58
- Przestań się zachowywać jak dziecko i idź do lekarza. - warknęłam, ponieważ od miesiąca truł mi, że powinnam iść na przynajmniej rutynowe badania. Robiłam je parę miesięcy temu, dlatego nie widziałam potrzeby pójścia po to samo ponownie.
- Przecież nic mi nie jest. - może nie mówiłam prawdy, ale naprawdę czułam się w porządku. Nie dobrze, a w porządku. Od paru dni oczekiwałam miesiączki, lecz nie zawsze była ona regularna, więc dwa dni nie zrobiły na mnie wrażenia. Za to zachowanie Harry'ego było dla mnie zaskoczeniem, ale zbywał moje pytania, że miał stres w pracy. Nigdy się nie stresował, był profesjonalny jeżeli chodziło o rozprawy, a poza tym był w tym od dłuższego czasu i nagle zaczął się denerwować?
- Zrób to dla mnie. - westchnęłam, unosząc wzrok do góry, jakby szukając tam spokoju. Spojrzałam na niego jeszcze raz i po jego minie stwierdziłam, że nie odpuści.
- Niech ci będzie, ale nie widzę sensu w wizycie u doktora. Okres nie działa jak w zegarku, to normalne. - wywróciłam oczami, chociaż nawet mój argument na niego nie podziałał. - Chwila, chwila, chwila. Tutaj nie ma mojej pani ginekolog. I jak ja mam się porozumieć?
- Znajdziemy w internecie dobrą panią ginekolog. - zaśmiałam się, wychwytując specjalny nacisk na słowo "panią"i pozwoliłam mu mówić dalej. - Poza tym w dzisiejszych czasach każdy kto zajmuje się medycyną musi znać angielski.
No fakt. Wystawiłam mu język i usiadłam na kanapie, obserwując jak brał laptopa ze stolika do kawy i kładł go na swoich kolanach. Wpisał w wyszukiwarkę to czego szukaliśmy i po chwili mogłam wybierać spośród wielu lekarzy w Lyonie. Cholera, nienawidziłam zaczynać od nowa. W Londynie miałam zaufaną panią, która leczyła i badała również moją mamę. Teraz musiałam szukać kolejnej. Na całe szczęście po długich poszukiwaniach, znalazłam kobietę, która miała bardzo dobre opinie i pracowała w samym centrum miasta.
Umówiłam się przez telefon na za trzy dni, gdyż dopiero wtedy miała wolny termin. Dla mnie wydawało się to ok, bo jak wciągu tych paru dni dostanę okresu to ten człowiek odwali się ode mnie. Wszystko przez marudzenie mężczyzny jakby to co najmniej on miał mieć miesiączkę.
- Zadowolony?
- Tak, ale jeżeli coś się stanie na tych badaniach to od razu mi mówisz, jasne? - zwróciłam na niego jak na idiotę, bo co miałoby mi się przytrafić? Co do cholery się z nim działo?
- Byłeś na lekcjach biologii? Krwawienie może przyjść z małym opóźnieniem. Nie będę cię tego uczyć.
- Byłem i rozumiem, jednak chodzi mi o co innego.
- O co? - pokręcił głową, widocznie nie chcąc mi wyjawić, co mu po głowie chodziło. Westchnęłam zirytowana i poszłam do kuchni po wafle z karmelem.
Następnego dnia wstałam pierwsza z powodów nudności. Nie znosiłam tego uczucia i przysięgałam, że zdarzało mi się to rzadko. Musiałam się zatruć tymi cholernymi brokułami albo mięsem. Teraz nie wiadomo co skąd pochodziło i ile leżało w markecie.
- Nadal uważasz, że nie powinnaś iść do przychodni?
- Wynocha. - posłał mi szeroki uśmiech i zaczął myć zęby. Wredna paskuda. Dałam mu kuksańca w bok, by dał mi przestrzeń przy zlewie i wypłukałam usta wodą oraz płynem do płukania. Wzięłam z niego przykład i także umyłam ząbki.
- Jak się czujesz, kochanie?
- Jesteś dzisiaj szczególnie złośliwy.
- To z miłości. - cmoknął mnie w policzek i lekko na odchodne klepiąc mnie w tyłek, wyszedł z pomieszczenia. Wzruszyłam ramionami, ponieważ nie rozumiałam z czego się tak cieszył.
- Dobra, od pewnego czasu zachowujesz się dziwnie. Powiesz mi co się dzieje?
- Nie. - prychnęłam, przyglądając się mu jak uśmiechnięty leżał na łóżku w normalnych ubraniach. Patrzyliśmy na siebie w ciszy, aż poczułam, że powinnam dla własnego dobra wrócić do toalety. To zdecydowanie musiało być zatrucie.
- Nigdy więcej nie kupuję mięsa w supermarkecie.
- Wcześniej kupowaliśmy i nic się nie działo.
- No to warzyw.
- Warzywa także kupowaliśmy.
- No to już nie wiem.
- Ale ja chyba wiem i ci nie powiem.
- Jesteś jak dziecko.
- Mhm.
✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top