierdził, mrużąc oczy. — Nie zdążyłem zadać wielu pytań. Chociaż, mam wrażenie, że zrozumiałem.
— Co zrozumiałeś? — zapytał Sasuke, opierając się o swoją katanę i kątem oka zerkając na przystającego mężczyznę. Naruto z każdym rokiem wydawał się coraz bardziej przystojniejszy. Jego rysy wciąż się zaostrzały, a powaga dodawała tylko atrakcyjności. Niemniej uwielbiał równie mocno wyraz furii, który czasami go nie opuszczał, kiedy tyczyło się to Uchihy.
— Dlaczego ja.
— Więc? — ponaglił go Sasuke, unosząc wyczekująco brew do góry.
— Powiedziała mi raz, że także jest bestią.
Sasuke skinął głową.
— Pewnie chodziło jej o technikę, którą się posługiwała. Faktycznie, wtedy przypominała demona — przyznał Sasuke. W jego głosie usłyszeć można było nutki podziwu. Do dziś pamiętał jak Shuri Shimura okaleczała własne ręce, aż do tętnicy, by wykonać pieczęć.
— Nie — zaprzeczył Naruto. — Nie tylko o to. Lubiła zabijać, była w tym dobra. Chociaż tak jak ja musiała panować nad własnymi pragnieniami. Gdy dryfowała w tańcu śmierci, była na granicy szaleństwa.
— Zobaczyła we mnie to, co sam ukrywałem przed sobą — dokończył Naruto. Sasuke zaś z zafascynowaniem patrzył na połysk pomarańczy w niebieskich tęczówkach. — I także wiedziała, czego pożądam od samego początku...
Ton Naruto stał się cieplejszy, wręcz balansował na granicy rozbawienia. Sasuke skrzyżował z nim wzrok. Drgnął mu kącik ust. Oblizał wargi.
— Och, tak? — zakpił. — A czego właściwie pragniesz, mistrzu?
Uchiha nie czekał na odpowiedź, a po prostu zdecydował się go pocałować.
***
— Jakim cudem? — zapytał Kakashi, patrząc na małą, siedmioletnią dziewczynkę. Miała czerwone oczy oraz ciemne włosy. Patrzyła się na niego z czymś niezrozumiałym.
Sear miał poważną minę.
— Niedawno rozmawiałem z Tsunade o Shuri, okazało się, że kiedy na rok czasu zostawiła Naruto, gdy go szkoliłem, nie udała się na żadną misję. Więc zacząłem się zastanawiać, gdzie w takim razie się podziała i co robiła. Ruszyłem śladem do Wioski Czasu, potem do Piasku. Gaara przyznał, że na jakiś czas ugościł ją u siebie. Dał schronienie, ale nie widział się z nią od tamtej pory. Nie wiedział, co faktycznie robiła. Odnalazłem wnuczkę staruszki, która umarła, pozostawiając pod jej opieką dziecko. Przypadkiem. Przypadkiem też poznałem to dziecko i wystarczyło jedno spojrzenie, by wiedzieć, co zaszło...
Kakashi cofnął się o parę kroków, po czym usiadł na krześle. Chwycił się za głowę. To było nie do pojęcia, niemożliwe...
Dziewczyna wciąż patrzyła na niego tymi swoimi szkarłatnymi oczami. W lewym dostrzegł jednak połysk czarnych, trzech kropek. W tym samym, którym on również je posiadał.
Wiedział, co zaraz usłyszy.
— Była w ciąży, Hokage — powiedział Sear. — Z tobą.
— Niemożliwe — warknął Kakashi, po czym westchnął i cicho zapytał — Więc dlaczego mi nie powiedziała? Dlaczego?
— Staruszka miała wkrótce ruszyć do Konohy, ponieważ to był jej prawdziwy dom. W Sunie była tylko przejazdem, okazało się jednak, że zachorowała i niespodziewanie umarła. Dziecko zostało pod opieką wnuczki, która nie wiedziała, gdzie szukać rodziny dziewczynki.
— To nadal nie wyjaśnia... — westchnął Kakashi.
— Myślę, że nie chciała się przywiązywać, kiedy wiedziała, że umrze — powiedział dobitnie Sear, trzymając dłoń dziecka jeszcze mocniej. Dziewczynka uniosła podbródek i spojrzała na niego. Miała zimne spojrzenie, acz rozumne.
— Ma siedem lat. Ma na imię Shuri — powiedział. Kakashi zaś cicho zaszlochał. Nie wiedział tylko czy ze szczęścia, czy z rozpaczy.
KONIEC
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top