Rozdział 15
-Dobra, mamy wszystko zaplanowane. Teraz byle by do weekendu, w którym będziemy mogli iść do miasteczka i pokupować wszystkie nam potrzebne rzeczy. -powiedział George. -Muszę już zostawić waszą dwójkę. Za chwile Angelina kończy swoje ostatnie zajęcia, a ja mam zamiar niespodziewanie pojawić się w jej dzisiejszym dniu i zaprosić na wyjście do miasteczka. Chyba sami wiecie, o co chodzi. -powiedział, rudzielec, kierując swoje spojrzenie na mnie i na Freda. -Miłej zabawy! Do potem braciszku. -powiedział, wychodząc z pokoju wspólnego.
-Widzę, że nasz kochany George w końcu się zakochał. -powiedziałam, uśmiechając się od ucha do ucha w kierunku drzwi, za którymi chwile temu zniknął jeden z bliźniaków.
-Nie tylko on. -powiedział, Fred, wpatrując się w ogień w kominku.
-Czy ja o czymś nie wiem? -zapytałam zdziwiona, kierując swój wzrok na chłopaka.
-Yyyyy chodziło mi oczywiście o Malfoya. Nadal nie mogę uwierzyć, że tak cię potraktował. Ja rozumiem, że jest w domu węża, ale to go nie upoważnia do dotykania cię w ten sposób. Gdybym tam był, to pewnie powyrywałbym mu nogi z dupy. Sukinsyn jebany.
-Fredzie słownictwo! -upomniałam go, uderzając z pięści w jego prawe ramie. -Poza tym było i minęło. Malfoy dostał chyba raz na zawsze nauczkę, żeby nie traktować tak dziewczyn w ten sposób, a mi się nic nie stało. Dzięki Cedrikowi. Całe szczęście, że tam był, gdyby nie on nie wie, co by się stało. -powiedziałam, przytulając do swojej klatki piersiowej poduszkę z kanapy, na której siedziałam.
-Cedrik, Cedrik i Cedrik. Ile jeszcze będziesz o nim mówiła? -zapytał rudzielec z wyrzutem.
-Dużo? Bo to mój przyjaciel? -zapytałam, z wyrzutem.
-Przyjaciel?! Przyjaciel?! Ty się słyszysz?! On cię zostawił, porzucił waszą przyjaźń, a potem nie miał odwagi, by do ciebie zagadać i to naprawić. Czy prawdziwy przyjaciel tak postąpiłby?! Oczywiście, że nie! -wykrzyczał, wstając z kanapy.
-A zauważyłeś, że on jest z domu borsuka, a nie z lwa jak my?! On nie ma, tyle odwagi co my tylko jest lojalny, rzetelny i pomocny do cholipki! O co ci właściwie chodzi Fred? Na zawodach normalnie z nim rozmawiałeś, śmiałeś się czasem z jego żartów, a tu nagle wielkie oburzenie, że się z nim przyjaźnie?! -również podniosłam swój drobny głos, stając ze swojego obecnego siedzenia i rzucając poduszkę za siebie. Chyba nawet ktoś dostał nią w głowę... Ups
-Lena, zrozum, ja się o ciebie troszczę jak o.. o.. Młodszą siostrę! Właśnie! Młodszą siostrę! Nie chce, by Diggory znowu cię skrzywdził! -powiedział, Fred bardzo mocno machając rękami.
-Fred, uspokój się i mi zaufaj. Ja chcę po prostu odbudować przyjaźń z nim, a nie wychodzić za mąż. Zresztą on chce to samo, nie ma nic złego w planach. -powiedział bardzo powoli, dokładnie i z opanowaniem, którego z sekundy na sekundy zaczynało znikać.
-A za pierwszym razem co było?! Już nie pamiętasz? Skoro tak to ci przypomnę. Zaprzyjaźnił się z tobą, a następnie zaczął mieć w dupie. Wykorzystał cię jak jakąś byle jaką zabawkę! -brązowooki wykrzyknął mi to w twarz.
-Przyszłość, to przeszłość. Nie możemy do niej wracać, bo nami zawładnie. Co stało się w twoim przypadku. -odpowiedział, zaciskając ręce w pięści, ale nadal mówiłam dość opanowanie.
-Nie wierzę! On cię wykorzysta. Prędzej lub później! Jesteś na tyle głupia, czy tępa, że tego nie widzisz? -po usłyszeniu tego, otworzyłam swoją buzię ze zdziwienia, a z oczów zaczęły lecieć łzy. Nie wierzę, że mój "starszy brat" tak mnie, nazwał i zwyzywał. Jak on śmiał? Jeszcze powiedział to o podczas kłótni o moją przyjaźń z drugą osobą. Nie wierzę. Chłopak chyba zauważył moją reakcję na jego słowa, bo momentalnie ochłonął. Uspokoił się i zaczął zbliżać się do mnie.
-Stój gdzie stoisz! Nie zbliżaj się do mnie i zastanów się, czy chcesz, się ze mną dalej przyjaźnić skoro nie mam zamiaru zrezygnować z innych osób dla ciebie. W tym momencie Fredzie Weasleyu zachowałeś się strasznie samolubnie, nawet głupia wymówka o chronieniu mnie już ci nie pomoże! Jesteś egoistą! -powiedziałam to wszystko, patrząc, chłopakowi w oczy, a następnie wyszłam z pokoju wspólnego na korytarz szkoły.
Od razu zaczęłam kierować się do opuszczonej części zamku, by pobyć sama z własnymi myślami. Można powiedzieć, że wręcz biegłam do danego miejsca, w którym chciałam się teraz znaleźć. Każda możliwa osoba, patrzyła się na mnie ze zdziwieniem, że ktoś taki jak ja płacze i chce uciec przed czymś. Chyba prawie każdy uczeń w tej szkole uważał, mnie za królowe tej szkoły co wiązało się z tym, że oczywiście powinnam być twarda i nieugięta co właśnie się stało. Tak strasznie płakałam, że nie zauważyłam, niechcianej osoby przede mną, przez co na nią wpadłam. Wprost na jej klatkę piersiową. Od razu podniosłam swój wzrok na osobę, którą rozpoznałam po tych obrzydliwych perfumach oraz irytującym głosie, który odezwał się, gdy nasze ciała się spotkały.
-Mała, jeszcze ci mało po ostatnim razie? -zapytał z uśmiechem łobuza. Nawet nie odpowiedziałam, tylko podniosłam na niego swoją rękę, która spoczęła na jego twarzy, a następnie ominęłam go i udałam się w dalszą część swojej wędrówki.
Fred
Cholera jasna! Jestem kretynem! Moja zazdrość nad Leną przekroczyła już wszystkie możliwe granice i doprowadziły do tego, że zraniłem osobę, którą kocham. Po wyjściu blondynki z pokoju wspólnego uderzyłem swoją pięścią w mur pomieszczenia, przez co idę teraz z Hermioną do skrzydła szpitalnego, bo ból towarzyszący w tej chwili jest do niezniesienia. Wiem jedno, kiedy tylko wyjdę ze skrzydła, muszę bardzo szybko porozmawiać z Leną i ją w szczególności przeprosić.
Cedrik
-Cedrik! Cedrik! Cedrik! Widziałem, Lenę! Biegła cała roztrzęsiona z płaczem w stronę północnej części zamku. Niby pokłóciła się z Fredem w pokoju wspólnym Gryfindoru o ciebie. -oznajmił, mój najlepszy przyjaciel, wbiegając z zadyszką do pokoju wspólnego, w którym obecnie przesiadywałem.
-Co? O co poszło? -zapytałem, wstając z miejsca.
Byłem nie lada zdziwiony. O co mogło, chodzisz tej dwójce, że pokłócili się o kogoś takiego jak ja? No nie powiem, słyszałem, już dużo historii jak to dziewczyny się kłóciły na mój temat, która to pójdzie ze mną na randkę, ale nigdy bym nie pomyślał, że Fred. Lena to jeszcze minimalnie zrozumiałbym, ale żeby Fred? Przecież my nic do siebie nie mamy oraz wiem, że mu się nie podobam, bo jest hetero. Chociaż mogę przyznać, że na zawodach pod koniec wakacji zachowywał się strasznie dziwnie i nie przyjemnie do mnie, ale myślałem, że to tylko chwilowe uczucia albo, że coś po prostu go "ugryzło" i wyładowuje się na mnie.
-No o ciebie. Lena zaczęła cię mówić, że gdybyś nie ty wie, wiadomo, jak by się potoczyła ta sytuacja w pociągu, a Fred po prostu jakby z zazdrości zaczął na ciebie najeżdżać, a na końcu obraził dość poważnie Lenę, przez co ona powiedziała mu, że ma się nad sobą zastanowić, bo inaczej koniec z ich przyjaźnią. Na koniec wybiegła z domu. -odpowiedział, nadal z małą zadyszką.
-Dzięki stary! -odpowiedziałem, ruszając w kierunku wyjścia.
Moim głównym celem, stało się teraz znalezienie Leny i uspokojenie jej w jakikolwiek sposób. Nie chciałem, by płakała ani by kłóciła się ze swoimi najbliższymi o taką osobę jak ja. Po prostu nie byłem warty, a tym bardziej nie chciałbym, żeby straciła kogoś ze swoich bliskich. To najgorszy scenariusz, jaki może się zdarzyć. Moje pierwsze kilkanaście przebiegniętych metrów było bezsensowne, bo nie znalazłem zaginionej dziewczyny. Zatrzymałem się i zacząłem bardzo mocno myśleć. Gdzie ona mogła pobiec w złej sytuacji? Cholera jasna! No tak! Okno! Jej okno! Nawet nie zauważyłem, kiedy znowu biegnę i kieruję się w stronę opuszczonego budynku szkoły. Po dosłownie dwóch minutach byłem tam i widziałem ją. Była tam, płakała i miała, opuszczoną głowę trzymając ją między kolanami. Szybko do niej podszedłem i przytuliłem jej plecy. Dziewczyna podskoczyła na mój dotyk, jednak potem podniosła się i wtuliła się w moją klatkę piersiową. Siedziała cały czas na parapecie, a ja stałem, trzymając ją w swoich ramionach. Cała się trzęsła. Nie wiem, ile tak staliśmy, nie liczył się teraz dla mnie czas, tylko obecność szczęśliwej Leny. Nie wiem, ile między nami panowała cisza i kiedy dopiero zaczęliśmy z sobą rozmawiać, ale kiedy zobaczyłem, szczery uśmiech na jej twarzy od razu mój świat stał się znowu tak samo piękny, jak wtedy, gdy przyniosłem dziewczynie ciepłą czekoladę i bluzie, kiedy ta biegała.
🌟🌟🌟🌟🌟
Liczba słów: 1337
Publikacja: 17.03.2019r
A wy za kim jesteście?
Team_Cedrik
Team_Fred
Team_Draco
Przepraszam, za możliwe błędy stylistyczne ale dostałam taką webe że pisałam bardzo szybko i nie rozważałam jak to powinno być w 100% dobrze napisane.
Również przepraszam za to, że w zeszłym tygodniu nie było żadnego rozdziały, a w tym pojawił się tylko jeden ale proszę o wyrozumiałość. Moja druga książka bardzo mnie pochłoneła przez co zaniedbałam tą.
Ale mam w planach maraton. Co wy na to? 😏
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top