Rozdział I
— Dzień dobry, co chciałby Pan zamówić? — te pytanie zadaję około dwieście razy w ciągu jednego dnia. Praca w jednej z największych sieci kawiarni robi swoje. Mam dość tej pracy, ale jakoś trzeba się utrzymywać.
— Mrożone Americano. — odparł młody mężczyzna ukazując komplet śnieżnobiałych zębów.
— Pana imię? — nie mam pojęcia po co ktoś wymyślił, żeby pytać klientów o ich imiona. Po co to komu?
— Jaki tam Pan, jestem od Ciebie starszy może o dwa lata. Sebastian.
— Masz dwadzieścia trzy lata? Nie wyglądasz.
— No widzisz kochana, a jednak. — uśmiechnął się i usiadł przy jednym ze stolików. Zrobiłam kawę dla Sebastiana i zawołałam go po jego napój. Odebrał ode mnie kubek i usiadł przy ladzie. — Jak masz na imię?
— Nie za bardzo mi wolno rozmawiać z klientami o sprawach innych niż jedzenie czy picie.
— Przecież nie ma tu szefa, nie opieprzy Cię. — niby racja, ale nie chce mi się z Tobą rozmawiać.
— Nazywam się Laura. — niech już mu będzie.
— Ile tu pracujesz? — serio Cię to interesuje?
— Od pół roku około. Muszę jakoś zarobić.
— Studiujesz coś?
— Tak, socjologię. Poczekaj. Słucham Panią. — W między czasie obsłużyłam klientkę. Kiedy wydałam jej kawę oraz ciasto wróciłam do Sebastiana. — Co jeszcze chcesz wiedzieć?
— Mieszkasz gdzieś tu w okolicy?
— Tak, na Marszałkowskiej.
— Dobra, mam dla Ciebie propozycję. Daj mi swój telefon.
— Słucham? Po co Ci? — on chyba śni.
— Daj, nie zabiorę Ci go. — niechętnie wyjęłam swój telefon i podałam go chłopakowi. Kiedy on coś w nim wstukiwał ja obsłużyłam kolejnego klienta. — Proszę Cię bardzo, oddaję. Dałem Ci swój numer, napisałem do siebie sms'a. Napiszę do Ciebie wieczorem. Pa. — powiedział uśmiechnięty i wyszedł z kawiarni. Strasznie dziwna sytuacja, ale cóż. Przywykłam do tego, że spotykam jakichś dziwnych ludzi.
***
Wróciłam w końcu do mieszkania. Odziedziczyłam mieszkanie po ciotce. Nie miała ona dzieci, ale mnie traktowała jakbym była jej córką. Szczerze, bardzo mi to odpowiadało. Rodziców tak na prawdę nie miałam. Moja matka zmarła przy porodzie, a ojciec ciągle siedział w pracy. Ciocia zawsze przychodziła i się mną opiekowała. Zmarła dwa lata temu na raka. Jej śmierć bardzo przeżywałam. Cierpiałam jakby zmarła moja prawdziwa matka. Ciocia zmarła zanim jeszcze skończyłam liceum. Zanim zmarła chorowała około rok, spisała testament. Mieszkanie przepisała mi, a resztę pieniędzy przeznaczyła na szczytne cele. Była to kobieta o wielkim sercu, drugiej takiej osoby nie spotkałam.
Poszłam wziąć kąpiel, trzeba się jakoś odstresować. Nalałam wody do wanny, wlałam płynu do kąpieli, włączyłam muzykę i wzięłam lampkę wina. Leżałam w wannie około dwadzieścia minut aż mój telefon zawibrował. Sięgnęłam ręką na pralkę, na której leżał telefon. Spojrzałam czy się dzieje. Okazało się, że Sebastian do mnie napisał.
— Napisz mi swój adres, jestem u Ciebie za dziesięć minut.
No jego chyba pojebało.
— Człowieku, znamy się ledwie kilka godzin.
— Albo napiszesz adres, albo będę podchodził do każdej klatki i pytał o Ciebie.
Napisałam chłopakowi adres i umyłam włosy. Po prawie dziesięciu minutach wyszłam z wanny. Owinęłam się ręcznikiem i wycierałam już włosy, aż nie usłyszałam pukanie do drzwi. Wyszłam z łazienki i poszłam otworzyć.
— Po co przyszedłeś? — zapytałam wycierając dalej włosy.
— Przyszedłem po Ciebie, bo idziesz ze mną. — on coś na pewno brał.
— Gdzie mam iść? Po co mam iść?
— Idziesz ze mną na spotkanie.
— Słucham? Jakie spotkanie? Jarałeś coś, że teraz pieprzysz jak potłuczony?
— Pomogę Ci się ruszyć. — chłopak wszedł do mieszkania i wziął mnie na ręce. Porozglądał się po mieszkaniu w poszukiwaniu sypialni. Gdy w końcu ją znalazł wszedł do niej i dopiero wtedy postawił mnie na podłodze.
— Ty jesteś normalny? Po co mam się ubierać? Jest wpół do dziesiątej, dopiero wróciłam z pracy.
— Proszę Cię, skończ zadawać pytania, tracisz czas. — zrezygnowana podeszłam do komody, z której wzięłam bieliznę. Rzuciłam to na łóżko, na którym siedział Sebastian.
— Jak mam się ubrać?
— To znaczy? — spytał zmieszany.
— No bo zależy gdzie idziemy. Jak na imprezę, to muszę założyć sukienkę, jeśli idziemy na jakieś spotkanie do znajomych, to muszę ubrać coś innego, jak na kolację, to bardziej elegancko.
— Ubierz się po prostu wygodnie. Malować się nie musisz, bo i tak ładnie wyglądasz. Włosy możesz wysuszyć, bo trochę wieje, co byś chora nie była.
— A dowiem się gdzie idziemy?
— Później się tego dowiesz. Bierz ciuchy i się ubieraj. Mogę tu zapalić?
— Tak, idź do okna. — odparłam grzebiąc w szafie. W końcu wyjęłam z niej czarne spodenki jeansowe z poszarpanymi końcówkami z wysokim stanem oraz pudrową bluzkę hiszpankę. Położyłam ubrania na łóżku i zaczęłam się przebierać. Szczerze, nie krępuję się aby się ubrać przy Sebastianie. W swoim życiu przebierałam się przy kompletnie obcych osobach, które się na mnie perfidnie patrzyły. Swojego czasu, żeby zarobić byłam striptizerką, oraz przez chwilę postytutką. Było to na samym początku studiów. Chciałam szybko i dobrze zarobić. Robiłam to przez około pół roku, później poszłam pracować do starbucks'a.
Będąc właśnie striptizerką poznałam swojego chłopaka, z którym jestem do teraz, ale coraz gorzej nam się układa, ale to właśnie dla niego porzuciłam swoją ówczesną pracę.
Przez lustro, które stoi całkiem niedaleko mnie widzę, że Sebastian się na mnie patrzy, z resztą czuję jego wzrok na sobie. Ubrana w samą bieliznę podeszłam do niego, wzięłam papierosa i zaciągnęłam się. Gdy to zrobiłam oddałam chłopakowi używkę i kontynuowałam ubieranie się. Chłopak stał jak wryty patrząc się na mnie.
— A Ty co? Ducha zobaczyłeś? Popiół Ci spada na buty. — zauważyłam. Chłopak szybko się ocknął i wyrzucił papierosa przez okno.
— Co tu się właśnie stało?
— O co Ci chodzi? Przebierałam się. Nigdy nie widziałeś dziewczyny w bieliźnie?
— Widziałem, ale... Ale nie tak szybko. — zaśmiałam się na jego słowa. Wzięłam z szuflady stopki i je założyłam. Idąc do łazienki po drodze ubrałam buty. W łazience wysuszyłam włosy i pomalowałam rzęsy.
— Dowiem się w końcu gdzie idziemy? — zapytałam stając w progu pokoju zakładając ręce na pierś.
— Póki co, to musimy iść do sklepu. — przytaknęłam tylko chłopakowi i wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy, czyli telefon, klucze od mieszkania oraz pieniądze.
_____________________________________________
Hejka!
Witam Was wszystkich bardzo serdecznie w mojej kolejnej książce, jak widzicie tym razem jest ona o Łajciorze.
Moja już... Czwarta o nim?
Chyba czwarta.
Mam nadzieję, że spodobał Wam się ten rozdział.
Cya!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top