Rozdział 18

Oczami Agaty

- Yhrr.. gdzie ja jestem? Co się stało? - to były moje jedyne pytania, które krążyły w mojej głowie po przebudzeniu. Gdy otworzyłam oczy ciemność otoczyła mnie. Jedyne co słyszałam to szepty jakiś ludzi. Nie mogłam dosłyszeć o czym tak zawzięcie dyskutują. Gdybym mogła dostrzec Marka, to nie czułabym się tak sama. 

Niespodziewanie rozbłysły reflektory. Było to nieprzyjemne mocne światło. Niedaleko mnie stał mój towarzysz. Był w takim samym stanie co ja. Szybko do mnie przyczołgał się.

- Nic Ci nie jest? Wszystko w porządku? - spytał zatroskany brunet. Zauważyłam, iż był czymś przejęty.

- Tak, ale nie wiem co się dzieje. Gdzie my u licha jesteśmy? - odparłam podnosząc się powoli do pozycji stojącej.

- Chcielibyście wiedzieć? - spytał nieznany mi głos. Momentalnie obróciłam się w kierunku rozmówcy.  Była to kobieta w średnim wieku o brązowych włosach. Miała na sobie eleganckie granatowe spodnie, czarne szpilki oraz białą koszulę.

- Kim Pani jest? Dobrze by było wiedzieć gdzie się znajdujemy? - spytał brunet.

- W takim razie proszę za mną. Wszystko dowiedzie się w swoim czasie. - odpowiedziała kobieta z nutką tajemniczości. 

Podążaliśmy ciemnym tunelem z ledowymi światłami. Gdy przeszliśmy przez nią naszym oczom ukazała się wielka przestrzeń pełna nowoczesnej i jeszcze nie znanej nam technologii. Nie potrafiłam oderwać oczu od tego wszystkiego.

- Witamy w lokalnym centrum zarządzania BRCA* - oznajmiła z uśmiechem brązowowłosa. - Jestem Kate a oto ...

- Chwileczkę. - przerwałam- wciąż nie rozumiem co się dzieje. Możecie nam wyjaśnić? - spytałam

- Oczywiście. Znajdujemy się w siedzibie Centralnego Biura Wywiadu i Agentów... 

- Agentów?Jak to? My na to się nie pisaliśmy. - przerwał Marek

- Tak. zostaliście wytypowali na nowych agentów. Sprawdzaliśmy przez parę miesięcy wasze umiejętności. - odpowiedziała Kate i wyświetliła nam na wysuniętym telewizorze nagrania z naszych treningów oraz sytuacji z życia codziennego.

- Panie Marku. Zdolności przywódcze m.in. szybkie podejmowanie decyzji oraz sprawność fizyczna pod względem siły zrobiła na nas pozytywne wrażenie. Pani Agata- mądra i rozsądna w podejmowaniu każdego kroku, bardzo szczegółowa analiza sytuacji oraz bezwzględna szczerość nie pozostawiła nam wątpliwości żeby Pani dołączyła do naszego zespołu. Każdego dnia przyglądaliśmy waszym wyczynom. 

Niespodziewanie zza ściany wysunął się następny telewizor plazmowy. 

Ciekawe ile technologii jeszcze posiadają- spytałam siebie w myślach.

- Wyprzedzam, że jeszcze dużo was w tej agencji może zaskoczyć Panno Zawada.- odparła Kate patrząc na minę kobiety do której kierowała powyższą odpowiedź.- wracając do sedna sprawy. Zostaliście wytypowani do nowej misji jako nasi agenci.

- Wait wait!- przerwałam. - a czy ktoś się spytał nas o zdanie. Czy my w ogóle chcemy w tym czymś uczestniczyć?

- Heh... wiecie Państwo nie macie zbyt dużego wyboru. 

Dla mnie to co się działo, było dla mnie niepojęte. Jakim cudem oni wybrali akurat nas, nikogo innego pośród przeciętnych Kowalskich. Czy los nam właśnie pada figle? A może to sen, z którego nie mogę się wybudzić.
Ja czułam, że nie mam ochoty wkopać się w nieznaną mi króliczą dziurę.

- Ja odpadam! - odparłam i odwróciłam się do wyjścia. Ledwo co zrobiłam krok a przede mną pojawiły się czerwone wiązki światła.

- Czy jest Pani tego pewna? - spytała z ironią Kate. Wiedziała, że nie ma stąd innej drogi ucieczki.

- No weź Agata, zgódź się. To zwiastun czegoś nowego, nowej przygody. Takie coś nie zdarza się często w życiu!

- A pomyślałeś może o studiach i przyszłości? Szczerze to nie mam ochoty za każdym razem łapać bandziorów. - odparłam z dezaprobatą odwracając się w jego kierunku

- Pourquoi pas? Qu'est-ce que ça te coûte d'essayer?*- odparł z wyśmienitym akcentem mężczyzna. Od kiedy zna francuski? Nie ważne. 

- Muszę to przemyśleć na spokojnie.

- W porządku. Zostawię was samych.- powiedziała kobieta i opuściła pomieszczenie. Wokół nas zapanowała niekomfortowa cisza.

Chwilę później

-Czemu mnie w to wkopałeś?- spytałam zdenerwowana, gdy przed nami stała cała paka wroga. Mieli przed sobą aparaty, które powodowały paraliż całego ciała.Ten kto padł ofiarą tego urządzenia tkwił w jednym miejscu jak zahipnotyzowany. Jeden ruch w jakąkolwiek stronę byłby naszym krokiem przeciwko nam. Czuliśmy się jak uwięzieni w klatce jak myszy przed stadem dzikich domowników kotów. 

Zaczęłam analizować sytuacje jak z tego wyjść. Zdecydowałam się na jedno. Skoczyłam niespodziewanie nad nimi wymijając nich jak mur. Odwróciłam się a zauważyłam, że Marek był wciąż w tym samym miejscu.

- Tyś uciekła, lecz twój koleżka wciąż tu jest

- Mark, uciekaj!- momentalnie zauważyłam blask fleszy

- Nieee!- krzyknęłam tak głośno jak potrafiłam. W tle słyszałam abym się obudziła.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Agata obudź się!~- krzyknął mocno towarzysz.

- aaa!-krzyknęłam. - co się stało? Gdzie jesteśmy?- spytałam zdezorientowana.

- W gabinecie BCRA.

- Uff to tylko sen.

- Co Ci się śniło? Byłaś przestraszona gdy spałaś. Wołałaś me imię. Poza tym tuż przy wyjściu tej Pani od razu odpłynęłaś. -odpowiedział Mark. Opowiedziałam mu cały sen.

- Tobie jak coś się przyśni.- uśmiał się brunet.

- Niby co w tym takiego śmiesznego.- spytałam z powagą.

- Nic, ja tylko stwierdzam fakty.- powiedział tonem niczym szlachcic z bogatego rodu popijający bostońską herbatkę- to co robimy z tym fantem? - spytał już poważnie wracając do naszych rozważań. 

Sama nie wiedziałam czy w to się pakować. Z jednej strony dusza i serce pchały się do przodu aby powiedzieć tak, a z drugiej strony mózg hamował tą śmiałość.

- Ile mamy czasu na podjęcie decyzji? - spytałam Marka

- Właśnie teraz. - odparła Pani, która weszła do pomieszczenia zanim Mark próbował pisnąć słowo - to co państwo zdecydowali? Jesteście gotowi?- spytałam spoglądając na nas oboje złożonymi rękami. 

Spoglądnęliśmy na siebie i przez nas przeszedł przyjemny dreszczyk. Intuicja za nas podjęła decyzje.

- Oczywiście! -odparliśmy jednocześnie później uśmiechając się. Sama nie mogłam uwierzyć jak szybko dokonaliśmy decyzji.

- Świetnie! Trening jutro. Dziś zaprowadzę was do waszych domków na czas szkolenia i misji, ale dowiedzie się o niej w swoim czasie. -dodała Pani.

Zaprowadziła nas do przytulnych domków, jednakże one znajdowały się na grubych potężnych gałęziach drzew. 

- Aby się tam dostać należy tylko pomyśleć. - odparła kobitka, po czym zniknęła niczym wąż w gąszczu ciemności. Zanim zastanowiłam się jak się tam wdrapać, mój partner dość szybko wspiął się na górę.

- To wchodzisz? Czy mam Ci podesłać specjalne zaproszenie? - Zapytał Mark z ukrytym uśmieszkiem na twarzy. Wyczułam momentalnie jego czarny humorek. Z mego ciała pojawiła się taka energia, że momentalnie wspięłam się na górę. Zadowolona odparłam:

- I co? Szczena opadła? - spytałam charakterystycznie ruszając brwiami

- Pfff... ależ mi to widowisko... - odparł niewzruszony i od razu udał się do chatki. 

Podążyłam za jego śladem. Chatka była przytulna i dodawała pewnej atmosfery. Powiedziałabym, że magicznej.

Oczami Marka

Gdy babeczka sobie poszła rozejrzałem się dookoła. Pomyślałem sobie, że taki domek mógłbym mieć na codzień. Wdrapywanie się na drzewo byłoby prostą i idealną zarazem rozgrzewką. Napewno stawiałoby mnie na nogi. Szybko udało mi się dostać na górę. Spojrzałem na dół i czekałem na jej krok. Stała zamyślona w jednej pozycji.

- To wchodzisz? Czy mam podesłać Ci specjalne zaproszenie? - spytałem po chwili.

Reakcja u niej była natychmiastowa. Zrobiła akrobatyczne gwiazdy i zwinnie znalazła się na samej górze.

- I co? Szczena opadła? - spytała Agata ruszając specjalnie brwami.

- pff... ależ mi to widowisko... - odparłem obojętnie, lecz muszę przyznać, że zrobiła na mnie wrażenie tą swoją akrobatyką. 

Weszliśmy do środka. Wnętrze było przytulne i idealne na odpoczynek. Od razu wybrałem legowisko przy ścianie. Nie poczułem kiedy Morfeusz zabrał mnie do swej krainy.

Oczami Agaty

Gdy od razu weszliśmy, Mark obrał kierunek na duże łoże koło ściany. Widocznie kremowy baldachim mu nie przeszkadzał skoro momentalnie usnął jak małe dziecko. Ja natomiast usadowiłam się na łóżku wąziutkim przy oknie. Z niego był idealny widok na niebo i migoczące gwiazdy. Widziałam też chatki innych lokatorów oświetlone za firankami. 

Spoglądając na otaczający mnie świat, myślałam o tym co mnie może w życiu spotkać.. Czy podjęłam właściwą decyzję? Myśląc o tym spoglądałam również na Marka leżącego jak mały aniołek. 

Skup się Agata, nie czas na twoje fantazje pt. co by było gdyby

W pewnym momencie poczułam jak Morfeusz zaprasza mnie do swej krainy. Zgasiłam zielony lampion i udałam się do łoża gdzie moje fantazje spokojnie migrować.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

*BRCA- Centralne Biuro Wywiadu i Operacji

*dlaczego nie? Co Cię kosztuje aby spróbować?
Witam wszystkich czytelników po krótkiej przerwie :) dzisiaj taki krótszy rozdział, lecz lekka akcja została zawarta ;) Jak myślicie? Jak dalej potoczą się losy tej dwójki? Czy będą dobrymi agentami? Czy sprawdzą się w nowej sytuacji?
Czekam na wasze komentarze.
Do tego rozdziału dorzuciłam przepiękną muzykę Lindsey Stirling :D
Życzę wszystkim miłego dzionka
Claireska ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top