Prolog
Lisa poszła do szkoły jak zwykle spóźniona wraz ze swoją siostrą o rok młodszą chodzącą do tej samej klasy- Loki.
-Lisa,Loki jak zwykle spóźnione. Siadać na miejsca! To ma być już ostatnie spóźnienie!
- A co ona nam zrobi?!- zapytała niechcąco głośno Loki do swej siostry.
-Cisza! Dość tego! Pogadam z wychowawczynią i wymyślimy dla ciebie karę, a teraz siadaj!- powiedziała dalej ostro pani Żądło od Biologii
Pani Żądło ponieważ była surowa, oschła, nie miła, więc nikt jej nie lubił i to było jej przezwisko.
Pomimo tego jak pani była koszmarna, Loki i Lisa nie obawiały się niczego poważnego. Bowiem na szczęście wychowawczyni była cudowna. Nazywała się pani Barbara Kurska.
Była z języka niemieckiego, plastyki i muzyki.
Po skończonych lekcjach Lisa rozpuściła swoje brązowe długie włosy. Wtedy ktoś zakrył jej niebieskie oczy ręką. Był to Kornel. Chłopak Lisy.
-To jak, umówimy się na randkę?-zapytał
- No nie wiem... Kiedy?- zapytała z chytrym uśmieszkiem Lisa.
- Może dziś wieczorem? W Restauracji Monte Delacious?[Monte delaciołs]O 19:00?
- Zgoda
Niestety Kornel został przyłapany na biciu Kuby i nikt nie chciał słuchać ,że to Kuba zaczął, więc musiał iść do kozy.
[On]
-To jak? O której?- Zagadywała ją Loki.
Loki tak jak Lisa miała ten sam wzrost oraz kolor włosów. Tyle że Loki miała krótkie. Jej brązowe oczy migały teraz z zaciekawieniem.
- O 19:00- "niechcąco" wygadała Lisa.
- Kiedy ślub?- zażartowała Loki
- Oż ty- Lisa mówiąc to zaczęła gonić Loki.
[Loki]
*w domu*
Lisa, Loki i rodzice zasiedli do stołu. Nie było tylko jeszcze jej brata.
Brat był najstarszy w rodzinie. Miał na imię Larry. Miał czarne włosy po ojcu i niebieskie oczy po matce.
- Jak tam z Martinem?- dopytała się mama -Loki.
-Dobrze.- odpowiedziała.
Martin to był jej chłopak. Najlepsze jednak było to, że Martin i Kornel to bliźniacy. Na szczęście niepodobni.
- A Kornel?
- Mają dzisiaj randkę!- krzyknęła z zadowoleniem Loki
- Tylko wróć przed 23:00- oznajmił tatą
- Tato!- krzyknęła Lisa.
Tata jak nikt inny dla nich po prostu przesadzał. Nie bywał aż tak opiekuńczy i ichnie dzieci mogły nocować po za domem nawet w innym województwie. Ale w przypadku chłopaków było inaczej.
[Tata]
Była 19:00. Lisa i Kornel spotkali się na randce.
- Jestešmy razem 3 miesiące- oznajmił Kornel.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła- oznajmiła.
To było za mało powiedziane. Tak na prawdę to dopuki Kornel i Martin się Niepojawili, doputy dokuczano Lisie i Loki.
A to wszystko przez ich akcent. Bowiem ich dziadek to Polak od strony taty. Babcia i tata Amerykanie, a mama nikt nie wie poza nimi. Brat Amerykanin, a Lisa i Loki tak jak mama. Ale mieszkają w Polsce.
Randka trwała długo. Na szczęście Lisie udało się ubłagać tatę nawet na nocowanie. I dobrze, bo po 12:00 usnęła na Kornela muskularnych ramionach.
[Lisa]
Lisa obudziła się w łóżku. Szybko wstała. Była u Kornela. Spali w osobnym łóżku. Ona spała na Martina, bo on musiał wcześniej wstać. Była ubrana jak wczoraj.
- Cześć Lisa, obudziłaś się- oznajmił
- Cześć Kornel... Która godzina?- powiedziała nie co zaspanym głosem
-11:00
- 11:00?! Tak późno?- mówiąc to zerwała się z łóżka.
Po śniadaniu, Lisa posiedziała z godzinę po czym poszła do domu.
Doszła. O dziwo dom zamknięty był na klucz.
Co prawda Lisa miała klucz, ale zawsze ktoś był w domu. Weszła. Nie było żywej duszy.
Zadzwoniła do Loki. Nie odbierała. Zadzwoniła do rodziców. Też nie odbierali. Brat był na studiach i nic nie wiedział. Zadzwoniła do chłopaka i z lekkim płaczem i zdenerwowaniem, oraz z niepokojem opowiedziała o tym. Po pocieszające rozmowie zadzwoniła mama. Jej głos mówił sam przez siebie. Była zaniepokojona.
Lisa, twoja siostra...
__________________________________
Koniec prologu. Wiem na początku takie se, ale potem będzie fajne.
Części będą dodawane codziennie. Czasem może w weekend nie będę wstawiać
Words: 627
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top