2. Nieoczekiwany przeciwnik (korekta)

Ninja nie zwlekając dłużej, szybko stworzyli smoki żywiołów, po czym polecieli w kierunku pozostawionej Perły. Wyruszając na ten wypad, nie spodziewali się, że cokolwiek może zagrozić miastu czy też ich przyjaciołom. A jednak rzeczywistość okazała się być zupełnie inna i przyszykowała dla nich najwidoczniej kilka niespodzianek. Oczywiście byli oni zaniepokojeni tym, co mogą zastać na miejscu. Kto lub co skłoniło Nyę do uruchomienia cichego alarmu? Z czym nie byłaby w stanie poradzić sobie sama? No i co było przyczyną zerwania połączenia, którą wyczuł Zane? Co zrozumiałe najbardziej martwili się Jay i Kai ze względu na to, że w życiu ich obojga czarnowłosa zajmowała naprawdę istotne miejsce.  Właśnie dlatego, mimo wyraźnego zakazu Lloyda, wyprzedzili resztę i we dwóch dotarli na statek jako pierwsi. 

O dziwo wszystko na pierwszy rzut oka wyglądało zwyczajnie. To jednak nie uspokoiło przyjaciół. Wręcz przeciwnie. Wzbudziło u nich jeszcze większy niepokój. Wylądowali jednak na pokładzie, nie mając większego wyboru. Następnie rozejrzeli się uważnie po górnej części pokładu, szukając jakichkolwiek oznak zagrożenia lub czającego się w cieniu wroga. Żaden z nich niczego jednak nie zauważył. Pozostało więc tylko jedno rozwiązanie.

- Nya!- krzyknął mocno już tym wszystkim zaniepokojony Kai. Spodziewał się bowiem zastać siostrę walczącą z wrogami, lub właśnie wyrzucającą ostatniego z nich za burtę. Zamiast tego otaczała go złowroga cisza.

Fakt zaś, żs nikt mu nie odpowiedział, wcale nie poprawiał sytuacji. Chłopcy jeszcze kilka razy ponowili próbę, ale niestety z równie marnym skutkiem.

- Dobra dosyć tego. Chodźmy się rozejrzeć.- zarządził mistrz ognia, mając już dość dotychczasowej bezczynności. A jego znany powszechnie ognisty temperament nie ułatwiał zapanowania nad rozszalałymi w tej chwili emocjami.

-Jasne.- Jay'owi zaś nie trzeba było dwa razy powtarzać. Chętnie przystał na ten pomysł, a co więcej, udoskonalił go.- Pójdę sprawdzić centrum dowodzenia, a ty zajmij się resztą pokładu.

Dzięki temu podziałowi mieli większe szanse na szybkie rozwiązanie zagadki, co się tu właściwie wydarzyło, oraz na znalezienie być może wciąż czających się w pobliżu wrogów. Co zaś najważniejsze, szybciej mogli ustalić położenie Nyi i ich senseia, co w tej chwili było dla obu priorytetem.

Czerwony ninja skinął głową na znak zgody i obaj ruszyli w swoje strony, nie biorąc jednak pod uwagę, że rozdzielając się, znacząco zmniejszają swoje umiejętności bojowe i rezygnują z przewagi jaką zazwyczaj daje im praca zespołowa.

Sytuacja u Kai'a.

Czerwony ninja w pierwszej kolejności poszedł sprawdzić sypialnie i ich okolice. Kiedy tam dotarł ujrzał coś, co go jeszcze bardziej zaniepokoiło, a były to ślady walki. Meble były porozrzucane, drzwi pootwierane, a gdzie niegdzie można było dostrzec rozlaną wodę.

-Jeżeli woda jeszcze nie wyschła to oznacza... że ten kto to zrobił, wciąż może być na statku.-zauważył Kai półszeptem, przyglądając się pozostawionemu pobojowisku. Chciał też jak najszybciej powiadomić o swoim odkryciu Jay'a, ale nagle usłyszał za sobą głos, który z pewnością nie należał do jego towarzysza.

-Bardzo dobry wniosek ninjo ognia. Jesteś bardziej spostrzegawczy niż myślałem.

Zaraz po tych słowach Kai gwałtownie odwrócił się i ujrzał za sobą zarys osoby, która celowo stała w cieniu. Już miał krzyknąć, aby ostrzec Jay'a, ale nagle poczuł silny podmuch powietrza skierowany w niego w ten sposób, że wzięcie choćby niewielkiego oddechu podchodziło pod prawdziwe wyzwanie. Postanowił więc spróbować ataku, ale to również okazało się niemożliwe. Kiedy tylko spróbował zapalić ogień, ten pod wpływem silnego podmichu natychmiast się zgasił. Po chwili naprawdę zaczęło mu brakować powietrza, przez co czuł się coraz słabiej. W pewnym momencie zauważył jeszcze kątem oka poruszający się w kącie pomieszczenia przemykający pod ścianą tajemniczy cień, którego nie potrafił jednak zidentyfikować. Być może była to zwykła halucynacja spowodowana brakiem wystarczającej ilości tlenu. Po kilkunastu sekundach zaś zakręciło mu się w głowie i upadł bezwładnie na ziemię.

Tymczasem u Jay'a.

Ninja piorunów skierował się we wcześniej wspomnianym kierunku. Oczywiście bardzo martwił się o senseia, ale znacznie bardziej o Nyę. Bał się, że mogło jej się coś stać. Albo, że przybyli za późno. Lub, że w tej chwili jego ukochana potrzebuje jego pomocy, a on nawet nie wie gdzie ona może być i od czego powinien zacząć. W pewnej chwili zganił się w myšlach za takie zapeszanie. W końcu jeszcze nic nie wiadomo i nie ma się co martwić na zapas. Co ciekawe te wszystkie myśli przewinęły mu się przez głowę jeszcze zanim zdążył dojść do centrum dowodzenia, od którego był oddalony... aż o jakieś kilka metrów.

Kiedy już wreszcie dotarł do celu włączył kamery. Na szczęście wszystkie działały. No prawie wszystkie, jak po chwili zauważył Jay. Jedna była uszkodzona. Ta na głównym pokładzie. Nagle jedna z nich zwróciła jego uwagę. Zobaczył na niej nieprzytomnego Kai'a. Jednak nie widział nikogo więcej. Nikogo kto mógł być sprawcą całego tego zamieszania.

Nagle jego szósty zmysł, wyćwiczony przez lata treningów ostrzegł go o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Instynktownie więc odskoczył i odwrócił się w stronę drzwi. Jak się okazało, w ostatnim momencie, bo tuż obok przeleciał przedmiot, który zapewne był wycelowany właśnie w niego.

-Dam ci dwie rady mistrzu piorunów. Po pierwsze, na przyszłość lepiej się nie rozdzielajcie. Stanowicie wtedy zbyt łatwy cel.

Słowa te należały do tajemniczej postaci, która zbliżała się w stronę drzwi. Lecz z powodu panujących na zewnątrz ciemności, Jay nie był w stanie jej jak na razie rozpoznać. Nie mógł się jednak oprzeć wrażeniu, że skądś kojarzył ten głos. I to na dodatek bardzo dobrze, ale w tej chwili nie mógł połączyć faktów. Dlatego chcąc kupić sobie trochę czasu zapytał.

-A druga?- choć w głosie nie dało się wyczuć zbytniego napięcia, a raczej nonszalancję i rozluźnienie, wojownik wiedział, że sytuacja nie przedstawiała się zbyt kolorowo. Na wsparcie mógł liczyć co najwyżej za kilka minut, a jego przeciwnik, kimkolwiek by nie był, wydawał się całkiem pewny swego. Mimo to sięgnął on po broń zawieszoną jak zwykle na plecach.

Jednak następne słowa przeciwnika całkowicie wybiły go z rytmu i skołowały bardziej niż dotychczas.

-Zawsze pilnuj tyłów.

-Że co?- spytał, tym samym tracąc czujność i zbyt późno zrozumiał sens poprzedniej wypowiedzi.

W tym też momencie poczuł silne uderzenie w tył głowy, które powaliło go na ziemię. W ostatnim przebłysku świadomości przypomniał sobie jeszcze skąd kojarzył swojego przeciwnika.

-Ty. Ale jak?- spytał słabym głosem, po czym stracił przytomność.

Wersja 1: 07.07.2017r.- 569 słów.
Wersja 2: 20.06.2023 r- 1019 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top