Rozdział II

Wraz z Sebastianem wybraliśmy się do najbliższego sklepu. Kupiłam paczkę papierosów, a chłopak kręcił się po alejkach. Kiedy w końcu doszedł do kasy ja wyszłam przed sklep otwierając opakowanie. Wzięłam jednego papierosa, odpaliłam go i zaciągnęłam się. Po kilku buchach ze sklepu wyszedł Sebastian. Miał w jednej ręce butelkę whiskey, a w drugiej butelkę Coca-Coli. Podałam chłopakowi do ust papierosa, a gdy się zaciągnął zabrałam z powrotem i sama wzięłam ostatniego bucha, po czym rzuciłam resztę papierosa na ziemię i przygniotłam ją butem.

— Gdzie Ty chcesz pić? — zapytałam patrząc na ręce chłopaka.

— Nad Wisłą. — odparł wzruszając ramionami jakby to była najbardziej oczywista rzecz.

— Czy Ty jesteś normalny? Jesteś samochodem?

— Tak. — no on chyba sobie żartuje.

— A gdzie zostawiłeś auto?

— Pod Twoją klatką.

— Jesteś nie poważny.

— Skończ już, chodź nad Wisłę. — chłopak ruszył przed siebie, a ja szłam zaraz za nim.

***

Po około pół godzinie znaleźliśmy się nad Wisłą. Usiedliśmy około trzy metry od brzegu rzeki. Sebastian z kieszeni bluzy wyjął dwa plastikowe kubeczki, zrobił drinki i jeden kubeczek podał mi. Mieliśmy piękny widok na zachodzące słońce.

— Czemu właściwie jeszcze nie pogadaliśmy o Tobie? Wiem doskonale, że jesteś raperem, nie da się tego nie wiedzieć. California, Cry baby, kto by tego nie znał?

— Nie wiem czemu. Może chcę wiedzieć coś więcej o... — Sebastianowi przerwał mój dzwoniący telefon. — Odbierz.

— To mój chłopak, nie chce mi się z nim gadać. — odparłam biorąc łyka drinka.

— Masz chłopaka? Czemu nic nie mówiłaś?

— Nie pytałeś. — wzruszyłam ramionami.

— Odbierz, może to coś ważnego. — nalegał.

— Daj spokój. Niech myśli, że śpię.

— Zaraz będzie do Ciebie pisał co się z Tobą dzieje.

— Trudno. Nie chcę z nim gadać.

— Nie układa Wam się, co?

— No niestety. Najwidoczniej mam pecha co do facetów.

— Czemu z nim po prostu nie zerwiesz?

— Zbieram się do tego od pewnego czasu. Nie rozmawiamy już praktycznie w ogóle, nie pociąga mnie już. Sam mnie okłamuje, pewnie i zdradza.

— Po prostu porozmawiajcie. Milczeniem i omijaniem się nic nie zdziałacie. Rozmowa jest najlepsza. — może i racja.

— Jutro z nim porozmawiam.

— Obiecujesz? Nie chcę zrywać do zajętej dziewczyny. — on chyba nie mówi poważnie.

— Tak, obiecuję. — stuknęliśmy się kubeczkami i napiliśmy się razem.

***

Jest około trzeciej w nocy. Właśnie wróciłam do domu wraz z Sebastianem. Dałam mu jakiś koc i wygoniłam go na kanapę, sama poszłam do łazienki zmyć makijaż i przebrać się w piżamę. Przebrana poszłam do kuchni. Napiłam się wody i poszłam do sypialni. Nie minęło pięć minut, a już spałam.

***

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Wzięłam telefon i sprawdziłam godzinę. Jest wpół do jedenastej. Niechętnie wstałam z łóżka i wyszłam otworzyć drzwi.

— No w końcu, co wczoraj z Tobą było? — chłopak rzucił się na mnie całując mnie.

— Spałam już. — odparłam obojętnie.

— Przecież byłem u Ciebie po dziesiątej. Nigdy nie śpisz o tej godzinie. Chciałem zrobić Ci niespodziankę, miałem wino.

— No przepraszam, ale spałam. — w tym momencie z łazienki wyszedł Sebastian. Kompletnie zapomniałam, że on tu spał. Kiedy popatrzył w moją stronę i zobaczył mojego chłopaka, to doskonale widział, że wyszedł w najmniej odpowiednim momencie.

— Kto to kurwa jest? — Filip patrzył to na mnie, to na Sebastiana. — Kto to kurwa jest? — powtórzył pytanie.

— Znajomy, zamknij się w końcu, niektórzy jeszcze w tym bloku śpią. — odparłam.

— Tak, znajomy. Zdradzasz mnie, co? Pewnie nie spałaś tylko się z nim pieprzyłaś! — zaczął krzyczeć i zbliżać się do mnie z wyciągniętą pięścią. Sebastian szybko zareagował i odciągnął ode mnie Filipa.

— Uspokój się, kurwa. Nie spałem z nią. Spałem na kanapie. — stwierdził Sebastian.

— Jasne kurwa. Łapy precz od mojej dziewczyny!

— Nie jesteśmy już razem. Nie chcę już z Tobą być. Mam Ciebie dość. — przerwałam.

— Ty chyba sobie kpisz. Ty ze mną zrywasz? Jesteś śmieszna. — zaśmiał mi się w twarz.

— Sebastian, weź go wyrzuć, nie mam ochoty go oglądać. — tak jak poprosiłam tak Sebastian zrobił. Po chwili Filip darł się za drzwiami. — Dziękuję. — podeszłam do chłopaka i go przytuliłam.

— Nie dziękuj. — chłopak mnie objął. — Chyba jednak dobrze zrobiłem, że wyszedłem w takim momencie? — zaśmialiśmy się razem.

— W idealnym. Kiedy wstałeś? — spytałam chłopaka idąc do kuchni.

— Jakieś dziesięć minut zanim ten świr przyszedł. — odparł opierając się o blat.

— Jemy coś? — czemu w tej lodówce nic nie ma? Jedynie masło i ser.

— Co? Powietrze? — zaśmiał się widząc skład lodówki. — Idź się ogarnij, pójdziemy do jakiejś knajpy. Ja stawiam.

— Nie będziesz za mnie płacił. — stanęłam przed Sebastianem i założyłam ręce na pierś, ledwo powtrzymując śmiech. — Protestuję.

— To se protestuj, ja swojego stanowiska nie zmienię.

— Jesteś zbyt pewny siebie. — podeszłam do chłopaka, stuknęłam go w nos i chciałam iść do sypialni po ubrania, ale gdy się odwróciłam Sebastian złapał mnie w talii i pociągnął do tyłu. — Durniu, puść mnie. — zaczęłam się śmiać.

— A czy księżniczka da się zaprosić na śniadanie, czy dalej będzie się upierać na swoim? — zaczął mnie łaskotać.

— Przestań! — powiedziałam ledwo przez śmiech. — Sebastian, proszę.

— Dasz się zaprosić? — nadal mnie łaskotał.

— Tak. — odparłam ledwo co, nie jestem w stanie oddychać.

— Co powiedziałaś? Nie słyszałem. — w końcu na chwilę przestał, w końcu mogę normalnie poodychać.

— Zgadzam się na Twoje warunki, nie maltretuj mnie już tak.

— Tylko to chciałem usłyszeć. Leć się ogarnąć, masz pół godziny, więcej czekać nie będę.

— Tak jest. — zasalutowałam i udałam się do sypialni po ubrania.

***

— McDonalds! — krzyczał Sebastian.

— Nie, KFC! — krzyczałam.

— McDonalds! — nie dawał za wygraną.

— KFC, albo wracam do domu. — strzeliłam sztucznego focha. Siedzimy pięć minut w samochodzie i kłócimy się, do którego fastfood'a pojechać.

— McDonalds, albo więcej Cię nie obronię.

— Tak pogrywasz? Okej. McDonalds, albo więcej Cię nie przekimam u siebie.

— O Ty. Dobra, pojedziemy do KFC po kubełek i b-smart'a, a później do McDonalds na frytki, nuggetsy, burgery, cole i lody. Zgoda? — nie powiem, kuszące. Akurat chcę jechać do KFC ze względu właśnie na te dwie pozycje, reszty nie lubię.

— Dobra, ale. Dla mnie lody czekoladowe. — postanowiłam.

— Zgoda. — chłopak uśmiechnął się po czym odpalił silnik i w końcu ruszyliśmy spod domu.

_____________________________________________
Witam Was bardzo serdecznie w drugim rozdziale już dzisiaj o Łajciorku.
Mam nadzieję, że się Wam spodobał.
Cya!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top