Rozdział 39
Pod rozdziałem krótka notka.
Miłego czytania (mam nadzieję, że rozdział nie wyszedł najgorzej...)
***
Spowitą mrokiem okolicę wokół jeziora, rozświetlały migające, niebieskie światła radiowozów i straży pożarnej, a ciszę zakłócały głosy osób, które były zaangażowane w poszukiwania Lewickiej zarówno w wodzie, jak i na lądzie. Nieopodal stał ambulans, z którego wysiadł lekarz oraz dwóch ratowników. Medycy z dłońmi schowanymi w kieszeniach, niespiesznie ruszyli w kierunku pomostu. Byli tu już od ponad godziny. Kiedy dotarli na miejsce, mieli nadzieję, że dziewczyna szybko zostanie wyciągnięta na brzeg i będą mogli ją ratować. Torbę ze sprzętem medycznym mieli w pogotowiu na pomoście. Teraz liczyli się z tym, że będą stwierdzać zgon, gdy tylko ciało zostanie znalezione. Nadzieja na to, że Lewicka zostanie uratowana zgasła już dawno. Richard siedział w otwartym radiowozie, stojącym kilkadziesiąt metrów od jeziora, wpatrując się nieobecnym wzrokiem w trawę. Oddychał ciężko, przecierając co jakiś czas twarz dłońmi. Nagle przymknął mocno oczy i zakrył uszy dłońmi, gdy usłyszał plusk wody. Doskonale wiedział, że do jeziora zanurkował kolejny płetwonurek, żeby zacząć poszukiwania Darii. Rozpłakał się cicho, chowając twarz w dłoniach. Nasłuchiwał poleceń wydawanych przez komendanta, przybyłej niedawno kolejnej ekipie policjantów. Formowano drugą grupę, która miała za zadanie sprawdzać brzegi wokół rozległego zbiornika wodnego. W tym samym czasie do chłopaka podszedł lekarz.
— Proszę to połknąć i popić. — Freitag przeniósł wzrok na dłonie mężczyzny. W jednej trzymał niewielki przezroczysty pojemnik, w którym leżała biała tabletka, a w drugiej miał małą butelkę wody. — To na uspokojenie — dodał. — Naprawdę proszę to wziąć. — Nalegał medyk.
Mężczyzna już wcześniej proponował Richardowi jakieś środki na uspokojenie, ale ten odmówił. Tym razem chłopak zabrał wszystko z jego rąk, po czym połknął pigułkę i popił mineralną.
— Gdyby pan czegoś potrzebował, proszę mówić. Będziemy niedaleko pomostu. — Richard przytaknął, a lekarz oddalił się od niego.
Freitag znowu został sam i kolejny raz cicho zapłakał. Rzucił to, co trzymał na trawę i wplótł dłonie we włosy. Modlił się w duchu o to, żeby ktoś go obudził. Chciał wierzyć, że to wszystko, to tylko zły sen. Gdyby mógł cofnąć czas, zrobiłby to bez wahania i bez zbędnych dyskusji po prośbie Rudej, wróciliby do mieszkania. Teraz siedział w radiowozie, czekając na najgorsze wieści. Od momentu, kiedy ostatni raz widział Lewicką, minęło około półtorej godziny i nie łudził się, że zobaczy ją żywą. Na dodatek pogoda zaczynała się psuć. Kilka minut wcześniej zerwał się porywisty wiatr, który zmącił wodę w jeziorze. Teoretycznie dziewczyna powinna być gdzieś w okolicach pomostu. W praktyce jej ciało mogło być na drugim końcu rozległego zbiornika wodnego. Chłopak zwrócił głowę w prawą stronę, gdy usłyszał trzaśnięcie drzwiami od samochodu. Obserwował, jak jego ojciec i brat rozmawiają z policjantem pilnującym, żeby nikt niepowołany nie zbliżał się do miejsca poszukiwań. W końcu po krótkiej rozmowie rodzina sportowca ruszyła w jego kierunku.
— Richard, co tu się stało? — zapytał Holger, gdy stanął obok syna.
— Utopiłem ją — załkał cicho brunet.
— O czym ty mówisz? — Ojciec spojrzał na niego z przerażeniem.
Nie rozumiał, o czym mówił jego syn. Gdy odebrał od niego telefon, Richard powiedział tylko, że wydarzyła się tragedia i błagał, żeby przyjechał, bo nie chce być sam. Kiedy mężczyzna chciał wypytać o szczegóły, chłopak już się rozłączył. Po rozmowie z synem pojechał do Christiana i razem przyjechali na miejsce, które wskazał sportowiec.
— Utopiłem ją. — Powtarzał jak w transie Richard.
— Kogo utopiłeś? — dopytywał starszy brat.
— Darię. — Christian zastygł w bezruchu, gdy to usłyszał.
— Kto to jest? — dopytywał Holger.
Richard nie zdążył przedstawić dziewczyny rodzicom. Żałował, że tego nie zrobił, bo wiedział, że poparliby jego wybór. Była ułożona i miała swoją pasję. Nie interesowały ją pieniądze bruneta ani jego popularność. Była z nim, bo tak wybrało jej serce, a nie rozum, który niektórym dziewczynom podpowiadał, żeby zbliżyły się do sportowca, bo będzie na nie czekało życie w dostatku.
— Richard, o czym ty mówisz? Jak to ją utopiłeś? — dopytywał brat. Ojciec przeniósł wzrok na starszego syna, który wiedział, o kim mowa. On nie doczekał się odpowiedzi na pytanie kim jest Daria.
— Nie chciałem zrobić jej krzywdy — mówił drżącym głosem brunet. — Naprawdę. To miał być tylko żart.
— Richard. Powiedz, co się stało. — Naciskał na niego brat.
— Ona nie chciała już pływać, była zmęczona, a ja to zlekceważyłem i utopiłem ją. — Christian spojrzał na ojca, kręcąc z niedowierzaniem głową. Richard był w rozsypce i trudno było z niego cokolwiek wyciągnąć, a oni chcieli się dowiedzieć, co takiego wydarzyło się nad jeziorem.
— Dostałeś coś na uspokojenie? — dopytywał Holger, a syn przytaknął. — Richard, wiem, że to będzie trudne, ale skup się i opowiedz nam, co tu się wydarzyło.
— Wziąłem ją na ręce i dla żartu wrzuciłem do wody. — Zaczął opowiadać Freitag. — Widziałem, jak machała rękami, ale myślałem, że po prostu to taki odruch po tym, jak została gwałtownie wrzucona. Przecież ona świetnie pływała. Poza tym nie krzyczała, nie wołała pomocy — mówił dalej drżącym głosem. — W pewnym momencie zniknęła pod wodą, gdy nie wypływała, wskoczyłem, żeby ją ratować, ale nie znalazłem jej. Było za ciemno. — Ojciec chłopaka zdenerwowany przetarł twarz dłońmi. — Czasem miałem wrażenie, że słyszę jakiś plusk wody, jakby ktoś płynął, ale gdy rozglądałem się dookoła, to jej nigdzie nie było. Przepadła — powiedział, pociągając nosem. — Utopiłem ją. — Powtórzył kolejny raz.
— Richard, zamknij się — warknął Christian, rozglądając się dyskretnie dookoła. — Mówiłeś o tym policji? — dopytywał.
— Nie. Na razie tylko miałem wskazać miejsce, gdzie widziałem ją ostatni raz.
— Nie waż się mówić prawdy.
— Co? — zapytał Richard. Zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, dlaczego brat każe mu zataić to, jak doszło do wypadku.
— Masz nikomu nie opowiadać historii, którą nam powiedziałeś. — Kiedy brunet usłyszał te słowa, już wiedział, o co chodziło Christianowi. Miał zataić prawdę, żeby chronić siebie.
— Ale...
— Christian ma rację. Tej dziewczynie i tak już nic nie pomoże, a ty sobie tylko zaszkodzisz — wtrącił ojciec.
— Ale to ja ją utopiłem.
— Posłuchaj mnie. — Zaczął mówić Christian. — Policji powiesz, że pływaliście razem. Mieliście już wracać. Ty pierwszy dopłynąłeś do pomostu, a gdy na niego wszedłeś, wtedy zorientowałeś, że Darii z tobą nie ma. Wskoczyłeś do wody, szukałeś jej jakiś kwadrans może dłużej, nie wiesz dokładnie, bo przecież nie miałeś zegarka. Gdy jej nie znalazłeś, zadzwoniłeś po służby, a potem do ojca. Rozumiesz?
— Ale to nie było tak — zaprotestował chłopak.
— Kurwa, Richard — warknął na niego brat. — Chcesz pójść siedzieć? Jej i tak życia to nie wróci.
— Synu, tak będzie lepiej. Nie niszcz sobie przyszłości. — Zawtórował Holger.
— Powtórz to, co masz potem powiedzieć policji. — Nacisnął na niego Christian.
— Że pływaliśmy i jak wszedłem na pomost, to wtedy zorientowałem się, że jej nie ma. Wskoczyłem jej szukać, potem zadzwoniłem na policję — powiedział to, co zapamiętał.
— Richard, tak będzie najlepiej. — Ojciec położył dłoń na ramieniu syna, patrząc na niego wymownie.
— Utopiłem ją — wyszeptał chłopak ze łzami w oczach.
— Cicho, Lehmann idzie — mruknął konspiracyjnie Christian, gdy zauważył zbliżającego się policjanta.
— Chciałoby się powiedzieć Dobry wieczór, Holgerze, ale dobry to on raczej nie jest — odezwał się mężczyzna, gdy podszedł do Freitagów, po czym podał dłoń do uściśnięcia.
— Już coś wiadomo? — zapytał Holger.
— Nie. — Szybko zaprzeczył mężczyzna. — Szukają jej, ale pogoda i pora nie sprzyjają. Mało widać.
— No tak. — Zasępił się najstarszy z Freitagów.
— Hans. — Policjant podniósł krótkofalówkę do góry, gdy usłyszał, jak wywołał go jeden z funkcjonariuszy.
— Tak?
— Chłopaki mówią, że pora kończyć. — Richard uniósł głowę do góry i spojrzał na Lehmanna, gdy padły te słowa. Brunet nie chciał, żeby już wracali. Chciał, żeby jeszcze dzisiaj znaleźli Darię. — Już jest za ciemno. Jutro o poranku chcą wznowić poszukiwania. — Policjant dowodzący, zacisnął szczękę, obserwując sportowca. Najchętniej podjąłby decyzję o zakończeniu akcji, bo nie chciał narażać ludzi na niebezpieczeństwo, ale sytuacja nie pomagała mu w podjęciu takiej decyzji, bo znał rodzinę Freitagów.
— Pozostali przeszli już całą linię brzegową? — dopytywał.
— No gdzie, jeszcze nawet na połowie nie są. Od strony północnej są spore chaszcze, a południowy brzeg dopiero zaczynają sprawdzać, poza tym jest bardzo stromy.
— To niech szukają dalej. Brzegi mają być sprawdzone jeszcze dzisiaj, a jutro za dnia ponowimy akcję.
— A w wodzie? — dopytywał niższy rangą policjant.
— Jeszcze pół godziny — odpowiedział Lehmann, patrząc po twarzach Freitagów.
— Okey, przyjąłem.
— Muszę wracać na pomost — powiedział, na co Holger przytaknął, a mężczyzna zaczął się oddalać.
— Utopiłem ją — jęknął pod nosem brunet.
— Kurwa, Richard, siedź cicho — warknął zdenerwowany Christian. Bał się, że ktoś usłyszy słowa jego brata i ten skończy w więzieniu.
Mężczyźni rozmawiali w trójkę, żeby znaleźć najlepsze rozwiązanie tej sytuacji. Christian i Holger nie chcieli, żeby Richard był oskarżony o spowodowanie śmierci dziewczyny. Przed chłopakiem było całe życie, którym powinien się cieszyć, a nie spędzić za kratami.
Dwadzieścia minut później, wrócił do nich Lehmann, który poinformował, że za chwilę będą kończyć akcję poszukiwawczą w wodzie. Zostaną jedynie osoby, które przeczesują brzegi. Freitag załamany siedział w radiowozie. Czuł ogromne wyrzuty sumienia i nie wiedział, jak dalej miał żyć ze świadomością, że przyczynił się do tragedii, która spotkała Lewicką. Nie wiedział, jak spojrzy w twarz jej rodzinie, gdy będą chcieli z nim porozmawiać, żeby dowiedzieć się szczegółów oraz jej przyjaciółkom, jeśli kiedyś na nie trafi na mieście.
— Hans, mamy ją. — Richard krzyknął rozpaczliwe i rozpłakał się, gdy usłyszał komunikat dochodzący z krótkofalówki funkcjonariusza. Ojciec przytulił syna, żeby dodać mu otuchy, a Christian stał, nie dowierzając w to wszystko, co działo się dookoła.
— Gdzie jest? — dopytywał policjant, oddalając się truchtem od Freitagów.
— Południowy brzeg. — Gdy brunet usłyszał niewyraźny komunikat, zerwał się z miejsca, żeby tam pobiec, ale brat go zastopował.
— Po co chcesz to oglądać? — zapytał, siłą wsadzając go z powrotem na tylną kanapę w samochodzie.
W tym samym momencie rozległ się dźwięk łodzi motorowej, którą strażacy podpłynęli do miejsca, gdzie znaleziono dziewczynę. Freitag przymknął oczy, gdy silnik ucichł. Po długości trwania hałasu zorientował się, że Lewicka była gdzieś niedaleko. Może gdyby dłużej jej szukał, to znalazłby ją i uratował. Wyrzuty sumienia zjadały go od środka. Wiedział, że nigdy nie pogodzi się z jej stratą.
— Dlaczego ja jej nie posłuchałem? Prosiła mnie, żebyśmy wracali. Dlaczego? — mówił do siebie, płacząc i ciągnąc się za włosy. — Powiem prawdę policji — dodał, wstając na nogi.
— Oszalałeś!? — Oburzył się starszy brat. — Richard, stało się. Teraz musisz myśleć o sobie — dodał, patrząc na niego wymownie.
— Christian, ja ją zabiłem, jak mam myśleć o sobie?
— Ciszej bądź. — Uciszał go mężczyzna. — To był wypadek.
— Wypadek, w którym Daria straciła życie. Będę do końca życia nosił to w sobie, aż wyrzuty sumienia mnie nie zniszczą.
Chłopak zacisnął mocno szczękę, siadając z powrotem na miejsce. Wycierał spływające po policzkach łzy. Był gotów ponieść konsekwencję swoich czynów. Bał się tego, co potem się z nim stanie. Nie chciał części swojego życia spędzić w więzieniu, ale wiedział, że nie będzie mógł żyć ze świadomością, że okłamał wszystkich wkoło. Rodzinie Lewickiej należała się prawda.
Richard cały czas zastanawiał się, czy pójść zobaczyć Darię, gdy jej ciało zwiozą do pomostu. Bał się widoku martwej dziewczyny. Wiedział, że gdy ją zobaczy, to w jego pamięci będzie przede wszystkim ten obraz, a wolał, żeby w umyśle przewijały się ich szczęśliwe momenty z uśmiechniętą i żartującą dziewczyną. Taką chciał ją zapamiętać. Spiął się, gdy usłyszał dźwięk łodzi motorowej, która zbliżała się do pomostu. Wstał z miejsca, ale nie ruszył do przodu. Nogi odmówiły mu posłuszeństwa, czuł, jakby były z betonu.
— Richard, nie musisz tam podchodzić, jeśli nie chcesz — odezwał się Holger.
Brunet spojrzał na niego, a następnie na zarośla, za którymi znajdował się pomost. Wziął głęboki oddech i powoli ruszył do przodu, a za nim niepewnie podążali jego ojciec i brat, obawiając się reakcji sportowca. Chłopak szedł na drżących nogach. Jego serce łopotało z ogromną siłą, a w głowie nieprzyjemnie szumiało. Miał wrażenie, jakby zaraz miał zemdleć. Zatrzymał się na chwilę, nie wiedząc, co dalej robić. Nie wiedział, czy na pewno powinien tam podejść. Patrzył na gęste krzaki, które oddzielały go od tego, co działo się na drewnianej konstrukcji. Przetarł rękoma twarz, po czym zacisnął dłonie w pięści i dalej maszerował do przodu. Po chwili minął zarośla i stanął jak wryty. Przymknął oczy, a po chwili je otworzył. Nadal nie wiedział, czy to, co widział, było prawdą. Lewicka owinięta w folię termoizolacyjną, podtrzymywana przez dwóch strażaków powoli wychodziła z łodzi, po czym została przejęta przez dwóch ratowników medycznych. Pod dziewczyną ugięły się nogi, ale przed upadkiem ochronili ją medycy, którzy pomogli jej położyć się na desce ortopedycznej. Freitag patrzył na ten obraz jak zahipnotyzowany, stwierdzając, że oszalał i jego mózg robi sobie z niego żarty.
— Ona żyje. — Usłyszał obok siebie głos Christiana i już wiedział, że to jawa, nie sen.
Upadł na kolana, kryjąc twarz w dłoniach, a chwilę później znowu zaczął płakać. Lewicka żyła. Nie wiedział, jakim cudem, ale naprawdę żyła. Zdjął dłonie z twarzy i wpatrywał się, jak ratownicy wraz ze strażakami przenosili ją na desce w stronę karetki, po czym położyli ją na wysokie nosze, które następnie wsunęli do pojazdu. Chłopak wstał na nogi i szybkim krokiem ruszył w stronę ambulansu.
— Daria — wypowiedział jej imię, patrząc na jej zmęczoną twarz, na której znajdowała się założona chwilę wcześniej przez lekarza maska tlenowa. Dziewczyna była blada i trzęsła się z zimna.
Lewicka spojrzała na niego przez chwilę, by następnie przenieść wzrok na podsufitkę i przymknąć powieki. Brunet zacisnął usta, widząc to. Nie chciała z nim rozmawiać, patrzeć na niego. Mógł się domyślać, że tak może być. W końcu przez niego o mało nie zginęła. Nie wziął pod uwagę tego, że była po prostu tak wycieńczona, że przymknięte oczy były dla niej ulgą. Lekarz wraz z ratownikami badali dziewczynę, by po chwili stwierdzić, że przewiozą ją do szpitala w Parsbergu.
— Nie, nie chcę do szpitala — odezwała się cicho Ruda, unosząc na chwilę maskę tlenową.
— Musimy zrobić szczegółowe badania — powiedział lekarz. — Na pierwszy rzut oka jest wszystko w porządku, ale spędziła pani prawie dwie godziny zanurzona po pachy w zimnej wodzie. Takie coś nie jest obojętne dla organizmu.
— Nie, proszę — wyszeptała.
— Daria, pojedź do szpitala — odezwał się Richard.
Dziewczyna przeniosła na niego wzrok, by po chwili pokręcić przecząco głową.
— Nie chcę. Jestem po prostu zmęczona. Chcę do domu.
— Siłą pani nie zabierzemy, ale musi pani podpisać dokument, że odmawia transportu do szpitala.
— Podpiszę — odpowiedziała, a lekarz z niezadowoleniem przystanął na to. Nakazał jednemu z ratowników uszykowanie odpowiedniej dokumentacji, którą następnie podano dziewczynie do podpisania.
— Długo będą jeszcze trwały badania? — zapytał Lehmann, kiedy podszedł do medyków.
— Nie, już skończyliśmy.
— Można z panią porozmawiać?
— Oczywiście.
— To proszę, żeby wszyscy się oddalili, chciałbym porozmawiać z panią Lewicką na osobności — powiedział funkcjonariusz, patrząc przede wszystkim na Freitagów.
Holger z Christianem spojrzeli na siebie, a potem na Richarda. Chcieli go chronić, ale teraz zdawali sobie sprawę z tego, że za chwilę prawda wyjdzie na jaw i brunet poniesie konsekwencje swoich czynów. Sportowiec z przejęciem patrzył na Darię, która była przemarznięta i wyczerpana. Nie obchodziło go to, co powie policjantowi, w tym momencie liczyło się dla niego tylko to, że była bezpieczna i żyła. Wszyscy odeszli na bok, żeby Lehmann mógł ze spokojem wysłuchać wersji zdarzeń znad jeziora.
— Ojciec, znasz jakiegoś adwokata? — zapytał Christian, spoglądając w kierunku Lewickiej, która odpowiadała na pytania policjanta.
— Po co? — dopytywał Holger.
— Zapewne przyda się Richardowi. Nie wiadomo, co ona powie. Jak to dobrze ubarwi, to może być oskarżony o usiłowanie zabójstwa.
— Christian, zamknij się — warknął sportowiec. Obecność brata i jego czarnowidztwo zaczęła go irytować.
— Ty chyba naprawdę nie zdajesz sobie z powagi sytuacji. — Pokręcił głową starszy brat.
— Najważniejsze, że żyje. W tym momencie nic innego się dla mnie nie liczy — odparł Richard.
— Nawet patrzeć na ciebie nie chciała.
— Christian, nie nakręcaj atmosfery. Poczekamy i zobaczymy, co będzie dalej — odezwał się ojciec, mając nadzieję, że sytuacja rozejdzie się po kościach.
Cała trójka patrzyła w kierunku ambulansu, gdzie na noszach leżała Ruda, a Lehmann stał obok i skrzętnie notował każde wypowiedziane przez dziewczynę słowo. W pewnym momencie policjant spojrzał w kierunku Richarda, by chwilę później przenieść wzrok z powrotem na Lewicką.
— To będzie katastrofa. Jak gazety się o tym dowiedzą, to cię zniszczą. — Richard nie odpowiedział na słowa brata, tylko cicho westchnął. Sądził, że dostanie wsparcie od niego, a tymczasem ten tylko powodował, że brunet zaczynał się coraz bardziej irytować.
— Możecie podejść! — krzyknął Hans, gdy skończył przesłuchiwać Darię, więc trójka Freitagów ruszyła w kierunku karetki.
— Skoro dziewczyna nie chce jechać do szpitala, to zabierzcie ją już do domu i niech odpocznie — powiedział funkcjonariusz.
— To wszystko? — zapytał ze zdziwieniem Christian. Sądził, że zaraz Lehmann powie, że zatrzymuje Richarda i zabiera go na posterunek. Tymczasem nic takiego nie miało miejsca i mężczyzna zastanawiał się, co Daria powiedziała na temat wypadku.
— Tak. Koniec akcji, która na szczęście skończyła się dobrze. Pani miała sporo szczęścia — odparł Lehmann, spoglądając na Lewicką.
— Jeszcze raz dziękuję za uratowanie — odezwała się słabym głosem dziewczyna.
— Wykonaliśmy tylko swoje obowiązki. Dużo zdrowia i więcej rozwagi następnym razem — odpowiedział komendant, po czym odszedł w kierunku strażaków i policjantów, którzy byli gotowi do odjazdu. Mężczyzna porozmawiał z nimi, dziękując za akcję, po czym wszyscy zaczęli powoli odjeżdżać.
Richard spojrzał na Lewicką, która wycieńczona i zmarznięta leżała na noszach, mając przymknięte oczy.
— Daria, tak bardzo cię przepraszam za to, co zrobiłem — odezwał się chłopak drżącym głosem.
Ruda otworzyła oczy i spojrzała na niego, przytakując głową. Nie miała sił na rozmowę, poza tym musiała pomyśleć nad dzisiejszą sytuacją. Nie chciała go skreślać, ale czuła się zawiedziona jego postawą. Jednak widziała też w tym wszystkim trochę swojej winy. Stwierdziła, że gdyby była w pełni zdrowa, to bez problemu dopłynęłaby do pomostu, bo miałaby siły. Na dodatek, gdyby powiedziała chłopakowi o złych wynikach krwi, to na pewno nie wrzuciłby jej do wody, a wręcz przeciwnie, dbałby o to, żeby się nie przemęczała.
— Pomożesz mi zejść z tych noszy? — Brunet nic nie mówiąc, podszedł do niej. Dziewczyna usiadła, po czym przytrzymywana przez Richarda, stanęła na nogi. Zachwiała się lekko, ale pomógł utrzymać jej równowagę. Nogi nadal miała jak z waty i była bardzo mocno osłabiona.
— Może powinna pani jednak pojechać do tego szpitala? — odezwał się najstarszy Freitag, a Ruda spojrzała na niego, zastanawiając się, kim jest mężczyzna. — Jestem Holger, ojciec Richarda. — Przedstawił się, bo sportowiec z powodu emocji zapominał to zrobić.
— Daria — odparła dziewczyna. — Nie chcę do szpitala. Poza tym dopiero co z niego wyszłam, więc wiem, jakie mam wyniki.
— Skoro tak, to chyba pora jechać do domów.
Daria podziękowała ratownikom i lekarzowi, po czym podtrzymywana przez bruneta powoli ruszyła w kierunku samochodu, którym przyjechali.
— Zrobimy tak, że ja was odwiozę, a Christian pojedzie za nami. — Zarządził Holger. —Richard, wolałbym, żebyś nie siadał teraz za kierownicę — dodał po chwili.
Brunet nie protestował. Zebrał wszystkie rzeczy swoje i Darii, które zabrali ze sobą na wypad, po czym wrzucił do bagażnika. Dziewczyna ubrała na siebie T-shirt i spodenki, a następnie okryła się jeszcze folią termoizolacyjną, którą dali jej strażacy, gdy wyciągnęli ją z wody, bo nadal trzęsła się z zimna. Usiadła na tylnej kanapie, skryła twarz w dłoniach i się rozpłakała. Freitagowie stali obok samochodu, spoglądając na dziewczynę, której puściły emocje. Richard zacisnął usta, robiąc zasępioną minę. Swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem naraził ją na utratę życia. Dostał nauczkę do końca życia. Poprzysiągł sobie, że już nigdy nie wpadnie na tak niedorzeczny pomysł.
— Gdzie ona mieszka? Dokąd trzeba ją odwieźć? — dopytywał ojciec.
— Ten weekend spędza u mnie — odpowiedział Richard, a Holger spojrzał na niego z zaciekawieniem. — W sumie to nie wiem, czy chce jechać do mojego mieszkania. Nie pytałem jej — dodał po chwili niepewnie.
— Gdyby nie chciała, to chyba od razu by o tym powiedziała, nie? — wtrącił Christian, patrząc wymownie na brata.
— Dobra, pojedziemy do ciebie, a co dalej to już ustalicie pomiędzy sobą — powiedział ojciec, po czym mężczyźni wsiedli do aut i zaczęli opuszczać okolicę jeziora.
***
Kiedy Richard i Daria weszli do mieszkania, dziewczyna od razu przeszła do pokoju dziennego i usiadła na kanapie. Marzyła o tym, żeby położyć się spać. Była wykończona po wieczornych wydarzeniach. Podciągnęła nogi i oparła brodę na kolanach, zamyślając się. Nie wiedziała, co miała zrobić z Richardem. Zawiódł ją i nie wiedziała, czy będzie umiała znowu mu zaufać. Przez niego bała się o swoje życie, które mogła stracić przez jego nieodpowiedzialne zachowanie.
— Daria, wszystko w porządku? — Dziewczyna przeniosła swój wzrok na Freitaga, gdy usłyszała jego głos przy sobie. Brunet stał obok ze smutną miną.
— Nie wiem — odparła, przecierając twarz dłońmi. — Chyba powinnam wrócić do siebie — dodała po chwili.
— Daria, proszę, zostań — powiedział Richard, siadając obok niej. — Boję się, że jak teraz zamkniesz za sobą drzwi, to już się więcej do mnie nie odezwiesz. Naprawdę bardzo cię przepraszam za to wszystko, co przeze mnie przeszłaś. Wierz mi, że gdybym mógł cofnąć czas, to zrobiłbym to bez wahania. To, co przeżywałem, gdy zniknęłaś pod wodą, to był koszmar...
— Richard, nie chcę o tym mówić teraz.
— Rozumiem — powiedział, po czym zaległa cisza. Obydwoje patrzyli chwilę na swoje twarze przepełnione bólem, zastanawiając się, co powiedzieć. Czuli, że po wypadku coś się rozpadło w ich relacjach i nie wiedzieli, czy uda im się to naprawić.
— Pozwolisz, że pójdę pod prysznic — odezwała się dziewczyna, po czym wstała na nogi i przeszła do sypialni, żeby zabrać swoją piżamę, a chwilę później zamknęła się w łazience.
Odkręciła kurek z ciepłą wodą i zaczęła się rozbierać. Gdy była naga, stanęła w kabinie prysznicowej i zapłakała cicho. Czuła, że wszystko zaczęło ją przytłaczać. Problemy z Millerem, ze zdrowiem, a teraz Richard zburzył zaufanie, którym go obdarzyła. W jej uszach dudnił jego śmiech, kiedy stał na pomoście i patrzył, jak tonie. Bolało ją to, że nie zareagował w żaden sposób, tylko pozwolił, żeby poszła na dno. Strach, który wtedy czuła, będzie z nią na długo.
Kwadrans później wyszła spod prysznica, wytarła ciało do sucha i ubrała się, a następnie rozczesała włosy. Kiedy weszła do pokoju dziennego, zauważyła Richarda siedzącego na kanapie. Głowę miał zwieszoną, a twarz skrytą w dłoniach. Lewicka zacisnęła usta, widząc go. On też był w rozsypce. Może nawet większej niż ona, bo myślał, że utopił ją. Strach i ból, jaki wtedy odczuwał był nie do opisania. Świadomość tego, że przyczynił się do czyjejś śmierci, spowodował, że poczuł się wybrakowany i nieważny.
— Możesz iść się kąpać — powiedziała cicho Ruda, a Richard podniósł głowę i spojrzał na nią zaczerwienionymi od łez oczami. — Co się dzieje? — zapytała. Chłopak wstał z miejsca i podszedł do niej, po czym objął mocno ramionami.
— Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam — wyszeptał jej do ucha. — Wiem, że na to nie zasługuję, ale proszę, wybacz mi to, co zrobiłem — dodał po chwili.
— Porozmawiamy o tym jutro, dobrze? Chciałabym pomyśleć nad tym wszystkim.
— Proszę, nie chcę, żebyś kończyła naszą znajomość.
— Richard, nie powiedziałam, że to zrobię.
— Ale...
— Idę się położyć. — Przerwała mu.
— Zaczekaj. Zjedz kolację i wypij lekarstwo. Ojciec powiedział, żebyś profilaktycznie wzięła, bo po takim czasie spędzonym w wodzie możesz się rozchorować — mówił, wskazując na przygotowane kanapki i szklankę z rozpuszczoną zawiesiną.
— Dobrze — odpowiedziała. — Uspokój się. Już jest wszystko dobrze — dodała, widząc w, jakim był stanie. I chociaż sama była w rozsypce, i najchętniej płakałaby nieustannie, to powstrzymywała się, żeby nie przysparzać większych zmartwień Richardowi.
***
Chłopak leżał, patrząc na pogrążoną w śnie dziewczynę. Nadal dużo było w nim emocji z wieczora. Nocy prawie nie przespał, przewracając się z boku na bok. Słyszał cichy płacz Darii, która myślała, że brunet śpi. Ciężko było mu z myślą, że przyczynił się do jej kolejnych zmartwień. Wypuścił cicho powietrze z płuc, patrząc, jak Lewicka przeciągnęła się leniwie, a po chwili zaczęła podnosić powieki, po czym spojrzała na Richarda spuchniętym od płaczu oczami.
— Dzień dobry — powiedziała cicho.
— Dzień dobry — odpowiedział, patrząc na nią niepewnie.
Po chwili przysunął się bliżej i pocałował delikatnie, a następnie mocno ją przytulił. Dziewczyna przymknęła oczy, będąc w jego ramionach. Potrzebowała tego gestu. Bała się poranka. W nocy dużo myślała o wypadku nad jeziorem i dużo płakała z tego powodu, ale potrzebowała oczyszczenia w postaci łez. Dużo jej to dało. Freitag wyswobodził ją ze swoich objęć i pocałował w czoło.
— Przepraszam za wczoraj — szepnął, drżącym głosem.
— Jak się czujesz? — Chłopak spojrzał na nią, delikatnie się uśmiechając. Rozczuliło go jej pytanie. Martwiła się o niego, pomimo iż to ona sama przeżyła dramat.
— Chyba lepiej niż wczoraj, chociaż cały czas mam ogromne wyrzuty sumienia.
— Musimy jakoś powoli zacząć się z tym oswajać. — Richard uśmiechnął się lekko, słysząc to. Zdał sobie sprawę z tego, że dziewczyna nie skreśliła go za to, co zrobił.
— Kiedy rozmawiałem z ojcem przy aucie, powiedział, że mógłby załatwić ci jakiegoś psychologa — odezwał się niepewnie. Nie był pewny, jak zareaguje na tę propozycję.
— Nie trzeba, jakoś sobie poradzę — odparła, odrzucając zaproponowaną pomoc.
— Daria. — Richard wypowiedział jej imię, po czym się zamyślił. Nie wiedział, jak zacząć rozmowę o wczorajszych wydarzeniach.
— Tak?
— Jak... — odezwał się niepewnie, po czym zamilkł. — Czy mogłabyś... — Kolejny raz się zaciął, zaciskając usta.
— Chcesz wiedzieć, jak dotarłam do brzegu? — zapytała wprost Lewicka, widząc jego zawahanie. Freitag popatrzył na nią i przytaknął.
— Łatwe to nie było. — Zaczęła mówić. — Kiedy wrzuciłeś mnie do wody, to złapał mnie skurcz. Ból był tak duży, że nie potrafiłam nic zrobić.
— Dlaczego nie krzyczałaś? — dopytywał.
— Bo po prostu nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Zanim poszłam na dno, cudem udało mi się złapać powietrze. Walczyłam dalej pod wodą. W końcu skurcz puścił, a ja się wynurzyłam, ale już w innym miejscu — opowiadała. — Słyszałam, jak krzyczałeś moje imię, ale nadal nie mogłam wydusić z siebie słowa, poza tym płynąłeś w przeciwnym kierunku. Zaczęło mi się robić słabo, więc stwierdziłam, że sama jakoś dotrę do pomostu, tyle że popłynęłam w złym kierunku. Po kilkunastu metrach zorientowałem się, że coś jest nie tak, bo przecież pomost był bliżej. Jednak postanowiłam płynąć dalej, nie wiedząc, ile mam do brzegu, ale czułam coraz większe zmęczenie i bałam się, że jak zawrócę, to nigdzie nie dopłynę. W końcu dotarłam do brzegu, ale był tak stromy, że nie mogłam się wdrapać, więc podciągnęłam się, chwyciłam za krzaki i czekałam na jakiś ratunek.
— Kiedy zobaczyłem, jak pomagają ci wyjść z łodzi, to myślałem, że śnię — powiedział, a w jego oczach zaszkliły się łzy.
— Bałam się, że zdążą mnie uratować — odparła, spoglądając w sufit. Przymknęła oczy i zrobiła głęboki wdech. — Czułam, jak z każdą minutą słabłam, a potem ruszył się ten przeklęty wiatr. Jak dopłynęłam do brzegu, to udało mi się podciągnąć tak, że tylko nogi miałam pod wodą, a jak mnie znaleźli, byłam już zanurzona po pachy, bo po prostu nie miałam sił. — Richard przymknął na chwilę powieki, by stłumić pojawiające się łzy. Dziewczyna przez niego przez prawie dwie godziny walczyła o przetrwanie. — Dobijało mnie to, że widziałam, jak pływają po jeziorze i mnie szukają, a ja nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Strach kompletnie mnie sparaliżował. Kiedy zobaczyłam światło latarki i usłyszałam wyraźne głosy, które wypowiadały moje imię, to się popłakałam, a potem nadeszli policjanci. Nie mogłam uwierzyć, że zostałam uratowana — mówiła, walcząc z tym, żeby się nie rozpłakać.
— Nie wiem, co powiedzieć. Wiem, że moje słowa przepraszam to nic.
— Wiesz, jak traciłam siły, to myślałam o tobie i wiedziałam, że muszę walczyć.
— O mnie? — Chłopak nie krył zaskoczenia tym, co usłyszał.
— Tak — odpowiedziała. — Nie bałam się tylko o siebie, bałam się też o ciebie. Zastanawiałam się, co mogłoby się z tobą stać, gdybym utonęła, czy nie miałbyś kłopotów z policją, czy uwierzyliby ci, że to był wypadek.
— Nie mogę uwierzyć w to, że w chwili zagrożenia życia, rozmyślałaś o tym, co stanie się ze mną — powiedział, przytulając się do niej.
Zrobiło mu się cieplej na duszy, bo to oznaczało, że wiele znaczył dla niej. Wiedział już, że trafił na wartościową osobę i chociaż mocno ją skrzywdził, to wierzył w to, że wszystko się pomiędzy nimi jakoś ułoży.
— Richard.
— Hmm?
— Co będzie dalej?
— Mam nadzieję, że nie zakończysz naszej znajomości. Daria, zależy mi na tobie. — Dziewczyna nie odpowiedziała nic, tylko wtuliła się w tors chłopaka, a on pocałował ją w czubek głowy.
Para porozmawiała jeszcze dłuższą chwilę o tym, co czuli, gdy stracili siebie z oczu. Brunet wypytywał ją też, co takiego powiedziała Lehmannowi, że ten nie zatrzymał go, żeby wyjaśnić sprawę. Kiedy usłyszał, jaką historię opowiedziała, kolejny raz mocno ją przytulił. Chroniła go, chociaż mocno ją skrzywdził. W końcu oboje wstali na śniadanie i wspólnie przygotowali omlet z warzywami. Lewicka trochę marudziła, że chłopak za dużo nałożył jej na talerz. Nie była głodna i dłubała widelcem w jedzeniu, by chwilę później, przełożyć większą część jedzenia na talerz Freitaga. Zapewne, gdyby wiedział, że dziewczyna miała złe wyniki krwi, to przymusiłby ją do jedzenia, a tak, nieświadomy jej stanu zdrowia ze smakiem zjadł jej porcję.
*
Resztę niedzieli para spędziła leniwie na kanapie przed telewizorem. Oglądali filmy, zdrzemnęli się, a przede wszystkim rozmawiali. Starali się nie mówić o wydarzeniach z soboty. Po porannej rozmowie Lewicka uznała temat za zamknięty i nie chciała już do niego wracać. Prosiła też, żeby chłopak nie mówił o tym wypadku ani jej przyjaciółkom, ani tym bardziej Waldemarowi. Brunet przystanął na tę prośbę bez wahania. Nie chciał narażać się Lewickiemu. Zdawał sobie sprawę z tego, że mężczyzna szybko odciąłby go od Darii, żeby ją chronić, a tego by nie chciał. Nie wyobrażał sobie rozstania z nią.
****
Lewicka w czwartkowe popołudnie stała przed szafą z ubraniami, przygryzając palec. Kompletnie nie wiedziała, co na siebie założyć na wieczorne wyjście. Richard miał ją zabrać do swoich rodziców. Gdy powiedział jej o tym, że ojciec naciska, żeby przyszli, bo chcą poznać osobę, z którą brunet pójdzie na wesele, zdenerwowała się. Nie była gotowa na to, żeby przedstawiał ją swojej rodzinie, a poza tym nie wiedziała, co jego ojciec myśli o niej po sobotnim wydarzeniu. Na dodatek była zmęczona mijającym tygodniem. Przez ostatnie dni po pracy ciągle była w biegu i walczyła z katarem. Na szczęście nie rozchorowała się mocno.
W poniedziałek miała spotkanie z Braunem, który przedstawił jej wszystko, co udało mu się zdobyć przeciwko Milerowi. Lewicka w końcu była zadowolona z jego pracy. Zdobył nagranie z restauracji, na którym widać, jak Lukas najpierw wyciąga rękę w kierunku Darii, a potem wymierza cios w Waldemara. Kwiaciarnia udostępniła treść bilecików i adwokat był na dobrej drodze do tego, żeby Tobias uzupełnił swoje zeznania. Jedynie koledzy Lukasa w dalszym ciągu wypierali się, że napadli dziewczynę na jego zlecenie. Nawet propozycja tego, że Braun będzie ich bronił, jak ruszy ich sprawa nie zdołała zmienić ich nastawienia. Stwierdzili, że wystarczy im adwokat przydzielony z urzędu. Informatyk odzyskał SMS-y z telefonu Rudej, ale ich treść nie wniosła za wiele. Miller wielokrotnie pisał, że przeprasza ją i, że nie wie, co w niego wstąpiło, ale nigdzie nie było wprost napisane, że przeprasza ją za to, że ją uderzył, chociaż Braun bardzo na to liczył. Po przeczytaniu treści wiadomości adwokat zauważył, że chłopak z ostrożnością pisał wszystkie SMS-y.
We wtorek dziewczyna była z Richardem w Monachium, żeby Kristin zdjęła miary do uszycia sukienki dla dziewczyny. Do wesela zostało półtora tygodnia, ale kobieta zarzekała się, że ze wszystkim zdąży i w sobotę Lewicka miała przyjechać na przymiarkę.
Natomiast w środę do drugiej w nocy pomagała w restauracji, gdzie kiedyś pracowała. Do domu wróciła padnięta i po krótkim prysznicu od razu położyła się spać. Jednak jej sen nie trwał długo. Obudziła się z potwornym bólem głowy, kołataniem serca i krwotokiem z nosa. Jej stan zdrowia pogarszał się, a ona nic z tym nie robiła.
Sądziła, że uda jej się odpocząć w czwartek po pracy, ale mogła tylko o tym pomarzyć, bo czekała na nią podróż do rodziców bruneta.
Ruda wyciągnęła z szafy materiałowe spodnie z szerokimi nogawkami w kolorze bordowym, a do tego dobrała prostą białą bluzkę. Kiedy już miała się przebierać, rozbrzmiał dźwięk jej komórki. Chwyciła telefon w dłoń, odczytując wiadomość.
Od Richard: Gotowa?
Do Richard: Prawie...
Od Richard: Co zakładasz?
Lewicka spojrzała na ułożone na łóżku ubrania, po czym zrobiła im zdjęcie i wysłała MMS-em. Chwilę później miała przychodzące połączenie od chłopaka. Przesunęła palcem po ekranie, po czym przyłożyła telefon do ucha.
— Chyba sobie żartujesz — odezwał się Freitag, gdy tylko Daria odebrała.
— To znaczy? — dopytywała, marszcząc brwi, zastanawiając się, o co chodzi chłopakowi.
— Dlaczego nie założysz sukienki?
— A co jest nie tak w stroju, który wybrałam?
— Spodnie. — Lewicka przewróciła oczami, siadając z fotelu. — I to jakieś dziwacznie szerokie spodnie.
— Są ładne i eleganckie — odezwała się od razu.
— Nie możesz założyć sukienki?
— W tym będę się czuła pewniej.
— Okey. — Westchnął głęboko. — Chociaż wolę cię w sukienkach, a tak rzadko je zakładasz.
— Na weselu będę miała. Pozwolisz, że zacznę się ubierać? Bo inaczej się nie wyrobię.
— Jasne. Do zobaczenia, kochanie. — Darii szybciej zabiło serce, gdy usłyszała słowo kochanie. Richard wypowiedział je pierwszy raz w jej kierunku i nie bardzo rozumiała, jak miała je odczytywać. Zauważyła, że od czasu wypadku nad jeziorem chłopak zrobił się bardziej czuły, ale myślała, że to po prostu z troski i trochę z powodu wyrzutów sumienia, a teraz rzucił słowem, które według niej było zarezerwowane dla osób, które były ze sobą w związku. Znowu zaczęła wszystko roztrząsać i rozkładać na czynniki pierwsze, zastanawiając się, czy może Richard nie chciał tym słowem czegoś pomiędzy nimi zmienić, ruszyć bardziej do przodu. Siedziała w fotelu, trzymając telefon w dłoni i spoglądając na ubranie, by w końcu potrząsnąć głową, wyrywając się z zamyślenia. Wstała na nogi i podeszła do łóżka, po czym chwyciła spodnie w dłonie, żeby je ubrać.
*
Daria wzięła kwiaty oraz wino, które miała dać rodzicom Freitaga i opuściła mieszkanie, kiedy brunet zadzwonił, i powiedział, że czeka już na nią pod blokiem. Schodziła ostrożnie po schodach, żeby się nie potknąć i nie spaść z nich. Postanowiła założyć buty na obcasie, stwierdzając, że musi przed weselem częściej w nich chodzić, żeby przyzwyczaić stopy. W końcu otworzyła drzwi, wychodząc na zewnątrz i gdy zlokalizowała, gdzie zatrzymał się Freitag z uśmiechem na twarzy, ruszyła w jego kierunku. Chłopak opierał się o maskę samochodu, robiąc coś w telefonie.
— Cześć — odezwała się Ruda, gdy do niego podeszła.
— Cze... — Chłopak zaniemówił, gdy podniósł głowę znad urządzenia i spojrzał na dziewczynę. Zlustrował ją od dołu do góry, uśmiechając się szeroko.
— Jednak sukienka — powiedział, obejmując ją w pasie. Przyciągnął ją do siebie i głęboko spojrzał w zielone oczy.
— Jak widać na załączonym obrazku.
— Ten obrazek jest tak seksowny, że chyba napiszę mojej rodzinie, że jednak nie przyjedziemy.
— Już nie kombinuj — odparła, wyswobadzając się z jego objęć, po czym ruszyła w stronę drzwi od strony pasażera. Otworzyła je i włożyła podarki na tylną kanapę.
— No ej, daj chociaż buziaka — powiedział, podchodząc do niej.
Uśmiechnął się, po czym złączył ich usta w pocałunku. Pod Lewicką ugięły się nogi, bo tak namiętnie jeszcze jej nie całował. Gdy oderwali się od siebie, stali jeszcze dłuższą chwilę, żeby unormować oddechy i bicia serc. Ruda szczęśliwa przytuliła się do chłopaka.
— Jedziemy? — wyszeptał, gładząc ją po plecach.
— Tak — powiedziała, cicho wzdychając, po czym zajęli miejsca w samochodzie. Richard odpalił silnik i spoglądając jeszcze raz w kierunku Lewickiej, wyjechał z miejsca parkingowego, ruszając w kierunku domu rodziców.
*
Od dłuższego czasu jechali w ciszy, którą zakłócała muzyka z radia. Daria patrzyła przed siebie, mając dłonie zaciśnięte w pięści. Denerwowała się. Miała tak przed każdym spotkaniem z nowymi osobami. W głowie miała natłok myśli dotyczący tego, jak ma się zachować, żeby nie popełnić żadnej gafy. Taka niepewność towarzyszyła jej od dzieciństwa. Przed różnymi wyjściami ojciec zawsze strofował córki, jak mają się zachowywać i co mówić. Iga potem wyzbyła się tego lęku i zaczęła zachowywać się swobodnie, stała się bardziej przebojowa. W Darii natomiast to wszystko zostało. Miała inny charakter, była bardziej wrażliwa i nie potrafiła na luzie podejść do pierwszych spotkań.
— Denerwujesz się? — zapytał Richard, widząc jej niepewność.
— Trochę — odparła dziewczyna, cicho wzdychając.
— Nie masz czym, mojego brata znasz, ojca... — zawiesił się na chwilę — też już widziałaś — dokończył niepewnie. Od wypadku na jeziorze minęło kilka dni, ale chłopak nadal bardzo to przeżywał.
— Mam wrażenie, że Christian mnie nie lubi — powiedziała, przypominając sobie jego spojrzenie, gdy leżała w karetce. Miała wrażenie, że patrzył na nią z pogardą i nie wiedziała, jaki był tego powód. Freitag zamilkł, cicho wzdychając. — Czyli mam rację — dodała, gdy chłopak nic nie odpowiedział.
— Po prostu jest trochę uprzedzony do ciebie.
— Dlaczego?
— Czytał artykuł o sprawie Millera. Wie, że to ty go skarżysz i...
— I myśli, że zrobiłam to tylko po to, żeby wyłudzić pieniądze. — Przerwała Lewicka.
— Powiedziałem mu, że to nieprawda.
— Nikt mi nie wierzy, sąd też — powiedziała zrezygnowana.
— Daria, nie myśl o tym teraz. Tę sprawę masz wygraną, przecież Braun ma nagranie z restauracji...
— Na którym widać, jak Miller uderza mojego ojca, nie mnie. — Dziewczyna kolejny raz weszła w zdanie Richardowi.
— Ale to oznacza, że kłamał, bo powiedział, że twój ojciec był pobity, jak się spotkaliście, a bileciki z kwiatów pokażą, że to nie ty chciałaś, żeby je kupował.
— Dobra, nie mówmy o tym — odezwała się Lewicka, wypuszczając przeciągle powietrze z płuc. Nie chciała denerwować się jeszcze tym przed spotkaniem z rodziną sportowca.
— W sumie i tak musielibyśmy skończyć ten temat, bo jesteśmy na miejscu — odparł, skręcając na podjazd, po czym zatrzymał się przed bramą.
— Super — wymruczała Ruda pod nosem.
Wyciągnęła z torebki chusteczkę higieniczną i wytarła spocone dłonie. Para opuściła samochód, a Daria zabrała wino i kwiaty, po czym ruszyli w stronę drzwi wejściowych od domu, przed którymi stał już Holger.
— Dzień dobry — powiedziała dziewczyna, gdy podeszli do mężczyzny, po czym podała podała mu torebkę, w której znajdowała się butelka z alkoholem.
— Dzień dobry — odpowiedział jej z uśmiechem, odbierając podarek. — Cześć, Richard. Miło was widzieć.
— Co jest, że wyszedłeś nas przywitać? — zapytał podejrzliwie brunet.
— Oprócz mnie i Christiana nikt nie wie, co stało się w sobotni wieczór, a chciałem podziękować Darii — odparł, po czym przeniósł wzrok na dziewczynę. — Dziękuję ci za to, co powiedziałaś Lehmannowi, że chroniłaś Richarda, bo przecież, gdybyś wspomniała, że to on cię wrzucił do wody i przez niego zaczęłaś się topić, to miałby problemy.
Gdy policjant wypytywał dziewczynę o szczegóły zdarzenia, nie powiedziała prawdy. Nakłamała, że pływali i gdy Freitag stwierdził, że pora wracać na ląd, to ona wpadła na pomysł wyścigu w stronę pomostu, a chłopak na to przystanął. Tylko że ona w połowie dystansu straciła siły i zamiast w stronę drewnianej konstrukcji, popłynęła do brzegu, bo sądziła, że jest bliżej, a gdy chłopak stracił ją z oczu, podniósł alarm, bo myślał, że utonęła.
— Skąd pan wie, co powiedziałam? — zapytała zaskoczona.
— Od Richarda.
— A ty nie miałeś zachować tego dla siebie? — Zwróciła się do chłopaka, który wzruszył ramionami.
— Powiedziałem tylko tacie i bratu
— Naprawdę jeszcze raz ci dziękuję i mam nadzieję, że Richard dziękuje ci za to codziennie — powiedział Holger, uśmiechając się lekko.
— No nie bardzo. Obiecał, że będzie mnie nosił na rękach i dalej czekam, aż ten dzień nadejdzie. — Wypaliła Ruda, a mężczyźni zaśmiali się głośno. — Ehh, przepraszam za ten głupi tekst, to z nerwów. Wtedy gadam od rzeczy — dodała zmieszana.
— Chodźcie do środka. — Ojciec Richarda otworzył drzwi i zaprosił ich do środka.
— Nie ma to jak palnąć głupotę już w progu — wymamrotała dziewczyna w stronę bruneta.
— Daj spokój, mój ojciec nie jest aż tak sztywny, lubi pożartować — odparł Freitag, puszczając jej oczko.
— Dzień dobry — odezwała się Lewicka, gdy weszli do pokoju gościnnego, a Richard przedstawił ją matce, siostrze oraz żonie brata. Dziewczyna podała gospodyni bukiet kwiatów, który od razu trafił do wazonu.
Ruda niepewnie spojrzała w kierunku Christiana, który dzisiaj patrzył na nią z większą przychylnością. Domyślała się, że to po tym, co powiedziała policjantowi na temat wypadku.
— A co tam tak wesoło było pod drzwiami? — dopytywała matka Richarda.
— Daria na rozluźnienie atmosfery postanowiła rzucić żartem — odpowiedział Holger i wszyscy spojrzeli na dziewczynę, która uśmiechnęła się krzywo.
— Ale nie będę go powtarzać — odezwała się, na co pozostali parsknęli śmiechem.
Kompromitacji ciąg dalszy — pomyślała sobie.
Matka zaprosiła wszystkich do stołu. Darii przypadło miejsce pomiędzy braćmi.
— Dzięki za chronienie tyłka Richarda — szepnął jej Christian, gdy zajął miejsce obok dziewczyny. Ruda spojrzała na niego, lekko kiwając głową.
— Czy wy znaliście się już wcześniej? — zapytała Selina – siostra bruneta. — Bo zwróciłam uwagę, że Richard was sobie nie przedstawiał.
— Tak, podrzuciłem ją kiedyś, jak uległa małemu wypadkowi — powiedział od niechcenia Christian, a Lewicka cicho wypuściła powietrze, modląc się w duchu, żeby nie drążono tego tematu. Upadek po alkoholu nie był czymś, czym warto się chwalić.
— O! A co ci się stało? — zapytała brunetka, spoglądając w kierunku Darii.
— Może lepiej się tym nie chwalić — odparła Ruda, wzdychając, a Richard i Christian parsknęli śmiechem.
— Teraz to tym bardziej jestem ciekawa, co się stało i dlaczego oni się z tego śmieją.
— Siostrzyczko, nie bądź taka ciekawska — wtrącił młodszy z braci.
— Daria, a masz już sukienkę na wesele? — Żona Christiana postanowiła zmienić temat, widząc, że dziewczynę krępują pytania ze strony Seliny.
— Powoli powstaje.
— Jak to powoli? — Zdziwiła się. — Przecież to już w przyszły weekend.
— Spokojnie, Kristin ze wszystkim zdąży — odezwał się Richard. — W sobotę jedziemy na przymiarkę, żeby mogła nanieść ewentualne poprawki.
— Kristin szyje ci sukienkę? To na pewno będzie cudna. Nam też szyła. — Głos zabrała matka.
— Serio, będziemy teraz gadać o sukienkach? Zaraz pewnie zacznie się temat fryzur i makijażu. — Marudził starszy z braci, przewracając przy tym oczami.
— Kochanie, a masz coś przeciwko takim tematom? — zapytała jego żona.
— Oczywiście, że nie. — Zaprzeczył, uśmiechając się szeroko.
— W sumie, to mnie interesuje to, jak się poznaliście — odezwała się Selina.
Daria i Richard spojrzeli na siebie, po czym brunet zaczął opowiadać historię ich burzliwego początku znajomości.
******************
Ten rozdział miał być zupełnie inny (przede wszystkim ostatni). Miałam go już praktycznie skończonego, gdy wstawiałam poprzedni, ale po kilku komentarzach pod rozdziałem 38 oraz wiadomościach prywatnych zmieniłam go i wywaliłam prawie wszystko, co wcześniej napisałam.
Ciężko było mi wyrzucać to, co już napisałam i stworzyć coś od nowa, ale czego nie robi się dla czytelników ;)
Daria jednak żyje, tak więc to nie koniec tej historii i jeszcze trochę się podzieje (mam nadzieję, że będę miała wenę i pomysły).
Do następnego...
[ponad 6800 słów]
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top