33. Nie oddam mojego skarba.

Adam

Siedząc w aucie, zastanawiałem się, czy to był dobry pomysł, by przywieźć ją do Adriana. Czuję, że zamiast robić małe kroczki do przodu, zrobiłem kurwa krok milowy, ale do tyłu.

Nie mogłem dłużej siedzieć tak bezczynnie, dlatego wróciłem wcześniej. Musiałem sprawdzić, czy wszystko spieprzyłem i Ewelina znów jest taka, jaka była w szpitalu.

Na szczęście siedziała na kanapie już mniej spięta, ze szklanką w ręku. Niestety nic nie mogłem wyczytać z jej oczu.

Nie wiem... na czym stoję.

Ale za to, bardzo spodobał mi się pomysł Adriana. To powinno gówniarza, nieźle wystraszyć. Mam nadzieję, że już w poniedziałek, moja Maleńka odczuje ulgę.

  - Szkoda, że nie mogę iść z wami. - mówię, upijając łyk już zimnej herbaty.
  - No nie, bo on Cię zna, a jeśli mamy być wiarygodni, to lepie, żeby była nas tylko dwójka.
  - Chciałbym widzieć jego reakcję.
  - A z tym nie będzie problemu, mogę zadzwonić do ciebie i będziesz wszystko słyszał.
  - Super.
  - Nie będziesz miał problemów, posługując się odznaką? - pyta Ewelina.
  - Nie. Nie martw się. - uśmiechnął się do niej.
  - To zdzwonimy się jutro. - zaczynam się zbierać, a moja piękna razem ze mną.
  - Dziękuję za herbatę i... za pomoc. 
  - Nie ma za co... chociaż... - podrapał się po brodzie. - ...w sumie to jest, ale tylko dlatego, że liczę na pyszny obiad... w ramach podziękowań. - zaśmiała się. - Adam chwalił twój talent kulinarny.
  - Dobrze. Będzie pyszny obiad.

Po pożegnaniu się z nim, ruszyliśmy w milczeniu do auta. Mam ochotę rwać sobie włosy z głowy, z tej niepewności.

  - Maleńka...
  - Odwieziesz mnie do domu? - chce uciec ode mnie...
  - Już? - nie potrafię ukryć zawodu w głosie.
  - Tak. Codziennie chodzę na basen i wolałabym tego nie przerywać. 
  - A mógłbym Ci po towarzyszyć? - pytam, patrząc na nią z uśmiechem.
  - Nie mogę Ci tego zabronić.
  - W takim razie podjedziemy na chwilę do mnie. - uruchamiam silnik. - Wezmę rzeczy.
  - Okay.

~***~

Niezbyt chętnie, ale dała się namówić, by wejść ze mną na górę. Dosyć niepewnie weszła do środka, a gdy już weszła, stanęła przy drzwiach, ściskając w dłoniach swoją torebkę.

  - Nie wejdziesz chociaż na chwilę?
  - Przyjechaliśmy tylko po twoje rzeczy, więc zaczekam.
  - Zgrzejesz się, bo tak szybko ich nie znajdę. Nie zdążyłem się rozpakować. Wejdź na chwilkę. - uśmiecham się pod nosem, bo wiem o co jej chodzi.

Ona się boi, że do czegoś dojdzie między nami, a wszystko jest możliwe, bo napięcie między nami jest bardzo wyczuwalne. 

Chryste... jak ja bym tego chciał...
Zajebiście za nią tęsknię.

  - Przepraszam za bałagan. Nie miałem kiedy... - tłumaczę, gdy po rozebraniu się, ruszyła w stronę salonu.
  - Nie przejmuj się. Może Ci w czymś pomogę? Będzie szybciej. - złapała się pod boczki.
  - Naprawdę chcesz?
  - Mam siedzieć i czekać, aż się ogarniesz?
  - To chodź.

Weszliśmy do sypialni, gdzie stały moje walizki. Ewelina od razu podeszła do jednej i zaczęła ją rozpakowywać.

  - Masz jakieś rzeczy do prania? - pyta zdziwiona.
  - Nie, bo przed powrotem zawiozłem rzeczy do pralni.
  - Czyli wszystko chowamy do szafy?
  - W sumie to tak.

Jak w transie, wzięła się za składanie moich ubrań. Kiedy wszystkie rzeczy z jej walizki były idelanie poskładane, podeszła z jedną kupką do szafy i po otworzeniu jej, zamarła.

  - Ewelina...? - podszedłem do niej, by zobaczyć, co takiego wprawiło ją w osłupienie. Jej delikatny słodki zapach, uderzył w moje nozdrza, gdy stanąłem za nią bardzo blisko.
  - Tu są moje rzeczy. - szepnęła.
  - Tak... czekają na Ciebie.
  - Czemu mi ich nie oddałeś? - zbliżyłem usta do jej ucha.
  - A dlaczego miałbym to robić? Przecież tu jest ich miejsce. - odłożyła koszulki na półkę, gdzie znajdowało się kilka innych, których nie miałem jak już spakować, - Twoje kosmetyki, też mają swoje miejsce w łazience. - odwróciła się do mnie.

Spojrzała na mnie tymi swoimi pięknymi oczami i niespodziewanie stanęła na placach i cmoknęła ciut dłużej w moje usta. Z uśmiechem pochyliłem się, żeby powtórzyć tego buziaka, tylko nieco go zmieniając w trakcie, ale uciekła mi.

  - Nie. - powiedziała.
  - Ale dlaczego? - uśmiechnąłem się. - Przecież już dzisiaj...
  - Wiem, ale Ty i ja, dobrze wiemy jak ten pocałunek się tutaj skończy, a ja nie chcę zrobić tego pod wpływem pożądania. Chcę być na to gotowa, chcę znów Ci ufać.
  - Rozumiem. - podszedłem do niej i chwyciłem w dłonie jej śliczną buzię. Muszę wyjaśnić sprawę między nami. - Zdajesz sobie sprawę, że jesteś już moja? Wszystko co powiedziałem ostatnim razem, jest prawdą. Nie dam się już pogonić. Od dziś jesteś moja, Maleńka i czy tego chcesz, czy nie, jesteś na mnie skazana.
  - Chcę... być skazana na Ciebie, Adam. Chcę, żeby to wszystko było prawdą. - nie potrafię ukryć uśmiechu.
  - Jest. KOCHAM CIĘ... - podkreślam te dwa słowa, by wiedziała, że są dla mnie ważne. - ...i zrobię wszystko, żebyś mi zaufała i była ze mną szczęśliwa. - wtuliła się we mnie mocno, a ja równie mocno ją objąłem.
  - Ja... też Cię kocham. - mówi powoli, ale pewnie, a ja mam ochotę wyć, jak wilk do księżyca, podczas pełni.

Ogromny ciężar spadł mi z serca. Nie wiedziałem, że jestem tak spięty, kiedy nie poczułem tej błogiej ulgi, zalewając całe moje ciało.

Mam Cię, Maleńka...


Ewelina

Jestem szczęśliwa, wiedząc na czym stoimy i kim dla siebie jesteśmy. Nie ważne, że prawdopodbnie zaczynamy od samego początku, czuję się dzięki temu pewniej i bezpieczniej.

Gdy w końcu dokopaliśmy się do jego kąpielówek i okularów do pływania, Adam spakował sobie jeszcze ręcznik, klapki i żel pod prysznic, po czym pojechaliśmy do mnie.

  - Mam nadzieję, że zaprosisz mnie teraz do siebie i przy okazji przedstawisz mnie swoim rodzicom i siostrze. - powiedział wprost, gdy zaparkował pod moim oknem.

No tak... nie zostawię go w aucie, tak jak on nie zostawiłby mnie, ale... myśl o tym, że mam go przedstawić rodzicom, jest trochę straszna.

Wychodząc z domu, byłam singielką, a wracam z chłopakiem... i to jeszcze tyle lat starszym.

Co jeśli oni go nie zaakceptują, przez to co odwalał Michał?

Biorę się w garść i z lekkim uśmiechem mówię:

  - Oczywiście. Pytanie brzmi, czy ty jesteś na to gotowy? Szybko z stamtąd nie wyjdziemy i będziesz pod odstrzałem pytań. A jak moja mama Cię pozna, to już w ogóle będzie ciekawie.
  - Przystojny dupek, co? - zaśmiał się, a mnie zatkało.
  - Skąd o tym wiesz?
  - Maleńka... czekałem z twoimi rodzicami, aż skończą Cię operować. Byłem z Tobą cały czas, aż do Twojego wybudzenia Cię. - moje serce z wrażenia ominęło jedno uderzenie. Wiedziałam, że był, ale nie sądziłam, że do samego końca. - I tak, jestem gotowy... na wszystko.
  - Mała rada. Jeśli chcesz się przypodobać moim rodzicom, zdrabniaj ich imiona, a szczególnie moje. - pochylił się w moją stronę i spojrzał głęboko w oczy.
  - Jesteś niesamowita, Ewela. - aż poczułam jak motylki w brzuchu, przybiły sobie piątkę.

Wchodząc do mojego mieszkania, słychać śmiechy i rozmowy z pokoju rodziców. Nagle do kuchni wpada Julita, moja młodsza o 9 lat kuzynka.

  - Ewela! - podbiega do mnie i przytula zanim zdążę zdjąć kurtkę. - Czekałam na Ciebie.
  - Hej, skarbie. Rozalka też jest?
  - Tak, bawi się z Zuzą. - śliczna blodyneczka spojrzała na bruneta. - A to kto?
  - Cześć... - pochylił się i podał jej rękę, którą ona ufnie złapała. - ...jestem Adam, chłopak Eweli.
  - Masz chłopaka? - zapytała zaskoczona, rozbawiając nas. 
  - Też jestem zaskoczona, tak jak ty. - udaję ją.
  - Zuzka! Ewela ma chłopaka! - krzyczy, biegnąc do pokoju.
  - Będziesz sensacją. - śmieję się.
  - Nie przeszkadza mi to.
  - Mówiłem, żebyś nie nachodził... - tym razem do kuchni wpada zdenerwowany tata, ale na widok Adama, stanął jak wryty w miejscu. - Przepraszam, myślałem że... To ty. - uśmiechnął się lekko, czym bardzo mnie zaskoczył.
  - Witam pana, panie Maćku. - tata podchodzi do niego i podaje mu rękę.
  - Miło Cię widzieć.

Patrzą na siebie dziwnym wzrokiem, jakby umieli się porozumiewać telepatycznie.

  - No tak... wy się już znacie. - odparłam.
  - Znamy. A to co krzyczała Julcia, to prawda? - dopytuje.
  - Tak. Adam, jest moim chłopakiem. - z uśmiechem pokręcił głową.
  - To w takim razie... witam Cię w rodzinie, Adamie.
  - Dziękuję.
  - Maciek... - wchodzi mama i patrzy z szokiem na bruneta. - To pan...
  - Dobry wieczór, pani Dorotko i wystarczy tylko Adam.
  - Dorcia... Adam jest chłopakiem naszej córki. - spojrzała na niego i się zaśmiała.
  - A jednak...
  - Ktoś mi wytłumaczy, co tu się dzieje? - pytam.
  - Nic. Po prostu trochę rozmawialiśmy z... Adamem, podczas twojej operacji.
  - O czym?
  - O Tobie.
  - Wchodźcie do środka. - wiecej się nie dowiedziałam.

Złapałam bruneta za rękę i poprowadziłam do pokoju rodziców, gdzie przy zastawionym stole, siedzi Ola z Jarkiem. Na widok mojego chłopaka, cioci prawie wyszły oczy z orbit, ale już po chwili przedstawiła się na swój najfajniejszy sposób.

Ola, to młodsza siostra mojej mamy, która jest starsza ode mnie tylko 16 lat, więc ciągle mnie namawia, żeby mówiła do niej po imieniu, ale ja tak nie umiem i chyba już zawsze będzie dla mnie ciocią.

Tak jak myślałam, Adam był pod odstrzałem pytań, ale w ogóle się nie stresował i z uśmiechem na twarzy, odpowiadał skrupulatnie na każde pytanie, coraz bardziej przekonując do siebie moich rodziców.


Adam

Jestem mile zaskoczony, reakcją jej rodziny na mnie. Wszyscy ciepło mnie przyjęli i owszem wypytywali się, ale nie było to przesłuchanie, tylko zwykła rozmowa. Ale najbardziej podoba mi się naturalna i całkiem swobodna postawa Eweliny. A w sposób, jaki przekomarza się z tatą, jest rozbrajający. Dawno się tak nie uśmiałem, jak dzisiaj.

  - Ewela... do siebie! - rozbawiony pokazuje palcem na jej pokój. Z hukiem przegrał ten pojedynek.
  - No tak! Jak się tatusiowi kończą argumenty, to wyciąga swoje największe działo, czyli "Do siebie!". - nie ma osoby, która by się nie śmiała.
  - Adam... bierz ją. Ja już mam dość tej cholery! - podoba mi się kierunek, w który zmierza ta rozmowa.
  - No co ty, Maciek? Darmo chcesz ją oddać? - zapytała jej mama.
  - A co my w Arabii Saudyskiej jesteśmy, żeby brać za nią wielbłąda? Darmo ją oddam! Nawet kurwa dopłacę. To ile, Adam? - uśmiecham się.
  - Mowy nie ma. Nie oddam mojego skarba. - całuje ją mama w czoło.
  - Ha! Jeszcze musisz się ze mną pomęczyć. - wstała i poszła do kuchni.
  - Jak Adam Cię nie chcę, to sprzedam Cię cyganom! Tam wiek nie gra roli!
  - Nie ma takiej opcji. - mówię. - Ona jest moja. Co chcieliby Państwo, za nią? - wszyscy się zaśmiali.
  - Dorota... dobrze się zastanów, co sobie zażyczysz. - śmieje się Ola.
  - No dobrze. W takim razie, chcemy... czarnej róży, złote jabłko... - mamy ubaw, kiedy wylicza na placach absurdalne rzeczy.  - ...skrzynie pełną skarbów, gwiazdkę z nieba i łabędzia.
  - Mamo! - mówi oburzona Ewela, wchodząc z gorącym półmisem mięs. - No wiesz? Miałaś mnie bronić, a nie sprzedawać.
  - Spokojnie kochanie. Proszę, o rzeczy niemożliwe.
  - A żeby nie było tak trudno, ja poproszę tylko dobre whisky. - dodał pan Maciek, na co moja mała, uderzyła się w czoło, czym rozbawiła wszystkich.

W między czasie, rozmawiałem po cichu z jej tatą, na temat Michała i to co zamierzamy zrobić z Adrianem, by go uspokoić. Byłem z siebie dumny, widząc w oczach jej ojca, uznanie i ulgę.

A gdy Ewela była zajęta graniem z dziewczynkami w Piotrusia, poprosiłem jej rodziców, czy mógłbym jutro przyjechać i z nimi porozmawiać. Oczywiście z uśmiechem zaprosili mnie jutro na obiad.

Nie chciałem się z nią rozstawać, ale w końcu trzeba było się zbierać. Serdecznie podziękowałem jej rodzicom za pyszną kolację i przemile spędzony czas, a potem zostałem odprowadzony do auta przez moją śliczną.

  - Nasz basen dziś nie wypalił. - powiedziała.
  - Ale to był fantastyczny wieczór. - odparłem, opierając się tyłem o samochód. Złapałem ją rekami w pasie i przybliżyłem bardziej do siebie.
  - To prawda. - uśmiechnęła się słodko.
  - Jutro rano do ciebie zadzwonię i powiem, jak poszła akcja, a potem widzimy się na obiedzie u twoich rodziców.
  - Dobrze. - zakładam jej kosmyk za ucho.

Dzisiejszy wieczór sprawił, że jeszcze bardziej się w niej zakochałem.

Chwyciłem jej podbródek, by ją pocałować. Jestem cholernie spragniony jej ust. Niestety dostaję... tylko cmoka?

  - Czemu tak mało? - pytam.
  - Bo mamy widownie. - zmarszczyłem ze zdziwienia brwi. - Założę się, że za firanką w moim oknie, stoi Olka, mama i Zuzka oraz dziewczynki. Mam rację?

Dyskretnie patrzę na jej okno i choć na pierwszy rzut oka nic nie widać, to jednak firanka lekko się porusza.

  - Masz. - zaśmiałem się krótko. - Ale i tak pożegnamy się tak, jak już zawsze mamy się żegnać.

Złączyłem nasze usta i dałem widowni mały popis. Niech się przyzwyczajają do takich widoków, bo nie zamierzam kryć się ze swoimi uczuciami, nawet przed jej rodzicami.

  - Kocham Cię, Maleńka.
  - Też Cię kocham, Adam... nawet jak, robisz taki cyrk. - zasyczała.
  - Dasz mi popalić, co? - uśmiecham się.
  - Jeszcze możesz się wycofać.
  - Nigdy.
  - Muszę już iść. Do jutra. - daje mi cmoka i odchodzi z uśmiechem.
  - Do jutra.

Patrzę za nią, aż znika w bramie, widząc kątem oka, poruszenie za firanką. Rozbawiony wsiadłem do auta i zanim ruszyłem, napisałem do mojej ulubieńcy.

Ja: Nie mam słów, by opisać jak bardzo jestem Ci wdzięczny. Z ogromnym szczęściem, mogę powiedzieć, że zwalniam Cię z roli mojego szpiega. ;)

Natalia: Wiedziałam, że Ci się uda! Bardzo się cieszę, że jesteście razem. Pamietaj, że to nasza tajemnica ;D

Ja: Oczywiście. Jestem twoim dłużnikiem.

Natalia: Jedyne czego od Ciebie chcę, to jej szczęścia.

Ja: Przyrzekam, że będzie. Skasuj wiadomości. Bez odbioru ;)

Zajebiście szczęśliwy, wracam do domu.
Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli i wyrobię się ze wszystkim.

Odzyskałem ją, ale jeszcze mnóstwo pracy przede mną.

2125 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top