Rozdział 3
Choć wywiad już dawno się skończył Czarny Kot i Alya nadal wygodnie siedzieli w przygotowanych przez mulatkę fotelach. Rozmawiali o tym co wydarzyło się w Paryżu podczas nieobecności blondyna. Dziewczynę zdziwiło, że jej rozmówca tak dobrze orientuje się w sytuacji w jej klasie oraz, że najbardziej interesują go informacja o jej granatowowłosej przyjaciółce. Gdy chciała dowiedzieć się czemu tak bardzo interesuje go fiołkowooka usłyszała trzask otwieranych drzwi do ich kryjówki. Nim którykolwiek z nich zdążył zareagować Czarny Kot poczuł jak przytula go drobna osoba, która od razu rozpoznał.
- Marinette... - powiedział cicho bohater i ucałował czubek jej głowy
- Adrien... - ledwo słyszalnie wyszeptała a po chwili dodała głośniej - Czarny Kocie tak strasznie tęskniłam
- Już jestem, Księżniczko - dodał.
Nie był pewien czy dobrze zrozumiał pierwsze, ledwo słyszalne słowo dziewczyny jednak w tej chwili nie było to dla niego istotne - najważniejsze było, że znowu może przytulić swoją przyjaciółkę. Podniósł wzrok na siedzącą naprzeciwko Alyę i z zauważył jej spojrzenie wypełnione radością oraz smutkiem. Dopiero ten niecodzienny widok sprowadził go na ziemię - Marinette była drobną dziewczyna lecz nigdy, gdy ją przytulał, nie czuł jej kości, które teraz wbijały się w mięśnie chłopaka. Delikatnie odsunął od siebie przyjaciółkę i od razu zrozumiał dlaczego w oczach mulatki dostrzegł smutek.
Stojąca przed nim dziewczyna wyglądała jak marna kopia Marinette. Niby wszystko się zgadzało jednak wprawne oczy bohatera od razu wychwyciły różnice: włosy zszarzały, skóra nabrała ziemistego odcieniu, oczy straciły dawny blask. Widać było, że wiele wycierpiała przez ostatni rok. Gdy Czarny Kot poczuł nadchodzące łzy ponownie przytulił przyjaciółkę by ta nie mogła ich dostrzec.
- Przepraszam, że cierpiałaś.
- To nie Twoja wina, gdybym wtedy...
- Nie! - gwałtownie przerwał jej blondyn - Nie byłem wystarczająco silny! Moim obowiązkiem jest bronić Moją Panią przed zaakumowanymi a nie potrafiłem powstrzymać Arcygliny!
Marinette nic nie odpowiedziała dalej wtulając się w swojego przyjaciela. Mogłaby tak stać cały dzień lecz przerwał im głos Alyi:
- Nie chciałabym Wam przeszkadzać, gołąbeczki, ale muszę już wracać. Jeżeli za chwilę nie pojawię się w domu to moi rodzice zaczną się martwić.
- Alya ma rację - robi się późno i pora wracać - odparła granatowowłosa niechętnie puszczając blondyna.
Choć nie dał tego po sobie poznać blondyn niechętnie puścił przyjaciółkę. Pomógł dziewczynom uprzątnąć pomieszczenie, w którym przebywali. Co chwilę, niby przypadkiem, zerkał kątem oka na Marinette co bez trudu wychwyciła Alya. Zastanawiało ją co łączy jej przyjaciółkę z obrońcą Paryża. Miała nadzieję dowiedzieć się tego w drodze powrotnej jednak Czarny Kot pokrzyżował jej plany.
- Jeżeli nie macie nic przeciwko to chciałbym odprowadzić do domu moją Księżniczkę - powiedział blondyn obejmując granatowowłosą ramieniem.
- Księżniczkę, powiadasz?
Marinette nic nie odpowiedziała a jej policzki oblały rumieńce. Gdy tylko zauważyła to Alya rzuciła swojej przyjaciółce spojrzenie mówiące "czekam na wyjaśnienia", pożegnała się i zostawiła dwójkę nastolatków samych. Czarny Kot mocniej objął Marinette ramieniem i ruszyli w kierunku piekarni, nad którą mieszkała granatowowłosa. Choć przez ostatni rok w Paryżu wiele się zmieniło jedno pozostało niezmienne - najlepsze wypieki w mieście oferowali Tom i Sabine.
- Co teraz zamierzasz Kocie?
- Jeszcze nie wiem. Najpierw muszę poszukać jakiegoś noclegu oraz sera dla Plagga.
- Czemu szukasz noclegu? Nie możesz pójść do swojego domu?
- Nie. Mój ojciec nie wie, że wróciłem do miasta. Gdybym teraz wrócił do rezydencji zamknąłby mnie w niej i nigdzie nie wypuszczał, na co nie mogę pozwolić. Dopóki nie pokonamy Arcygliny muszę być jak najbardziej mobilny.
- To może przenocujesz u mnie?
- U Ciebie czy z Tobą, Księżniczko? - spytał blondyn uśmiechając się szelmowsko.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo, Kotku. - odpowiedziała dziewczyna dając przyjacielowi pstryczka w nos. - Mam dodatkowy materac i na nim możesz przenocować.
- Szkoda... A Twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko wizycie w pokoju ich córki takiego przystojniaka?
- Nie będziesz pierwszym przystojniakiem, którego będę gościć. Po za tym moi rodzice nawet nie zauważą Twojej obecności. Do rana będą zajęci zamówieniem dla Arcygliny.
- Twoi rodzice pracują dla Arcygliny!?!?!? - spytał zszokowany bohater
- Muszą. Każdy kto się sprzeciwi trafia do aresztu. - odpowiedziała ze smutkiem dziewczyna - Dobrze, że chociaż płacą za zamówienie. Czasami jego podwładni po prostu rekwirują wybrany przez siebie towar. Jutro odbywają się uroczystości na cześć Arcygliny więc administracja nie szczędzi pieniędzy, nawet na wypieki, by wszystko wypadło idealnie.
- O której zaczynają się te uroczystości?
- W samo południe przed ratuszem. Wszyscy uczniowie mają się stawić dlatego mamy jutro wolne w szkole.
- Hmmm, ciekawe. - odpowiedział blondyn analizując słowa Marinette. W jego głowie zaczął pojawiać się pewien pomysł co powinien zrobić. Z zamyślenia wyrwał go głos granatowowłosej.
- Kocie, jesteśmy na miejscu. O kim tak myślisz, że tego nie zauważyłeś?
- O nikim. A co, jesteś zazdrosna?
- Chciałbyś, Kotku. - puściła mu oczko ruszając w kierunku mieszkania - Idziemy na górę. Zrobić Ci coś na kolację?
- Nie musisz się dla mnie kłopotać. Jednak jeżeli masz trochę camemberta to Plagg na pewno się ucieszy.
- Miałam już się wcześniej pytać - kim jest Plagg?
- Plagg to jest moje kwami. Dzięki niemu mogę się przemieniać ze zwykłego nastolatka w przystojniaka, który stoi przed Tobą. - odpowiedział Czarny Kot napinając wszystkie swoje mięśnie i pozując przed dziewczyną na co ta zareagowała śmiechem.
- Coś mu kiepsko to wychodzi bo nawet chłopacy z mojej klasy są przystojniejsi od Ciebie - dodała Marinette cały czas się śmiejąc - Idź na górę skorzystać z łazienki a ja w tym czasie przygotuję coś do jedzenia.
Czarny Kot posłusznie poszedł na piętro niewielkiego mieszkania zostawiając granatowowłosą samą w kuchni. Gdy zakończył wieczorną toaletę i wyszedł z łazienki zauważył swoją przyjaciółkę siedzącą przy biurku. W prawej ręce trzymała ołówek i coś nim szkicowała. Była tak pochłonięta swoim zajęciem, że nawet nie zauważyła skrzypnięcia otwieranych drzwi. Powoli podszedł do dziewczyny i przytulił się do jej pleców kładąc swoją głowę w zagłębienie jej szyi.
- Dziękuję - szepnął do jej lewego ucha.
- Za co mi dziękujesz?
- Za wszystko. Za to, że mnie przygarnęłaś, zaopiekowałaś się mną... za to, że jesteś.
- To nic takiego.
- Nawet nie wiesz jak wiele dla mnie to znaczy. - odparł na co ona się zarumieniła.
- Przestań bo się rumienię.
- Do twarzy Ci z tymi rumieńcami.
- Przestań! - powtórzyła dziewczyna jeszcze bardziej się czerwieniąc - Zostawiłam na stoliku kilka krążków camemberta oraz kanapki dla Ciebie, gdybyś jednak zmienił zdanie.
- Zauważyłem wchodząc do pokoju, dziękuję.
Blondyn odwrócił dziewczynę na jej obrotowym krześle i spojrzał głęboko w jej fiołkowe oczy, zatracając się w tym widoku bez reszty. Nie przerywając kontaktu wzrokowego Marinette powoli wstała z krzesła i zaczęła przybliżać swoją twarz do twarzy chłopaka. Jakaś niewidzialna siła pchała ją by złączyła ich usta w pocałunku. W ostatniej, gdy od pocałunku dzieliły ich milimetry granatowowłosa odchyliła głowę i ucałowała zielonookiego w policzek.
- Idę się położyć. Jak chcesz nie musisz jeszcze gasić światła. Dobranoc Czarny Kocie.
- Dobranoc Księżniczko - odpowiedział bohater i pocałował ją w czoło.
Dziewczyna powoli udała się do swojego łóżka i z lekkim uśmiechem na ustach odpłynęła do krainy Morfeusza. Po raz pierwszy od dawna położyła się spać szczęśliwa.
*****
Witajcie. Mam nadzieję, że warto było czekać. Pomiędzy 2 i 3 rozdziałem sporo się u mnie działo, m.in. dzisiaj zacząłem nową pracę a tą książkę do polecanych dodała moja ulubiona autorka 😺
W następnym rozdziale chciałbym rozwinąć mój ulubiony ship z Miraculum - będzie się działo.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top