。*:★ 41 ゜★。

¡Cały ten rozdział jest tak jakby specjałem. Będą tutaj opisane losy Lisy i Rose. Ten rozdział nie wnosi nic do fabuły i jeśli nie chcecie nie musicie go czytać
A, i jak coś to akcja tego rozdziału rozgrywa się w dzień, w którym Jisoo pomagała Jennie zająć się dzieckiem. Pamiętacie, wtedy kiedy Rose zapytała Lisę czy może ta nie udzieliłaby jej korepetycji.

[Rose's pov.]

Po raz kolejny wybrałam numer do Jennie ale ona wciąż nie odbierała... Szkoda, bo potrzebowałam jej pomocy w wyborze stroju na dzisiejsze korepetycje. Zabawne, dla zwyczajnej osoby nie było by to nic ekscytującego, zwykła nauka. Jednak dla mnie było to jedno z ważniejszych wydarzeń mojego krótkiego i nędznego życia! W końcu spędzę trochę czasu z Lisą i może przekona się do mnie? Mam nadzieję że tak, bo od trzech lat staram się żeby mnie chociaż zauważyła. Westchnęłam i upiłam łyk karmelowej kawy która, swoją drogą, dawno już była zimna. Odgarnęłam włosy i spojrzałam na zegarek. Zaskoczyłam się kiedy zobaczyłam że zaraz dwunasta. To by oznaczało że mam około dwóch godzin do korepetycji, a jeszcze muszę przecież dojechać na miejsce czyli do domu Lisy. Wstałam od stołu i poszłam do mojego pokoju. Otworzyłam szafę i przeskanowałam wzrokiem jej zawartość. Zatrzymałam się na chwilę przy czarnej, obcisłej sukience ale doszłam do wniosku że będzie ona zbyt wyzywająca. Sięgnęłam więc po różowy sweterek i dobrałam do niego jakieś dżinsy. Z dolnej szufladki wyciągnęłam jeszcze bieliznę; zwykłe majtki i koronkowy biustonosz. Po chwili jednak wpadłam na dość dziwny pomysł. Po cichutku wyszłam z pokoju i przemknęłam do pokoju mojej mamy. Tam wyciągnęłam z szafki jej nowiutki stanik z push up'em. Heh, jestem nienormalna, nie? Taki komplet ubrań ubrałam w łazience i przejrzałam się w lustrze tam zawieszonym. Kiedy stwierdziłam że wyglądam zajebiście, jak zresztą zawsze, nałożyłam makijaż i wyprostowałam włosy. Ostatnio przefarbowałam je z ich naturalnego brązu na jasny rudy i zauważyłam że w tym kolorze bardziej pasują mi proste włosy niż te lekko falowane. Spsikałam się drogimi perfumami mamusi. Chyba nie będzie zła hihi. Wyszłam z łazienki i udałam się do przedpokoju. Tam założyłam moje butki i brązowy płaszcz. Napisałam mamie karteczkę że wychodzę na te korepetycję o których jej mówiłam i że wrócę przed siódmą. Wyjęłam telefon i szybko wystukałam do Lisy wiadomość, że już wychodzę i będę za jakieś pół godziny. Wyszłam z mieszkania i zamknęłam drzwi na klucz. Pogoda była na tyle ładna że spokojnie mogłam sobie pozwolić na krótki spacerek więc nie zamówiłam taksówki, pomimo że moja mama dała mi na nią pieniądze. Z tego co się dowiedziałam to Lisa mieszka nie tak daleko ode mnie, bo jedynie pięć dzielnic dalej. To bardzo przydatna informacja bo teraz znacznie łatwiej będzie mi ją podglądać hihi. Znaczy... Nie, ja jej nigdy nie śledziłam. Nigdy. Tak się nad tym zamyśliłam, że nie zauważyłam nawet kiedy znalazłam się pod jej blokiem. Wzięłam głęboki wdech i zadzwoniłam domofonem pod odpowiedni numer mieszkania.

- Tak? - usłyszałam w domofonie trochę zniekształcony głos mojej ukochanej.

- um, to ja, Rose... Pamiętasz byłyśmy na dzisiaj umówione.

- ach, faktycznie. Whodź.

Z urządzenia wydobył się charakterystyczny odgłos a ja weszłam do budynku.

- Boże, dlaczego ona musi mieszkać tak wysoko? - mruczałam pod nosem kiedy weszłam już na czwarte piętro, a od celu wciąż dzieliły mnie trzy piętra. Kiedy w końcu doszłam do mieszkania o numerze trzydzieści pięć drzwi otworzyła mi Lisia. Miała ona na sobie różowy top i czarne legginsy a swoje długie, blond włosy związała w warkocza. Weszłam do środka i rozebrałam się. Znaczy nie cała, ale to jeszcze nastąpi, spokojnie.

- Dobra, to teraz powiedz mi po co naprawdę tutaj przyszłaś i dlaczego kłamałaś - powiedziała Lisa i skrzyżowała ręce na piersi.

- C-co?

- Nie rób ze mnie głupiej - zmarszczyła brwi. - Przecież od początku wiedziałam że jesteś najlepsza w klasie z każdego przedmiotu.

Spuściłam głowę i poczułam jak się rumienię.

- W takim razie, skoro wiedziałaś że kłamię, to dlaczego zgodziłaś się na te korepetycje? - spytałam nieśmiało.

- Bo byłam ciekawa dlaczego mnie oszukałaś - powiedziała spokojnie. - A poza tym - odwróciła się do mnie przodem- nie mogłam nie przyjąć propozycji wspólnego spędzenia dnia od tak wspaniałej dziewczyny jak ty.

Niepewnie podniosłam głowę i spojrzałam na blondynkę. Uśmiechała się do mnie tak uroczo że i na moich ustach zagościł promienny uśmiech.

- W takim razie, skoro nie potrzebujesz pomocy w nauce to co robimy? - spytała Lisa.

- Hmm, no nie wiem - przyznałam i spojrzałam na swoje dłonie.

- Lubisz tańczyć? - wypaliła nagle dziewczyna.

- Ja? Wręcz kocham tańczyć.

- To świetnie! - ucieszyła się i pociągnęła mnie w głąb mieszkania do, zapewne, salonu. - Możemy na przykład potańczyć.

- Ja... Ja nie znam żadnych układów.

- Spokojnie, Różyczko - powiedziała i uśmiechnęła się zadziornie. - Ja to wszystko dokładnie zaplanowałam. Nawet wybrałam układ którego cię nauczę, tylko... Będziesz do niego potrzebowała pomocy partnera, którym będę ja.

Spojrzałam na nią niepewnie. Co ona zamierza zrobić? W sumie wizja naszego super intymnego tańca była bardzo kusząca. Boże... O czym ja myślę? Przecież mam dopiero szesnaście lat.

[Lisa's pov.]

- No to zaczynajmy - odezwała się Rose, jednak w jej głosie można było wyczuć nutkę niepewności. Muszę przyznać że wyglądała naprawdę cudownie, ale... Wpadłam na pomysł jak mogłaby wyglądać jeszcze piękniej.

- Dobrzre, ale wiesz co Różyczko? Myślę że pod czas tańca mogłabyś się spocić, przecież masz na sobie sweter. - dziewczyna spojrzała na mnie pytająco, a ja podeszłam bliżej niej. - Może byś go zdjęła kochanie?

- C-co? Nie! - krzyknęła ale po chwili zarumieniła się i cichutko szepnęła. - Ja n-nie mam nic pod spodem. Tylko stanik.

- No i co z tego? Przecież też jestem kobietą. - Nachyliłam się nad nią i podciągnęłam delikatnie jej bluzkę w górę. W końcu Rose ściągnęła swój sweterek i stanęła do mnie tyłem.

- To możemy już zaczynać - powiedziałam i włączyłam muzykę.

Stanęłam za dziewczyną i w głowie odtworzyłam całą choreografię.

- Zacznijmy od tego że musisz stanąć bliżej mnie, różyczko - wyszeptałam wprost do jej ucha na co przeszły ją ciarki. Rose stanęła bardzo bliziutko mnie. Tak blisko, że mogłam poczuć jej różane perfumy.

- I co teraz?

- Teraz musisz złapać mnie za ręce - poczułam jak dziewczyna delikatnie chwyta moje zimne dłonie. Jej rączki były takie cieplusie i urocze. Właściwie ona cała jest strasznie urocza.

- Okej no to pokażę ci resztę kroków.

(...)

Po skończonym tańcu zdyszane stanęłyśmy przodem do siebie. Rose intensywnie mi się przypatrywała. Może mam coś na twarzy?
Rudowłosa powoli i jakby z obawą zaczęła przybliżać swoją twarz do mojej. Przymknęła oczy i delikatnie musnęła moje usta. Niestety szybko się od nich oderwała i cała czerwona zaczęła mnie przepraszać.

- Przepraszam Lisa... J-ja naprawdę nie chciałam. Ja tyl-

Przerwałam jej ponownie łącząc nasze usta. Rose z początku była zaskoczona ale szybko zaczęła oddawać pocałunek. Kiedy już się od siebie oderwałyśmy z jej ust padły te trzy słowa od których moje serce zabił szybciej.

- Kocham cię, Lisa - szepnęła Rose i w tuliła się we mnie.

- Ja ciebie też, różyczko. Nie, moja różyczko.







Dopiero teraz to zauważyłam xd

Czy wy to widzicie? Dziękuję ❤️❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top