twój tytuł
- Zamknij oczy. - rozkazał Dick.
- O nie. - zaprotestowała Kate.
- Zamknij oczy. - powiedział znowu Dick, bardziej stanowczo.
Blondynka prychnęła i wykonała polecenie bruneta.
- Nie próbuj zrobić nic głupiego. - powiedziała.
- Ja nigdy nie robię głupich rzeczy. - obruszył się.
- Czasami Ci się zdarzy... - odchrząknęła pod nosem.
Dick jechał szybciej, niż pozwalały na to przepisy, ale mimo wszystko był ostrożny. Motocykl rozdzierał powietrze hałasem silnika i straszył koty, chowające się w krzakach. Kate zdała sobie sprawę z tego jak bardzo uwielbia ten rodzaj transportu i instynktownie wtuliła się mocniej w plecy bohatera. Dick uśmiechnął się, czując, że z nią wygrał i postanowił zmienić nieco taktykę.
- Nie otwieraj oczu, dopóki ci nie pozwolę. - powiedział chłopak, zsiadając z maszyny. - Poprowadzę cię.
Blondynka postanowiła się nie odzywać i słuchać Dicka. On złapał ją za rękę i pociągnął w stronę celu ich podróży. Kate skupiła się na zmyśle dotyku, wyczuwając każdą bliznę i szramkę na dłoni bruneta.
Wieczór był ciepły, mimo wiatru, który towarzyszył temu miastu od jego powstania. Do ulubionej pogody dziewczyny, brakowało jeszcze tylko, nie przestającego padać, deszczu. Kiedy padał deszcz, czuła się zupełnie inaczej, niż kiedy słońca nie zakrywała gruba zasłona chmur. Deszcz pozwalał jej oczyścić umysł z niepotrzebnych myśli i wspomnień. Mało kto wiedział, że dziewczyna nie uznaje parasoli czy kurtek przeciwdeszczowych. A dokładniej, wiedział o tym tylko Nick.
Po kilku minutach drogi w ciszy, blondynka usłyszała, że nie idą już po trawie. Weszli do jakiegoś starego budynku.
- Dick... Daleko jeszcze? - zapytała w końcu Kate.
- Nie. Tylko, że teraz są przed nami schody. Będzie szybciej jak cię wniosę. - powiedział Dick i podniósł dziewczynę "na pannę młodą". - I nie otwieraj oczu.
- Eh, no przecież wiem. - powiedziała, kiedy Dick był już w połowie schodów.
- Uwaga, stawiam Cię na ziemi. - powiedział Dick i zrobił, jak powiedział.
- Już mogę otworzyć? - zapytała znowu Kate.
- Trochę cierpliwości, kobieto. - powiedział Dick i poprowadził ją dalej. - Dobra, już możesz.
Blondynka otworzyła oczy i zobaczyła, że przed jej oczami rozciągał się przepiękny las, ale nie to było główną atrakcją. Nad lasem była niebiesko-zielona zorza polarna. Tysiące odcieni zielonego i niebieskiego, mieszały się ze sobą, tworząc niepowtarzalny kolor.
Dick też zapatrzył się w widok przed nimi i nie zauważył, jak Kate zaczęła iść w kierunku zjawiska. Nie zauważyła, że stoją na dachu starej kamienicy, i że jeśli zrobi jeszcze jeden krok, spadnie z kilkudziesięcio metrowego budynku. W momencie, w którym już miała przekonać się, że lepiej patrzeć pod nogi, Dick spojrzał na nią i szybko zareagował. Zlapał ją w pasie i nie pozwolił jej spaść. Spojrzała na niego, nie rozumiejąc o co chodzi.
- Na przyszłość, patrz pod nogi, bo mogę nie zdążyć. - powiedział delikatniej, niż chciał, żeby to zabrzmiało.
- Mogłeś mi powiedzieć, że jesteśmy na jakimś dachu. - burknęła Kate.
- Nawet nie próbuj powiedzieć, że to moja wina. - powiedział.
- Nie probuję. Ale następnym razem mnie uprzedź. - odpowiedziała. - Em... masz zamiar mnie puścić?
Dick cały czas trzymał ją w talii, co widocznie się jej nie spodobało.
- Może kiedyś, ale nie spieszy mi się. - powiedział z idealnym uśmiechem na twarzy.
Kate tylko westchnęła i złapała się karku bruneta.
- Jak już mam być przez jakiś czas w takiej pozycji, to chce, żeby było mi wygodnie. - powiedziała i wsparła się na szyi Graysona. Dick się tego nie spodziewał, przez co schylił się i pocałował Kate.
- Cóż, jeśli to dla ciebie znaczy wygodnie... - powiedział Dick, kiedy odkleił się od dziewczyny.
- Zamknij się. - powiedziała Kate i znowu przysunęła się do niego.
Wyglądało to jak scena z nie takiej nudnej komedii romantycznej. Było ciepło, stali na dachu przedwojennej kamienicy, w samym środku lasu, na tle zorzy polarnej, o kolorach jej oczu i zapominając o całym świecie, po prostu się całowali. Coraz gorącej, z większym uczuciem i z każdą chwilą agresywniej.
- Dick poczekaj. - wydyszała Kate.
- Co jest? - zapytał zdziwiony, przestając ją całować.
- Chyba wiesz do czego by to zaprowadziło, jakbyśmy nie przestali, co? - zapytała Kate
- Chyba tak... - powiedział i puścił dziewczynę.
- Myślę, że powinniśmy do tego kiedyś wrócić, ale na pewno nie teraz. - powiedziała Kate
- Czyli wracamy do domu. - powiedział tylko Dick i znowu złapał blondynkę.
- Co ty... A z resztą, rób co chcesz. - powiedziała Kate, a Dick pocałował ją w policzek.
- Tylko grzecznie. - upomniał ją Dick.
- A jaka będzie kara? - zapytała Kate.
- Oh, na to może nam nie starczyć nocy. - powiedział Dick, a Kate się zaczerwieniła.
Kiedy wrócili, Kate usiadła na ławce przed budynkiem, a Dick usiadł obok niej.
- Skąd zorza polarna w Ameryce? - zapytała po chwili milczenia.
- Kiedyś w tym lesie Liga przeprowadzała testy najróżniejszych broni, od tamtego czasu dzieją się tam dziwne rzeczy. Raz zorza, innym razem potrafi padać śnieg, rosną kolorowe drzewa... To tak z grubsza. - wyjaśnił Dick.
- Liga przeprowadzała testy broni...? Superman na to pozwolił? - zdziwiła się Kate.
- No może nie tyle Liga, co Batman, Flash Aquaman i Shazam. - powiedział z rozbawieniem.
- Shazam? Co on tam robił?
- Chciał popatrzeć. - zaśmiał się.
- No tak... Chyba powinniśmy już wracać. - powiedziała blondynka.
- Ale najpierw mi zapłacisz, że przerwaliśmy w takim momencie. - powiedział Dick z dziwnym wyrazem twarzy.
Kolejna grupka punków miała dobry powód do gwizdów i okrzyków "Dobrze stary!"
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
826 słów
znowu krótki, ale mam trudniejsze warunki pisania, a nie chcę was zostawiać 2 tygodnie bez update
soł
endżoj
kejt▪
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top