9
Wykrzywiam usta w lekkim grymasie, czując na sobie czujne spojrzenie Victorii. Nie mogę skupić się na jedzeniu, ponieważ blondynka spogląda na mnie z pod byka, czekając na wyjaśnienia. Leo zdążył już opowiedzieć jej co wydarzyło się na poprzedniej przerwie i dziewczyna nie zamierza mi odpuścić.
- Mówię Ci, stałem tam jakby czas się zatrzymał - komentuje Leo - Był tak blisko i do tego jeszcze tak niesamowicie przystojny - mówi rozmarzonym głosem, a Victoria chichocze, widząc jego szeroki uśmiech - Ale co z tego, skoro nawet nie spojrzał w moją stronę, ponieważ ona tam stała - powiedział po chwili, wskazując palcem w moją stronę - Patrzył na nią jak na ósmy cud świata, a jakby tego było mało, to z wzajemnością!
- Leo - westchnęłam - Siedzę obok Ciebie, przestań mnie obgadywać.
- Ja tylko stwierdzam fakty - blondyn unosi ręce w geście obronnym - Czułem to napięcie pomiędzy waszą dwójką.
- Przesadzasz - przewróciłam oczami, próbując nie myśleć o tym, że faktycznie tak było. Czułam się jak zaczarowana.
- Nie spodziewałem się, że odbierzesz mi moją sympatię, Skyler - blondyn kręci głową i widząc moją minę wybucha gromkim śmiechem - Spokojnie, to był tylko mały żarcik, bierz sobie przystojniaczka, nie mam ci tego za złe - puszcza mi dyskretne oczko - Mam na swojej liście jeszcze masę gorących facetów, którzy mogli by być potencjalnymi kandydatami na mojego super przystojnego chłopaka.
- Uff, ułożyło mi - wzdycham, teatralnie chwytając się za serce.
- Powinnaś się cieszyć kochanie, dostaliście moje błogosławieństwo - uśmiecha się blondyn.
Czuję się dziwnie. Nie jestem pewna, czy chcę nawiązywać aż tak zaawansowane relacje o jakich mówi Leo.
Mój poprzedni chłopak skutecznie zniechęcił mnie do bliższych relacji opierających się na szczerości czy zaufaniu. Sam bardzo często go nadużywał, kłamiąc mi prosto w oczy, kiedy mówił, że idzie do baru z kolegami a tak naprawdę szedł do niej - mojej byłej najlepszej przyjaciółki z którą spędzał namiętną noc. Miałam wrażenie, że uczucie zdrady pozostanie ze mną na zawsze. Chociaż od czasu mojego zerwania minęło już kilka miesięcy, nadal nie mogłam pozbierać się psychicznie po tym, czego się dowiedziałam.
- Mówię Ci Vic, ona dosłownie teraz o nim myśli - oznajmia Leo, patrząc na mnie z rozradowaną miną - Halo! - blondyn zaczyna wymachiwać dłonią centralnie przed moją twarzą - Ziemia do chmurki!
- Słyszę Cię Leo, ogarnij się - przewracam oczami, odsuwając jego rękę - Wcale nie myślałam o tym chłopaku, mądralo - wypinam mu język, a Victoria śmieje się, widząc nasze dziecięce bitwy na spojrzenia.
- O nim czy nie, nie ważne - blondyn macha dłonią - Pewne jest tylko, że musisz do niego zagadać, bo gdy nas nie słuchałaś, stworzyliśmy z Victorią super ship! - piszczy, przybijając piątkę z roześmianą blondynką.
- Yeah - Victoria z uśmiechem kiwa głową - Shyler!
- Jesteście niesamowici - po raz kolejny dzisiejszego dnia przewracam oczami i od tamtej pory staram się skupić na jedzeniu, ignorując głupie komentarze blondyna oraz jego kąśliwe uwagi na temat nowej sympatii Victorii.
Kiedy przerwa na lunch dobiega końca, rozdzielam się z wesołą parką przyjaciół i samotnie zmierzam w stronę sali chemicznej. Nigdy nie lubiłam tego przedmiotu i jestem pewna, że tutaj również nie będę pałała do niego sympatią, biorąc pod uwagę opowieści Leo o najgorszej nauczycielce tej szkoły - pani Ledd - starej pannie, która postawiła sobie za cel uprzykarzanie życia swoim uczniom. Docieram do klasy przed dzwonkiem i uśmiecham się, widząc, że jestem jedną z pierwszych osób w klasie i mogę wybrać sobie ławkę. Decyduję się na przedostatnią od ściany, ponieważ chce być najdalej jak to możliwe od surowej nauczycielki. Ludzie zaczynają się powoli schodzić. Przede mną siada chłopak, który jest jakieś dwa razy większy ode mnie, co sprawia, że teraz nie widzę kompletnie nic poza jego plecami i włosami, które zauważam dopiero kiedy uniosę głowę.
Ku mojemu przerażeniu dzwoni dzwonek. Krzywię się, widząc, że większość ławek została już zajęta, a ja powinnam definitywnie się przesiąść, chcąc chociaż w małym stopniu zrozumieć materiał. Do klasy wchodzi postawna kobieta po piędzdziesiątce. Ma surowy wyraz twarzy, a na jej widok w klasie zapada idealna cisza.
- Nazywam się Georgia Ledd i jak co roku, będę uczyła wasze młodzieńcze umysły mojego ulubionego przedmiotu - chemii - jestem pewna, że w tej chwili sarkastycznie się uśmiecha, jednak nie jestem w stanie tego stwierdzić, ponieważ nic nie widzę - Zaczniemy od kilku zasad obowiązujących na moich lekcjach - mówi głośno, a ja lekko się wzdrygam - Ale zanim zaczniemy, zapraszam koleżankę z tyłu na pierwszą ławkę - krzyczy, a ja w duchu modlę się, żeby nie chodziło o mnie. Jednak domyślam się, że to jednak mnie zaproszono na pierwszą ławkę, ponieważ każdy uczeń patrzy w moją stronę, a co poniektórzy posyłają mi współczujące uśmiechy. Niechętnie wstaję i pakuję książki, po czym lekko uśmiecham się w stronę nauczycielki.
Jakby to miało coś dać.
Siadam na jedynej wolnej ławce od okna, a nauczycielka kontynuuje swoją przemowę.
- Z racji tego, że są to lekcje na poziomie rozszerzonym, oczekuje od was dużo więcej niż od zwykłych przeciętniaków na poziomie podstawowym - oznajmia głośno, a ja otwieram usta, zastanawiając się, czy się nie przesłyszałam.
Rozszerzona chemia!?
Cholera, gdzie ja jestem!?
- Mamo, proszę Cię - jęczę nad uchem mojej rodzicielki - Pamiętaj, żeby broń Boże nie zapisywać mnie na rozszerzoną chemię - mówię błagalnym tonem.
- Jasne, będę pamiętała - mówi, złowieszczo się uśmiechając.
Cholera! Moja cudowna mama specjalnie zapisała mnie na rozszerzenie! Tylko po to, żeby zrobić mi na złość i zmusić mnie do nauki tego piekielnego przedmiotu!
Unoszę wzrok, widząc, że drzwi sali się otwierają, a do klasy wchodzi zadyszany brunet - ten sam, którego spotkałam rano. Moje serce na chwilę się zatrzymuje.
- Przepraszam pani profesor - mówi, próbując unormować oddech - Miałem trening i trener kazał nam zostać dłużej - tłumaczy, posyłając nauczycielce miły uśmiech.
- Masz szczęście, że Cię lubię Mendes - wzdycha kobieta - Ale za karę musisz usiąść w pierwszej ławce - wskazuje dłonią w moją stronę, a wzrok brunetka pada na moją osobę. Na jego twarzy rozciąga się szeroki uśmiech, który nieudolnie próbuje odwzajemnić, widząc na sobie wkurzony wzrok Ashley Gawen.
luvmyshawnmendes x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top