8] Sherlock Holmes.
♛ | SHERLOCK HOLMES.
↠ Tragiczna śmierć osieroconego chłopca w basenie
Pani Jackson rzuciła zgiętą wpół gazetę, która z trzaskiem wylądowała na jej biurku. Twarz kobiety wyglądała jak siedem nieszczęść. Jej oczy błyszczały od łez, które wyschnęły na jej policzkach. Wyjęła chusteczkę i wydmuchała nos donośnie.
To było dziecko z jej placówki, które zmarło w przerażeniu. Nikt tego dnia go nie pilnował, a powinien. Teraz miała to wszystko na sumieniu i bała się, aby żadne inne dziecko nie skończyło tak, jak Carl Powers. Biedak utonął w basenie, chociaż nie wiadomo było dokładnie jak. Lekarze stwierdzili, że dostał silnego skurczu. Może objadł się przed pływaniem...? Pani Jackson słyszała, że jeżeli ktoś zje dużą ilość jedzenia, zanim wejdzie do wody to może się to skończyć źle. A może po prostu stracił przytomność? Nie wiedziała dokładnie. Nie mogła słuchać szczegółów tej śmierci, bo od razu skręcało ją w żołądku z nerwów.
Sprawa pozostawała nierozwiązana, a ona postanowiła wystawić piękny pogrzeb.
»——•——«
— Kretyni, to nie był wypadek!
Głos małego chłopca o burzy loków próbował przebić chór płaczu, szeptów i rodziców składających kondolencje.
Dziewiętnastoletni, wysoki chłopak w czarnym garniturze próbował go uciszyć palcem, ale ten nie słuchał.
— On nie dostał tych skurczy bez powodu!
Babcia Carla odwróciła się i spojrzała na oburzonego dwunastolatka. Była pogrążona w żałobie, a każda wspominka o jej wnuczku wiązała się z okropnym bólem. Wybaczyła jednak mu te niedopowiednie słowa - w końcu był tylko dzieckiem. Nikt z dorosłych zdawał się nie brać na poważnie malucha.
Oprócz Jima.
Stał praktycznie na przeciwko niego i próbował nie okazywać zszokowania. Jedyna osoba, która mogła odkryć tajemnicę morderstwa Carla Powersa. Szczęściem było to, że był za mały. W końcu jednak Irlandczyk znalazł kogoś, kto był równie inteligentny jak on. Wiedział o tym.
A gdy usłyszał, jak mówią "Świr!" i "Dziwak!" za jego plecami, to od razu dotarło do niego, że ten chłopak był mu przeznaczony.
— Jak ma na imię ten dzieciak co tak krzyczy? — spytał beznamiętnie jednej z dziewczynek, aby nie wzbudzić żadnych podejrzeń.
Brązowowłosa popatrzyła w stronę oburzonego chłopczyka, który wciąż próbował przekrzykiwać rozmowę dorosłych.
— Barany!
— To Sherlock Holmes, miejscowy dziwak — odparła po dłuższym namyśle. Jim wybrał dobrą osobę na zadanie pytania, bo Melody znała dużą część dzieci z okolicy.
Moriarty uśmiechnął się od ucha do ucha. Sherlock Holmes... Zapamięta te imię do końca życia.
— Skoro to był wypadek, to kto mu zabrał trampki?! Hm? Przecież ich nie zjadł! — wciąż krzyczał, aby zwrócono na niego uwagę. Wyglądał na naprawdę zirytowanego.
Brunet był pod wielkim wrażeniem, jednocześnie obawiając się trochę tego, że ktoś uzna mu rację.
Dorośli byli jednak zbyt głupi, pomimo bycia o wiele starszym.
Jedynie brat Sherlocka zerknął na niego z góry i zmarszczył brwi w zastanowieniu. To oznaczało, że też uważa to za coś podejrzanego, czemu warto było się przyjrzeć.
W końcu schylił się jedynie do braciszka i szepnął mu coś na ucho, a Holmes tupnął nogą.
— Jasne, ty to zawsze wszystko chcesz ignorować, Mycroft! Ja nie mam zamiaru.
Jak dobrze, że on też okazał się być niczym reszta dorosłych.
Na dzieci w ogóle nie zwracano uwagi, a już z pewnością nie podejrzewano by ich o morderstwo z zimną krwią. Jim mógł być spokojny, dopóki ten wścibski Holmes nie zaczął wałęsać się między dziećmi z domu dziecka i wypytywać o to, czy Carl miał jakichś wrogów.
Trwało to przez cały pogrzeb, a Jim był wtedy jak na szpilkach. Jeżeli ktoś powie, że znał chłopca, który zrzucił na niego choinkę to nie skończyłoby się to dobrze. Był na tyle inteligentny, że by się domyślił.
Na szczęście do zakończenia pogrzebu nie przekazano mu żadnych wartościowych informacji, których szukał i z rozczarowaniem musiał pożegnać się z innymi i iść do domu.
Od tamtej pory Jim miał nadzieję, że jeszcze się spotkają. Ten chłopak niezwykle go intrygował. Po prostu wiedział, że będzie to dobry przeciwnik. Jeżeli dobrze pójdzie to może nawet stać się taki, jak James i oboje zostaną najlepszymi przyjaciółmi! To byłoby z pewnością czymś niezwykłym, gdyby dwójka geniuszy zakolegowała się ze sobą, a może nawet razem pozbywali się gnębicieli, którzy stawali im na drodze do szczęścia. Pozostało tylko czekać, aż po raz kolejny Sherlock pojawi się w jego życiu. Teraz mógł jedynie myśleć o nim.
Carl został pochowany w dość małej, czarnej trumnie na pobliskim cmentarzu. Oprócz dziadków, opiekunów z domu dziecka i jego koleżanek oraz kolegów nikt więcej się tam nie zjawiał.
Jim lubił tam chodzić w samotności i uśmiechać się szeroko do trumny, w której chowało się rozkładające ciało chłopaka. Teraz pewnie wyglądał brzydko i śmierdział, a robaki zżerały mu ciało. To śmieszyło Moriarty'ego niezmiernie, że perfekcyjny Carl Powers dostał to, na co zasługiwał od zawsze.
Nikt nie wiedział, że to Jim - mały chłopiec, na którego nikt nie zwracał uwagi stał za tym wszystkim.
Od tamtej pory kochał działać w cieniu, a jego wnętrze stawało się coraz bardziej mroczniejsze.
Pozbywanie się ludzi w taki sposób było czymś, co pomagało Jimowi zapełnić umysł, który czasami przypominał chłopczykowi o leżącej w trawie mamie.
»——•——«
Pięć miesięcy później ogłoszono śmierć lokalnego nastolatka, który przedawkował tabletki nasenne. Policji nie udało się ustalić czemu chłopak targnął na swoje życie, skoro był bardzo szczęśliwym młodzieńcem. Znaleziono go w łóżku pełnym wymiocin. Koło niego leżały tabletki oraz list pożegnalny.
Wiadomo było, że chłopak popełnił samobójstwo. To było jego pismo. To był jego list, który umieszczony był na szafce.
Jednak mały Sherlock Holmes uważał, że ktoś za tym stał. Ktoś zachęcił chłopaka do samobójstwa, a nawet mógł to upozorować.
Jednak nikt nie słuchał rad małego dziecka. W końcu nawet i on się poddał, jednak wiedział, że ktoś musiał za tym stać. A najgorsze było to, iż był bardzo dobry w tym fachu.
Jim w tamtym czasie eksperymentował z ludzką psychiką i to, jak bardzo może ją zagiąć bez rucha palcem. Mały, dwunastoletni manipulant nie dotknął nastolatka w żaden sposób, aby przyczynić się do jego śmierci.
Nie żywił do niego żadnej urazy, jednak musiał wykorzystać kogoś, jako zwierzątko doświadczalne, a niestabilnie emocjonalny chłopak w fazie dorastania był kimś idealnym. Jim miał gadki o tym w szkole.
"Wasze ciało będzie się zmieniało"
"Będziecie odczuwać więcej smutku i gniewu"...
Warunki, które były idealne na wywołanie samobójstwa.
Co prawda Jim mu trochę pomógł zwiększając dawkę, a list pożegnalny nastolatek napisał parę miesięcy wcześniej. Nigdy go nie użył, bo uznał, że samobójstwo nie jest dobrym wyjściem. Należało więc tylko wyciągnąć go i położyć tuż koło chłopaka. Gotowe.
Scotland Yard był zbyt głupi, aby się tym w najmniejszy sposób zainteresować.
To była druga ofiara w ciągu roku, a Jim czuł niemałą ekscytację z tego powodu. Adrenalina, niebezpieczeństwo przed zostaniem nakrytym...
I Sherlock Holmes.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top