sesenta y dos

Nie lubię nakładać makijażu

Inaczej zwanego mirażu

Męczy on moją duszę

Bo staram się - choć nie muszę

Tusz skleja rzęsy

Bierze z nich małe kęsy

Najada się nimi, to przerażające

I odgania łez tysiące

Cień na powiekach, różne kolory

I szukanie w nich metafory

Tak naprawdę wykłada wszystko i nic

Nie musisz szukać, lepiej już idź

Puder na policzkach, nosie, czole

Zakrywa niedoskonałości, wszystkie w jednym zespole

Rozświetlacz widać na drugim końcu pomieszczenia

Nie boi się nawet największego cienia

Słońce przy nim jakoś blednie

I patrzy z góry bezradnie

Usta ukryte pod błyszczykiem

Kojarzą się mi z nieboszczykiem

Są tak samo martwe

A uśmiechy jakieś drętwe

Brwi niepotrzebnie podkreślone

A wszystkie dziewczęce twarze wymyślone

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top