。*:★ 43 ゜★。
[Jisoo's pov]
Minął tydzień od mojej randki z Jennie. Przez ten czas w naszej relacji naprawdę wiele się zmieniło. Bez przerwy ze sobą rozmawiamy i wychodzimy razem po szkole. Jennie często też mnie całuje, przytula i mówi mnóstwo komplementów, jednak wciąż nie wiem kim dla siebie jesteśmy. Przyjaciółkami? Możliwe ale przyjaciółek raczej się nie całuje, prawda?
Niechętnie wstałam z cieplutkiego łóżka i poszłam ubrać się w przyszykowane już wczoraj ubrania. Dlaczego w nocy łóżko zawsze jest takie zimne i niewygodne ale kiedy tylko trzeba wstawać do szkoły to nagle robi się milusie i wygodne? Jestem pewna że to zmowa przeciwko nam.
Przygotowałam się i zjadłam śniadanie bo, jak twierdzi Jennie, muszę dużo jeść żeby mieć siłę na wszystkie jej zwariowane pomysły.
Kiedy zegar wybił godzinę za dwadzieścia ósmą, wyszłam z domu i bez pośpiechu poszłam do szkoły. Jako iż mieszkam na obrzeżach miasta miałam możliwość obserwowania pięknej natury niezniszczonej przez człowieka. Patrząc na te wszystkie piękne kwiaty moje myśli zaprzątała tylko jedna osoaba, której chociaż nie wiem jak bardzo bym próbowała nie mogę wyrzucić z mojej glowy. Sama nie wiem czemu ale bardzo chciałabym wiedzieć kim jestem dla Jennie. Może i to głupie ale... Niestety zauraczam się bardzo szybko, a od jakiś trzech dni to właśnie ona była tą jedyną przy której moje serce biło szybciej, a w brzuchu latało mi stado motyli za każdym razem gdy starsza złączyła swoje usta z tymi moimi w delikatnym, czułym pocałunku.
W co ja się wpakowałam?!
Przecież nie może mi się podobać Kim Jennie. Tyle przez nią wycierpiałam a teraz co? Powiedziała kilka miłych słówek i już ma mnie owiniętą wokół małego palca.
Poczułam kroplę na moim odsłoniętym ramieniu. Po chwili kolejną i jeszcze kolejną. Super czyli zmoknę? Zaczęłam iść szybciej, bo naprawdę nienawidzę deszczu
Nagle deszcz ustał. Poczułam ze ktoś stoi za mną więc przestraszona odwróciłam się w jego stronę.
To Lisa zakryła mnie swoją parasolką.
Zmarszczyłam brwi i zaczęłam iść dalej nie zważając na blondynkę, która widocznie chciała coś powiedzieć.
- Jisoo, zaczekaj!
Usłyszałam jej krzyk ale nie miałam ochoty na rozmowę z nią. Poczułam jak do oczu napływają mi łzy.
- Jisoo... - szepnęła i położyła dłoń na moim ramieniu.
- Nie dotykaj mnie - warknęłam i strąciłam jej rękę. Sam jej dotyk wypalał bolesną dziurę w moim wystarczająco już zranionym serduszku.
- Dobrze ale proszę, wysłuchaj mnie.
- Masz pięć minut.
- Ja naprawdę nie chciałam żeby to tak wyszło. T-to miało zapewnić nam ochronę. Tzuyu obiecała że wtedy da tobie spokój raz na zawsze. Nie wiedziałam że kłamała.
- Przepraszam bardzo, to miało chronić nas, czy może jednak ciebie?
- Dobra, może masz rację - westchnęła. - Byłam cholernie egoistyczną szmatą i zdradziła najlepszą przyjaciółkę, zadowolona? Ale naprawdę żałuję... Tęsknię za tobą słońce.
- Ja za tobą też, nawet nie wiesz jak bardzo ale nie wiem czy potrafię ci wybaczyć.
- Nie dziwię ci się - mruknęła smutno. - W każdym razie, spodziewałam się takiego przebiegu wydarzeń i przyszłam tutaj po coś jeszcze.
- Po co?
- Chcę cię ostrzec. - oznajmiła śmiertelni poważnie a ja odrobinę się zlękłam. W końcu pomimo tego co zrobiła, Lisa wciąż była moją przyjaciółką, którą poznałam dobre dziesięć lat temu. Wciąż łączyła nas silna więź i wątpię żeby w tak poważnej sprawie kłamała.
- Przed czym?
- Widziałam że ostatnio zbliżyłaś się do Kim... Słuchaj, wiem że możesz mi teraz nie ufać i masz ku temu świetne powody, ale naprawa odradzam ci zadawanie się z nią. Prędzej czy później będziesz przez nią płakać.
- Nie rozumiem... Mówisz o Jennie?
Przytaknęła.
- Lisa, naprawdę wiem co ona mi zrobiła i ile krzywdy wyrządziła, ale czuję że się zmieniła. Albo po prostu pozwoliła mi poznać tą prawdziwą siebie.
Lisa parsknęła śmiechem czym zaczęła mnie już naprawdę denerwować.
- Co ci nie pasuje, hmm? - warknęłam.
- Albo to ty jesteś ślepa albo ona tak zajebiście udaje, ale przysięgam ci że nie znasz tej prawdziwej Kim Jennie.
- Dobra, jeżeli to wszystko co chciałaś mi powiedzieć, to możesz już iść bo nie mamy o czym rozmawiać - stwierdziłam. - Tu już nawet nie chodzi o to kim jesteś i co zrobiłaś tylko o to, że ja sama decyduję o tym z kim się zadaję, a z kim nie. Nie możesz mi niczego zabronić.
Lisa przystanęła, więc chcąc nie chcąc ja również musiałam to zrobić jeżeli chciałam aby jej parasol w dalszym ciągu ochraniał mnie przed deszczem.
- Okej, masz rację - przyznała po chwili ciszy. - To jest tylko i wyłącznie twoja decyzja jednak jest coś czego nie wiesz o Jennie.
- W takim raize proszę, oświeć mnie! - krzyknęłam i wyrzuciłam ręce do góry.
- Chodzi o to że... To nie Tzuyu wymyśliła w jaki sposób cię poniżyć przed całą szkołą. Ona mi to zleciła, fakt ale pierwotnie to wszystko było pomysłem Jennie.
- Kłamiesz.
Nie, nie, nie. Nie chciałam wierzyć Lisie, to nie mogła być prawda. Przecież Jennie by mi tego nie zrobiła. Mówiła że km nie kocha... Że jestem jej małym słoneczkiem.
- Mam screeny jej rozmowy z Tzuyu, Jiminem i Jihyo, jeśli mi nie wierzysz.
Wyciągnęła przed siebie telefon i pokazała mi je. Czytałam je w skupieniu ale z każdą kolejną przeczytaną wiadomością moje małe serduszko pękało na drobne kawałeczki.
A więc to prawda. Jennie to wszystko zaplanowała. Od początku do końca. Powodem dla którego była dla mnie miła również nie były jej uczucia... To była część jej planu. Miała zamiar rozkochać mnie w sobie a potem upokorzyć na oczach całej szkoły.
Do moich oczu napłynęły łzy. Poczułam jak Lisa mnie obejmuje. Chciałam odtrącić jej zakłamane ręce ale nawet na to nie miałam siły. Poddałam się i zaczęłam płakać jak małe, zagubione dziecko, którym po części byłam.
- Jisoo, nie możesz dać sobą kolejny raz pomiatać. Musisz coś z tym zrobić.
- W-wiem, tylko co?
- To proste. Zagraj w jej grę. Rozkochaj ją w sobie, doprowadź do szaleństwa a potem złam jej serce. Jeżeli w ogóle je ma. Zniszcz ją raz, a porządnie, tak, żeby już się po tym nie pozbierała.
Lisa ma rację. Jennie zasłużyła na to żeby cierpieć tak samo mocno, jak ja cierpiałam przez te wszystkie lata. Pokonam ją w jej własnej grze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top