Lato
***
Gorąco. Duszno. Parno.
Latem nie wydawało się to absolutnie niczym niezwykłym, ale wysoka temperatura panująca w Yu-topii nie była tym razem związana wyłącznie ze stanem pogody - bo gdyby była, należałoby wprowadzić trzeci alert zagrożenia pożarowego. I to tylko dla pokoju najmłodszej latorośli państwa Katsukich. Gorąco było przede wszystkim wywołane poduszką, w którą rozgorączkowany Yuuri wciskał twarz, ale gorąco było również częścią dziwnej atmosfery, panującej między dwójką zamkniętych w ciasnej sypialni narzeczonych: jednego praktycznie nagiego i rozciągniętego na materacu, a drugiego pochylającego się nad pierwszym.
Viktor przy akompaniamencie delikatnego jęku ramy wszedł na łóżko i przerzucił nogę nad Yuurim, praktycznie siadając na biodrach leżącego na brzuchu mężczyzny. Japończyk zacisnął oczy, nie mogąc odgonić od siebie skojarzeń. Jeszcze kilka godzin temu Rosjanin w podobny sposób obejmował deskę surfingową, kiedy razem z pozostałą trójką łyżwiarzy bawili się na plaży za Hasetsu. Dokładnie - Viktor pływał na desce w samych szaro-czerwonych kąpielówkach i uśmiechał się w ten swój seksowny sposób, jakby pozował do jakiejś sesji zdjęciowej (i niekoniecznie byłaby to niewinna sesja krajoznawcza dla "National Geographic"). Nie myślenie o kimś tak atrakcyjnym wydawało się czystą abstrakcją.
Ale w samej Yu-topii sprawy przedstawiały się już nieco inaczej. Niebezpiecznie inaczej. Yuuri znajdował się między nogami Viktora, a rosyjskie ręce zamiast lakierowanej powłoki dotykały pleców narzeczonego, rozprowadzając po skórze cienką warstwę lepkiej, białawej mazi...
- Ajjjj - syknął Japończyk, gdy Rosjanin nieostrożnie zadrapał paznokciami zaczerwienioną skórę na ramionach. - Viktor...
- Przepraszam, kochanie - uspokoił Nikiforov, lecz po tonie jego głosu można było przypuszczać, że wcale nie zrobiło mu się jakoś mocno przykro. Za bardzo się uśmiechał.
- Dlaczego ja ci się tak daję. Masaże, plastry, okłady... - mruknął Yuuri, opierając bok głowy na poduszce. Nie zająknie się o tej bitej śmietanie. Nie. Mowy nie ma. - Ale serio? Kefir?
- Jest bardzo dobry na oparzenia słoneczne - wyjaśnił dość rzeczowo Viktor, co i tak nie przeszkadzało Yuuriemu czuć się nie jak pacjent, ale bardziej jak kanapka. - Nie wierzysz mi?
- Wierzę, ale nie ufam. Ile mam z tym niby leżeć? - zapytał, kiedy Viktor wreszcie oderwał dłonie od jego lekko spalonych na słońcu ramion i wstał z łóżka.
- Wystarczy kwadrans.
Kwadrans... Uch, niech będzie. Jakoś zniesie ten eksperyment, ale z pewnością nie był to jego ulubiony pomysł Viktora. I w ogóle nic tak nie wywoływało sprzeciwu Yuuriego jak wachlarz wymyślnych produktów mlecznych, które poznał w Rosji, a do których w ten czy inny sposób próbował namówić go narzeczony. Serki, maślanki, twarogi - lista dziwnych specjałów zdawała się nie mieć końca, a jedno z czołowych miejsc zajmował właśnie kefir. Że też Viktor musiał akurat pomyśleć o zabraniu tych kilku opakowań dla degustacji dla całej rodziny w zamian za japońską wałówkę.
Yuuri westchnął i zamknął oczy, ponownie skupiając myśli na znacznie milszych klimatach. Tam, na plaży, było tak dobrze... Po krótkim odpoczynku na leżakach przyszedł czas na zabawę w morzu, na co każdy miał swój indywidualny pomysł. Yuuri zdecydował się więc założyć płetwy i przez kilkanaście minut nurkował w płytkiej zatoce, a kiedy mu się to znudziło, zaczął brodzić po pas w wodzie, śledząc poczynania pozostałych kompanów. A szczególnie jednego, tego najważniejszego i pierwszego w całym jego życiu. Obraz Nikiforova na desce surfingowej znów pojawił się pod powiekami, co sprawiło, że Katsuki poczuł znajome, przyjemne napięcie w podbrzuszu. Mógł tak na niego po prostu patrzeć i patrzeć, i żadne nawet największe drinki z palemką nie byłyby w stanie ugasić tego pragnienia, jakie go tam trawiło. Zrobił to jednak sam Viktor.
Rosjanin akurat nabijał się z dryfującego na kole Yurio, gdy zauważył obecność Yuuriego. Zwrócił się ku niemu i uśmiechnął się w szczególnie ciepły sposób, zachęcająco wyciągając rękę. Kiedy tylko przyciągnął Yuuriego do siebie, posadził go na desce i zgodnie z wcześniejszą obietnicą zaczął uczyć podstaw surfowania. To było szalenie przyjemne - dłoń Viktora spleciona z jego własną, wypowiedziane głębokim głosem instrukcje przypominające naukę jazdy na łyżwach, pochwały, gdy Yuuri zrobił coś dobrze. W pewnym momencie Katsukiemu udało się nawet złapać balans i już-już cieszył się, że Nikiforov po raz kolejny okazał się niezastąpionym trenerem, ale delikatny ruch fal wystarczył, żeby deska zaczęła się bujać jak szalona. Wtedy Yuuri zachwiał się i runął wprost do wody... a przynajmniej spodziewał się, że to zrobi, gdyby w ramiona nie chwycił go Viktor.
- Jeśli myślisz, że ZŁAPIĘ się na takie zagrywki - powiedział Viktor i nachylił się, patrząc Yuuriemu prosto w oczy, dodając do hollywoodzkości sceny jeszcze kilka punktów prestiżu - to masz absolutną rację.
W tamtym momencie Yurio wierzgnął nogami, zamierzając ochlapać narzeczonych wodą, by powstrzymać ich od dalszego migdalenia, ale o mały włos sam nie utonął razem z dmuchanym kołem. Phichit natomiast zupełnie nie narzekał na te umizgi - nie miał czasu, bo tak szybko robił zdjęcia. A kto wie, czy nie cały filmik.
Odstawiony na brzeg Yuuri patrzył więc, jak Viktor dalej ćwiczy pływanie na desce. I właśnie w ten popisowy sposób spalił ramiona. Przez nieuwagę. Zwyczajnie zapomniał, że po kąpieli powinien znów nasmarować się kremem, jednak tak się zapatrzył na Rosyjskiego Poskramiacza Fal, że zupełnie stracił poczucie czasu i przestrzeni. W tamtym momencie liczył się tylko ten atrakcyjny mężczyzna, który śmiał się i odgarniał sobie znad oczu mokre włosy. Słone krople wody spływały po jego idealnym ciele, kończąc trasę tam, gdzie Yuuri nie powinien się patrzeć w ten sposób. Przynajmniej nie przy ludziach. Ale zwyczajnie nie mógł przestać myśleć o tym, jak naturalnie Viktor prezentował się w tych kąpielówkach. Jak bardzo podkreślały jego umięśnione nogi i jak wyraźnie widać było seksowne linie pachwin, układające się w kształt V, zaczynając się ponad granicą spodenek, a kończąc...
- Nie zasypiaj jeszcze. - Szept Viktora tuż przy uchu sprawił, że Yuuri nagle się wzdrygnął. - Mogę ci już zdjąć okład.
Katsuki otworzył oczy i ziewnął, uświadamiając sobie, że właśnie się zdrzemnął. Hm, wyglądało na to, że to był naprawdę długi, wyczerpujący, pełen wrażeń dzień. A przecież jeszcze sporo brakowało do jego końca.
- W porządku. Nawet lepiej, bo chciałem już pójść na kola... - Yuuri urwał w pół słowa i nagle wciągnął powietrze, czując na szyi znajomą sensację. - Viktor! Co ty robisz?!
- Nigdy o tym nie słyszałeś? - Rosjanin odsunął się i bezwstydnie oblizał usta, w kącikach których jeszcze przed chwilą znajdowały się ślady kefiru. - Mówi się, że całowane miejsca bolą mniej.
- Ale ty wcale nie całujesz! Ty mnie praktycznie zjadasz! - zawołał Yuuri i zaraz zdusił jęk, kiedy poczuł język Viktora przejeżdżający po gorącym ramieniu. Gorącym już nie tylko od opalenizny.
- Mmm... Może troszeczkę - przyznał beztrosko Viktor. - Lubię kefir. A kefir na tobie lubię jeszcze bardziej.
Wargi przylgnęły do japońskiego ramienia, ręka wsunęła się pod brzuch, aby znaleźć oparcie. Czułe całusy mieszały się z bezwstydnymi liźnięciami, kiedy Rosjanin pozbywał się ze skóry nadmiaru "maści". Momentami sięgał nawet tych miejsc, na których nie było ani śladu kefiru, ale był już tak pochłonięty smakowaniem Yuuriego, że nie zwracał na to najmniejszej uwagi.
- Ale wiesz... gdybym naprawdę chciał cię zjeść... - Pochylony nad Yuurim Viktor pogładził drugą dłonią ukryte za szortami biodro, jednocześnie znacząc mokrymi, dźwięcznymi pocałunkami lepką od nabiału łopatkę. - ...zacząłbym od innego miejsca.
Obruszonemu jęknięciu towarzyszył długi pomruk satysfakcji.
- Och, Yuuri - szepnął Rosjanin między całusami. - Tak długo czekałem. Tak bardzo się powstrzymywałem, żeby nie myśleć o tym, jak idealnie wyglądasz na plaży. Bez okularów, z mokrymi, zaczesanymi do tyłu włosami... Tak nie wolno...
"Powinienem powiedzieć to samo" przemknęło Katsukiemu przez myśl, ale przez otwarte usta wydostawał się jedynie płytki oddech. Pocałunek za pocałunkiem Viktor oczyszczał ramiona Yuuriego z mlecznego okładu. Skóra już nie piekła - teraz płonęła od przyjemności i lekkiej gorączki.
- Viktor, nie - wydusił w końcu Yuuri. Ktoś z ich dwóch musiał wykazać się resztkami rozsądku, chociaż było to niemal bolesne. Ale jeśli dobrze myślał... - Miał być wieczór. Jeszcze nie możemy.
W odpowiedzi Japończyk usłyszał westchnienie, a gorący oddech, który jeszcze chwilę temu owiewał mu kark, nagle zniknął. Wyraźny zakaz podziałał na Nikiforova, chociaż gdy Yuuri się obejrzał, zauważył, że narzeczony miał minę podobną do odtrąconego Makkachina.
- Daj mi powód - poprosił Viktor, grzecznie siadając na skraju łóżka. - Powiedz, że za pięć minut masz spotkanie z cesarzem albo że idziesz na przymiarkę ślubnego garnituru, bo innej wymówki chyba nie zaakceptuję.
- Jeśli nie pójdziemy na kolację, to Phichit po nas przyjdzie - wyznał Yuuri, unosząc się na łokciach, by spojrzeć wprost na ukochanego. Ten poważny wzrok mówił sam za siebie. - Znam go. Gwarantuję.
Viktor zamilkł na moment, zabawnie marszcząc brwi, jednak po kilku sekundach ostrożnie, lecz wciąż trochę niechętnie pokiwał głową.
- W porządku, przekonałeś mnie. Czyli najpierw muszę jak grzeczne dziecko zjeść właściwy posiłek, a dopiero potem zaliczyć... deser. - Rosjanin po raz ostatni nachylił się nad Japończykiem i zanim ten zdążył zareagować, zgarnął językiem odrobinę spływającego po przedramieniu kefiru. - Nie wiem, jakim cudem jeszcze się powstrzymuję, ale obiecuję, że nie dam ci dziś odpocząć. Mam ochotę wylizać cię całego. A kiedy mówię całego, mam na myśli-
- Viktor - prawie wychrypiał Yuuri, ściskając w dłoniach nieźle już wymiętą poduszkę. Dlaczego to musiało być takie trudne? - Kolacja. Szybko. Już.
Nie musiał ponaglać ani używać innych argumentów. Viktor z błyskiem w oku pomógł Yuuriego doprowadzić się do porządku, a potem przebrani w yukaty łyżwiarze popędzili razem na dół. Zziajani wpadli do jadalni akurat w momencie, gdy Mari zaczęła dość aktywnie dyskutować, czy wziąć kija od miotły i wezwać ich uderzeniem w sufit, czy może jednak wysłać kogoś z poselstwem. Puścili mimo uszu jej kpiący komentarz o spóźnieniu, tak samo jak zignorowali ukradkowe spojrzenia spod byka Yurio i wymowne uśmieszki w wykonaniu Phichita. Zasiedli przy stole jak gdyby nigdy nic, jak spokojni, szanowani dorośli skupiając się na niezobowiązującej rozmowie o tej strasznej, dusznej pogodzie.
Tak, istotnie było gorąco. A noc szykowała się wprost upalnie.
***
Przypisy-chan
Ych, jestem beznadziejna... Limit przekroczony o 619 słów, a i tak nie jestem w pełni zadowolona z tego one-shota. Tak to jest, jak się próbuje złapać kilka wątków za ogony... Niemniej starałam się najlepiej jak to w mojej mocy było spełnić request PandaIgu o Viktorze pływającym na desce surfingowej (nie zapominajmy o kąpielówkach). Całą resztę zażaleń proszę słać do Phichita, który już się podrywał, by przeszkodzić narzeczonym w zabawie.
Przedstawiona sytuacja jest kontynuacją akcji z "Podróż za jeden kabriolet", który dzieje się latem podczas wakacyjnego pobytu w Hasetsu. Może trochę żałuję, że tamten pomysł nie rozwinął się w jakiś większy fanfik, ale od czego są sprytnie konstruowane one-shoty takie jak ten? A kto wie, czy wątku kiedyś nie pociągnę...
Kefir leczący oparzenia słoneczne jest jak najbardziej prawdziwym patentem. Dawno, dawno temu usłyszałam o tym od DaryavonDayern i od tamtej pory narastała we mnie myśl, że chcę to kiedyś wykorzystać w fanfiku. No a kto, jak nie Ruskie, znają się na kefirach najlepiej? _^_
Sprawa bitej śmietany należy do działu ksiąg zakazanych - istnieje, ale nie wolno o nią pytać. Pytany o to Yuuri zawiesza się jak Windows 10 na aktualizacjach.
A jeśli ktoś liczy na więcej gorących, letnich fanfików, zapraszam na profile innych zaangażowanych w challenge twórców! Powstało już 20 książek z tej okazji, a to jeszcze nie koniec! Będzie jak znalazł na nudę i chandrę w oczekiwaniu na zbliżający się weekendzik ;)
Szybki challenge, szybki półmetek... W takim razie kierunek - piękna, złota jesień! Do zobaczenia już jutro!
😚
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top