I'll protect you
| Amadeus POV |
Obudziłem się nagle w nocy. Już nie czułem się tak źle jak wcześniej jednak nadal nie czułem się także wspaniale. Wstałem, aby pójść skorzystać z łazienki kiedy usłyszałem cichy pisk z innego pokoju. Wyszedłem na korytarz, aby zobaczyć, kogo to był głos. Zobaczyłem, że z pokoju gościnnego świeci się światło, więc poszedłem w jego stronę. Na łóżku siedział mocno roztrzęsiony blondyn. Otworzyłem szerzej drzwi, aby mógł mnie zobaczyć.
- Hej Nikko, wszystko okej? Usłyszałem twój pisk. - powiedziałem cicho, jednak całkowicie mnie zamurowało kiedy chłopak podbiegł do mnie, przytulając się do mnie mocno. Objąłem go delikatnie, nie wiedząc, o co za bardzo chodzi. Po chwili usłyszałem także cichy szloch chłopaka, co już mnie całkiem zaniepokoiło. - Hej, hej, co się stało? Czemu płaczesz? Zrobiłem coś nie tak? - zapytałem, obejmując mocniej chłopaka.
- N-nie daje j-już sobie r-rady. - powiedział cicho chłopak, na co w mojej głowie pojawił się wielki znak zapytania.
- Opowiesz mi o tym? - spytałem delikatnie, na co chłopak pokiwał głową. Chciałem usiąść tu w pokoju, jednak chłopak chwycił moją dłoń, delikatnie zwracając moją uwagę.
- M-możemy pogadać u ciebie? - zapytał, nadal zapłakany. Chwyciłem ją mocniej, aby dać mu poczucie wsparcia i poszliśmy razem do mojego pokoju. Tam chłopak usiadł na łóżku a ja obok niego.
- Czekaj dam ci chusteczki. - powiedziałem, widząc, jak chłopak próbuje wycierać łzy dłońmi. Wyciągnąłem z szafki paczkę chusteczek i podałem ją blondynowi.
- J-jakiś rok temu, trochę ponad byłem w związku z c-chłopakiem. B-był cudowny, rozpieszczał mnie, c-często g-gdzieś wychodziliśmy. Wydawało się, że j-jest jak w bajce. Jednak po o-około dwóch miesiącach c-coś zaczęło się z nim d-dziać dziwnego. Zaczął b-bardziej mnie kontrolować. P-pytał gdzie wychodzę, z kim i w ogóle. Na początku myślałem, że to całkiem normalne, bo się po prostu o mnie martwi jednak z c-czasem zaczęło mnie to denerwować. W k-końcu stwierdziłem, że dłużej nie mogę z nim wytrzymać i zerwałem z n-nim. Skończyłem wtedy w szpitalu, ledwo oddychając. G-Grozi mi, śledzi, wypisuje SMS. Zmieniłem j-już kilka razy numer jednak on za k-każdym razem wraca. J-jak chce się zacząć s-spotykać z innym zastrasza ich l-lub od razu bije grożąc. N-nie chce, aby ci się to stało. D-Dostałem od niego wiadomość, w której było z-zdjęcie ciebie jak siedziałeś dzisiaj pod drzewem c-czekając na mnie. N-Naprawdę nie c-chce, aby ci się c-coś stało, w-więc n-nie powinniśmy się spotykać. - powiedział chłopak, podciągając kilka razy nosem. Zacisnąłem pięść ze złości. Miałem ochotę wpierdolić temu chłopakowi.
- Powiem prosto z mostu. Podobasz mi się i nie chce kończyć tej relacji. Proszę, nie martw się o mnie. Umiem się obronić, a jakby to nie starczyło, to mój ojciec był w wojsku. Jedyne co mnie zastanawia to to czemu tego nie powiedziałeś swoim rodzicom lub nie zgłosiłeś tego na policję? - zapytałem, obejmując lekko do siebie chłopaka, który wybuchnął kolejną falą płaczu.
- Jego ojciec pracuje w policji, więc nie miałem szans, a moja rodzina jest całkiem biedna więc i tak nawet jeśli bym spróbował, nic by to nie dało. Moi rodzice już mają dużo problemów, więc nie chciałem dawać im kolejnych i próbowałem sam to jakoś ułożyć do kupy. - powiedział, wtulając się w moje ramię. Wziąłem do dłoni jego telefon i szybko przesłałem sobie numer chłopaka, który wyraźnie podniósł mi ciśnienie. - M-Mam pytanie. - usłyszałem za strony chłopaka.
- Śpisz ze mną, nie zostawię cię w takim stanie samego w pokoju.- powiedziałem, kładąc się na łóżku. Chłopak po chwili zrobił to samo, od razu układając się wygodnie. Na początku było mi ciężko zasnąć przez myśli szalejące w mojej głowie. Jednak czując, jak chłopak przez sen przytula się do mnie, szukając pewnie bezpieczeństwa, momentalnie uspokoiłem się, zapadając w spokojny sen.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top