Hades + Apollo (takie chyba trochę 18+)

HADES:

Chodziłem po moim biurze bez celu i bez planu jak mam się stąd wydostać. Cholerna jesień. Cholerna Persefona. I cholerna żeńska logika. To, że nie chce z nią spędzać wolnego czasu - czyli ciągle z nią siedzieć - nie znaczy, że mam depresje i jestem Emo. BO, JA NIE JESTEM EMO I NIE MAM DEPRESJI!!!!! Czemu nikt tego nie rozumie? To, że mam czarne ubrania i szarą skórę, do tego czarne włosy, nie znaczy, że będę się ciąć diamentami. No i mam jeszcze ten ognik, ale to się nie liczy. Musze coś wymyślić, pomyślałem. Nie mogę tu dłużej zostać, jeszcze się klaustrofobii nabawię, a to nie byłoby zbyt fajne. Codziennie oglądać szpetną mordę Zeusa, albo jeszcze gorzej, Herkulesa. Nagle usłyszałem rozmowę za drzwiami. Wspominałem już, że w moim biurze świeciły się wszystkie światła? Nie? No to proszę bardzo, wszystkie światła pozapalane, żebym nie mógł uciec cieniem. Persefona wiedziała, że nie będzie mi się chciało wytworzyć plamy cienia i miała rację. Tak na marginesie, to nie wiedziałem, że ja tutaj tak dużo lamp mam. Podszedłem do drzwi i zacząłem podsłuchiwać jak moja „kochana żona" rozmawia z tym „najlepszym psychologiem i terapeutą na Olimpie".

- On popada w depresje kiedy mnie nie ma - oznajmiła córka Owsianki - To słodkie, ale równocześnie troszeczkę dołujące.

- Rozumiem - powiedział ten ktoś, a ja miałem wrażenie, że Persefona mści się na mnie za to, że zapomniałem o naszej 4232634 rocznicy.

Odszedłem od drzwi, żeby nie było żadnej cholernej awantury, że sobie kręgosłup powykrzywiam. Wielkie drzwi z czarnego marmuru otworzyły się i do środka weszła Persefona z Apollem. Persefona była w zwiewnej sukience we wzorek kwiatów z dużym dekoltem, a Ten Dzieciak miał na sobie białą koszulkę i złote szorty do tego jakaś torba i wytrzeszczone oczy. Uśmiechnąłem się w duchu - inaczej się nie uśmiecham, nie przystoi tak idealnej osobie, jaką jestem ja - bał się mnie. Strach jest naprawdę cudowny. Z pomocą Czapki Strachu - jak ja to cudeńko nazywam - z Zeusa mogę zrobić panienkę, która boi się własnego cienia.

- To ja was zostawię. Musze uprzątnąć ogródek, Hades w ogóle o niego nie dba - powiedziała Persefona i wyszła z pokoju.

Zerknąłem na tamtego złotego pajaca i usiadłem na skórzanym fotelu, który miał podłokietniki wysadzane diamentami i szafirami. W odróżnieniu do Aresa, ja mam styl i skóra nie była ludzka, tylko zwierzęca no i nie wiem czemu, ale każda skóra ludzka zaczyna tu strasznie śmierdzieć, może to przez wilgoć, ale prawdę mówiąc nie wiem. Apollo ostrożnie podszedł do krzesła naprzeciwko mnie, po drugiej stronie biurka i usiadł na nim. Wygrzebał coś z tej swojej złotej torby i położył na biurku.

- Musisz to wypełnić - powiedział przesuwając w moja stronę kartkę.

Uniosłem brwi i wybrałem długopis z kości jakiegoś tam nic nie znaczącego człowieka, a nie przepraszam, każdy człowiek nic nie znaczy. Spojrzałem znudzony na kartkę i uniosłem brwi jeszcze wyżej. To nie był żaden cholerny kwitek, to kartka, na której było 30 kółek, a ja te kółka miałem zapełnić jakimiś rysunkami. Odchrząknąłem i powiedziałem:

- Ty tak na serio?

- Tak, a czemu nie? - odpowiedział - Mam być twoim psychologiem. Więc zrób to, a jak skończysz to opowiesz mi co tam narysowałeś.

Westchnąłem zrezygnowany, ale zacząłem to wypełniać rysunkami. Po jakimś czasie - nie wiem jakim, nie mam zegarka w głowie, a na ręce nie noszę - skończyłem wyrysowywać.

- Już - warknąłem na tamtego.

Odwróciłem rysunek w jego stronę i przybliżyłem do niego. Apollo na początku się uśmiechnął, ale zaraz ten debilny uśmieszek zszedł mu z ust.

- Ymm, nie musisz aż tak pokazywać, że nie chcesz tych spotkań - powiedział - Ja także nie jestem zadowolony, ale tu przyszedłem.

- On ci zapłaciła? - zapytałem.

Podniósł wzrok. Nawet te cholerne oczy miał lekko złote.

- Nie - oznajmił - Jestem lekarzem, moim obowiązkiem jest pomaganie pacjentom, na polu fizycznym i psychicznym.

Ten dzieciak chyba pierwszy raz do czegoś podszedł poważnie.

- Świetnie - rzuciłem i położyłem stopy na czarnym hebanowym biurku - Zakoduj sobie w głowie, że jestem zdrowy i spieprzaj stad.

Nie usłyszałem odpowiedzi. Czyżby popłakał się i poleciał do tatusia?

- Dla twojej wiadomości - usłyszałem przy uchu jego szept i prawie spadłem z fotela - Nie interesuje mnie, co ty na ten temat myślisz, bo to ja jestem lekarzem, a ty pacjentem. I na razie to ja widzę objawy niemożności pogodzenia się z losem.

Obróciłem się na tym obrotowym fotelu w jego stronę i wstałem. Okazało się, że Pan Lekarz jest mniejszy ode mnie o parę ładnych centymetrów.

- A ja, wyobraź sobie jestem wyżej w hierarchii od ciebie i... - nie dokończyłem, bo ten szczyl mi przerwał.

- Czyli popierasz hierarchię? I to, że Zeus jest od ciebie ważniejszy i zawsze będzie? - w tym momencie nie wytrzymałem i złapałem go za kołnierz koszulki podnosząc go do góry.

- Jeszcze jedno słowo, a... - i znowu mi przerwano, tym razem to była Persefona, która weszła do pokoju trzymając w dłoniach talerz z ciastem.

- Chłopcy, jak wam idzie? - zapytała i wtedy właśnie odwróciła głowę i zobaczyła jak chce zlać tego dzieciaka.

Nie potrzebnie unosiłem rękę, pomyślałem.

- Masz go natychmiast puścić! - krzyknęła i wyrzuciła ciasto za ciebie w ostatnim momencie jakiś szkielet to złapał - Hades!

Puściłem kołnierz koszulki Złotego Pajaca i zacisnąłem dłonie w pięści. Odwróciłem się żeby odetchnąć i uspokoić się poprzez liczenie do 10.

- Nic ci się nie stało, Apollo? - zapytała Persefona najpewniej podchodząc do niego.

- Nie, nic, a nic - odpowiedział tamten.

- Przepraszam cię za niego - oznajmiła Persefona, a zaraz potem dodała - Obiecuje, że juro nie będzie się tak zachowywał.

- Jutro?!

- Jutro?! - powtórzyłem za nim odwracając się w ich stronę - Mam ciągnąć tą błazende również jutro?!

- Tak - powiedziała stanowczo Persefona.

- Nie wiem czy znajdę czas - mruknął Apollo.

- Och, nie martw się sprawdzałam twój grafik i wyszło, że nie masz co robić, poza tym sam na to narzekałeś - oznajmiła zadowolona jak nie wiem co.

Zazgrzytałem zębami, ale nic nie powiedziałem kiedy Apollo był wyprowadzany przez Persefonę, która ciągle coś do niego gadała.

- Jeden - zacząłem znowu liczyć - Dwa. Trzy. Cztery... Jesteś spokojny, nic się nie stało, wcale nie chcesz jej zabić. Nie. Ty chcesz sobie popatrzeć jak umierają niewinni ludzie.

Otworzyłem oczy i wyszedłem z gabinetu. Zapowiada się cała noc na oglądaniu jak ktoś ginie w męczarniach. To znaczy, pół nocy, drugą połowę zabierze mi przemowa wściekłej Persefony.


APOLLO:

No i masz. Pomogłem raz, a muszę znowu i to Hadesowi. Nie to żebym się go bał. Bo się nie boje... No, może trochę. Ale bardziej nie, niż tak. Najgorsze jest to, że tam jest ciemno i wali śmiercią, a ja od tego mdleję. No i tak ogólnie to w Podziemiu tracę trochę mocy, poprzez to, że jestem pod ziemią i nie ma tam życiodajnego Słoneczka - czyli mnie ja, jestem życiodajny i wspaniały. No i do tego dochodzi Hades, czyli jednostka, która uważa, że źli to dobrzy, a dobrzy, to źli. I jest strasznie wkurzający i śliny... Nie, stop, Apollo. Pamiętasz co było z tamtym facetem kiedy on cie ugryzł za mocno? Prawie zdechł, kiedy zamiast ludzkiej czerwonej krwi poleciał złoty Boski ichor. Ogólnie, to słabo jest bawić się w Lokiego i mieć dziecko. Takie własne. Z facetem. Ta jedna w życiu wtopa i siostra mi tego nigdy nie wybaczy. Ale to nie moja wina, skąd miałem wiedzieć, że takie coś jest możliwe?! Dobra, mam wrażenie, że schodzę z tematu. Ale Hades jest niezły i mam dziwne wrażenie, że jego prawa ręka jest odrobinę mocniej umięśniona... Cholerna Persefona. Nienawidzę jej, ale jestem lekarzem. Mam dziwne wrażenie, że gadam o niczym. Chociaż nie, ja zawsze mówię z sensem. No, ale wracając do tamtej sprawy... Wyżłopałem połowę 5 litrowej butelki z nektarem, tylko po to, aby Artemida nie zobaczyła różnicy, sikać mi się chciało przez następne 4 godziny, a nie mogłem, bo miałem próbę z Muzami. A jak tata się dowie, to już albo po mnie, od pioruna albo, po mnie, gdy mnie zgniecie w uścisku... Tak, czy tak, po Apollu, czyli mnie, czyli Najboskieszym Bogu Z Bogów, zostanie mokra plama.

- Gdzie byłeś? - poskoczyłem przerażony, gdy Artemida znikąd pojawiła się w MOIM apartamencie.

- Nigdzie - pisnąłem.

Artemida nie ma co robić, to mi tutaj matkuje.

- Tak? - zapytała podejrzliwie mrużąc przy tym oczy - To po co ci ta torba?

- Torba? - powtórzyłem i na szybko wymyśliłem wymówkę - A wiesz, u pacjenta byłem. Bo jakiś idiota, zamknął Asklepiosa i ja teraz muszę się rozdwajać, żeby wszędzie dotrzeć.

- No, tak - mruknęła zgaszona.

Udało się. Musze to w moim pamiętniku zapisać. „Dzień, któryś tam: po raz pierwszy zgasiłem Artemidę, na szybko". Tak. Zapiszę to.

- Co robisz jutro? - zapytała.

- Idę do... - zatrzymałem się akurat w takim momencie, teraz mam przewalone, na własne życzenie - ... Do pacjenta.

Uśmiechnąłem się do niej i ruszyłem w głąb pomieszczenia.

- To... Ja idę - odezwała się jeszcze, a później zniknęła.

Uśmiechałem się lekko. Rzuciłem torbę na fotel - złoty fotel. I poszedłem do części sypialnej z wielkim łożem w kolorach żółci i złotego. Rzuciłem się na moje mięciutkie łóżeczko z mięciutkimi poduszeczkami i kołderką. Wtuliłem twarz w te cieplutkie, mięciutkie, złociutkie poduszeczki i uśmiechnąłem się.

- Achhhh, jak dobrze - mruknąłem.

Naciągnąłem na siebie pościel, czy tam kołdrę, nigdy nie potrafię odróżnić. Zamknąłem oczy i... Od razu je otworzyłem. Czemu myślę o Hadesie?, pomyślałem. I to Hadesie w stringach? Potrząsnąłem głową. Potrzebuje snu, pomyślałem. I zasnąłem. Tonąc w tych idealnych - jak, ja - złotych - jak, ja - rzeczach.


HADES:

Siedziałem na miękkim, obijanym w skórę fotelu czekając na Persefonę i Apolla. Tak. Bo muszę ciągnąć to cholerne przedstawienie!!! Na stoliku kawowym leżała tacka z ciastami, kawa, herbata, woda i chyba sok. Persefona zwariowała, pomyślałem. Nagle usłyszałem kroki i rozmowę mojej „kochanej" żony z tamtym kretynem. Weszli do tego jakby salonu z drzwiami i Persefona popchnęła Apolla w stronę fotela, sama zajmują miejsce po mojej prawej stronie.

- To... Teraz terapia małżeńska? - zapytał Złoty Debil, patrząc to na mnie, to na Persefonę.

- Nie - powiedziała Persefona przejeżdżając swoim długim paznokciem po moim przedramieniu - On po prostu nie daje rady beze mnie, a musi, bo mnie nie ma przez większą część roku śmiertelników.

- Rozumiem... - mruknął.

- Jestem tu dlatego, że Hades był bardzo niemiły - powiedziała, a ja poczułem się jak jakiś pies, kiedy jego właściciel go obgaduje - Nie chce żeby to się powtórzyło - albo jak jakaś zabawka erotyczna.

- Jasne - mruknął kolejny raz.

- To co robimy? - zapytała uśmiechając się.

- Ty? Nic. O ile pamiętam, to nim miałem się zająć - odpowiedział Apollo.

- Jasne - syknęła - Ja może pójdę porobić coś, a wy bądźcie grzeczni, dobrze?

Nareszcie, pomyślałem z ulgą. Persefona wyszła z pokoju, a tamten odetchnął i poruszył kilka razy ramionami. Zmarszczyłem brwi, czyżby nasz Złoty Chłopiec nie lubił Persefony?

- Wstawaj - usłyszałem nagle nad sobą.

Podniosłem głowę do góry i zobaczyłem, jak Apollo nade mną zwisa, uśmiechając się po nosem.

- Po co? - zapytałem leniwie.

- Bo tak chce - odpowiedział.

Teraz to się wkurzyłem. Nie pozwolę żeby jakiś kurdupel mi rozkazywał. Wstałem szybko i teraz to ja patrzyłem na niego z góry. Ten żałosny, mały, nic nie znaczący, kurdupel nawet się mnie nie przeraził.

- Miło, że ruszyłeś tyłek - powiedział i odwrócił się do mnie placami, podchodząc do fotela na którym siedział.

Czy faceci umieją ruszać biodrami? W sensie, że tak jak kobiety? Bo Apollo tak robił. I teraz posypią się pytania skąd wiem, że Apollo tak robi. Nie, nie przyglądałem się . Brałem lekcje u najlepszych - Zeus i Posejdon. No i on tak robił! Tylko czemu?

- Czego ode mnie chcesz? - zapytałem rozglądając się po tym wnętrzu. Może zmienię umeblowanie? Albo kolorystykę?

- Musisz pochodzić - powiedział dobitnie, unosząc głowę, prawdę mówiąc nie dodało mu to centymetrów.

- Co?

- Wtedy, twój mózg będzie lepiej pracował. I będziesz bardziej skory do rozmów - wyjaśnił.

Zazgrzytałem zębami, ale zaraz się uspokoiłem, ponieważ jeżeli będzie wszystko dobrze to może załapie się na jakąś „nagrodę" od Persefony w nocy, albo niekoniecznie w nocy. Przeszedłem kilka kroków.

- Nie czuje się lepiej - powiedziałem.

- Bo nie chodziłeś długo - oznajmił Apollo i do mnie podszedł, najpewniej także kręcąc dupą - Przejdź przez cały pokój.

Westchnąłem zrezygnowany, ale pochodziłem sobie, Apollo ciągle był za mną albo obok mnie. Nagle potknąłem się o coś, najpewniej ten cholerny dywan. I wpadłem na Apolla. Najgorzej, że to był kąt pokoju, więc on był w tym zejściu się dwóch ścian, a ja miałem ręce oparte o ścianę po dwóch stronach jego głowy. To nie była najbardziej komfortowa sytuacja w moim życiu...


APOLLO:

Byłem w potrzasku. A ten potrzask to Hades. Dzięki Ci Ironio. Musimy się kiedyś spotkać. No, ale przechodząc do konkretów, to Hades nade mną zwisał i wyglądał tak jakby miał zamiar się wycofać. Nie dam mu tej szansy. Złapałem go za koszulkę i pociągnąłem w dół. Kiedy nasze twarze były na tej samej wysokości i były blisko złączyłem nasze usta. I prawie odskoczyłem, bo były strasznie zimne!!! Dasz rade, warto, pomyślałem.


HADES:

Miałem się wyrwać. Zwyzywać go. Jebnąć mu w twarz. Zabrać połowę mocy. Albo chociaż powiedzieć o tym wszystkim Zeusowi, tonem „tego skrzywdzonego". Nie zrobiłem nic z tych wszystkich rzeczy. Przypomniałem sobie za to, te wszystkie razy, kiedy późno w nocy odwracałem się do Persefony i przed zadaniem jakiegokolwiek pytania, odpowiedź zawsze była „Nie". Tak, więc teraz mam zamiar nie zmarnować okazji, nawet jeśli z tym kretynem. Jeżeli moja „kochana" żona może mnie zdradzać, to czemu ja nie mogę jej?! Oddałem pocałunek Złotego Pajaca. W sumie nie było tak źle. Nie chciało mi się już całować, więc zjechałem ustami na jego szczękę, a dalej na szyje. Wszystko było dobrze i fajnie, tamten sobie czasami jęczał, a ja nadgryzałem jego skórę i robiłem wszystko żeby kretyn wiedział, że ja nie będę na dole. Tylko był jeden, mały szczegół, Apollo jest niski, ja wysoki. I zaraz będę przed nim klęczał, bo nie chce się garbić!!! Warknąłem i złapałem go za koszulkę. Pociągnąłem go na jedną z kanap i popchnąłem go na obijane w czerwone futerko siedzenie, to znaczy teraz nie siedział, bardziej leżał.

- Co chcesz zrobić? - zapytał Złotek, patrząc na mnie niepewnie - Chyba nie masz zamiaru...

- Sam mnie do tego zmusiłeś - oznajmiłem i usiadłem na nim okrakiem.

- Ale drzwi... - powiedział wskazując palcem za mnie.

Głośno pstrykałem palcami. Drzwi zatrzasnęły się, a następnie zamknęły na klucz i kilka zaklęć przeciwko Persefonie. Nie chcemy, przecież żeby ktoś mnie przyłapał.

- Mówiłeś coś? - zapytałem i rozciągnąłem usta w leniwym uśmieszku.

- No tak, ale...

- Ale co? - przechyliłem się tak, że nasze nosy się stykały.

Apollo poruszył się pode mną. Mocniej objąłem go nogami.

- Hades, przestań - syknął i znowu się poruszył - Dobra, pocałowałem cię, ale czegoś takiego się nie spodziewałem, jasne? Puść mnie!

- Hmmmmm, nie.

Apollo uniósł brew i powiedział:

- Nie wiedziałem, że wolisz facetów, bo wiesz ja to mam na to wywalone, ważne żeby ładne było. Ale jak wolisz facetów, to po co kradłeś tą kretynkę? To zwykła strata czasu była. No i jeszcze wściekła Demeter i...

Zamknąłem mu gębę dłonią.

- Zamknij się - powiedziałem z uśmiechem chyba wyszedł trochę strasznie bo Złotek zbladł i pokiwał głową - Posłuchaj, ja po prostu nie mam co robić, no i do tego, to ty, to zacząłeś, więc to nie moja wina. A tak ogólnie, to po co mnie dotykałeś?

Zdjąłem dłoń z jego ust i wytarłem ją w jego koszulkę.

- Bo tak - wzruszył ramionami - Liczyłem na coś fajnego i tak w ogóle, to dobrze wiedze, że twoja prawa ręka jest odrobinę bardziej umięśniona niż lewa? Jeśli tak, to Persefona cię zaniedbuje - rzucił, z chyba figlarnym uśmieszkiem.

- Eh - westchnąłem, a zaraz po tym wzdrygnąłem się, ponieważ poczułem coś ciepłego pod bluzką.

Spojrzałem w dół. Apollo włożył swoje łapy pod moja bluzkę i jechał nimi ciągle w górę.

- Co ty robisz?

- Co? Nic. Przecież sam tego chciałeś, a ja zaczynam się nudzić - powiedział, nie zdejmując ze mnie swoich ciepłych łap - Daj mi być na górze. Będzie fajnie - uniósł się tak żeby być bliżej mnie.

- Chyba cię jebło - warknąłem i walnąłem go w czoło, żeby leżał pode mną grzecznie.

- Czyli to ja będę ten na dole - mruknął pocierając czoło dłonią - Dobra, tylko nie baw się w Greja jestem delikatny i Artemida nie może zauważyć, bo dostanę szlaban od młodszej siostry.

- Trudno - podsumowałem i szybko połączyłem nasze usta.

Teraz to ja włożyłem ręce pod koszulkę Apolla. Czułem jak się wzdryga, no nie moja wina, że moje ciało nie wytwarza ciepła ale tak naprawdę to, to lubię. Nie zagryzałem jego warg, nie przejeżdżałem po nich językiem, po co się pieprzyć w takie zabawy?! Po prostu włożyłem mu do ust swój język. No dobra, przyznaje się zdjąłem mu koszulkę prawie od razu, ale to nie moja wina, że była ona niewygodna i przeszkadzała mi. Oparłem się dłońmi o jego klatkę piersiową, oczywiście ten kretyn zaraz miał coś do powiedzenia:

- Hades, jesteś ciężki. Weź te łapy, bo mi żebra przebijesz, albo wbijesz mnie w to siedzenie - mruknął Złoty Kretyn.

- Zamknij się, ładnie proszę, bo zaboli cię bardziej - odpowiedziałem i bardziej naparłem dłońmi na tamtego - Tak czy inaczej, zaboli cię - mruknąłem do siebie.


APOLLO:

Czemu faceci, którzy wyglądają na lekkich, tacy nie są? Do tego jeszcze to, że wybijał się swoimi zimnymi dłońmi w moją klatkę piersiową, a dokładnie to nie było by tak źle tylko, że on chyba chce żebym się z zimna trząsł, no naprawdę mógł wybrać inne miejsce do pocierania niż moje sutki. Nie żebym narzekał. Tylko było zimno i niewygodnie. Moje nogi, to mi chyba odpadną, jak wstanę. Pociągnąłem, Hadesa za włosy - swoją drogą miał fajne włosy, takie mięciutkie i milutkie, efekt trochę psuł ten oślizgły płomyk, ale dało się wytrzymać - pożałowałem tego, bowiem Hades w rewanżu pociągnął, mnie za włosy, mocniej.

- Ałć - mruknąłem puszczając jego czuprynę.

- Nie ciągnij mnie za włosy - warknął - Chyba, że chcesz żebym ci oddał.

- Nie, nie, nie przeszkadzaj sobie - mruknąłem i jęknąłem, kiedy Hadsio - nie wiem jak inaczej zrobić żeby jego imię brzmiało słodko, moje ciągle brzmi słodko i pięknie - podgryzł mi skórę bardziej niż zwykle.

Było fajnie i Hades jest ogólnie fajny i ja jestem fajny, więc czemu nie mielibyśmy tworzyć związku? Takiego fajnego. Gorzej zaczęło się robić, jak Hades zaczął mi ściągać szorty. Przecież ja się nie ogoliłem, pomyślałem spanikowany. Nie ogoliłem nóg i nie ogoliłem miejsc intymnych, obiecując sobie, po raz kolejny, że zrobię to jutro.

- Czyżbyś spanikował, Złotku? - spojrzałem na Hadesa, który chyba próbował się uśmiechać, ale wyszedł jakiś dziwny grymas.

Odchrząknąłem i powiedziałem, mając nadzieję że dzięki mojemu argumentowi dokończymy wszystko jutro, albo za kilka godzin.

- Nie ogoliłem się.

Hades uniósł brwi i zapytał:

- No i?

- No i nie jestem ogolony. Dokończymy jutro?

- Pff, chyba cię jebło. Znowu - i znowu dostałem w twarz, tym razem mocniej, do tego on zdejmował moje ulubione bokserki w Słoneczka i Instrumenty - od Artemidy dostałem.

- Ej, czekaj! Może jakaś gra wstępna, co?

- Już było. To ma trwać jakąś godzinę? - zwiesił się nade mną - Hymmm?

- Nie, no, ale... - nie zdążyłem nawet powiedzieć jednego zdania, a ten już zdjął moje bokserki do połowy.

Chociaż ich nie zdarł, pomyślałem i przypomniałem sobie mojego byłego, ten to dopiero był niewyżyty. Ale wracajmy do Hadesa, on jest fajniejszy. Nagle poczułem szarpnięcie za moją prawą rękę i zaraz tą rękę poczułem w ustach. Spojrzałem na Hadesa nic nie rozumiejąc.

- Naśliń ją lepiej, bo może boleć, albo jesteś tak często używany, że nie czujesz - powiedział Hades, trzymając moją rękę i teraz, to na serio uśmiechał się wrednie.

Najpewniej się zaczerwieniłem, ale zacząłem ślinić swoją własną dłoń, tylko po to żeby tamten przestał się uśmiechać, niestety to nie nastąpiło. Hades wyjął mi dłoń z ust i po prostu wbił we mnie moje palce. Zagryzłem wargi. Bolało. No dobra, przyznaje się, że nie wytrzymałem i po prosu zacząłem głośno okazywać zadowolenie.

- Ha... Had... Hades!

- Mówiłeś coś? - nade mną znowu zawisł Szary Władca Podziemia i nie przejmując się tym, że ja tu się zaraz uduszę - no co, trudno oddychać kiedy jest się tak bardzo zajętym - pocałował mnie.


HADES:

Teraz chciało mi się całować. Musiałem przestać, bo tamten dzieciak się dusił. Cała zabawa zniszczona, przez niego. Nie mając nic innego do robienia, oprócz poruszania dłonią i palcami Złotego, zjechałem ustami w dół, znowu.

- Hades, przestań - jęknął „Biedny" Złotek - Ja... Nie dam rady...

- No to mogłeś nie pchać swojej mordy do mnie - mruknąłem i tak dla zabawy dodałem jeszcze te trzy jego palce.

Kretyn pode mną zaczął się wiercić, co nie było wygodne. Warknąłem sobie pod nosem, i tak nie posłucha. Ale w rewanżu mocniej go ugryzłem, przez co pisnął głośniej niż dotychczas. Znudziło mi się słuchać jego jęków, więc wyjąłem z niego jego rękę i włożyłem mu ją do ust. Dzieciak prawie się zakrztusił, ale to nie moja wina, a jego, ja sobie dłoni do gęby nie wsadzam. Po jakiś kilku sekundach - albo nie - wyjąłem mu dłoń z ust i straciłem nią moje zainteresowanie. Szybko zdjąłem z siebie ubrania, odtrącając jego łapy, kiedy chciał mnie macnąć lub dotknąć. Podparłem się na dłoniach, które były po obu stronach łba Złotego Pajaca, który sobie teraz dyszał, jak jakiś pies bo bieganiu. Przejechałem szybko ustami po jego czole. I zanurzyłem się w nim jak Posejdon w wannie i prawie utonąłem. Wydałem cichy jęk. Nareszcie nie muszę jechać na ręcznym. Poruszyłem się niecierpliwie, w sumie jakby tak to przeanalizować, to ja chyba zawsze tak się poruszałem, w tych chwilach. Apollo sobie jęczał, ja mogłem się wyżyć, czego chcieć więcej? Po kilku minutach - godzinach, sekundach, nie wiem, zegarka nie mam - doszło do końca. Apollo ciągle jęczał i coś sobie mamrotał. Wysunąłem się z niego. Strąciłem jego nogi z kanapy i usiadłem. Nagle Apollo przylgnął do mnie, jak glonojad do szyby akwarium.

- Co jest... - mruknąłem.

- Kidy następna seria? - usłyszałem Apolla, który przytulał się do mnie obejmując mnie nogami i rękami i wtulając łeb w moją klatkę piersiową.

- Myślałem, że zdałem - mruknąłem i wplątałem palce w jego złote loki.

- To nie był egzamin, a terapia - odpowiedział - Ale terapie trzeba powtarzać, więc...

- Więc widzimy się jutro - przerwałem mu i objąłem go w pasie jedną ręką.

Czułem wręcz jak tamten Złoty Debil się uśmiecha. Jutro przepcham mu drugi wylot, pomyślałem i uśmiechnąłem się pod nosem.













***************************************************************************

Nie wiem czemu to napisałam (Shinigami_luna, to twoja wina), ale udało się.

Shinigami_luna pomagała mi, na przykład, dzięki niej wiedziałam jaka ma być narracja.

Ale, no... Wiem, że to jest dziwne i najpewniej ohydne, no sorry, pierwszy raz coś takiego pisze i nie znam się na tym (ale to chyba dobrze).

Nie pytałam się co chcecie na 69 rozmowę, bo:

- po pierwsze: dałam od razu cztery rozmowy

- po drugie: co to miałoby być? .

Jak ktoś uważa, że to nie jest takie znośne, fajne, czy jak tam chcecie to nazwać, to piszcie w komentarzach.

Starłam się aby postacie - Hades i Apollo - wyszły wiarygodnie i mam nadzieję, że udało mi się.

Sorry za błędy.










HERMAFRODYTA I BOGOWIE

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top