。*:★ 34 ゜★。
[Jisoo's pov.]
Podniosłam niepewnie głowę i napotkałam się z pięknymi, czekoladowymi tęczówkami Jennie. Szczerze była ona ostatnią osobą po jakiej spodziewała bym się stanięcia w mojej obronie.
- Jennie?!- zapytała zdenerwowana Tzuyu. - Co ty robisz?
- To co powinnam zrobić już dawno - kucnęła przy mnie i pomogła mi wstać. - Nie rozumiem co takiego Jisoo wam zrobiła. Jest naprawdę wspaniałą osobą, a wy tego nie widzicie, bo nie chcecie tego widzieć - powiedziała spokojnie i wytarła moje łzy chusteczką, którą nawet nie wiem skąd wzięła.
- A mam ci przypomnieć jak sama ją wyzywałaś?- wkurzona Jihyo zaczęła powoli podchodzić do Jennie, a co za tym idzie, także i do mnie. Zauważyłam że brunetka zacisnęła szczękę i mocniej zacisnęła swoją rękę na tej mojej.
- Nie trzeba - odezwała się Jennie gdy Jihyo była tak blisko nas, że mogłam poczuć jej nieprzyjemne, ostre perfumy. - Doskonale wiem ile zła jej wyrządziłam, ale czasu nie cofnę. Jedyne co mogę teraz zrobić to... - tu spojrzała na mnie - Przeprosić za wszystko co zrobiłam i obiecać poprawę. Już nigdy więcej cię nie zranię, Jisoo.
Starsza przytuliła mnie i wyszeptała wprost do mojego ucha:
- Mam nadzieję, że mi wybaczysz... Nie chcę cię znów stracić.
Zmarszczyłam brwi. Jak to znowu stracić? Nic z tego nie rozumiałam, ale postanowiłam nie przejmować się tym teraz i cieszyć się chwilą. Wciągnęłam nosem zapach włosów Jennie. Zachichotałam cicho.
- Co cię tak bawi? - usłyszałam tuż przy moim uchu rozbawiony szept brunetki, na co lekko zadrżałam.
- Twoje włosy pachną jak truskawki.
- Ech, to zasługa mojego szamponu do włosów - odparła kiedy już się od siebie odkleiłyśmy. - Kiedyś używałam innego i pachniałam karmelkami - zaśmiała się na wspomnienie tamtych czasów.
[Lisa's pov.]
Stałam ukryta za szafkami i obserwowałam jak Jisoo i ta zdradliwa żmija, Jennie-Srennie się przytulają. Było mi tak strasznie przykro. Przecież to ja jestem jej najlepszą przyjaciółką! Albo przynajmniej zawsze byłam. Po tym jak zrobiłam to co kazała mi Tzuyu ona nie chce mi wybaczyć. Wiem że ją zraniłam, ale nie miałam wyboru. Muszę ją odzyskać i zrobię w tym celu wszystko.
- Lisa? - usłyszałam aksamitny i przyjemny dla ucha głos. Zmarszyłam brwi i odwróciłam się. Za mną stała drobna, niska brunetka. Kojarzyłam ją, bo zawsze trzymała się z Jennie. To była ChaeYoung? Chyba tak. Podobno znajomi mówili na nią Rose.
- Tak, różyczko? - zapytałam akcentując ostatnie słowo. Na początku spojrzała na mnie niezrozumiałym spojrzeniem, ale kiedy tylko zrozumiała, że mówiąc tak odniosłam się do jej pseudonimu, na jej twarz wkroczył promienny uśmiech.
- Bo wiesz... - zaczęła nie pewnie. - słyszałam że jesteś dobra z matmy, a no wiesz ja mam zagrożenie. I tak sobie pomyślałam, że może mogłabyś mi trochę pomóc... Z nauką oczywiście.
Zaśmiałam się cicho kiedy na jej pulchną twarzyczkę zaczęły wpływać różowe rumieńce. Jak można być aż tak uroczym?
- Z wielką przyjemnością. Może jutro, po lekcjach?
Chae pokiwała energicznie głową.
- To u mnie, czy u ciebie? - spytała, a po chwili pokryła się jeszcze większym rumieńcem i ukryła swoją twarz w dłoniach.
- Może być u mnie, Różyczko.
Puściłam jej oczko i poszłam w stronę sali od matematyki. Uśmiechnęłam się pod nosem. Ta dziewczyna jest strasznie urocza i, z tego co słyszałam, podobam jej się. Hmm... Będę musiała na jutro przygotować coś specjalnego dla mojej małej Różyczki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top