XXXI. Zdradzone uczucia
West Sussex, 1813
Wielkimi krokami zbliżał się słynny wyścig konny organizowany przez księcia Richmond. Z tego powodu w Goodwood House znowu wrzało. Eleonora postanowiła nie wychylać się, aby nie popełnić żadnej gafy. Thomas zapowiedział, że tym razem będzie mu towarzyszyła. Nic tak bardzo nie cieszyło pani Rushworth, jak powrót na łono socjety, dlatego nie mogła dopuścić do tego, by jej mąż zmienił zdanie.
Eleonora dla zabicia czasu przechadzała się żwirową aleją za rezydencją. Liczyła, że może Timothy wybierze się na przejażdżkę konną. Usiadła na jednej z ławeczek i dla niepoznaki zaczęła kreślić jakieś obrazki na kartce. Szło jej to dość marnie, szczególnie że co chwilę odrywała wzrok, aby sprawdzić, czy Paget nie pojawił się na horyzoncie.
Świeże powietrze dobrze wpływało na księżną. Jej twarz znów nabrała kolorów, a dzięki spacerom wokół Goodwood House wróciła do dawnej formy. Czuła się błogo pośród zakwitających kwiatów o pięknych woniach i barwach. Życie u boku księcia Richmond mogłoby być rajem, gdyby Thomas miał nieco lepszy charakter.
‒ Od kiedy wasza wysokość rysuje? ‒ Wally niezauważenie pojawił się tuż za plecami Eleonory.
‒ Ciężko to nazwać rysunkiem ‒ uśmiechnęła się pod nosem. ‒ Ale relaksuje mnie ta czynność. ‒ Księżna zapomniała wspomnieć, że także przypomina jej o żołnierzu, którego darzy uczuciem.
‒ Rzeczywiście bardziej przypomina to bazgroły dziecka ‒ stwierdził Brown. ‒ Ta falista kreska to pagórki?
‒ Tak! A to... ‒ księżna wskazała na czarną plamę ‒... ptaki. Powinieneś zobaczyć jeszcze mój autoportret. ‒ Podała mu arkusz leżący do tej pory obok niej na ławce.
Kamerdyner wziął do ręki plik papieru i przyjrzał mu się uważnie. Uniósł rękę do ust, aby powstrzymać wybuch śmiechu.
‒ Uderzająco podobieństwo. ‒Wally nie wytrzymał i zarechotał. Po chwili dołączyła do niego Eleonora, nie kryjąc swojego rozbawienia. ‒ Myślę, że ktoś powinien panią porządnie namalować, a ten portrecik musimy jak najszybciej spalić. Jeżeli ktoś go znajdzie, jeszcze uzna, że wasza wysokość jest szkaradą.
‒ Wiesz, że masz rację. ‒ Arystokratce bardzo spodobał się pomysł Wallace'a. ‒ Moja twarz nie zdobi jeszcze żadnej ściany. Jestem księżną, do diabła! Gdzie podziewa się mój mąż? Muszę natychmiast z nim o tym pomówić.
‒ Książę... ‒ zawahał się. ‒ Przebywa w swojej sypialni.
‒ W sypialni? Jest środek dnia...
Eleonora od razu domyśliła się, co też Thomas może robić w alkowie. Mimo to zaczęła pospiesznie zbierać rysunki.
‒ Gdzie wasza wysokość się wybiera? ‒ zapytał zmartwiony Wally.
‒ Do księcia ‒ odpowiedziała zdecydowanym tonem.
‒ Och, nie. Będzie pani zawiedziona.
Pan Brown stanął na drodze księżnej. Był gotów zrobić wszystko, by ją zatrzymał. Wiedział, że to, co Eleonora tam zobaczy, sprawi jej wielką przykrość.
‒ Dla mnie to żadna nowość. ‒ Księżna spiorunowała kamerdynera wzrokiem i jak gdyby nigdy nic ominęła go.
‒ Tym razem jest inaczej... ‒
Eleonora już tego nie usłyszała, ponieważ ruszyła szybkim krokiem do sypialni męża.
Arystokratka pewnie przekroczyła próg pokoju, nie pukając uprzednio do drzwi. Odczuwała ogromną satysfakcję, że przeszkodzi Thomasowi. Widok przestraszonej miny męża bardzo ją ucieszył. Gdy tylko zauważył Eleonorę, zrzucił z siebie kochankę i wbił gniewny wzrok w żonę.
‒ Powinieneś zatrudnić malarza, aby stworzył mój portret ‒ powiedziała dumna księżna.
Rushworth aż otworzył usta ze zdziwienia i wytrzeszczył oczy, słysząc z jak błahym tematem przyszła do niego żona.
‒ Dobrze... ‒ odpowiedział nerwowo, pocierając czoło.
Eleonora miała już wychodzić, ale zachowanie męża wydało jej się dziwne. Odruchowo przeniosła wzrok na kobietę w łożu Thomasa. Była odwrócona do niej plecami, ale szybko zorientowała się, że nie jest to Wilhelmina. Widok rudych pukli bardzo zaniepokoił księżną.
‒ Luiza! ‒ krzyknęła Eleonora, kiedy w końcu rozpoznała kobietę. Gdy ta się odwróciła, jej przypuszczenia potwierdziły się.
Księżna Richmond poczuła się zdradzona i oszukana przez jedną z najbliższych osób. W jej oczach zaszkliły się łzy, ale nie pozwoliła im wypłynąć na twarz. Z dumnie uniesioną głową ruszyła do wyjścia.
‒ Eleonoro! ‒ Markiza odziana jedynie w białe prześcieradło wybiegła za przyjaciółką.
Poruszała się bardzo niezgrabnie, ponieważ co chwilę nadeptywała na materiał lub musiała go poprawiać, aby nie obnażyć zbyt dużo ciała. Znalazła się w wystarczająco żenującej sytuacji i nie musiała jej pogarszać poprzez ukazanie swoich jędrnych pośladków czy wydatnych piersi służbie.
‒ Nie waż się tak do mnie więcej mówić. ‒ Księżna przystanęła i wycelowała palec w Luizę. ‒ Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami! Mój Boże... nawet przekonałam Henry'ego, żeby się z tobą nie rozwodził. ‒ Jej głos był pełen goryczy.
‒ Przepraszam... Ja musiałam. ‒ Luiza próbowała się wytłumaczyć.
‒ Musiałaś mieć romans z moim mężem? To niedorzeczne! ‒ Eleonora nie mogła sobie wyobrazić, co popchnęło kobietę do tak okropnego zachowania.
‒ Inaczej nie pozwoliłby się nam spotykać!
‒ Lepiej byłoby, jakbyś nigdy nie przekroczyła progu Goodwood House! ‒ Ton pani Rushworth był zdecydowany. ‒ Wynoś się stąd! Nie chcę cię już więcej widzieć!
‒ Eleonoro, wybacz mi! ‒ Luiza złapała jej rękę i niemal przed nią uklękła.
Drugą dłonią próbowała podtrzymać zsuwające się prześcieradło. Księżna pozostawała nieugięta. Uwolniła się z uścisku byłej przyjaciółki i pewnym krokiem popędziła przed siebie.
Arystokratka początkowo nie dawała po sobie poznać, że jest jej przykro. Z dumnie uniesioną głową skierowała się w stronę stajni. Tam usiadła na brudnej ziemi naprzeciwko Thundera. Popatrzyła w ogromne czarne oczy zwierzęcia i zaniosła się płaczem. Jej widok był bardzo żałosny.
Wiedziała, że musi wziąć się w garść, zanim ktokolwiek ją zobaczy. Nie była słaba, a przynajmniej nie chciała za taką uchodzić. Była tak przepełniona goryczą, że zaczęła rozważać różne krwawe wizje przyszłości. Marzyła, by wbić sztylet w pierś Luizy i obciąć jej te rude kłaki. Po Thomasie spodziewała się niewierności, więc jego zachowanie bolało ją mniej. Jednak śmierć księcia byłaby dla niej bardzo korzystna. Znów mogłaby żyć jak w Pembrokeshire.
‒ Wszystko dobrze, wasza wysokość? ‒ Eleonora usłyszała głos Timothy'ego.
‒ Tak.
Chłopiec podał jej dłoń, aby łatwiej mogła się podnieść.
‒ Czy mógłbym coś dla pani zrobić? ‒ dopytywał widocznie zmartwiony jej stanem.
Księżna momentalnie otarła łzy i uśmiechnęła się. Do jej głowy wpadł nowy mniej krwawy, ale wciąż szatański plan zemsty.
‒ Byłeś kiedyś z kobietą? ‒ Mimo że to bardzo intymne pytanie, z ust Eleonory zabrzmiało, jak gdyby chodziło o pogodę albo ulubionego pisarza.
‒ Nie, wasza wysokość. ‒ Paget zmieszał się, ale odpowiedział.
‒ A chciałbyś? Mogłabym cię wszystkiego nauczyć. ‒ Eleonora zalotnie zatrzepotała rzęsami.
Zobaczyła, jak rumieniec wpełzł na twarz młodzieńca, co ją bardzo ucieszyło. Nie zapomniała jeszcze jak uwodzić mężczyzn.
‒ Nie wiem, czy to odpowiednie... ‒ W głowie Timothy'ego toczyła się wewnętrzna walka. Księżna była jego panią i nie należało jej odmawiać. Do tego była bardzo ponętną kobietą. Z drugiej strony Eleonora była dużo wyżej w hierarchii społecznej niż on i poprzez stosunek mógł zbezcześcić jej boskie ciało.
‒ Nalegam. ‒ Głos kobiety był stanowczy, ale i zalotny. Młodziutki Paget nie wahał się dłużej i ruszył za księżną.
Eleonora chwyciła go za rękę, mimo że nie było to dla niej przyjemne uczucie. Jego dłonie drapały ją, ale chciała, aby wszyscy zwrócili uwagę na jej zachowanie. Przeprowadziła Timothy'ego przez główne korytarze Goodwood House, po drodze mijając chmarę służby. Była pewna, że wieści o jej poczynaniach szybko dotrą do księcia. Paget z kolei wyglądał na wystraszonego. Kulił się za każdym razem, gdy wkraczali do nowego pomieszczenia.
Gdy w końcu dotarli do sypialni, Eleonora dokładnie poinstruowała młodzieńca, co ma robić. Był niepewny w działaniach, ale idąc za radami księżnej, udało mu się sprawić jej niemałą przyjemność. Jego delikatność była dla niej zbawienną odskocznią od brutalnego Thomasa. Czuła się jak bogini w ramionach Timothy'ego. On również wyglądał, jakby doznał ogromnej rozkoszy. Tak nisko urodzony chłopak nie mógłby nie być zachwycony z przebywania w książęcym łożu z piękną kobietą.
‒ Powinieneś już iść ‒ uznała Eleonora.
Wyglądała na zrelaksowaną. Jej mięśnie rozluźniły się, a ciała nie krępował ciasny strój. Włosy również uwolniły się z upięcia i niedbale wykręcały się wokół jej skroni.
Paget posłusznie zebrał swoje rzeczy i z uśmiechem na ustach wyszedł z sypialni. Księżna czuła się doskonale! Odegrała się na Thomasie, a przy tym spędziła cudowne chwile z młodzieńcem, który tak ją fascynował.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top