Talks #3 i 38.Ja jako córka Jack'a

(można powiedzieć, że akcja trwa przed spotkaniem z Williamem Ternerem, ale nie wiem czy będzie w tedy pasować, więc uznajmy że po prostu podczas "Klątwy czarnej perły")

*Cumując w jakimś mieście Jack i Gips zaczęli iść koło targu, natrafiając na dziwną scenę, w której uczestniczyła dziewczyna. Dokładniej mówiąc kradła z targu różne rzeczy. Na sobie miała sweter, na który była zarzucona kamizelka. Co ciekawe na pasku był zaczepiony pistolet. Po zabraniu kilku rzeczy, takich jak jedzenie czy tkanina, dosyć spokojnym krokiem poszła w stronę wielkiej, starej stodoły*

- Jack: Idziemy za nią, wydaje się być ciekawa

- Gips: Jack, to jest zwykła dziewczyna, po co za nią iść

Jednak Jack już szedł w stronę stodoły, nie zwracając większego zainteresowania uwagą swojego towarzysza. Gips, chcąc nie chcąc, poszedł za Jack'em. Pirat otworzył lekko drzwi od stodoły i wszedł do środka. Dziewczyna, usłyszawszy skrzypnięcie, chwyciła w swoją lewą dłoń szpadę i wycelowała końcem w nieznajomego.

- "Ja"(Autorka): Ktoś ty

(Nie zwracajcie uwagi na tło xD)

- Jack: Zabierz łaskawie tą szpadę - odsunął ręką szpadę, jednak dziewczyna nie dała za wygraną

- "Ja": Jesteś piratem! - zamachnęła się, jednak on zrobił unik i swoją szpadą zatrzymał jej kolejny atak - do tego śmierdzącym

- Jack: Taka zwykła dziewczyna jak ty umie walczyć? Aż zadziwiające - zamachnął się, jednak dziewczyna odparła jego atak

- "Ja": Nie ocenia się po wyglądzie - przez kilka minut walczyli ze sobą, nie wiedzieć właściwie czemu, dopóki rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Dziewczyna skierowała głowę w stronę dźwięku - no nie, to była ostatnia

Jack i Gips spojrzeli w tamtą stronę. Potłuczone szkło to była butelka z jakimś trunkiem.

- Jack: Może pójdziemy na układ. Ty przestaniesz machać koło mnie tą szpadą i sobie znajdziesz, ukradniesz, jak wolisz, coś do picia, a my już sobie pójdziemy - schował swoją szpadę

- Gips: Jack - pirat odwrócił głowę w stronę swojego towarzysza, ale poczuł, albo raczej nie poczuł, obciążenia na głowie. Szybkim ruchem położył rękę na głowie i nie wyczuwając swojego "kapelusza" odwrócił się w stronę dziewczyny, która miała na sobie jego własność

Dziewczyna odrzuciła mu kapelusz

- "Ja": Dowiedzenia, śmierdzący piracie - wyszła ze stodoły, zapewne po jakieś picie

- Jack: Na prawdę śmierdzę? - Gips wywrócił oczami i wyszli ze stodoły

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top