VII - Czekoladowe włosy - VII

Ten rozdział może być biedniejszy, ponieważ jest pisany drugi raz :(. Poprzedni się usunął z notatnika i ślad po nim zaginął. Zostawcie dla niego znicza w sekcji komentarzy [*]

☛•☚

— Wyłączcie wodospad. — powiedział do jednego z pracowników fabryki, który na zrozumienia skrzyżował ręce w kształcie „X” i odszedł w stronę drzwi. 

Gdy tylko Umpa Lumpy wyprowadziły dziewczynkę wraz z resztą jej towarzyszącej grupy, nie licząc oczywiście Grace, mężczyzna chwycił mocno ją za nadgarstek i dalej poddenerwowany wyprowadził ją za drzwi. Ciągnąć dalej przez kolorowe korytarze. Przez chwile próbowała się wyrwać, ale mimo iż na to nie wyglądało, facet miał bardzo silny uścisk dłoni, przez co na jej nadgarstku, w miejscu w którym ją trzymał, pojawił się lekko siny odcisk. 

Po drodze czekolada ciągle kapała na kafelkową podłogę. Cześć czekolady zdążyła już zastygnąć. 

Po drodze gdy mijali jednego z Umpa Lumpów, odezwał się do niego zatrzymując gwałtownie, przez co Grace uderzyła czołem o jego brak. Tak, była od niego niższa o około głowę. 

— Przygotujcie mi oraz tej Pani jakieś ciuch na zmianę. Nie zapomnijcie o ręczniku i szamponie do włosów. — oznajmił, w końcu puszczając jej nadgarstek. 

Przyjrzała mu się dokładniej. Tak jak myślała, jego dłoń zostawiła po sobie siny, pulsujący odcisk. 

— Tutaj jest łazienka. — odezwał się do dziewczyny. — Będziesz mogła się umyć, bo raczej nie będziesz chciała wyjść w takim stanie. — zmarszczył brwi, krzywiąc nieznacznie usta.

— Przepraszam, ale to Pan powinien pójść umyć się pierwszy, w końcu to przeze mnie. — odpowiedziała mu od razu, patrząc prosto w jego fioletowe oczy.

Kojarzyła je skądś, ale nie mogła przypomnieć sobie skąd. 

— Mną się nie martw. Pójdę do łazienki obok. — uśmiechnął się pokrzepiająco. 

Tę jakże zawziętą rozmowę przerwały dwa  Umpa Lumpy, trzymający w dłoniach przygotowane rzeczy. Jeden z nich podał trzymane przez siebie ciuchy Grace, a drugi mężczyźnie stojącym obok. 

Dziewczyna lekko się uśmiechnęła i z wdzięcznością przyjęła podarunek. Odwróciła się w stronę faceta i zadała pytanie.

— A gdzie dokładnie jest ta łazienka? — brązowowłosy również odwrócił się w jej stronę, przez chwile nie nadążając za jej pytaniem. Parę sekund zajęło mu skoncentrowanie się ja rzeczywistości i odpowiedzeniu na pytanie dziewczyny.

— Za tobą. — niespodziewanie się uśmiechnął, a usta wykrzywił w dziwacznym uśmiechu.

Kobieta się odwróciła i rzeczywiście znajdowały się tam drzwi. Szybkim krokiem ruszyła do nich, uchyliła lekko i już chciała wejść, ale kątem oka zauważyła, że mężczyzna jej się przypatruje.

— Dziękuje. — powiedziała onieśmielona, co wyrwało go z zamyślenia.

Grace wchodząc do białego pomieszczenia, zamknęła drzwi na klucz, który znajdował się na szafce obok. Odłożyła ciuchy z ręcznikiem na blat stołu, a szampon położyła obok kabiny prysznicowej. Zdziwił ją fakt, że jak na łazienkę dla Umpa Lumpów, była normalnych ludzkich rozmiarów… a w fabryce z tęgo co wiedziała, żaden człowiek, oprócz Pana Wonki, nie pracował.

Stanęła na przeciw lustra i oniemiała. 

Była cała biała, wliczając w to włosy, brwi i rzęsy. Wszystko było pokryte czekoladą, która na dodatek zdążyła zaschnąć. Jedyne co jej się w tym podobało, był piękny unoszący się zapach, dlatego też ukazała kawałek ze swetra i spróbowała.

Czekolada była nieziemska. Z ręką na sercu mogła powiedzieć, że nigdy lepszej nie jadła. Konsystencja była idealnie zrobiona, widać, że wodospad wykonuje przeznaczoną sobie robotę, jak najlepiej potrafi. 

Zdecydowanie, ten słodycz,  jest lepszy  od tego z kawiarenki. Ta, jest po prostu idealna. Nie da się tego porównywać słowami. 

Gdy zjadła kawałek, chciała skonsumować więcej, ale przypomniało jej się, że nie jest u siebie i nie wypadało by przedłużać gościnności gospodarza.

Na początku zdjęła swoje buty, potem  spodnie, rajtuzy, sweterek i ostatnią koszulkę. Gotowa weszła pod kabinę. Nigdy nie miała takich dobrze warunków na kąpiel. W sierocińcu miała ograniczony czas i chłodną wodę, a w swoim mieszkaniu posiada tylko wąską wannę. 

Wyszorowała dokładnie całe ciało. Jednak najtrudniejszym elementem do umycia,  były włosy, zaschnięta czekolada nie chciała z nich zejść, dlatego postanowiła łamać ją i zeskrobywać z resztek włosów, co po dłuższym czasie przyniosło efekty.

Szampon, który dostała, pachniał gorzką czekoladą. Tak bardzo jej się ten zapach spodobał, że zapragnęła go kupić. Popatrzyła na opakowanie, ale nie było żadnej etykiety, co ją nieco zasmuciło. 

Gdy wyszła z kabiny, opatuliła się włochatym ręcznikiem, który zadziwiająco był bardzo wygodny i chłonny. Włosy rozczesała palcami, a potem wysuszyła suszarką, którą znalazła w jednej z półek szafki. 

Gdy głowa była już sucha, chwyciła za przygotowane jej ubrania na zmianę. Była to piękna, różowa sukienka. Od zawsze chciała mieć jakąś podobną, ale nigdy nie było ją na takie rarytasy stać. Do kompletu, dali jej tego samego koloru grube rajstopy, oraz potrzebną bieliznę.

Chwilę się zastanawiała, czy może to ubrać, w końcu na pewno było to bardzo drogie, ale z drugiej strony nie chciała iść prosić o coś innego w samej bieliźnie. Co niesłychane, wszystko pasowało jak ulał, jakby szyte na zamówienie. 

☛•☚

Pan Wonka zdążył już się umyć i przebrać. Dlatego, właśnie teraz czekał oparty o przeciwną ścianę, na dziewczynę. Rozmyślał nad tym, czemu pozwolił jej się umyć w prywatnej łazience, a sam poszedł do tej przystosowanej dla mniejszych mieszkańców, jak i pracowników fabryki. Nie wiedział czemu tak postąpił, ale zwalił to na swoją gościnność. 

Dziewczyna jak na jego oko, zbyt długo nie wychodziła z łazienki, dlatego odepchnął się energicznie od ściany i podszedł szybkim, dosyć sztywnym krokiem do drzwi, już chciał zapukać, ale szybko się cofnął, ponieważ drzwi łagodnie się otworzyły. Wyszła z nich oczekiwana przez niego dziewczyna. Sukienka, którą dostała, pasowała na nią idealne. Nawet nie wiedział, od kiedy w fabryce mieli taki rodzaj ciuchów i przede wszystkim do czego ich używali… 

— Um. Chciałam Pana przeprosić. — zaczęła, wyrywając go z zamyślenia. — Przeze mnie wpadł Pan do czekoladowej rzeki.

— Oh, nie martw się. — nagle się ożywił. — To wina tej nie wychowanej smarkuli, dzieci w tych czasach są bardzo… — przez chwilę nie wiedział co powiedzieć.

— Wybredne? — dokończyła za niego kobieta.

— Tak. — uśmiechnął się lekko, lecz po chwili jego uśmiech zszedł z twarzy. — Moje obawy niestety musiały się spełnić. — Grace popatrzyła na niego z niezrozumieniem, dlatego zaraz potem kontynuował. — Podczas kontaktu z czekoladą..  największą styczności miały włosy.. a, że mikstura nie jest do końca dopracowana pod względem składnikowym do nowych słodyczy… musiały nastąpić małe komplikacje. — mężczyzna mówił bardzo ogólnikowo, dlatego powoli zaczynało irytować to Grace. — Pewnie połączenie słodkich cukrowych pianek, z krówkowymi pastylkami w formie mlecznej musiało zawieść, ewidentnie za dużo sproszkowanego mleka.

— Czyli? Coś się takiego stało? — przerwała mu kobieta.

Mężczyzna przełknął głośno ślinę i jeszcze bardziej się skrzywił.

— Po prostu.. musiałaś się skusić na kawałek czekolady…. i 

— I co? 

— Twoje włosy są teraz białe. — powiedział na jednym wdechu.

Kobieta stanęła z rozszerzonymi szeroko oczyma. Co, ale jak to możliwe pomyślała.

— J-Jak, ja się pokaże ludziom? — spytała sarkastycznie, pytając bardziej samą siebie, ale brązowowłosy tego nie zrozumiał.

— Ale tak koniec końców, białe włosy to nic zł — nie dokończył wypowiedzi, bo przerwał mu morderczy wzrok Grace.

Mężczyzna nie wiedząc co zrobić, spojrzał na zegarek znajdujący się pod rękawem jego płaszcza. Była idealna godzina, na zmianę tematu.

— Cóż, nie zdążysz już pójść na ostatnią atrakcje. Ale obiad dalej na nas czeka. — uśmiechnął się w nieszczerym uśmiechu. — Chodź za mną. — był po prostu zestresowany, nie wiedział co miał w takiej sytuacji zrobić. 

☛•☚

Gdy dotarli na stołówkę, dziewczyna zdążyła ochłonąć i poukładać sobie wszystko w głowie. 

Usiadła na przeciw mężczyzny, o tylko w tym miejscu było nałożone i nakryte do stołu. W miskach czekała na nich świeżo odgrzewana zupa pomidorowa. 

Grace musiała przyznać, że nigdy nie jadła tak pysznej zupy. Za to dla faceta, było to coś bardzo zwykłego i monotonnego, ponieważ je tego typu rzeczy niemal codziennie. 

Gdy obydwoje czekali na podanie drugiego dania, brązowowłosy postanowił rozpocząć krótką rozmowę.

— Tak w ogóle to nazywam się Willy. Willy Wonka, a ty? — zapytał przypatrując się kobiecie.

— Jestem Grace. Grace Mackenize. — przedstawiła się.

— A wiec… Grace. — zrobił chwile przerwy, nie wiedząc czy może się tak do niej zwracać. Kobieta na szczęście pokiwała głową twierdząco. — Do jutra stworze coś na poprawę stanu twoich włosów. Przyjdź godzinkę przed otwarciem fabryki, będę czekał. Zdążysz jeszcze nadrobić zwiedzanie. — według Grace, ten cały Willy Wonka był co nieco dziwny, ponieważ po raz któryś tego dnia, zmienił swój nastrój, ale tym razem, jak mogła stwierdzić, uśmiechnął się szczerze. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top