"Polska rodzina, troszczy się o nią sam ksiądz kardynał"
Uszanowanko! Oto obiecany rozdział o relacjach. Nie dajcie się zmylić tytułowi (który swoją drogą pochodzi z piosenki Big Cyca - "Polska rodzina"), bo omówię tu także miłość i przyjaźń, przez wielu niedocenianą (zwłaszcza na Wattpadzie), a jednak tak bardzo potrzebną.
Tragiczna historia wattpadowych rodziców
Każdy to zna - w jednym rozdziale matka robi naleśniki dla Mary Sue, a w drugim umiera albo magicznie znika. Marysia oczywiście ma to kompletnie gdzieś i biegnie za Herim Stajlsem do klubu/magicznego świata jednorożców/jego piwnicy. Bywa i tak, że rodzicielka zmartwychwstaje, szykuje śniadanie, a potem wraca do grobu.
Jest jeszcze alternatywa - Mary od początku mieszka sama, a legenda głosi, że narodziła się z piany morskiej, do której przypadkiem wlała się szczypta wspaniałości. Rodzice? Nie słyszałam. Smaczne to chociaż?
A co, jeśli autorka postanowi pozostawić rodziców przy życiu? Opcji jest kilka:
a) Rodzice to skończona patologia, więc w domu dzieje się wszystko, od morza alkoholu zaczynając i na kazirodztwie kończąc.
b) Rodzice to miliarderzy, kupili córuchnie rezydencję i Ferrari, a sami siedzą gdzieś na prywatnej wyspie i pojawiają się tylko wtedy, kiedy trzeba przysłać dollary albo wysłać odrzutowiec na ratunek Maryśce.
c) Rodzice wiecznie siedzą w pracy, w końcu ktoś musi zarobić na łaszki z najnowszych kolekcji, no nie?
d) Ojciec czyta gazetę, matka zamiata. I tak całymi dniami. Sprawdzał ktoś czy oni w ogóle żyją? Albo czy ktoś ich na roboty nie podmienił?
e) Marysia jest potomkinią wspaniałej, bogatej rodziny z tradycją, więc rodzice ciągają ją po teatrach i operach, a czasami aranżują ślub. No i oczywiście wpłacają dollary na konto.
Uwaga, uwaga, powiem coś kontrowersyjnego. Żaden z tych schematów, czy to śmierć starszych, czy wysłanie ich na wieczność w delegację, nie jest zły. No może usadowienie ich przed telewizorem na tysiąc rozdziałów, chyba że oglądają całą Modę na Sukces. Złe jest podejście autorów do samego istnienia rodziców i ich wpływu na życie protagonistki.
AzogBladyOrk (pozdrawiam!) napisała kiedyś rozdział pt. "Śmierć", w którym zawarła to, co ja bym chciała w tym miejscu przekazać, a mianowicie: uśmiercenie rodziców samo w sobie nie jest błędem. Błędem jest stosunek głównej bohaterki do straty bliskiej osoby.
Jak powiedziała (mniej więcej) Azie, Maryśka nie musi rozpaczać, walić pięściami w podłogę i ocierać łez za każdym razem, gdy ktoś wspomni imiona śp. mamusi i tatusia. Relacje z rodziną to kwestia bardzo złożona, a w związku z tym nie każdy zareaguje w taki sam sposób. Najważniejszą rzeczą, jaką musicie zapamiętać jest to, że Marysia powinna odczuć zmianę. Protagonistka zeszła rano na śniadanie, a naleśników nie ma. Marysia dzwoni do ojca, by przysłał dollary, ale nikt nie odbiera, zaś nasza bohaterka przypomina sobie, że przecież i tak ma cały majątek na własny użytek i nie musi już o nic prosić. Śmierć kogoś znajomego, to zmiana, a zmiany mimowolnie zauważamy nawet wtedy, kiedy o nich nie myślimy. Nawet po roku postać może się spontanicznie zdziwić, że już piętnasta, a mama wciąż nie wróciła z pracy. W sumie to nawet nie musi być śmierć, a zwyczajne odejście kogoś, z kim spędziliśmy dużo czasu - matka może się zastanawiać, czemu w koszu jest tak mało rzeczy do prania, po czym przypomni sobie, iż syn wyjechał na studia. Brak bliskiej osoby zauważamy właśnie w takich momentach, kiedy instynktownie coś się nam z nią skojarzy.
Harry Potter nawet nie pamiętał rodziców, a przez całą sagę reagował agresywnie, kiedy Malfoy nazwał jego matkę szlamą. Will ze Zwiadowców wmówił sobie, że jego ojciec był mężnym rycerzem, choć nic o nim nie wiedział. Kiedy dziecko wychowuje się bez rodziców, ma tendencję do idealizowania swoich starszych. Bardzo często dorabia sobie historię odnośnie ich śmierci/zniknięcia, tak jak to zrobił Will. Ponadto brak rodziny z prawdziwego zdarzenia odbija się na całym życiu, co widać na przykładach Pottera czy chociażby Tony'ego Starka. Dzieciak, który nie otrzymał miłości rodzicielskiej często przywiązuje się do kogoś, kto rodzica mógłby zastąpić, nawet jeśli jest to obca osoba. Tak było z Ciri z Wiedźmina oraz z Dickiem/Robinem z Lego Batman.
Edek i Al z Fullmetal Alchemist tak bardzo tęsknili za rodzicielką, że spędzili setki godzin na nauce alchemii, żeby ją wskrzesić. Percy Jackson od razu chciał biec mamie na ratunek i cały czas się o nią martwił. Z drugiej strony Geralt przez trzy tomy biegał po świecie, szukając Ciri, a matka Willa ze Stranger Things nie poddała się, nawet kiedy wszyscy jej mówili, że zwariowała, i do końca szukała syna, korzystając przy tym z najdziwniejszych metod.
Bo relacji między dzieckiem a rodzicem nie da się tak po prostu opisać, to trzeba pokazać. Nawet jeśli bohaterka kłóci się ze starszymi, może nawet nie są w zbyt dobrych stosunkach, to i tak więź istnieje zawsze, choć w różnych postaciach. Wyobraźcie sobie, że Wasi mama/tato/dziadek/ulubiona ciocia zostają porwani przez kosmitów. Zignorujecie ten fakt czy będziecie dzwonić do Uwagi, szukać porad u wróżbitów, dobijać się do NASA albo nawet namalujecie ogromny transparent z hasłem "oddajcie dziadka!" i będziecie machać nim co noc w ogródku?
Każdy normalny rodzic pobiegnie za dzieckiem w ogień. Każde normalne dziecko będzie się starało pomóc rodzicom w miarę własnych możliwości. Nagła śmierć kogokolwiek powoduje uczucie pustki, a co dopiero najbliższej rodziny, dlatego właśnie warto się zastanowić, jaki wpływ tragiczne wydarzenia mają na naszą Maryśkę. Należy też pamiętać, że relacje z rodzicami, nieważne czy pozytywne, czy negatywne, zawsze odbijają się na charakterze człowieka, tak samo brak rodziny.
Zaś co do zwyczajnych relacji z rodzicami, to polecam najprostszą możliwą metodę - traktujcie rodzinę jak zwykłe postaci. Tak po prostu. Skoro mieszkają z protagonistką, powinni przynajmniej raz na jakiś czas wejść w głębszą interakcję niż "Jak było w szkole?". To nie jest takie trudne, by wysłać Marysię do restauracji z rodzicami albo chociaż pokazać, że główna bohaterka zbiera pieniądze na wysłanie starszych do Paryża w ich rocznicę. A no tak, zapomniałam, że główne bohaterki nie muszą pracować, ups. W ogóle to polecam obejrzeć kilka odcinków Rodzinka.pl, nawet jeśli nie jesteście fanami tej produkcji, to bardzo podoba mi się, jak zarysowano tam relacje rodzinne. Bohaterowie ciągle się kłócą, droczą, robią sobie na złość, ale mimo wszystko bardzo się kochają.
Miłość od pierwszego wejrzenia
Grażynka spojrzała w błękitne oczy Janusza i już wiedziała, że to ten jedyny. No ok, czemu nie, ale w życiu nie jest tak milutko, więc najpóźniej po miesiącu Grażka powinna zauważyć, że jej luby rzuca skarpety po kątach, chleje piwo przed południem i zdarza mu się śmierdzieć. Bo przecież to nie sztuka kochać kogoś, kto nie ma wad, prawda? Miłości także nie można tak po prostu opisać, bo tekst "Mary i Gary bardzo się kochają" nie oddaje zupełnie niczego, jest pozbawiony jakichkolwiek emocji.
Miłość nie bierze się znikąd ani nie jest oparta wyłącznie na fizyczności, bo wtedy to jest po prostu niepełne uczucie. Jaka jest więc pingwinia rada na tworzenie zażyłości między bohaterami? Dajcie im wspólne zainteresowania. Tak po prostu. Romantyczna relacja powinna być uzupełniona szczerą przyjaźnią, a przecież dobrze wiemy, że przyjaciele muszą być w pewnym stopniu podobni do nas.
Z drugiej strony jest popularny motyw "przeciwieństwa się przyciągają" i to jest prawda. W życiu często jest tak, iż ze słownych utarczek para przechodzi do żartobliwego dogryzania sobie, bo wiecie "kto się czubi, ten się lubi". I to w sumie nie jest trudne do wyjaśnienia - miłość to emocje. Kłótnia to emocje. W takim razie kłótnia = miłość? A bywa i tak. Ale pamiętajcie, moi mili, że trzeba to sensownie przedstawić, bo inaczej wiarygodność relacji będzie można rozbić o kant dupy.
No właśnie, bo ludzie mimowolnie szukają w związku uniesień i to niekoniecznie łóżkowych. Co w związku z tym? Główna para o wiele szybciej poczuje coś do siebie, kiedy razem przeżyją przygodę, unikną śmierci, zwieją przed policją czy chociażby zrobią żart dyrektorowi, a potem unikną przypału. Ponadto robienie głupot jest tym, co na każdą relację wpływa pozytywnie. Wiecie jaką randkę najlepiej wspominam? Jak siedzieliśmy z jeleniem na ławce w środku miasta, ja wcinałam bułkę z kiszoną kapustą, a on wyciągnął bagnet z buta i robił sobie kanapki z paprykarzem. To takie małe pierdoły, ale zapadają w pamięć i bawią nawet po latach. Bo przy bliskiej osobie możemy w końcu przestać być poważni i dać się ponieść głupawce.
Smutna historia wattpadowej przyjaźni
Biedni funfle Mary Sue, facet od razu musi być gejem, a psiapsia popychadłem. Przecież przyjaciele to rodzina, którą sami wybieramy! Jak wattpadowe dzieła ukazują relacje między przyjaciółmi? Grażka co jakiś czas wyskoczy z Halinką na zakupy, coś tam sobie drętwo pośmieszkują, pogadają o przystojnych jeleniach i tyle. Dialogi zawsze wyglądają jakby były prowadzone między osobami, które znają się od dwóch dni, a nie dwóch lat. Do tego brakuje w nich wszystkiego - od typowej głupawy, przez hermetyczne żarty, po złośliwości. Kilka lat temu, kiedy jeszcze wszyscy czytali komixxy.pl (miałam komixxa na głównej!) popularne były obrazki z serii "różnica między kolegą a kumplem". Co prawda ten obrazek pochodzi z kwejka, ale dam głowę, że na komixxach też go widziałam.
Wiem, że ten komixx jest przerysowany, ale chyba każdy pamięta sytuacje, które idealnie by do niego pasowały. Bo tak to już jest z przyjaciółmi, że są wredni, robią nam na złość, często się z nami droczą, ale mimo wszystko można z nimi konie kraść. I nie, nie mówię, żeby robić z protagonistki popychadło, nie przeginajcie w drugą stronę. Po prostu przypomnijcie sobie te wszystkie momenty, kiedy z Waszymi funflami płakaliście ze śmiechu, zbijaliście bąki, łażąc w kółko po mieście albo jechaliście tramwajem, śpiewając piosenki, które tylko Wy ogarnialiście (pozdro dla Tlena!).
Ponadto dobrym ziomkiem może być każdy - rodzic, młodszy brat, staruszka z osiedla, banda dresów. Sześć lat temu byłam typowym young metalem i popylałam po gimbazie w glanach, a xNicolxSx zasłuchiwała się w 1D. Przyjaźnimy się do dziś. Relację można oprzeć na wszystkim - na wspólnych zainteresowaniach, przeżyciach, wspólnym celu a nawet na nienawiści do osoby trzeciej! To ostatnie szczególnie działa w przypadku dwóch kobiet, bo samice są wredne i nie lubią innych samic.
Podsumowując temat przyjaźni - jeśli chcecie stworzyć prawdziwą zażyłość, pozwólcie bohaterom wspólnie przeżyć jakąś grubą akcję. Czy to ściąganie na ważnym egzaminie, skakanie na spadochronie, powrót z dzikiej imprezy, kiedy przypadkiem zajechali do innego województwa. Może być nawet po prostu przemycanie chipsów na lekcje, chodzi o emocje. Emocje łączą ludzi i w przyjaźni, i miłości. A czym się zażyłość objawia? Brakiem skrępowania wobec drugiej osoby, możemy powiedzieć jej wszystko, zrobić największą głupotę, rzucić tekstem, który tylko ona załapie.
Wyobraźcie sobie, że bohaterka idzie na pierwszą randkę. Wolelibyście czytać jak to:
a) Mary Sue zjadła z jeleniem romantyczną kolację przy świecach, a potem patrzyli się w gwiazdy i mówili sobie nawzajem mdłe komplementy. Wszystko było idealnie, Gary to prawdziwy dżentelmen, opowiadał o swojej wspaniałej pracy, a bohaterka tonęła w jego zielonych oczach.
b) Para poszła na tę kolację. Protagonistka przypadkiem beknęła w drogiej restauracji i była mega zawstydzona, ale jej towarzysz, aby zmniejszyć wstyd lubej, beknął jeszcze głośniej, powodując złośliwe szepty pozostałych gości. A potem para uciekła z restauracji, zostawiając pieniądze na stole i nie czekając na ostatnie danie, po czym śmiejąc się na cały głos biegła przez osiedle.
Która opcja podoba Wam się bardziej? A może Wasi bohaterowie też odwalili coś głupiego ze swoimi partnerami/przyjaciółmi/krewnymi? Chętnie poczytam o szalonych akcjach (a nawet tych mniej szalonych, ale bardzo śmieszkowych) Waszych bohaterów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top