Rozdział 36. Zasłużyłeś na karę.

Głośny dźwięk budzika dość brutalnie wyrwał Stylesa ze słodkiego snu, gdzie sam dumnie przechadzał się pośród modowych ikon z kieliszkiem szampana w dłoni oraz ręką Louisa w drugiej. Czasami naprawdę wątpił w słuszność ustawiania go w dni wolne od szkoły... Z cichym jękiem niezadowolenia po omacku sięgnął po telefon by wyłączyć irytujące pikanie - nie miał serca ustawiać ulubionej piosenki, wyobrażając sobie tego konsekwencje - i dopiero wtedy powoli otworzył oczy. Od razu lepiej mu się budziło, kiedy pierwszym, co ujrzał był delikatny, czuły uśmiech jego chłopaka oraz te błękitne, lśniące oczy.

- Hej... - szepnął, jeszcze nie do końca świadomy tego wszystkiego. Lecz, o dziwo, widok jego chłopaka zaraz po obudzeniu zamiast dziwić, był czymś bardzo naturalnym, oczywistym, jakby już od lat mieszkali razem i takie poranki wchodziły w skład ich rutyny.

Louis nie był pewny, o której Harry zasnął, ale wysoce prawdopodobne było, że nastąpiło to między czwartą a piąta nad ranem. Po prostu w pewnym momencie jego ogromne oczy śledziły Królika Bugsa, a w następnym już pozostały przymknięte, oddech się wyrównał, wargi nieznacznie rozchyliły... Całe napięcie zniknęło z jego twarzy, w wyniku czego nagle zaczął przypominać anioła bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Tak delikatny, bezbronny... Tomlinson tylko poprawił na nim kołdrę i ostrożnie przycisnął usta do jego skroni z cichym dobranoc. Nie powinien się odzywać, jednak jego głos w tamtym momencie był cichszy, niż słowa postaci z bajki, dlatego nawet się tym nie przejął. Następnie wyłączył laptopa i odłożył na bok, by spędzić kolejne długie godziny z telefonem w ręce, póki piękne oczy jego chłopaka na nowo na niego nie spojrzały.

- Shh... - uciszył Stylesa, dodatkowo przykładając palec do ust.

Harry potrzebował kilku wdechów oraz mrugnięć oczami, by całkiem odgonić senność. Wraz z tym powróciło wspomnienie minionej nocy oraz resztki zdrowego rozsądku, czy też czegoś stworzonego na jego podobieństwo. Skinął posłusznie głową i wtulił w ciało starszego chłopaka z ramionami oplecionymi wokół jego talii. Westchnął cicho, czując przyjemne ciepło oraz stały zapach szatyna, jakąś mieszankę dymu papierosowego oraz wanilii, co razem tworzyło bardzo kojącą mieszankę. Nigdy nie przyszło mu do głowy, jak bardzo potrzebował takich poranków i już zdążył żałować, że szybko się to nie powtórzy.

- Wszystkiego najlepszego, Lou - szepnął. Tomlinson był już pełnoletni...

Louis w odpowiedzi mocniej przytulił swojego chłopaka i pocałował go w czubek głowy. Nie wyobrażał sobie lepiej zacząć tego dnia, niż z Harrym u boku i tak naprawdę było to jednym, co w tamtym momencie potrzebował. Prezenty, czy inne atrakcje były jedynie dodatkami, przyjemnymi elementami. Nawet nie sądził, że mógłby tak bardzo się w nim zakochać, a jednak z dnia na dzień miłość względem tego uroczego chłopca rosła o kilka rozmiarów i szczerze nie wiedział, gdzie ją pomieści, jeśli wciąż w tak szybkim tempie będzie puchła w jego sercu. Choć mogła nawet je rozsadzić, a umarłby szczęśliwy.

Starał się nie odsuwać za bardzo od swojego chłopaka, kiedy sięgnął po notes by napisać krótką wiadomość:

Spałeś?

Niee. Ale nie przejmuj się, po prostu czasami mam problem ze snem i raz potrafię spać 15 godzin, a czasami nie mogę zasnąć dwa dni. To u mnie normalne

Styles spojrzał z troską na swojego chłopaka, ale Louis zbył go machnięciem ręki i krótko pocałował, kończąc tym dyskusję.

Harry odsunął się z cichym westchnieniem, by móc wstać z łóżka i zacząć się szykować. Czuł się bardzo nieswojo, budząc się w dresach; to trochę jakby zasnął w pełnym ubraniu. Z niechęcią przyjrzał się szaremu materiałowi, by zaraz napotkać pytający wzrok szatyna. Wzruszył ramionami i sięgnął po notes, żeby szybko nabazgrać kilka słów pod całkiem ładnym pismem swojego chłopaka.

Nie przywykłem do spania tak okrytym

Louis zmarszczył brwi, raz po raz czytając te kilka słów. Jeszcze raz szybko zerknął na Stylesa po czym sięgnął po długopis, żeby napisać odpowiedź, co trwało naprawdę krótko, lecz w oczach bruneta zdawało się ciągnąć bez końca. Prawdopodobnie przyczynił się do tego dziwny wyraz twarzy starszego chłopaka...

Mam przez to rozumieć, że śpisz nago?

Harry'emu już nie chciało się odpisywać, dlatego tylko uśmiechnął się lekko i skinął głową. To nie było, aż tak dziwne, żeby Louis miał go zaraz wyśmiać? Miał ku temu o wiele więcej okazji, a jakoś wciąż tego nie robił, więc taki detal nie mógłby być czymś złym...

I jak ja będę teraz spokojnie spędzał noce z tą informacją?

Na policzkach chłopaka po raz kolejny pojawił się intensywny rumieniec, jednak w żaden sposób nie przeszkodziło to w puszczeniu Tomlinsonowi oczka oraz nieśmiałym uśmiechu. I na tym kończyła się cała jego odwaga, a chłopak prawie natychmiastowo skupił się na swojej półce z ubraniami. Tego dnia nie mógł postawić na nic eleganckiego, sztywnego, co jednak w jakiś sposób ograniczało jego wybór. Skupiony na przeglądaniu bluz, nawet nie zwrócił uwagi na Louisa, póki silne ramiona nie oplotły go na wysokości talii,

- Hm? - zamruczał zaskoczony na widok kartki z notesu.

Będę mógł zatrzymać bluzkę? Jest fajna i wygodna

Harry zaśmiał się cicho i odwrócił w stronę szatyna, by z czułym uśmiechem skinąć głową i krótko pocałować. Właściwie nawet podobało mu się, jak Tomlinson wyglądał w jego koszulce, więc dlaczego nie?

- Harry? Dlaczego zamknąłeś drzwi? - pukanie rodzicielki przerwało ten uroczy moment.

Styles zaskoczony odsunął się od swojego chłopaka i spojrzał na niego z paniką w oczach. Na szczęście chociaż Louis zachował zimną krew i szybko zgarnął swój plecak oraz kurtkę by z najbardziej wyraźnymi dowodami jego obecności zamknąć się w łazience. Brunet jak nigdy cieszył się z tego, że ma swoją prywatną...

- Uh... Ja... Właśnie się przebierałem - odpowiedział, brzmiąc przy tym bardziej nerwowo, niż by tego chciał. Jeszcze tylko szybko rzucił okiem, czy nic nie wyglądało podejrzanie i przekręcił kluczyk. Odczuwał przy tym ogromną ulgę, że nie zapomniał zabezpieczyć drzwi zanim położyli się spać. - Coś się stało?

Kobieta, nie czekając na zaproszenie, weszła do pokoju syna i szybko się rozejrzała, jakby wyczuwała, że coś przed nią ukrywał. Zaraz jednak przywołała na twarz swój szeroki uśmiech i odwróciła się w stronę Stylesa.

- Przed chwilą widziałam się z Niallem. Przyszedł poprosić, czy nie mógłbyś z nim wyjść na kilka godzin, bo popołudniu mają lot do Irlandii.

- Oh... Um... I co odpowiedziałaś?

Chłopak był już tak podekscytowany wizją wyjścia z chłopakami do parku trampolin, że kompletnie zapomniał o karze. Ale przecież Zayn obiecał pomóc... Lecz pomoc nie gwarantowała stu procentowej zgody, prawda?

- Harry, synku... Wiesz, że nie powinnam się zgadzać? Zasłużyłeś na karę.

Styles zacisnął mocno zęby, nie ufając samemu sobie, czy w przypływie złości nie powiedziałaby za dużo niewłaściwych słów. W końcu obiecał Malikowi, że będzie grzeczny i posłuszny. Nie mógł sprawiać problemów, jeśli to miało się udać. A chodziło o coś więcej, niż tylko jego. Chodziło o tego uroczego chłopaka, który chował się w łazience. Nie mógł go zawieść.

- Tak, mamo. Rozumiem...

- Masz wrócić najpóźniej o piętnastej, dobrze? Ani minuty spóźnienia. A kara wciąż obowiązuje do końca roku, choć i tak już raczej nie będziesz miał z kim wychodzić.

Harry nawet nie miał siły się uśmiechnąć, kiedy dotarły do niego ostatnie słowa. Wiedział, że nie miała nic złego na myśli, w jej oczach był to niezaprzeczalny fakt, a mimo to, jakoś go zabolały. Mimo wszystko zdobył się na wykonanie kilku kroków w kierunku Anne i na krótki uścisk.

- Dziękuję - szepnął. - Obiecuję być punktualnie, a nawet przed czasem.

- Proszę. Ja muszę jeszcze wyjść na chwilę, to jak będziesz wychodził, zamknij dom, dobrze? I pamiętaj, że bardzo cię kocham.

- Ja ciebie też...

Ledwo kobieta wyszła z pokoju, a Harry zamknął za nią drzwi na klucz. Jeszcze tylko przez moment nasłuchiwał jej kroków na schodach, póki nie zapukał do łazienki, by poinformować swojego chłopaka, że może wyjść. Louis ostrożnie wyjrzał, ale mimo ryzyka wpadki, szeroki uśmiech nie znikał z jego twarzy. Zawsze lubił stąpać po krawędzi, być może stąd jego zamiłowanie do ekstremalnych karuzel, czy też wyścigów, toteż ta sytuacja zdawała się być bardzo ekscytująca. Adrenalina wciąż krążyła w jego żyłach, kiedy wpił się w lekko uchylone, malinowe wargi młodszego chłopaka, łącząc ich dłonie w delikatnym uścisku. Nie czekał długo do pogłębienia pieszczoty, a ciche pomruki i westchnienia Stylesa były wszystkim, czego w tamtym momencie pragnął słyszeć. Dlatego wydał z siebie głośny jęk protestu, gdy Harry pierwszy się odsunął.

- Idź się szybko umyć - szepnął najciszej, jak tylko potrafił. - Nie mamy dużo czasu. Wymkniesz się pierwszy, dobrze?

Tomlinson zdecydował się spotkać z przyjaciółmi dość wcześnie ze względu na Nialla oraz Liama, którzy zawsze opuszczali Londyn na czas świąt, jednak z czasem zaczął wątpić w swoje plany. Niech sobie jadą, tylko zostawią prezenty i pozwolą mu nacieszyć się czasem spędzonym z Harrym. W chłopaku było coś uzależniającego bardziej, niż papierosy, adrenalina, czy cokolwiek innego; z każdą kolejną godziną w towarzystwie tego słodkiego chłopca pragnął więcej, więcej...

- A może do mnie dołączysz?

Styles zawstydzony pokręcił przecząco głową, wycofując się bardziej.

- Bez podtekstów. Tylko prysznic.

- Louis. Nie chcę, okay? - mimo bardzo cichego tonu głosu, rozbrzmiewała w nim wielka determinacja. Dlatego Tomlinson już nie naciskał, tyko delikatnie go pocałował i wypchnął za drzwi.

Wszystko potoczyło się bardzo szybko i nadzwyczaj sprawnie. Wręcz trudno było uwierzyć w ich szczęście, skoro tak bardzo ryzykowali. A jednak żadna z czarnych myśli Harry'ego się nie spełniła. Szatyn zdołał spokojnie wymknąć się tylnym wejściem, kiedy Anne była w sklepie, odczekali, aż wróci, by Styles wraz z Niallem - którego musiał mocno wyściskać w podziękowaniu - mógł spokojnie udać się w kierunku Tesco, gdzie Tomlinson zaparkował swój samochód, po czym we trzech pojechali w kierunku pierwszego z dwóch elementów wycieczki. A wszystko poszło tak gładko...

Kiedy tylko oczom Harry'ego ukazał się Zayn, bez ostrzeżenia szybko do niego podbiegł i mocno przytulił. Każdy wyglądał na zdezorientowanego, jednak to właśnie na twarzy Malika dało się ujrzeć największe zaskoczenie. Lecz zamiast zadawania jakichkolwiek pytań, po prostu ostrożnie go objął, dając Stylesowi chwilę, o ile jego kości miały pozostać w nienaruszonym stanie.

- Dziękuję za pomoc.

- Oh, o to biega... Nie ma za co, młody. Obiecałem, nie?

- Hej, ja też się wykazałem w tej sprawie! - wtrącił się Horan, na co grupka przyjaciół odpowiedziała cichym śmiechem.

Harry wywrócił oczami i w końcu puścił Zayna. Malik uśmiechnął się do niego z delikatną dozą czułości i prawe od razu wtulił w ramiona swojego chłopaka. Styles był naprawdę uroczym dzieciakiem, dlatego naturalnym odruchem było czynienie czegokolwiek, byleby był szczęśliwszy. Od dawna stał się ich słodką maskotką.

- Tobie już dziękowałem, nie marudź - prychnął Harry, klepiąc Irlandczyka po ramieniu.

- Ale weź, to było zajebiste! Czułem się, jak jakiś tajny agent! AirPodsy w uszach, ukryte pod czapką i głos Zee mówiący mi, co mam jej mówić! - Blondyn ułożył dłonie w imitacji pistoletu i przybrał na twarz poważną minę. - Jestem Horan. Niall Horan.

- Ta, cokolwiek - parsknął Louis. - Idziemy?

- Oi, oi! - krzyknął Irlandczyk i pierwszy wszedł do budynku. Nawet nie potrafił pojąć, jak nudne wiódł życie, nim poznał tych chłopaków. Jasne, nie mógł narzekać na Stylesa, w końcu obaj również nieźle się bawili, mieli swoje przygody, jednak od kilku miesięcy natężenie ich wzrosło kilkukrotnie.

Włącznie z przebraniem, zabawą oraz odpoczynkiem przesiedzieli tam dwie godziny, a każdy skończył wymęczony, ale szczęśliwy. Oczywiście nie obyło się bez małej sprzeczki Louisa i Zayna, lecz nie należało to do rzeczy, którymi warto się przejmować. Tomlinson nieskromnie musiał przyznać, iż była to najlepsza osiemnastka w ich paczce. A na pewno lepsza od Liama, kiedy to zwyczajnie skończyli w klubie tańcząc i pijąc, aż całkiem urwał się im film. Jedynym plusem tej sytuacji, był fakt, iż to Payne cały czas stawiał, a darmowego alkoholu się nie odmawia.

Po wszystkim przyszła pora na drugą część, czyli prezenty - w których skład wchodziła między innymi nowiuteńka bluza Adidas, gra na konsolę, bilety na koncert, kolaż zdjęć, nieprzyzwoicie drogie wino, czy też krem przecieciwzmarszczkowy - oraz obiad w wykwintnej restauracji zwanej popularnie McDonald's.

- Dlaczego nie KFC? - prychnął Zayn, z uwagą śledząc wzrokiem ofertę.

- Mają chujowe shaki, sorry - odparł Louis, rozważając różne zabawki w zestawach Happy Meal.

Malik spojrzał na swojego przyjaciela z oburzeniem, już gotów zacząć się kłócić, lecz dłoń Liama na jego ramieniu ostudziła jego zapędy. W końcu to urodziny Tomlinsona, musiał się dostosować. Tylko z tego powodu.

Nikogo nie zaskoczyło, że to Niall skończył z najbardziej wypchaną tacką, ani to, że Louis niewiele przy nim odstawał. Jeśli chodziło o fast foody, to nigdy nie lubili się ograniczać. Jedynie Harry pozostał o samych frytkach oraz napoju, skoro nie jadł mięsa, a tylko na myśl o cukrze zaczynało go mdlić. Zdecydowanie w nocy przesadzili.

- Jak możesz odmówić takiego dobrego burgera? - Liam pokręcił głową zdegustowany. Pewnie, każdy szanował jego bezmięsną dietę, lecz nikomu to nie przeszkadzało co jakiś czas wtrącać krótkie przytyki.

- Nie chcę myśleć, co jest w składzie tego kotleta. I śmiem sądził, że będę zdrowszy, niż wy po swoich bekonach i innych tłustych rzeczach napakowanych chemią. Tak tylko mówię.

Horan w odpowiedzi rzucił w przyjaciela frytką, bo przecież, jak ktoś może obrażać jego kurczaczki i inne mięsne potrawy? I był gotów poświęcić nawet część jedzenia w imię wyższych racji.

- Hej! - Harry dodatkowo przedłużył samogłoskę, patrząc z wyrzutem na Irlandczyka. Chociaż... Darmowa frytka?

- Jak z dziećmi - mruknął Liam, a zaraz to on dostał w nos od Nialla. - Za co?!

- Możemy się już skupić na najważniejszej osobie, czyli na mnie? - wtrącił się Tomlinson.

Styles zaśmiał się cicho i pocałował policzek swojego chłopaka, co w prosty sposób udobruchało szatyna.

- Ej, Tommo, a jak tam twój tatuś? - zagadał Zayn. - Wpadnie na święta?

Pozorny obserwator najprawdopodobniej niczego by nie zauważył, jednak Harry zawsze poświęcał mu dużo uwagi i nie sposób było, żeby przeoczył ten chwilowy cień bólu, jaki przewinął się przez twarz chłopaka. Zaraz wszystkie emocje zostały przysłonięte przez kpiący uśmieszek oraz nonszalanckie poprawienie grzywki.

- Nie. Ten kutas napisał mi wiadomość, że nie da rady się ze mną spotkać przez najbliższe kilka dni, bo się źle czuje. Oh, przy tym oczywiście podkreśli kilka razy, jak bardzo jest mu z tego powodu przykro.

- Lou, nie mów tak o ojcu... - mruknął najmłodszy.

Tomlinson wzruszył tylko ramionami i skupił się na swoim jedzeniu, uważając temat za zamknięty. Nie zamierzał po raz kolejny się użalać, przecież miał prawie osiemnaście lat na przyzwyczajenie się do życia bez tego mężczyzny. Nawet jeśli liczył, że mężczyzna się pojawi chociaż na jego urodzinach... Tak naprawdę nastąpiłoby to pierwszy raz. Kurwa.

- Zrobiłbym sobie nowy tatuaż - wyznał po chwili. - Wiecie, coś z okazji osiemnastki.

- Masz jakiś pomysł? - zainteresował się Liam. W tym czasie nieprzerwanie bawił się palcami swojego chłopaka i rysował wzorki na jego nowym dziele na dłoni. Był jednym z jego ulubionych, szczególnie przez sposób, w jaki ich złączone ręce jeszcze bardziej do siebie pasowały.

- Najlepiej coś najbardziej randomowego, jak to tylko możliwe - zaśmiał się szatyn. Dorosłość brzmiała wystarczająco poważnie, żeby jeszcze miał się tak zachowywać. - Zee, masz jakiś pomysł?

- Pierdolnij sobie pingwina na dupie, czy coś.

Tomlinson wybuchnął głośniejszym śmiechem, zwracając na siebie uwagę większości osób w lokalu. To nie tak, że jakkolwiek się tym przejął.

- Ale, Hazz, potrzymasz mnie za rękę? Wiesz, tam może boleć.

- Ty... Ty poważnie chcesz to zrobić?! Odbiło ci?

- Będzie zabawnie! - Louis puścił chłopakowi oczko i dodatkowo jeszcze krótko pocałował, kiedy to nie zmieniło wyrazu twarzy Stylesa. Harry nie zamierzał udawać, że podoba mu się tak nieodpowiedzialna decyzja, ale zdążył już poznać go na tyle dobrze, by wiedzieć, iż w tej sytuacji powoływanie się na zdrowy rozsądek nie miało sensu. Przecież coś takiego nie leżało w słowniku Tomlinsona.

- Rób, co chcesz, ale nie mogę być przy tobie. Wiesz, że zaraz muszę wracać do domu.

- Właśnie, zaraz idziemy - wtrącił się Niall. - Za godzinę jadę na lotnisko, także...

- Mogę was podrzucić, również będę jechał - zaproponował Payne. - Też niedługo jedziemy z rodzinami, więc będę się zbierał.

- Wszyscy mnie zostawiają... - mruknął Louis z przesadnym smutkiem. - To wesołych świąt?

Przyjaciele odpowiedzieli tym samym i wyściskali na pożegnanie. Jedynie Tomlinson przytrzymał Harry'ego na dłużej, by szepnąć do jego ucha:

- Dziękuję. To były najlepsze urodziny mojego życia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top