7.koniec?

W ogrodzie byłam 20 po 10, ale trudno.
-Spóźniłaś się-powiedział Josh gdy tylko mnie zobaczył.
-Spostrzegawczy jesteś-odparłam chamsko.

-Cześć-po chwili zza krzaków wyszła reszta mojej grupy. Byli już chyba po pracy, bo wszystko mieli brudne.-Macie tu grabie, rękawiczki i sekatory. Zacznijcie ścinać krzaki i grabić trawę.
Po oddaniu nam rzeczy odeszli.

-Dobra co chcesz robić?-zapytał.
-Mogę ścinać-prychnęłam i zabrałam się do pracy.
Na początku nawet nie było tak źle.

Jednak po pewnym czasie mój współpracownik uderzył mnie grabiami w nogę tak mocno, że wpadłam w krzaki.

-S-sorry-John śmiał się ze śmiechu.
-Może byś mi pomógł z tego wyjść?-zapytałam z ironią, ponieważ sama nie umiałam z tego wyjść.
-A no tak, jasne-uspokoił się i powoli złapał mnie w tali.
W takiej pozie byliśmy kilka sekund.
-Halo-krzyknęłam, a on jakby się obudził i zaczął mnie ciągnąć w swoją stronę.
Po odczepieniu się od gałęzi runęłam prostu na mojego wybawcę.
-Miło mi-uśmiechnął się seksownie.
-Dupek-wskazałam palcem na środek jego klatki piersiowej i odeszłam.
-Spotkamy się jeszcze-mruknął.
Nie odwracając się do niego pokazałam mu środkowy palec i odeszłam.

Nie poszłam do pokoju, bo tam najpierw by mnie szukali.
Szłam przed siebie nie wiedząc kompletnie gdzie zmierzam.

Po pewnym czasie zobaczyłam dwie sylwetki ludzi.
Krzyczeli więc słyszałam co mówią.
-Kocham Cię-piszczała dziewczyna i od razu wiedziałam że jest to Maja.
-Ja Ciebie też-pocałował ją chłopak z mojej grupy, czyli Michał.
Nie mogłam na to patrzeć, więc zaczęłam coraz szybciej biec.
W drodze płakałam,
ponieważ nikt nigdy nie okazał mi czułości,
Nikt nigdy mnie naprawdę nie kochał.

Biegałam tak z pół godziny, aż znów zobaczyłam dwoje ludzi całujących się.
Tego już nie mogłam wytrzymać!
Zamknęłam oczy aby nie patrzeć im w twarz i darłam się na nich co to ma być?
Dziewczyna zaczęła piszczeć i uciekła.
Chłopak jednak był twardy.
Dał mi w twarz, a ja na ten gest otworzyłam oczy i zobaczyłam Michała.
-Magda przez Ciebie uciekła, ale ty mi nie uciekniesz suko.
Po tych słowach przystawił mi nuż do gardła.

Bałam się chociaż było mi obojętne co zrobi.
Po zamknięciu powiek przypomniały mi się wszytkie wspomnienia z mojego życia.
Potem wszytko było ciemne.
Jakby lampka we mnie zgasła.
Nie czułam nic.
Umarłam?
Czy tak mam skończyć?
Czy taki mój los?
Dlaczego właśnie ja?

---------------------------------------

Kto chce mnie zabić?
Hahahaha
Podoba się?
Pisałam w drodze do sklepu.
Ale się nie zapisało i gorzej napisałam.
Przepraszam...
Czekam na opinie xx
Wasza
Hopeful_143

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top