Rozdział 7

Max

Spałem na kanapie kiedy nagle obudził mnie krzyk, zerwałem się z łóżka w salonie i pobiegłem do naszego pokoju. Chciałem wbiegnąć przez drzwi ale o dziwo były zamknięte. Przed oczami miałem obraz jak tracę swojego misiaczka, jak jej już więcej nie zobaczę.

~Wyważ drzwi!-zawył mój wilk. ~Ale ty płacisz za nowe~powiedziałem żartem.

Kiedy już miałem wyważyć drzwi coś mnie zatrzymało, w pewnym momencie stanąłem i oparłem się przodem, a dokładniej głową o drzwi.

Stars

Siedziałam w pokoju zamknięta, brakowało mi tych przytulasów Max'a, i w ogóle brakowało mi go.Nagle do pokoju wleciał jakiś ptak, niestety odruchowo krzyknęłam ze strachu. Ogółem nie jestem taka strachliwa ale przez tydzień w czterech ścianach bez najbliższych i bez światła dziennego to tak później jest.

~Stars... ja przepraszam jeśli zrobiłem coś nie tak co nie poszło po twojej myśli... ja przepraszam...-powiedział Max zza drzwi.Podeszłam do drzwi i usiadłam oparta o drzwi na podłodze-wpuścisz mnie?-dodał.

Zalałam się łzami.
-Max ja... to moja wina nie twoja, Nick miał rację... jestem 16-letnią gówniarą która nie wie co to prawdziwa miłość...-powiedziałam otwierajac drzwi od xiemnego pokoju Maxa.
-Stars... ja ciebie kocham i nie chcę ani ciebie skrzywdzić ani zeanic twoje uczucia do mnie... ja ciebie kocham nad życie, i pamiętaj że jesteś dla mni najważniejsza...-powiedział i mnie przytulił.

***

-Max?-spytałam wchodząc do garażu.
-Dzień dobry skarbie-pocałował mnie w czółko.
-Co tutaj robisz?-spytałam zaciekawiona tym co robił w garażu.
-Dzisiaj jedziemy na tor crossowy, pojeździc i zobaczyc jak chodzą maszyny, chcesz popatrzeć?-spytał i wskazała na czerwono-zielonego crossa.
-Podoba mi sie jego kolor-powiedziałam a Max się zasmiał.
-Właśnie zmieniamy z Mattem jego blachy, czyli tę całą obudowę-usiechnął sie.
-Nje przytulaj mnie!-wrzasnęłam gdy zobaczyłam jego brudne jak smoła ręce-najpierw je umyj!-dodałam.
-No dobrze, dobrze-uśniechnąl się szyderczo.

Wiedziałam że on coś knuje więc sie odsunelam.
Odeszlam chwile a zaraz potem bylam cala mokra.
-Max!!!!-rozplakalam sie i jednczesnie majac na niego nerwa.
-Miśka przepraszam...-powiedzial prubujac mnie zatrzymac juz czystymi rekami.
-...pff...-pobieglam zaplakana do pokoju sie przebrac.
-Miska no!-zapukał do drzwi od łazienki, lecz ja sie nie odezwałam.-to nie ja, to chłopaki przysiegam... Miśka...-powiedział proszac mnie o przebaczenie.
-Nie! Cały czas mi dokuczasz, nie liczysz sie z moimi uczuciami...-krzyknelam.
Max wykorzystal chwile i wszedl do drzwi. Nawet nie wiem kiedy je otworzyłam...
-Max!-krzyknełam rozproszona.
-Przepraszam cię... nie chciałem aby było ci przykro z powodu mojego zachowania... przepraszam kocham cię...-musnął moje ucho.
Po moim ciele przeszedł dreszcz. Poczułam że sie rumienię wiec zapiszczałam i wyrwałam sie mu z ucisku, a bynajmniej prubowałam...
  -Puść mnie!!!-krzyknełam i sie rozpłakałam.-To boli!!!-krzyknęłam ponownie.

-Przepraszam...-schował swoja głowę w moje włosy.
-Chcę si przebrać...-wrzasnelam.-Ała Max!-pisnelam kiedy Max zrobil mi Malinkę na szyi.

Do konca nie wiem czemu to zrobiłam ale dalam mu z liscia. Lekko go zamroczyło i sie odsunal, jego oczy byly serio szkliste i omalo sie nie poplakal.
-M...max? Ja.. ja przepraszam nie chciałam... MAX-krzyknełam przerażajacym, zapłakanym glosem.
Do pooju wpadl Marco i mi pomógł wstać z podłgi.
-Przejdzie mu!-powiedział mi i mnie przytulił mocno do siebie.
-Nie nie przejdzie!

***

-Max... bedziesz się na mnie fochał za to że dałam ci z liscia? Przpraszałam wiele razy... czemu ty taki jesteś...
-Ja? Ty sie jeszcze pytasz czemu ja taki jestem?!-krzyknął na mnie a ja zwiesiłam głowę.-Miśka...
-NIE NAZYWAJ MNIE TAK!-krzyknelam i pobieglam do pokoju.

Nie chce go znac...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top