Kolejne spotkanie

Czas mijał naprawdę szybko. Dopiero co przyjechaliśmy, a już nadeszła pora spotkania z drużyną mojego kochanego braciszka.

Przez te kilka dni chłopcy dawali z siebie wszystko. Ćwiczyli bardzo ciężko mimo gorąca i deszczu.

Ze mną nie ma lekko, no ale cóż... Przynajmniej wychodzi im to na dobre.

- A kogóż moje piękne oczy widzą? - usłyszałam jakże denerwujący głos, który oznacza, że przyjechali rywale - Czyżby panna wszystkowiedząca przyszła na nasz mecz?

- Och kochaniutki! Powiedziałabym, że się stęskniłam, ale kłamanie nie jest moją mocną stroną. - odpowiedziałam mu że złośliwym uśmieszkiem i chciałam odejść, ale zatrzymały mnie jego następne słowa.

- Wiesz, nie żeby coś, ale ty masz w ogóle jakieś mocne strony, bo jak na razie żadnej nie zauważyłem?

- Nie zauważyłeś? Wiesz może powinieneś kochaniutki pójść do okulisty, bo jak tak dalej pójdzie to nie zauważysz piłki na boisku.

Już miał coś odpowiedzieć, ale podszedł do nas mój brat z niezbyt zadowoloną miną co od razu uciszyło piłkarza.

- Bartek, ty chyba powinieneś się już przebierać o ile się nie mylę?

- Już idę. - odparł grzecznie i poszedł w kierunku szatni.

- Co on od ciebie chciał, Jula?

- Nic takiego. Po prostu chyba polubiliśmy obrażanie siebie na wzajem. - powiedziałam, na co on popatrzył się na mnie dziwnie i ruszył do swojej drużyny, a ja do swojej.

Raz jeszcze przypomniałam chłopcom plan działania i mówiłam, żeby wierzyli w siebie i swoje zdolności. Oni nadal nie wiedzieli, z kim przyjdzie im grać, dlatego starałam się mówić to samo co zawsze, ale kiepsko mi szło, bo zaczęłam się denerwować.

- Pani trener, wszystko będzie dobrze. Zmieciemy ich z powierzchni ziemi. - powiedział Antek uśmiechając się do mnie ciepło, co po chwili zrobili wszyscy zawodnicy, a po chwili stałam przytulona przez ich wszystkich naraz. Taka drużyna to skarb.

- No to chłopcy, mam nadzieję, że mnie nie zawiedziecie. Do boju! - rzuciłam jeszcze i zaczęliśmy wychodzić na murawę. Byliśmy pierwsi. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top