Rozdział_Tak jakby

Marinette

Ide, a raczej biegnę ulicą. Znowu spóźniona... znowu spóźniona... Ech.. czy ja choć raz mogę spokojnie dotrzeć punktualnie do szkoły i wyspana jednocześnie? Pomarzyć...? cóż.. zawsze można...
Jestem już na dziedzińcu, poprawiam swoje dwa kucyki i dumnie wchodzę do środka. Pytacie, czemu jestem taka zadowolona? Dzwonka jeszcze nie było! Nie wyobrażacie sobie jaka wewnetrzna radosc jest teraz w srodku mnie. Niesamowite, że w ogole mam szanse się uśmiechnąć, że mam powod aby to zrobić. Czyżby jednak los chciał aby choroba mnie czegoś tylko nauczyła? Może to tylko chwilowe i minie kiedy zrozumiem jakiś błąd? Czasem zastanawiam się, czemu ludzie nie doceniają tego co mają. Narzekają w kółko to na brak rozrywek, czasu i innych nie istotnych rzeczy, ale zrozumieją swój głupotę. Może dziś, może jutro, może za milion lat....Może, Jak będą w takiej sytuacji jak ja? Kiedy życie zacznie stawać pod znakiem zapytania. Skąd to się bierze? Czemu akurat ja? Jestem szczęśliwa! Kiedy i skąd wzięła sie u mnie depresja? Opowiem wam.. a więc ta...
-Alya!!! Boże Niemiłosierny! Wystraszylas mnie!

************

Szatynka promiennie uśmiechnęła się w stronę przyjaciółki. Uderzyła ją lekko w bok po czym położyła jej rękę na ramieniu i podsunęła telefon.

-Patrz co udało mi się odkryć!
Mówiła podekscytowana, ale tak aby kazde jej slowo bylo dobrze zrozumiame i nie trzeba było go powtarzać. Marinette spojrzała na zdjęcie i wzdrygnela. Po jej calym ciele przeszedl zimny dreszcz. Przygryzla policzek od srodka aby tylko nie wybuchnąć. Od czasu choroby byla chodzaca bombą.
Forografia przedstawiała nikogo innego jak Czarnego Kota i Biedronkę w scenie uscisku tuż po walce. Zaklnęła w duchu, że nie może roztrzaskać telefonu przyjaciółki.
Uśmiechnęła się blado i posłała jej sztucznie podekscytowane spojrzenie.

-Niezłe nie? Wiesz.. pasują do siebie.. powinni przestać udawać i wreszcie wziąć się do roboty!

Zauważyła Alya po czym schowała komórkę do torby.
- Że co?! Pasują do siebie?! Błagam.. przecież oni tylko razem walczą, nic więcej!

Sprzeciwila się i odwróciła fiołkowe oczy w przeciwnym kierunku. Towarzyszka wzruszyła ramionami i odeszła. Wiedziała co się dzieje z Marinette i w żaden sposób nie chciala jej denerwować. Darzyla ja wielkim podziwem, "jaka ona jest silna!-'' po tym wszystkim co się wydarzylo podczas ostatnich wakacji... Można by się spodziewać, że będzie jej ciężko.. że odpuści... ale ona walczyła. Alya zawsze jej zazdrościła tak mocnej psychiki. Szkoda, że tak naprawdę wiele nie wie o swojej przyjaciółce.

Adrien

Nie wiem co się z nią dzieje,
nie odzywa się do mnie.

Przychodzę do jej domu-ignoruje mnie.

Gdy zaglądam przez okno widzę tylko jak płacze.
Chciałbym jej pomoc, ale nie wiem jak...
nie wiem co się stało.

Nic już nie wiem i to jest najgorsze.

Zawsze byla taka uśmiechnięta i radosna , ale po wakacjach się to zmieniło. Przychodzi do szkoły zmęczona i najczęściej spóźniona. Jej niegdyś różowa karnacja zmieniła się w białą... a nawet szarą. Widzę jak stara sie ukryć nogi i widzę, że sobie nie radzi .
Coś ją nurtuje,
coś jej dolega,
ale ona sama nie wie co.
Czegoś jej brakuje i nie mówię tu o uśmiechu, czy radości życia.

Ona o czymś zapomniała, o czymś co ją tak zmieniło...

to źle, bo gdyby tego nie wyrzuciła z pamięci to wiedziałbym od czego zacząć ,aby jej pomoc i odbudować ją. By ... by...

wróciła moja stara, kochana Marinette.

Marinette
Podszedł do mnie. Kilka lat temu pewnie zemdlałabym, albo zaczęła gadać jak upośledzona, ale to było kiedyś. Pewien czynnik wpłynął na to, że umiem z nim normalnie porozmawiać... bez jąkania się.

Wydoroślałam przez coś.

Nie pamiętam przez co.

-Słuchaj, Marinette.. chciałabyś może... no nie wiem... yyy... eeemm..

Powiedział spuszczajac głowę i drapiąc się po karku.
Było to zabawne, jak nie umiał się wysłowić.

Ciekawe czy ja tez wyglądałam tak , gdy kiedyś próbowałam mu coś przekazać?

-Nie, nie śpiesz się. Mam czas

Odrzekłam spoglądając na swoje paznokcie i uśmiechając się pod nosem. Jego zielone oczy były pełne życia i energii, a jego uśmiech... taki szczery... nie wymuszony... zawsze taki był. Chciałabym być zadowolona tak często jak on...
-Chciałem z Tobą porozmawiać... I... Tak sobie pomyślałem, że mógłbym do ciebie wpaść... po szkole... emmm

Dokończył swoją prośbę. Oderwałam wzrok od dłoni i zwróciłam go na jego twarz. Patrzyłam na niego jak wryta.
Czy Adrien,
najprzystojniejszy chłopak z całego gimnazjum,
gwiazda modelingu,
syn mojego ulubionego projektanta i  BYŁA  MIŁOŚĆ mojego życia wlaśnie zaproponowala mi spotkanie?! Po trzech latach? Na moją reakcje nieco się spłoszył i posmutniał. Nie chciałam, aby ktoś sie przeze mnie smucił...

wszystko zawsze robię nie tak! Najmniejsza reakcja może być nieprawidłowa i doprowadzić do łańcucha dramatycznych zdarzeń.

-Tak, tak, tak, emm .. doskonały pomysł... w sumie .. to.. wpadnij
.. po lekcjach, albo nie... Odprowadzisz mnie od razu... albo... ech...

Wypowiedzialam na jednym oddechu, a potem przejechałam ręką po twarzy.

Czy ja zawsze muszę robić z siebie idotkę?

Jest jeden pozytyw!

Chłopakowi wrócił humor i znów pokazał mi swoje idealne zęby. Jak miło.

Wszystko wokół jest takie dobre, a ja nadal czuję się taka pusta w środku...

Jakby wyrwano kawalek mojej duszy i tym samym zabrali część mnie. Te wesołą i szczęśliwa. Ach... gdybym tylko zdążyła poznać moją mamę... może moje życie byłoby wtedy całkiem inne?

Okej, tłumaczę dla przyszłych pokolen ktore znajda moje slabe opowiadanie. Marinette w wakacje miała wypadek samochodowy przez co straciła pamięć (część jej) a nie ktore wspomnienia poprzekrecaly jej sie w glowie. Jej mama zginela w tym wypadku, ale tata nie chcial jej tego powiedziec , dlatego wmowil jej, ze rodzicielka zmarla przy porodzie i tak na prawdę młoda dziewczyna nigdy jej nie widziała.

Gwiazdka? Komentarz?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top