3. Nowi shinobi przybywają z pomocą cz. 3

Konoha

W jednym ze sklepów stało dwóch starszych chłopaków, którzy spokojnie ze sobą o czymś rozmawiali.

- Czyli za chwilę masz się stawić u Hokage?- zapytał chłopak aktualnie jedzący chipsy.

- Taa. Pewnie chce mi dać kolejną misję. Masakra.- odparł drugi.

- Nie łam się Shikamaru. Słyszałem od taty, że dziś jest jakiś szczególny dzień, więc może nie chodzi wcale o misje.- próbował pocieszyć przyjaciela Chõji.

- Też coś tam niby słyszałem. Może masz rację.- odparł nieco uspokojony brunet, po czym obaj wyszli ze sklepu i skierowali się w stronę budynku hokage.- A jakie ty masz plany na dziś?

- Odprowadzę cię, a potem mięliśmy iść z tatem do pobliskiego miasta na festyn, żeby uczczić ostatnią misję.

- Aha. Pamiętam.

- Szkoda, że nie możesz iść z nami. Byłoby...- nagle ktoś wszedł mu w słowo.

- Przepraszam.

Zaś kiedy się odwrócili, ujrzeli za sobą uśmiechniętego dzieciaka o czarnych jak smoła włosach i błękitnych oczach.

- Nazywam się Saku i dostałem tutaj misję. Ten wielki budynek, do któtego idziecie to budynek hokage, no nie?- zapytał ożywiony nastolatek.

- T-tak.- przytaknął niepewnie Chõji, a Shikamaru tylko zmierzył dzieciaka badawczym spojrzeniem.

- Super. Tak właśnie myślałem, ale wolałem się upewnić.

- Mówisz, że dostałeś tutaj misję?- zapytał trochę sceptycznie Shikamaru.

- Mhm.- na potwierdzenie tych słów,  wyciągnął z podręcznej torby przewiązany niebieską wstążką dokument i podał go chłopakowi w kitku. Ten rozwinął go i po przeczytaniu spojrzał na chłopca z lekkim uśmiechem.

- Dostałeś bardzo pomyślne rekomendacje od władz twojej wioski. To rzadko spotykane u kogoś w twoim wieku. Musisz być na prawdę dobry skoro wysłali cię samego na taką misję.- podsumował Nara, oddając chłopakowi jego własność.

- Czy ja wiem...- chłopak uciekł spojrzeniem w bok, a jego cała pewność siebie nagle znikła.

- Już nie bądź taki skropmny. Shikamaru ma rację.- poparł przyjaciela Chõji.

- Dobra. Lepiej chodźmy, bo Piątej jeszcze żyłka pęknie. Chodź ze mną.- zakończył rozmowę brunet, po czym ruszył w stronę czerwonego gmachu z rękoma w kieszeniach. Zaś Saku ruszył pewnie za nim. Shikamaru jeszcze odwrócił się w stronę przyjaciela i rzucił na pożegnanie.- To narazie Chõji. Życzę miłego dnia i smacznego.

- Dzięki. I miłego dnia "bez misji".- chłopak pomachał do oddalającego się bruneta i odszedł w swoją stronę.

Tymczasem u Yumi

Dziewczyna szła spokojnie we wskazanym kierunku i rozmyślała co czeka ją w trakcie najbliższych tygodni. Żałowała, że została przydzielona do tej misji sama. Nie było jej w domu zaledwie kilka dni, a już tęskniła za swoim przyjaciółmi.

Ciekawe co oni teraz robią?- myślała- Jak znam Natsu, to pewnie teraz szuka sobje zajęcia, bo nie ma komu uprzykrzać życia. Może chwila spokoju dobrze mi jednak zrobi? Za to szkoda, że nie ma tutaj Rushi...

Nagle jak na zawołanie usłyszała czyjś krzyk za sobą.

- Yumi!

Świetnie teraz zaczynam słyszeć jej głos. Chyba jest ze mną źle.- pomyślała, po czym potrząsnęła głową z nadzieją, że to był tylko objaw przemęczenia długą podróżą, a następnie ruszyła dalej. Jednak po paru sekundach znów usłyszała głos, tym razem nieco zirytowany.

- Yumi, zatrzymaj żesz się na chwilę!

Tym razem dziewczyna odwróciła się zaskoczona i to, a raczej kogo, zobaczyła wprawiło ją w niemałe zdumienie, a po chwili szeroko się uśmiechnęła.

- Rushi!- zawołała dziewczyna, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.

Po chwili przyjaciółka dobiegła do niej i obie mocno się uściskały.

- Nie ignoruj mnie tak.- odezwała się jako pierwsza rudowłosa dziewczyna.

- Przepraszam. Myślałam, że to tylko w mojej głowie. Nie uwierzysz, akurat o tobie myślałam.

- Owszem uwerzę. A o kim innym miałabyś myśleć? O tym niedojrzałym głupku?- obie zaśmiały się wesoło. Często gdy były same, rozmawiały o Natsu i jego wybrykach.... zresztą jak to dziewczyny.

- Cieszę się, że tu jesteś.- przyznała szczerze Yumi.

- Ja też. A teraz lepiej chodźmy, bo jeszcze się spóźnimy i dostaniemy ochrzan.- Rushi uśmiechnęła się tajemniczo. Po tych słowach obie ruszyły przed siebie, rozmawiając o różnych mało istotnych sprawach.

Droga tam nie była długa, dlatego po kilku minutach były na miejscu. Nagle Yumi zauważyła przy wejściu dobrze znanego jej chłopaka. Ten gdy je spostrzegł uśmiechnął się i udał, że się przeciąga, a następnie odezwał się.

- Rany, jak was gdzieś wypuścić to pół dnia was nie ma. Bardziej wlec się nie mogłyście?

- Widocznie musiałyśmy o czymś porozmawiać... Natsu.- odparła Yumi, jednak w głębi cieszyła się, że go widzi.

- Czyżby jakiś shinobi wpadł naszej małej Yumi w oko?- zapytał z zadziornym uśmieszkiem i prowokująco mrugnął w jej kierunku.

- Odczep się.- obruszyła się dziewczyna i bez dalszych komentarzy weszła do budynku.

- Ha! Zaprzeczasz, to najlepszy dowód!- krzyknął chłopak i pobiegł za nią. Zaś Rushi przyzwyczajona do tych ich sprzeczek, ruszyła za nimi. Kiedy do nich dołączyła, ta dwójka już zdążyła zmienić temat.

- Przez was będziemy ostatni i wezną nas za ciamajdy.- narzekał niepocieszony chłoopak.

- Ty to już na pierwszy rzut oka wyglądasz na ciamajdę.- odparła nieco zaczepnie Rushi.

- Że co?!- oburzył się brązowo włosy i już miał przygotowaną ripostę, lecz Yumi w porę się wtrąciła.

- Uspokój się. Jesteśmy na miejscu. Trzeba zrobić dobre wrażenie, więc bądź łaskaw się choć przez chwilę nie wydurniać.

- Jeny, spokojnie. Przecież potrafię być poważny.- Natsu udał obrażonego, jednak dziewczyny dobrze wiedziały, że tylko się zgrywa.

Chłopak, aby udobruchać Yumi, jak dżentelmen, otworzył drzwi i zaprosił ją gestem do środka, gdzie istotnie czekała już cała reszta. Dziewczyna pomyślała, że być może źle oceniła Natsu i, że ten istotnie potrafi się czasami zachować. Postąpiła krok do przodu i w tym momencie jej wszystkie nadzieje prysły, gdyż poczuła, że o coś zachacza i leci do przodu, zaś kątem oka spostrzegła dumnego z siebie i szeroko uśmiechniętego chłopaka, jednak było już za późno na jakąkolwiek reakcję.

Hejka! Nawet szybko skończyłam ten rozdział, więc macie go jeszcze dziś. Jak ja uwielbiam kończyć w takich momentach. 😁

Typowa formalność. Wszystko ok? Nie? Cokolwiek? Bardzo zależy mi na waszych opiniach, więc proszę o szczerość.

I to chyba tyle. Do następnego, pa!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top