21. Dwieście Dwadzieścia Tysięcy Dolarów.
Z trudem powstrzymywałam śmiech. Nie rozumiałam do czego ta dziewczyna dąży. Zawsze wiedziałam, że jest głupia, ale nie spodziewałam się, że aż tak. Jeśli myślała, że ja się jej przestraszę i będę potulna, to była w dużym błędzie.
– Jeśli chcesz, to mogę zamknąć jej mordę w minutę. – powiedział Dylan nie spuszczając wzroku z Veronicy.
Stwierdziłam, że się zabawie. Będę ją ignorować tak bardzo jak się da, a w dzień jej urodzin wręczę jej prezent, o którym zawsze marzyła.
– Spokojnie, zrobimy tak jak mówiłam. – zaśmiałam się, a następnie wzięłam chłopaka za rękę i ruszyliśmy w stronę wyjścia ze szkoły.
Wtajemniczyłam Dylana, Cathy i Rose w mój genialny plan zniszczenia tej suki. Musiałam jeszcze pogadać z Billem, ale to tylko formalność. Znam go na tyle dobrze, że po prostu wiem co powie jeśli przedstawię mu mój plan.
– Nie czaje jak można spóźnić się do szkoły jeśli pierwsza lekcja zaczyna się o dziesiątej. – burknął Dylan przeglądając swój telefon.
Też tego nie czaje, ale u Cathy to norma. Jak mamy lekcje na siódmą, to zawsze czeka na mnie pod szkołą, a jak na dziewiątą czy na dziesiątą, to zawsze się spóźnia.
Kilka razy zdarzyło jej się zaspać na wszystkie lekcje. Przeważnie jej rodziców nie było w domu, a ja i Danny nie mogliśmy się do niej dodzwonić. Budziła się o szesnastej i wpadała po nas pod szkołę.
– To jest po prostu Cathy. – rzuciłam wychodząc z budynku.
Od razu zaczęłam szukać wzrokiem mojej przyjaciółki. To nie było takie łatwe, bo przed szkołą jak zawsze było mnóstwo osób. Nie chciało mi się chodzić po całym terenie, więc zadzwoniłam do niej, a następnie poszłam z Dylanem w miejsce, do którego kazałam jej przyjść.
– Tylko nie myślcie, że zaspałam. – zaczęła dziewczyna idąc z uśmiechem w naszą stronę. – Załatwiałam ważne sprawy dlatego jestem dopiero teraz. – dodała zatrzymując się naprzeciwko nas.
– Czyli pieniądze i adres już mamy? – zapytałam, a następnie przytuliłam się do niej na powitanie.
– Tak, możemy pojechać do niego jakoś o dwudziestej, bo wtedy na pewno będzie w domu. – odpowiedziała ściskając mnie z całych sił.
– Też chciałbym pomóc, ale niestety nie zarabiam jeszcze tak dużych pieniędzy. – westchnął Dylan odpalając papierosa.
– Nie masz się czym przejmować. Ważne, że uratujemy to dziecko. – mruknęła Cathy odrywając się ode mnie.
Nie zapomniałyśmy o zbiórce pieniędzy dla córeczki naszego nowego nauczyciela matematyki Victora. Paul powiedział, że pieniądze będą w sobotę i były, ale nie miałyśmy jak po nie jechać, bo nie było nas w mieście. Wczoraj też nie był zbyt łatwy dzień, więc stwierdziłyśmy, że dzisiaj to załatwimy.
Lekcje były do piętnastej, więc dwudziesta to idealna godzina. Mam tylko nadzieje, że nie pojedziemy do jego domu na darmo. Pewnie nie spodziewa się, że któryś z uczniów będzie chciał pokryć koszty całej operacji. Wydaje mi się też, że nie będzie chciał przyjąć tych pieniędzy, ale nawet jeśli on ich nie przyjmie, to przyjmie je jego żona. My nie wrócimy z nimi do domu.
– Dobra chodźcie, żebyśmy się nie spóźnili. – powiedziałam od razu po tym jak Dylan wyrzucił papierosa.
Tak, czekałam aż skończy palić, bo nie chciałam go pośpieszać.
– Ale pilna uczennica. – zaśmiała się Cathy, gdy całą trójką kierowaliśmy się w stronę szkoły.
Mieliśmy teraz chemię, zawsze lubiłam ten przedmiot, ale w tym roku szkolnym strasznie go zaniedbałam. Nadal miałam z niego szóstkę, ale nie brałam udziału w żadnych konkursach ani nie chodziłam na zajęcia dodatkowe.
Gdy byłam z Cathy niedaleko klasy obie zobaczyłyśmy coś dziwnego. Na końcu korytarza stał Tony z Veronicą. Na początku nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Rozmawiali i nie mogli przestać się do siebie uśmiechać. To było dziwne, bo jeszcze niedawno Tony mi mówił, że Veronica jest pojebana i cieszy się, że nie będzie musiał na nią patrzeć w kolejnym roku szkolnym.
Poza tym, był ze mną jak ona się na mnie rzuciła i straciłam przytomność. Dobry kolega raczej by się tak nie zachowywał. Powinien stać po mojej stronie, a nie z nią kręcić.
– Nie myśl o tym teraz. – powiedziała moja przyjaciółka, a następnie wzięła mnie za rękę i zaczęła prowadzić do klasy.
Na szczęście Tony i Veronica nas nie widzieli. Gdy tylko ich zobaczyłam pomyślałam, że będę musiała poważnie pogadać z Tonym, ale szybko wyrzuciłam ten pomysł z głowy. Na razie będę ich tylko obserwować
Wszystkie pięć lekcji minęło mi dość szybko. Od razu po nich pojechałam z Cathy do fabryki po pieniądze dla Victora, a później do domu. Dziś wszyscy mieli jakieś sprawy do załatwienia, więc miałyśmy cały dom dla siebie. Wykorzystałyśmy to i zrobiłyśmy sobie pełno jedzenia, a następnie włączyłyśmy jakiś film.
– W sumie można się już zbierać. – zaczęła Cathy patrząc w telefon. – Zaraz jest dziewiętnasta, Victor powinien być już w domu.
– Dobra, tylko zajdę jeszcze do łazienki. – mruknęłam podnosząc się z kanapy.
Jakieś dwadzieścia minut później byłyśmy już na miejscu czyli pod domem Victora. Oczywiście mój brat załatwił nam jego adres. Czasem nie wiem co ja bym bez niego zrobiła.
Wzięłyśmy dwie torby, w których były pieniądze, a następnie udałyśmy się pod numer domu, w którym mieszkał nasz nauczyciel.
– To nie będzie łatwe. – rzuciła Cathy po czym nacisnęła na dzwonek, który znajdował się przy drzwiach.
Po kilku sekundach usłyszałyśmy kroki, a chwilę później młoda kobieta otworzyła nam drzwi.
Była bardzo ładna i naprawdę wyglądała młodo. Na moje oko miała max dwadzieścia sześć lat.
– Słucham. – powiedziała uśmiechając się w naszą stronę.
– Pani jest żoną Victora? – zapytała Cathy patrząc kobiecie prosto w oczy.
– Tak. – odpowiedziała z lekkim zdziwieniem.
– Możemy wejść do środka? – zapytałam chwilę później.
– Oczywiście, ale nie rozumiem o co chodzi. – mruknęła kobieta po czym wpuściła nas do mieszkania i zaczęła iść w stronę jakiegoś pomieszczenia.
– Emma, Cathy, co wy tu robicie o tej godzinie? – zapytał Victor, gdy tylko nas zobaczył. – Kochanie uczę te dziewczyny matematyki. – dodał zerkając raz na nas, raz na swoją żonę.
– Przepraszamy, że składamy wizytę w domu, ale nie chciałyśmy, żeby cała szkoła o tym gadała. – rzuciłam uśmiechając się w jego stronę.
– O czym? – zapytał ze zdziwieniem.
– W tych torbach jest cała suma potrzebna na operacje córki. – odpowiedziałam, a następnie położyłam na łóżku torbę, którą trzymałam. Cathy położyła drugą od razu po mnie.
Victor i jego żona przez jakiś czas nie wiedzieli co mają powiedzieć. Patrzyli się na torby i chyba nie mogli uwierzyć, że mówimy prawdę.
– Wiemy, że trudno wam w to uwierzyć, ale to nie jest żaden żart. – zaczęła Cathy po czym otworzyła obie torby i ustawiła je tak, żeby Victor i jego żona mogli spojrzeć do środka. – Dwieście dwadzieścia tysięcy dolarów. – dodała uśmiechając się w stronę nauczyciela.
– Nie wiem co mam powiedzieć. – powiedział po chwili Victor łamiącym się tonem.
– Nie musisz nic mówić. Zależy nam tylko na tym, żebyście przyjęli te pieniądze. – mruknęłam patrząc raz na niego raz na jego żonę.
– Ale... – zaczęła kobieta, ale szybko jej przerwałam.
– Nie ma żadnego ale. Bierzecie te pieniądze i koniec. – zaśmiałam się krzyżując ręce na piersi.
– Dziękujemy. – powiedziała jego żona ze łzami w oczach, a następnie przyciągnęła mnie i Cathy do siebie i mocno przytuliła.
– Moglibyśmy zobaczyć małą? – zapytałam, gdy oderwałyśmy się od kobiety.
– Jasne, że tak. – odpowiedział Victor uśmiechając się w naszą stronę.
~~~
Ja tylko pragnę powiedzieć że za tydzień maraton❤️
Kocham i do następnego❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top